Małżeństwo Wików to związek typowo siatkarski. Anna, z domu Białobrzeska, była zawodniczka MKS-u Dąbrowa Górnicza, grała w siatkówkę plażową. Wywalczyła dwa tytuły mistrzowskie.
Marcina poznała na turnieju "plażówki" w Kędzierzynie-Koźlu w 2002 roku.
- Pamiętam, że musiał stamtąd szybciej wyjść i nawet nie miałam okazji dłużej z nim porozmawiać. Ale nie dałam za wygraną i zdobyłam jego numer - uśmiecha się.
Nowy Rok i nowe wyzwania
Spotykali się 7 lat. Małżeństwem są od maja i właśnie spodziewają się pierwszego dziecka. Ola urodzi się na początku marca i już wiadomo, że będzie oczkiem w głowie tatusia.
Tegoroczne Boże Narodzenie będzie więc dla nich i szczęśliwe i trudne, bo po raz pierwszy spędzą je w Rzeszowie, z dala od rodzinnych Polic i Pucka. W dodatku do innego klubu przeniosło się małżeństwo Woickich, z którymi najbardziej się przyjaźnią.
- Chcielibyśmy pojechać do domu na święta, ale chłopcy mają wolne dopiero 25-go - mówi Anna. - Musiałabym jechać wcześniej, a to za długa droga, żeby podróżować samotnie w takim stanie. Jeszcze z maskotką domu, bokserem Kalifem na tylnim siedzeniu - opowiada.
W Rzeszowie zostaną także na sylwestra. Razem z małżeństwem Redwitzów i Grzybów wybiorą się na wspólną imprezę za miasto.
Spotkania żon siatkarzy nie należą zresztą do rzadkości. Ciąża Anny przebiega na tyle dobrze, że pozwala jej na towarzyskie wyjścia z domu, a także oglądanie meczów na hali na Podpromiu na żywo.
Tak głośno dopinguje Marcina i tak mocno emocjonuje się grą, że w obawie o zdrowie dziecka uspokaja ją czasem... teściowa.
Trudno znaleźć pracę
Na mecze ligowe zwykle nie jeździ. Żeby poczuć siatkarskie emocje z Martą Plińską i Joanną Woicką, wybrała się jednak na olimpiadę do Pekinu. Pytana, czy nie żałuje, że dla rodziny zrezygnowała ze sportowych ambicji i sama nie gra, zaprzecza.
- Kiedy przenosiliśmy się do Rzeszowa, miałam propozycję z pobliskiego Mielca. Uznaliśmy, że lepiej i wygodniej nam będzie, jak zajmę się dzieckiem.
Takie rozwiązanie wybiera większość żon siatkarzy, bo nawet jeśli chciałyby się realizować zawodowo, to przy rocznym kontrakcie męża trudno byłoby znaleźć im pracę - tłumaczy.
Francuska Marion i Brazylijczyk Rafael na co dzień porozumiewają się po francusku.
Dzięki znajomości języka Marion znalazła w Rzeszowie pracę.
(fot. Krzysztof Kapica)Historia miłosna jak z filmu
Problem najlepiej zna Marion Redwitz, z pochodzenia Francuzka. Zanim związała się z Rafaelem, była dziennikarką sportową w prestiżowej telewizji l'Equipe. Przyszłego męża poznała cztery lata temu, kiedy grał w klubie Paris Volley.
- Przyszłam na halę, bo chciałam zrobić materiał o ich nowym "nabytku". Wiem, że od razu się mu spodobałam, bo po treningu wypytywał o mnie kolegów z drużyny - śmieje się sympatyczna Francuzka.
Chociaż radzili, żeby odpuścił, bo Marion kogoś ma, nie posłuchał. A że dziennikarce też spodobał się nieeuropejski typ urody Rafaela, zaczęli się spotykać. Paryż, miasto zakochanych, sprzyjało uczuciom, więc na miłość nie trzeba było długo czekać.
Muszę żyć tak jak on
Wraz z nią przyszedł czas na trudne decyzje. Marion pół roku zastanawiała się, jak pogodzić życie zawodowe z prywatnym.
- Rodzinny dom opuściłam mając czternaście lat i zawsze byłam samodzielna - opowiada. - Trudno mi było tak nagle uzależnić się finansowo i psychicznie od kogoś innego.
W końcu zdecydowałam, że jeśli chcę być z Rafą, muszę poświęcić pracę i zacząć żyć tak, jak on.
A to oznacza częste przeprowadzki, wyjazdy i samotne chwile w domu w oczekiwaniu na powrót męża. Dla obcokrajowca dochodzą problemy z językiem, nieznajomością miasta i otoczenia.
Dlatego Marion cieszy się, że nawiązała współpracę z jedną z rzeszowskich szkół języka francuskiego, w której uczy. Praca pozwala wypełnić czas i poczuć się kimś więcej, niż tylko żoną sławnego siatkarza.
Międzynarodowe małżeństwo
Ale wie, że w życiu czeka ją jeszcze sporo trudnych decyzji.
