Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomniki unurzane w ludzkiej krwi. Komunistyczne relikty w przestrzeni Rzeszowa

Jaromir Kwiatkowski, współpraca: Piotr Samolewicz
Przestrzeń publiczną Rzeszowa zaśmiecają dwa komunistyczne relikty: Pomnik Wdzięczności Armii Czerwonej i Pomnik Czynu Rewolucyjnego. Los pierwszego wydaje się przesądzony – trafi na cmentarz (szkoda, że nie historii). Drugi prędzej zdekomunizują gołębie niż ludzie.

Zniknięcie tych monumentów z przestrzeni publicznej wymusza ustawa z 1 kwietnia 2016 roku o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego m.in. poprzez pomniki. W przypadku obu monumentów wykonanie ustawy może oznaczać zupełnie coś innego. Ale po kolei.

Postawiony w apogeum stalinizmu

Odsłonięcie Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej (od 1946 roku Radzieckiej) miało miejsce 6 listopada 1951 roku - osiem miesięcy po zamordowaniu w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie działaczy IV Zarządu Głównego Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, z płk. Łukaszem Cieplińskim na czele.

– Czyli w najgorszych czasach stalinowskich – podkreśla dr Piotr Szopa, historyk z rzeszowskiego Oddziału IPN. I dodaje: - Pomnik został zbudowany kilka lat po ostatniej publicznej egzekucji, która miała miejsce kilkanaście metrów przed miejscem, gdzie stanął. Zostali wtedy powieszeni dwaj żołnierze AK.

W zamierzeniu inicjatorów powstania monumentu o wysokości 8,5 metra miał on być wyrazem wdzięczności mieszkańców Rzeszowa dla Armii Radzieckiej za „wyzwolenie Narodu Polskiego spod okupacji faszystowskiej”.

Na jego dolnej części znajdują się cztery płaskorzeźby: generałów Iwana Koniewa i Karola Świerczewskiego oraz dwóch żołnierzy, składających przysięgę wierności (symbol przyjaźni polsko-radzieckiej). Inne płaskorzeźby przedstawiają wojskowy atak oraz dwie postaci: jedną z sierpem, drugą z młotem (symbol pracy w czasach pokoju). Pomnik zwieńczony jest statuą kobiety z dzieckiem (symbol wdzięczności). W kwietniu 1966 roku, przy okazji państwowych obchodów 1000-lecia państwa polskiego, w podstawę pomnika wmontowano urny z ziemią z podkarpackich miejsc związanych z martyrologią.

Od wielu lat, nie tylko wśród historyków, toczy się dyskusja, czy wejście Armii Czerwonej w 1944 roku na teren Rzeczpospolitej było wyzwoleniem, czy raczej nowym zniewoleniem. Fakty są tu jednoznaczne. Jak podaje Piotr Szopa, od sierpnia 1944 do stycznia 1945 roku tylko z obszaru Podokręgu AK Rzeszów wywieziono do łagrów w ZSRR około 2,5 tysiąca żołnierzy AK, ziemian i działaczy społecznych. Symbolem zbrodniczych działań NKWD na Rzeszowszczyźnie stał się obóz w Trzebusce k/Sokołowa Młp., gdzie mordowano m.in. żołnierzy AK.

Do tych zbrodniczych wyczynów Sowietów na naszych ziemiach należy doliczyć pijackie ekscesy z użyciem broni, kradzieże, rozboje, gwałty i inne akty bandytyzmu. Jak podaje Piotr Szopa, tylko w lipcu i sierpniu 1945 roku na Rzeszowszczyźnie zewidencjonowano 194 przestępstwa z udziałem Sowietów, w tym 19 zabójstw, 86 napadów na osoby cywilne, a nawet… 13 napadów na placówki lub funkcjonariuszy UB i MO. Rabunki prowadzono również na większą skalę, niszcząc zakłady przemysłowe, budynki użyteczności publicznej, dwory, zbiory biblioteczne, zabytki kultury polskiej.

To tak wygląda wyzwolenie?

Monument wyłącznie dla towarzyszy

Pomnik Czynu Rewolucyjnego w Rzeszowie został odsłonięty 27 kwietnia 1974 roku. Składa się z dwóch betonowych słupów o wysokości ok. 40 m, stanowiących jego konstrukcję nośną i tworzących liść laurowy. Słupy na całej wysokości są usztywnione żelbetowymi żebrami; na wysokości dwóch trzecich pomnika są połączone konstrukcją metalową podtrzymującą miedziane płaskorzeźby Nike, chłopa, robotnika i żołnierza.

