Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego urząd skarbowy nie chce 50 tysięcy? Woli nie dostać nic?

Andrzej Plęs
Rafał Tronina: Ani domu nie mogę wyremontować, ani działki nie mogę sprzedać, ani oddać długu. Wszystko przez decyzję urzędu skarbowego.
Rafał Tronina: Ani domu nie mogę wyremontować, ani działki nie mogę sprzedać, ani oddać długu. Wszystko przez decyzję urzędu skarbowego. Andrzej Plęs
Przez długi ojca mieszkaniec rzeszowskiej Zwięczycy może zostać bezdomnym. I choć przynajmniej część długów chce spłacić, urząd mówi - nie.

Centralnego ogrzewania nie ma, ciepłej wody też. I dostał jeszcze w spadku po zmarłym ojcu 470 tys. zł długu. Z konieczności Rafał Tronina zamieszkał na sześciu metrach kwadratowych tej ruiny i zaczął zastanawiać się, jak pozbyć się długów, których przecież nie narobił, a odziedziczył.

A wierzycieli ma zacnych, bo jeden z największych banków, Zakład Ubezpieczeń Społecznych i jeszcze urząd skarbowy. Ojciec za życia prowadził działalność gospodarczą, zaniedbaną ostatnimi latami ciężkiej choroby.

Kredyt w banku nie spłacany, zaległości w płaceniu składek ubezpieczeniowych i jeszcze krocie w zaległych podatkach. I od całej tej trójcy jeszcze karne odsetki, które rosły i rosną w zastraszającym tempie.

Z niewysokich dochodów pracy etatowej nie sposób było nadążyć ze spłatą choćby karnych odsetek, nie mówiąc o drobnych choćby remontach domu.

Niech się chałupa wali tymczasem na głowę, ważniejsze było uwolnienie się od odziedziczonych długów, których w całości spłacić nie było z czego. W całości nie, ale przy odrobienie dobrej woli wszystkich wierzycieli...

Bo do tanga trzeba trojga

Dziesięć lat musiałby Tronina harować, żeby spłacić tylko 200 tysięcy złotych ojcowych długów i tylko na rzecz banku. Drugie dziesięć, żeby spłacić urząd skarbowy, i jeszcze parę lat na długi wobec ZUS.

Z dochodów nie sposób, ale przecież jest jeszcze kilkanaście arów z ruiną domu w Zwienczycy. Już ojciec próbował spieniężyć większość tego kawałka piachu, by zadośćuczynić wierzycielom, ale nie zdążył przed śmiercią.

A na hipotece nieruchomości solidarnie "siedli" bank, ZUS i urząd skarbowy. I siedzą.

- Wróciłem do pomysłu sprzedaży, żeby spłacić wierzycieli - tłumaczy Rafał Tronina. - Komornik wyszacował, że całość warta jest niewiele ponad 200 tysięcy, więc jakbym chciał sprzedać całość, to i tak nie dla wszystkich wystarczy. A ja stałbym się bezdomnym.

Wrócił do pomysłu ojca: sprzeda 14 arów, dostanie za to 100 tysięcy, częściowo spłaci wierzycieli, A RESZTĘ DŁUGU niech mu darują.I niech mu zostawią te kilka arów z ruderą domu, w której mieszka, bo innego mieszkania nie ma.

- Bank się zgodził, zrozumieli moją sytuację, dostałem od niego promesę, że jak wpłacę im 50 tysięcy, to resztę długów ojca darują - wylicza pan Rafał. - I zgodzili się "zejść" z hipoteki, żebym mógł sprzedać te 14 arów.

Drugi w kolejce był ZUS. Tu czas pomógł, bo Troninę objęła abolicja podatkowa. Musiał tylko wpłacić 5 tysięcy, by społeczny ubezpieczyciel umorzył mu resztę.

Zapożyczył się prywatnie, 5 tysięcy wpłacił, ZUS zgodził się "zejść" z hipoteki. To już z dwoma się dogadał, już bliżej było do sprzedaży tych 14 arów i uwolnienia się od długu, choć nie remontowana chałupa zamieniała się w kompletną ruinę.