- Co będzie, kiedy Rafa skończy karierę? Gdzie zamieszkamy: w mojej Francji, czy w jego Brazylii? Uda mi się kiedyś wrócić do dziennikarstwa, czy będzie już za późno?- zastanawia się głośno.
Różnice kulturowe pomiędzy Europą a Ameryką Południową wychodzą przy okazji świąt. Rafael jest katolikiem, Marion to ateistka. Redwitzowie i w tej kwestii potrafią się jednak porozumieć. Święta spędzają we Francji raz z rodzicami Marion, raz Rafaela.
Na co dzień porozumiewają się po francusku.
- Rafael płynnie zna także hiszpański i portugalski, za to kiepsko mówi po angielsku. Kiedy jesteśmy sami, często mówię do niego "mon coeur", czyli serduszko, a czasem "Rafhino", jak nazywają go jego rodzice - zdradza Marion.
Przyznaje, że o przystojnego męża bywa zazdrosna. Zwłaszcza, kiedy Rafael jedzie odwiedzić rodzinę, a wokół niego aż roi się od brazylijskich piękności.
[obrazek3] Natalia i Aleh maja 14-miesięcznego Igora (pewnie będzie siatkarzem). Teraz mama marzy o córeczkę (może zostanie tancerką?). (fot. Dariusz Danek)Poznali się na podwójnej randce
Uczucia zazdrości całkowicie nie może pozbyć się również Natalia Akhrem.
- Oczywiście, ufam Alehowi. Wiem, że bardzo kocha mnie i Igora.
Ale przy kilkudniowym oczekiwaniu na jego powrót gdzieś na dnie obok tęsknoty pojawia się też zazdrość - zamyśla się Białorusinka.
I nie ma się co dziwić, bo nowy zawodnik Resovii kobietom podoba się nie tylko jako sportowiec. Natalia przyznaje, że uśmiech Alka urzekł ją od momentu, w którym po raz pierwszy go zobaczyła. Poznali się w Grodnie przez wspólnych znajomych.
- To była taka klasyczna podwójna randka. Bardziej niż chłopak, z którym byłam umówiona, spodobał mi się jego kolega, czyli Alek. Pamiętam, że kiedy go zobaczyłam, od razu pojawiła mi się w głowie myśl, że ten chłopak mógłby być moim mężem - śmieje się Natalia.
Miesiąc miodowy z kadrą Białorusi
I faktycznie kilkuletni związek zakończył się weselem. Natalia nadal wspomina nietypowy miesiąc miodowy, na który pojechali... z całą reprezentacją Białorusi!
5 dni po ślubie Alek miał zgrupowanie kadry narodowej na Krymie i jako jedyny mógł na nie zabrać swoją żonę. Oczywiście, widywali się dość rzadko, a Natalia cały czas spędziła czekając na męża w hotelowym pokoju.
Małżeństwem są już 3 lata i razem wychowują 14-miesięcznego Igora. Już planują następne pociechy. Natalia chciałaby mieć córeczkę, dla której wybrała już nawet imię. Marzeniem mamy jest, żeby Simona została nie siatkarką, ale profesjonalną tancerką i brała udział w międzynarodowych turniejach tańca towarzyskiego.
- Wiem, że kobiety też mogą odnosić sukcesy w siatkówce, ale wolałabym, żeby nie narażała swojego organizmu na taki wysiłek i kontuzje. Wystarczy, że Igor będzie siatkarzem - uśmiecha się.
Zamienili Grecję na Polskę
Natalii nie przeszkadza, że na razie nie realizuje się zawodowo, zwłaszcza, że Alek woli mieć ją w domu. Prawniczka z wykształcenia chce pracować w administracji dużego lotniska, ale dopiero po zakończeniu kariery męża.
- Kariera siatkarza jest krótka, więc nasze obecne życie musimy do niej dostosować - mówi Natalia. - Już nawet polubiłam te ciągłe zmiany miejsc, bo za każdym razem poznaję nowych ludzi i nową kulturę.
W tamtym roku na święta byłam w upalnej Grecji, w tym będę mieć śnieg i mróz.
Ponieważ Grodno dzieli od Rzeszowa 9 godzin jazdy samochodem, tegoroczne Boże Narodzenie Akhremowie spędzą w mieście nad Wisłokiem z rodzicami. Połączą katolickie i prawosławne tradycje rodzinne.
Na sylwestra nie mają szczególnych planów. Mały Igor bardzo boi się hałasów, dlatego najprawdopodobniej zostaną w domu. Jak mówią, przy tak napiętym harmonogramie jeden dzień spędzony razem jest dla nich jak miesięczne wakacje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Nagłe wieści o Janinie i Tadeuszu z "Sanatorium miłości"! Znamy sensacyjne szczegóły
- "Nasz Nowy Dom" czekają spore zmiany! Romanowska nie pomoże już biednym rodzinom
- Tak córka Marty Kaczyńskiej radzi sobie w Korei. Niesamowite, jak się zmieniła [FOTO]
- Prześledziliśmy przemianę włosów Majdana. Było ściernisko, a dziś jest San Francisco