Jednym z inicjatorów budowy miał być Włodzimierz Kozło, który jednak traktował ten monument jako pomnik 1000-lecia państwa polskiego. Bogusław Kleszczyński z rzeszowskiego Oddziału IPN podkreśla w opracowaniu „Czemu poświęcony jest Pomnik Czynu Rewolucyjnego?”, że Kozło był w tych odczuciach odosobniony. Na czele powstałego jeszcze w 1967 roku Komitetu Budowy Pomnika stanął I sekretarz KW PZPR w Rzeszowie Władysław Kruczek – faktyczny pomysłodawca zwieńczenia rewolucji na Rzeszowszczyźnie upamiętniającym jej uczestników dokumentem. „I w zasadzie nie ma znaczenia czy inspiracją była wcześniejsza propozycja Kozły – to miał być pomnik zupełnie czego innego” – uważa historyk z IPN.

Rzeczywistą symbolikę Pomnika Czynu Rewolucyjnego najlepiej wyłożył podczas uroczystości odsłonięcia monumentu Tomasz Wiśniewski, przedwojenny KPP-owiec, komisarz polityczny Brygady Międzynarodowej podczas wojny w Hiszpanii w latach 1936-1939, po wojnie szef Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie. Powiedział m.in. : „Pomnik ten jest symbolem wiecznej chwały towarzyszom naszej walki, tym z jednego szeregu rewolucyjnej manifestacji, z żołnierskiego oddziału walczącego o wolność Hiszpanii, bojowego szlaku od Lenino do Berlina, partyzanckiej drużyny, posterunku milicji i służby bezpieczeństwa stawiającego czoła terrorowi reakcyjnego podziemia”.

To jest rzeczywisty sens pomnika: upamiętnienie ludzi rewolucji, która, jak pisze Kleszczyński, „po trupach wyniosła ówczesny establishment do władzy”.

W zestawieniu wydarzeń rewolucyjnych na Rzeszowszczyźnie, przygotowanym przez Zdzisławę Trawińską dla Komitetu Budowy, trudno – może z wyjątkiem powstania Stronnictwa Ludowego - doszukać się jakichkolwiek faktów związanych z walką o wolność Polski. Jak podaje Kleszczyński, podjęta przez Włodzimierza Kozłę próba, aby w broszurze poświęconej pomnikowi rozszerzyć jego znaczenie poza wydarzenia ściśle komunistyczne zakończyła się konfiskatą wydrukowanego już tekstu przez cenzurę. „Towarzysze chcieli mieć pomnik tylko i wyłącznie dla siebie – i taki on jest” - podsumowuje historyk z IPN.

Trzeba jeszcze dodać, że ów „czyn rewolucyjny” na Rzeszowszczyźnie był fragmentem takiegoż rewolucyjnego czynu w skali świata. Czynu, który przyniósł – jak wynika z szacunków Stephane’a Curtois, autora „Czarnej księgi komunizmu” – ok. 94 mln ofiar. Już sama ta liczba przeraża, nawet gdyby – jak uważa wielu – były to szacunki zaniżone.

Będą przenosiny na cmentarz

Los Pomnika Wdzięczności, którego właścicielem jest miasto, jest już przesądzony: ma być usunięty z placu Ofiar Getta i przeniesiony na cmentarz żołnierzy radzieckich przy ulicy Lwowskiej. Ale opór przeciw temu był duży. Gorliwym obrońcą monumentu był poprzedni prezydent Rzeszowa, zmarły w ub. roku Tadeusz Ferenc, który skutecznie odwołał się od obowiązku wynikającego z ustawy z 2016 roku do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, twierdząc, że ten akt prawny nie obejmuje rzeszowskiego pomnika, gdyż stoi on na dawnym żydowskim kirkucie. IPN złożył wniosek o kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego, argumentując, że ustawa nie dotyczy cmentarzy wojennych, a takim nie jest kirkut. W marcu ub.r. prezes IPN Karol Nawrocki w liście do następcy Ferenca - Konrada Fijołka -zaproponował współpracę przy likwidacji pomnika. Podczas kwietniowej sesji Rady Miasta prezydent złożył deklarację przeniesienia pomnika na cmentarz przy ulicy Lwowskiej. Taką wolę wyraził także w piśmie do prezesa IPN z 14 lipca ub.r. Jednak w kolejnych miesiącach przyjął w tej kwestii postawę bierną, być może czekając na wynik postępowania w NSA, choć – jak komentowano – nie musiał tego robić. Prezydentowi zarzucano opieszałość w wystąpieniu do wojewody o zgodę na przeniesienie pomnika (ten wymóg wynikał z faktu, że to wojewoda sprawuje pieczę nad cmentarzami wojennymi). Ostatecznie Konrad Fijołek wystąpił o taką zgodę w grudniu ub.r. W styczniu br. wojewoda Ewa Leniart wyraziła zgodę na przeniesienie pomnika na cmentarz żołnierzy radzieckich przy ulicy Lwowskiej.