Został urząd skarbowy, który domagał się 150 tysięcy z odsetkami.

- Znalazłem nabywcę tych 10 arów, podpisaliśmy umowę przedwstępną, obiecał natychmiast wyłożyć 100 tysięcy, przy czym w umowie byłoby zagwarantowane, że z tej sumy połowa od razu idzie na konto banku, druga połowa - dla urzędu skarbowego. Ja nie zobaczyłbym z tego ani złotówki.

Napisał do US, przedstawił plan, przedstawił umowę przedwstępną i promesę z banku. Niechby US umorzył mu resztę z ojcowych długów. Urząd skarbowy odpisał - nie.

- Nie jestem w stanie tego zrozumieć - dziwi się Tronina. - Przecież jak komornik zlicytuje całą nieruchomość, to "pójdzie" za sumę nie większą od wyceny komornika, czyli 213 tysięcy. Bank z tego zabierze natychmiast swoje 200 tysięcy, bo pierwszy wpisał się na hipotekę. Dla urzędu skarbowego zostanie niewiele, albo nic, a ja zostanę bezdomny. Proponowałem "skarbówce" 50 tysięcy natychmiast po sprzedaży, nie zgodzili się.

Interesy ważne mniej i bardziej

Z informacji Izby Skarbowej w Rzeszowie wynika, że w 2012 roku podkarpackie urzędy skarbowe zgodziły się na umorzenie zaległych podatków bądź odsetek za zwłokę na sumę 3 541 656 zł.

- Przy czym mowa tu jedynie o umorzonych kwotach przewyższających 5 000 zł - zaznacza Małgorzata Jopek, rzecznik IS w Rzeszowie.

Są wśród nich przedsiębiorstwa, są i osoby prywatne. Z tych ostatnich - i takie, których zaległości podatkowe wobec urzędu skarbowego sięgały kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Za każdym razem uzasadnieniem dla umorzenia był "ważny interes podatnika", bądź "ważny interes publiczny", albo i jeden i drugi. Pani rzecznik może mówić o zasadzie, ale nie o sprawie Troniny.

- Z uwagi na tajemnicę skarbową Dyrektor Izby Skarbowej nie może odnieść się do przywołanej przez pana decyzji Naczelnika Pierwszego Urzędu Skarbowego w Rzeszowie - tłumaczy.

Tymczasem "Tut. Organ podatkowy zwrócił uwagę, że w przedmiotowej sprawie zaistniały okoliczności uzasadniające wystąpienie ważnego interesu podatnika" - napisał w odmowie naczelnik I US w Rzeszowie. Jakiego interesu?

Ano naczelnik zauważa, że w domu nie ma centralnego ogrzewania, bieżącej ciepłej wody, dach jest nieszczelny, jego konstrukcja jest mocno naruszona, "poszycie dachowe przecieka w trakcie opadów, na podłodze zbiera się woda". Kominy wymagają rozbiórki, stolarka okienna do natychmiastowej wymiany, instalacja elektryczna jest wadliwa, sprzęt AGD niezdolny do użytku, budynek jest zagrzybiony.

"Rafał Tronina zajmuje w budynku jeden pokój, który ogrzewa elektrycznie" - zauważa naczelnik. I to także, że całość wymaga natychmiastowego remontu.

I konkluduje, że egzekucja długu znacznie pogorszyłaby sytuację bytową Troniny, a nawet pozbawiłaby go budynku mieszkalnego.

A skoro zostanie go pozbawiony, to stanie się bezdomny, więc pójdzie do urzędu miasta i w trybie natychmiastowym trzeba będzie mu przydzielić lokal socjalny, więc na koszt podatnika. I straci na tym także Skarb Państwa. W ten sposób spełnione zostaje i kryterium "ważnego interesu publicznego".

