Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego prokurator na widok policji... uciekał do lasu?

Anna Janik
Zachowanie prokuratora usprawiedliwia przypuszczenia, że mógł postąpić niezgodnie z prawem - ocenia socjolog.
Zachowanie prokuratora usprawiedliwia przypuszczenia, że mógł postąpić niezgodnie z prawem - ocenia socjolog. Krzysztof Kapica
Auto byłego szefa Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie wylądowało w rowie. Na widok radiowozu śledczy dał nura w podgłogowskie lasy.

Kłopoty z prawem podkarpackiego wymiaru sprawiedliwości:

Kłopoty z prawem podkarpackiego wymiaru sprawiedliwości:

- sierpień 2005 r. Sędzia Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu Zbigniew J. zostaje zatrzymany w Chełmie. Ma 2,3 promila alkoholu w organizmie. Rok później kradnie kiełbasę w stalowowolskim markecie, a następnego dnia pijany ucieka przed policją, pędząc 150 km na godz. Tym razem ma 2,36 promila alkoholu. Sąd Najwyższy odebrał mu tytuł sędziego w spoczynku, pozbawiając uposażenia;
- luty 2006 r. Krzysztof P., prokurator z rzeszowskiej okręgówki powoduje kolizję na ul. Wyspiańskiego w Rzeszowie. W wydychanym powietrzu ma 2,5 promila. Dzień później składa rezygnację ze stanowiska prokuratora;
- wrzesień 2006 r. Prokurator Anna P., była szefowa prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie kradnie majtki i bieliznę z hipermarketu w Rzeszowie. Po ujawnieniu sprawy przez Nowiny składa rezygnację ze swojego stanowiska;
- marzec 2012 r. Grzegorz T., sędzia Sądu Okręgowego w Przemyślu zostaje zatrzymany podczas podróży do Jarosławia. W wydychanym powietrzu ma 2,47 promila alkoholu.
Ana

Było ok. godz. 20.30 w sobotę, kiedy policjanci z komisariatu w Głogowie Małopolskim dostali wezwanie do wypadku, do którego miało dojść w sąsiednim Stykowie.

- Zgłaszający, anonimowy mężczyzna opisał tylko to, co widział, czyli że osobowa honda dachowała i leży w rowie - relacjonuje kom. Paweł Międlar z KWP w Rzeszowie. - Policjanci myśleli, że to wypadek, dlatego włączyli sygnały świetlne i dźwiękowe.

W prokuratorskim świecie gruba ryba

Auto wypadło z drogi niedaleko miejscowego sklepu, leżało w głębokim rowie tuż przy lesie. Uderzenie było tak duże, że od strony pasażera otworzyła się poduszka powietrzna. Na miejscu policjanci zobaczyli stojących przy aucie trzech mężczyzn.

,b>Ci na widok jadącego na "kogutach" radiowozu natychmiast rozbiegli się po lesie, od którego dzieliło ich dosłownie kilka kroków. Zatrzymać udało się dwóch uciekinierów. Jednym z nich był młody mieszkaniec Stykowa.

Jak zeznał, nie jechał autem, ale jedynie przyszedł spod sklepu na miejsce zdarzenia i przyglądał się rozbitemu samochodowi. Nie potrafił jednak wytłumaczyć, dlaczego uciekał przed policją. Miał 1,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.

Drugi z zatrzymanych Robert P. w ogóle nie złożył wyjaśnień, okazał tylko prokuratorską legitymację. Wynikało z niej, że jest śledczym z Wydziału ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie. Do 2007 r. był szefem tej jednostki.

- Prokurator nie zasłaniał się immunitetem, ale był zobowiązany go okazać. Gdyby nie ujawnił policjantom, kim jest popełniłby wykroczenie dyscyplinarne, za które zostałby ukarany - wyjaśnia prokurator Mariusz Chudzik, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie.

Prowadzić miał brat

Zgodnie z procedurą policja odstąpiła od zadawania wszelkich pytań i wezwała na miejsce prokuratora z rzeszowskiej "rejonówki". Robert P. odmówił badania alkomatem i poprosił o pobranie krwi. W prokuraturze apelacyjnej nie widzą w tym nic niezwykłego.

- Chciał mieć pewność wyników tego badania. Takie prawo ma każdy zatrzymany - przypomina prok. Chudzik.

Próbki krwi do krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych zawiózł wydelegowany do tego prokurator z rzeszowskiej "apelacyjnej". Policjantom nie udało się złapać trzeciego uciekiniera, którym był brat Roberta P.