- Jest pełna zgoda naszego klubu, że ten monument powinien zostać przeniesiony – zapewnia Tomasz Kamiński, były poseł SLD, a obecnie wiceprzewodniczący Rady Miasta i szef klubu Rozwój Rzeszowa.

- Dla mnie, ale sądzę, że także dla zdecydowanej większości mieszkańców Rzeszowa, najważniejsze jest to, żeby ten pomnik zniknął z przestrzeni publicznej – podkreśla Marcin Fijołek, szef Klubu PiS w Radzie Miasta.

Z przeniesieniem monumentu związane są dwa problemy: techniczny i finansowy. Pomnik musi zostać zdemontowany i odtworzony w jakiejś formie na cmentarzu.

- Nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby się podczas transportu rozsypał – śmieje się Marcin Fijołek.

Próbowaliśmy zapytać właściciela, czyli Urząd Miasta, czy dysponuje danymi dotyczącymi stanu technicznego pomnika. Do zamknięcia tego numeru nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Przeniesienie pomnika nie będzie tanią operacją. Szacuje się, że może kosztować nawet 3 miliony złotych. Prezydent Fijołek liczy, że IPN będzie partycypował w kosztach. W jakim zakresie – również na to pytanie nie uzyskaliśmy na razie odpowiedzi z Urzędu Miasta. Wypowiedź przedstawiciela służb prasowych ratusza na jednym z rzeszowskich portali, że rozmowy z IPN trwają i prowadzone są w takim duchu, „żeby nie obciążać budżetu miasta”, może świadczyć o tym, iż ratusz byłby najbardziej zadowolony, gdyby mógł scedować na IPN całość, a przynajmniej lwią część kosztów przeniesienia. Do sprawy jeszcze wrócimy.

- Koszty przenosin powinny być zredukowane do minimum – uważa szef klubu PiS.

Na razie nie wiadomo, kiedy takie przenosiny mogłyby nastąpić.

Długie trwanie komunistycznego dziedzictwa

O wiele trudniejsza jest sprawa Pomnika Czynu Rewolucyjnego. Jedna sprawa to nietypowy właściciel: monument stoi na terenie należącym do klasztoru oo. Bernardynów, bezprawnie zabranym po wojnie przez władze komunistyczne. W 2006 roku miasto sprzedało bernardynom część zabranych działek (plac między pomnikiem a Urzędem Wojewódzkim) za symboliczny 1 proc. wartości rynkowej, pod warunkiem utworzenia centrum kultury otwartego na potrzeby mieszkańców miasta. Tak też się stało. Za unijne fundusze oraz kredyt bernardyni urządzili także włoskie ogrody, na utrzymanie których ma zarabiać podziemny parking.

Druga rzecz: przez ostatnie 30 lat Pomnik Czynu Rewolucyjnego został wykreowany na jeden z najważniejszych symboli Rzeszowa. Do tego typu argumentacji odwołuje się Tomasz Kamiński:

- Pomnik już na trwałe stał się symbolem naszego miasta, na stałe wpisał się w jego panoramę. Ja i mój klub jesteśmy za tym, aby pozostał. Trzeba go zabezpieczyć, odrestaurować i powinien być nadal jednym z symboli naszego miasta.

Właśnie z tego względu mało prawdopodobny jest radykalny scenariusz: zdemontowania pomnika i puszczenia go w niepamięć. Ten pomysł ma sporo zwolenników, ale chyba jeszcze więcej przeciwników i można sobie wyobrazić, że fizyczne usunięcie monumentu mogłoby być źródłem protestów. Ale ten scenariusz jest mało prawdopodobny także z tego powodu, że przez ponad 30 lat można to było zrobić wiele razy. A skoro tak się nie stało, trudno oczekiwać, że dojdzie do tego teraz. I można jedynie ubolewać, że Rzeszów – zwany szumnie „stolicą innowacji” – nie stać było na wykreowanie innego symbolu, lepiej odzwierciedlającego aspiracje miasta. Jest to kamyczek do ogródka wszystkich prezydentów Rzeszowa po 1990 roku (prawicowych i lewicowych), rad miasta, tych rzeszowskich stowarzyszeń, które słowo „patriotyzm” odmieniają przez wszystkie przypadki, a także – niestety – nas, dziennikarzy.