Jednak ani interes podatnika ani interes publiczny nie przekonał naczelnika, bo na propozycję Troniny się nie zgodził. Wszak jest działka z domem, którą komornik może zlicytować (czyniąc z podatnika bezdomnego), a poza tym: "Organ podatkowy zwrócił uwagę, iż Pan Rafał Tronina jest osobą młodą (29 lat), posiada On potencjalne możliwości poprawienia Swojej sytuacji finansowej, w konsekwencji spłaty długu".

- Zrozumiałem, że wprawdzie urząd skarbowy uczyni mnie bezdomnym, ale przecież młody jestem, życie przede mną, może kiedyś będę lepiej zarabiał niż obecną najniższą krajową i wciąż będę mógł urzędowi skarbowemu spłacać długi po ojcu - denerwuje się Tronina.

Ostatnie zdania odmowy nie pozostawiają wątpliwości. Albo je mnożą: naczelnik "w ramach przysługującego mu uznania administracyjnego odmawia umorzenia wnioskowanych zaległości"...

Bo mam "uznanie administracyjne"

Tronina doszedł do wniosku, że jeśli "ludzkie" argumenty nie są w stanie przekonać naczelnika, to może prawne zdołają, postanowił ratować się pomocą adwokacką.

W odwołaniu od decyzji naczelnika jego prawnik dorzucił i taki argument: "Biorąc pod uwagę obecną sytuację materialną i życiową mojego Mocodawcy, wskazać należy, iż nie byłby on w stanie spłacić wnioskowanych o umorzenie zaległości podatkowych wraz z odsetkami, przez najbliższe kilkadziesiąt lat", czym jednak naczelnika nie przekonał.

Próbował racjonalnie: przecież jego klient nie unika płacenia w ogóle, chce sprzedać działkę, zostawiając sobie ruinę, w której mieszka.

Jak sprzeda, to grosza z tego nie zobaczy, bo całość pójdzie na długi po ojcu. I przed tym argumentem naczelnik się nie ugiął, więc mecenas sięgnął do prawnego: "organ podatkowy nie podaje żadnych racjonalnych powodów, dla których odmówił umorzenia wnioskowanych zaległości podatkowych".

A co ważniejsze: organ "powołuje się na przysługującą mu instytucję uznania administracyjnego, błędnie ją rozumując i znacznie przekraczając jej granicę". Bo wprawie organ widzi i interes podatnika, i interes publiczny, ale mówi: nie.

- Nawet zaistnienie przesłanek ważnego interesu podatnika, czy interesu publicznego nie skutkuje automatycznym umorzeniem należności podatkowych - zastrzega Małgorzata Jopek.

Tyle że "uznanie administracyjne" to nie widzimisię naczelnika.

- Nie oznacza to jednak, że decyzje wydawane przez organ w tym trybie są dowolne - tłumaczy jeden z radców prawnych. - Problemem może być fakt, iż przepisy nie definiują pojęć "ważnego interesu podatnika" lub "interesu publicznego".

Ale jest przecież orzecznictwo Naczelnego Sądu Administracyjnego - przypomina naczelnikowi w odwołaniu adwokat Troniny. A ono daje wyznacznik, czym dla naczelnika winien być "interes".

Można z podatnika zedrzeć dług podatkowy, ale jaki w tym interes publiczny, skoro podatnik chwilę później zmuszony zostanie do korzystania z finansowej pomocy państwa? I czy jaki to dla podatnika "ważny interes prywatny" uczynić go bezdomnym?

- Sytuacja patowa - mówi z bezsilnością Tronina. - Zima idzie, mógłbym wziąć kredyt na drobny remont choćby na to, żeby mi wiatr śniegu do domu nie wnosił. Nie wezmę, bo nie ma sensu, utopię pieniądze, potem urząd skarbowy mnie pogrzebie. Zlicytuje całość, to nic nie odzyska, bo bank jest pierwszy w kolejce, a ja zostanę bezdomnym. Gdzie tu "ważny interes"? I czyj?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24