Ten zjawił się na komendzie następnego dnia. Stwierdził, że to on prowadził należącą do prokuratora P. hondę. Prokuratura rejonowa nadal sprawdza, czy tak faktycznie było i na razie nie chce udzielać jakichkolwiek informacji.

Zwłaszcza że wkrótce sprawą zajmie się inna prokuratura, spoza apelacji rzeszowskiej. Która? O tym na początku przyszłego tygodnia zadecyduje Warszawa. Prośba w tej sprawie trafiła na biurko prokuratora generalnego.

- Chodziło o to, żeby uniknąć jakichkolwiek wątpliwości co do bezstronności postępowania - uzasadnia decyzję prokurator Chudzik.

Może odpowiadać karnie

Robert P. nie został zawieszony, nadal przychodzi do pracy. Dlaczego uciekał przed policjantami? Próbowaliśmy go o to pytać od poniedziałku. Konsekwentnie nie odbierał od nas telefonu. W prokuraturze panują minorowe nastroje, a przełożeni o sprawie nie chcą rozmawiać.

- Ja jestem tylko zwierzchnikiem służbowym prokuratora a nie bezpośrednim przełożonym. Mam nadzór nad czynnościami procesowymi, o sprawach pracowniczych nie decyduję - mówił nam wczoraj prok. Damian Mirecki, naczelnik wydziału, w którym pracuje Robert P. - Oczywiście rozmawialiśmy o sobotniej sytuacji, ale szczegółów rozmowy nie będę upubliczniał.

Wody w usta nabiera też wiceszef rzeszowskiej apelacyjnej.

- Robert się ze mną nie kontaktował. A jakie są moje odczucia? To nieistotne, liczą się tylko przepisy. Rzecznik dyscyplinarny rozważa tę sytuację - odpowiada prok. Andrzej Kiełtyka, z-ca prokuratora apelacyjnego w Rzeszowie.

Prokurator P. nie został jeszcze przesłuchany jako świadek. Ponieważ chroni go immunitet, może stanąć przed śledczymi dopiero po jego uchyleniu.

Jeśli prowadzący sprawę zbiorą dowody na to, że popełnił przestępstwo, mogą skierować wniosek do sądu dyscyplinarnego o wyrażenie zgody na ściganie. To umożliwiłoby ewentualne pociągnięcie prokuratora do odpowiedzialności karnej.

- Nie znam przypadku, w którym sąd nie wyraziłby na to zgody. Wszystkie tego typu wnioski zostają uwzględnione - twierdzi prok. Chudzik.

To zachowanie rodzi podejrzenia

Niezależnie od ewentualnej odpowiedzialności karnej przed sądem powszechnym prokurator może stanąć przed sądem dyscyplinarnym.

Stanie się tak, jeśli jego przełożeni uznają, że ucieczka przed policją naruszyła godność prokuratorskiego urzędu. Decyzję szefowa rzeszowskiej prokuratury apelacyjnej podejmie dopiero pod koniec lipca, po powrocie z urlopu.

- Odpowiedzialność dyscyplinarna jest o wiele bardziej dolegliwa niż ta karna. Może oznaczać nie tylko wydalenie ze służby i utratę immunitetu, ale również decyzje utrudniające funkcjonowanie w życiu zawodowym - tłumaczy prof. dr hab. Marian Filar, wykładowca Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Na przykład odsunięcie od pełnienia pewnych funkcji, zakaz wykładania na uczelniach, kary finansowe, czyli potrącenie zarobków - wylicza.

Oczywiście o ile prokurator faktycznie okaże się winny. Jak komentuje socjolog Leszek Gajos, fakt, że sytuacja dotyczy przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości, utrudnia dotarcie do prawdy.

Nie wspominając o obniżeniu i tak mocno już nadszarpniętego społecznego zaufania do prokuratorskiego urzędu. Ale - według socjologa - samo zachowanie prokuratora usprawiedliwia przypuszczenia, że mógł postąpić niezgodnie z prawem. Czy to on prowadził samochód i spowodował wypadek, będąc w stanie nietrzeźwym?

- Dzień później na policję zgłosił się brat prokuratora, prawdopodobnie trzeźwy, co zamyka sprawę. To pokazuje, jak działa nasze prawo. Chociaż można mieć różne podejrzenia, dlaczego prokurator uciekał, oficjalnie możemy się tego nigdy nie dowiedzieć - konkluduje Leszek Gajos.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24