Jeżeli zatem możemy założyć z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, że pomnik pozostanie, to wymaga on solidnego remontu ze względu na swój nie najlepszy stan techniczny, co w 2021 roku stwierdziła kontrola przeprowadzona na zlecenie klasztoru bernardynów. Remontu wymagają zwłaszcza skorodowane metalowe konstrukcje, na których umocowane są rzeźby. Przyczyną korozji są odchody gołębi i innych ptaków, które uwiły sobie tam gniazda.`

W zaleceniach pokontrolnych czytamy m.in.: „Widoczne miejscowe uszkodzenie otuliny betonowej odsłaniające zbrojenie płaszcza żelbetowego oczyścić z produktów korozji i wykonać naprawę konstrukcji betonowej. Z przestrzeni wewnętrznej w słupach pomnika usunąć ptaki, po czym oczyścić całość konstrukcji z zabrudzeń powstałych w całym okresie istnienia pomnika. Ze względu na duże ubytki łączników, spowodowane korozją metalu, stwarza zagrożenie odpadnięcia rzeźb miedzianych. Zaleca się ze względu na zagrożenie katastrofą (zerwanie się rzeźb i stalowego konstrukcyjnego rusztu) przystąpienie do natychmiastowej wymiany łączników i konserwacji rusztu stalowego. Zaleca się pilną naprawę okładziny z płyt granitowych cokołu i schodów u podstawy pomnika”. Od czasu kontroli minął już ponad rok, a stan pomnika cały czas się pogarsza.

Zdaniem Tomasza Kamińskiego, to właściciel, czyli Zakon Bernardynów, powinien zadbać o to, żeby monument nie stwarzał zagrożenia dla zdrowia i życia przechodzących tam osób. Wyjściem z sytuacji jest – jego zdaniem – przekazanie przez zakon pomnika miastu, które „na pewno zadbałoby, by nie stwarzał on zagrożenia”. Rozpoczęto na ten temat rozmowy, w których uczestniczą także przedstawiciele wojewody, IPN i organizacji pozarządowych, ale jest jeszcze zbyt wcześnie, by mówić o ich efektach.

Propagandyści starego PZPR, ale także młodsi obrońcy pomnika (np. Kamiński) chcą, by pozostał on w niezmienionym kształcie, a jedynie przeszedł gruntowną renowację. Tym samym, jak uważa Bogusław Kleszczyński, „dzięki relatywizowaniu i zamydlaniu oczu udaje im się przekonać wielu spośród broniących pomnika z czysto sentymentalnych (ahistorycznych) czy estetycznych względów, że w jego symbolice i nazwie nie ma nic zdrożnego. W ten sposób realizują koncepcję [długiego trwania] komunistycznego dziedzictwa”.

Zdaniem Marcina Fijołka, monument powinien być jak najszybciej zdekomunizowany. Zdaniem szefa klubu PiS, oznacza to przemianę polegającą na zmodyfikowaniu jego wyglądu poprzez pozbawienie monumentu wszelkich elementów komunistycznych. To myślenie ma jednak tę słabość, że nie uwzględnia, iż pomnik został postawiony w określonym celu i nie można udawać, że nie upamiętnia tego co miał upamiętniać. Jest to upamiętnienie gloryfikujące totalitarny system. Czy zwycięstwo komunizmu nad nazizmem w starciu dwóch totalitaryzmów łagodzi ocenę tego pierwszego?

Może debata na temat stanu naszej pamięci?

Na razie gołębie, których odchody spowodowały korozję elementów stalowych pomnika, dekomunizują monument z większą determinacją niż ludzie. Gdyby, nie daj Boże, w wyniku ich działalności któraś z figur spadła i doszło do katastrofy, rozwiązanie znalazłoby się bardzo szybko.

Być może też obecna sytuacja z oboma pomnikami jest dobrą okazją do rzetelnej debaty na temat stanu naszej pamięci? Choć ostatnia, na temat Pomnika Czynu Rewolucyjnego, która odbyła się w 2018 roku, zakończyła się niczym. Może jednak warto nie ustawać?

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24