Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat w Rudce: Tylko syna żeby mi wrócili

Anna Janik
W miejsce, gdzie wydarzył się dramat, młodzi mieszkańcy Rudki przynoszą znicze.
W miejsce, gdzie wydarzył się dramat, młodzi mieszkańcy Rudki przynoszą znicze. Krzysztof Łokaj
Najpierw był alkohol, potem bójka, na końcu dramat. Pod kołem dostawczego mercedesa zginął 24-letni Rafał z Rudki.

- Siedziałem na Facebooku, kiedy odezwał się do mnie kolega i zapytał, jak tam Rafał. Nie wiedziałem, co ma na myśli, ale za chwilę zadzwoniła siostra i powiedziała, żebym szybko przyjeżdżał, bo brat leży w szpitalu - opowiada Dariusz C., brat Rafała.

- Mieszkam i pracuję w Krakowie, dlatego wsiadłem w auto i tylko modliłem się, żeby dojechać na czas. Nie udało mi się. Rafał zmarł, kiedy byłem w Dębicy. Nie zdążyłem się z nim nawet pożegnać... - zawiesza głos.

Czego cioto się nie bijesz

Do tragedii w Rudce (gm. Sieniawa), którą żyje cała okolica, doszło w ubiegłą sobotę. Bracia Damian i Rafał C. spotkali się przed miejscowym sklepem.

Tak często spędzali weekendy. Zwłaszcza te, w których nie pracowali na budowie, bo podobnie jak ojciec zajmowali się murarką. Wkrótce dołączyli do nich znajomi Marcin S. i Mariusz L. Razem pili alkohol.

Po godz. 16 przed sąsiadujący z jednostką OSP w Rudce sklep podjechał dostawczy mercedes. Za kierownicą siedział Bartłomiej Ć., a na fotelach pasażerów Jacek S. z i Mateusz B. Pochodzili z sąsiednich wsi.

To, co wydarzyło się później, wyjaśnia prokuratura. Wiadomo tylko tyle, że wszyscy, którzy spotkali się przed sklepem, byli pijani i zaczęli się bić.

Damian, brat 24-letniego Rafała twierdzi, że bójkę sprowokowali przyjezdni, a Rafał stał się celem ich ataku dlatego, że stał z boku i nie chciał wchodzić w żadne zatargi.

- On wiedział, co mu grozi, miał już do czynienia z policją, nie chciał kolejnych problemów, dlatego stał z boku. Wtedy jeden z nich krzyknął: "czego cioto się nie bijesz?" i kopnął go w klatkę piersiową - opowiada zdenerwowana Aneta C., siostra 24-latka. - O co poszło? O nic, to była taka typowa wiejska zaczepka. Ci goście są znani z rozrób - dodaje.

Reanimowali strażacy

Inną wersję zdarzeń przedstawiają ci, którzy przyjechali dostawczym mercedesem. Choć prokuratura dopiero weryfikuje ich linię obrony, jak przekazała nam osoba związana z podejrzanymi, przed sklepem znaleźli się przypadkiem i to oni zostali zaatakowani jako pierwsi.

- To normalni, ciężko pracujący mężczyźni, którzy wracali po pracy do domu i zatrzymali się w sklepie, żeby coś kupić - opowiada pani Magdalena. - Wtedy jeden z nich oberwał butelką od tych, którzy stali przed sklepem i zaczęła się szarpanina. To nie są bandyci, jak już wszyscy ich nazywają. Oni sami są wstrząśnięci tym, co się stało. Kierowca nawet nie znał osób stojących przed tym sklepem i nie widział, że przejechał po człowieku - dodaje.

Bo bójka to był początek tragicznych zdarzeń, do jakich doszło przed małym sklepikiem. Jadący mercedesem, chcąc uciec z miejsca bójki, uruchomili silnik i ruszyli. Wtedy tylne koło dostawczaka przejechało po głowie leżącego na jezdni Rafała.

Nie wiadomo, w jaki sposób 24-latek się tam znalazł. Jak twierdzi jego brat, Damian, Rafał upadł na ziemię po silnym kopniaku. Zdaniem policji, próbował zatrzymać odjeżdżających mercedesem, otwierając drzwi auta. Wtedy osunął się na ziemię, lądując pod kołami samochodu.

Do momentu przyjazdu karetki silnie krwawiącego 24-latka reanimowali strażacy z sąsiedniego OSP, którzy tego dnia mieli w budynku zebranie.

Miał trzech braci i siostrę

Akcja ratunkowa przed sklepem trwała ponad godzinę. Udało się przywrócić akcję serca Rafała. Ale kilka godzin później zmarł w szpitalu.

- Nie zapomnę tego widoku do końca życia. Miał tak zmasakrowaną twarz, że trudno było go w ogóle poznać. Oni go po prostu zamordowali z zimną krwią i nie ujdzie im to płazem - kręci głową pani Aneta.

Rafał C. pochodził z rodziny wielodzietnej. Oprócz siostry miał jeszcze trzech braci. Najmłodszy jest w III klasie podstawówki. Od pół roku miał też dziewczynę.

Rodzina do tej pory nie może pogodzić się z tym, co się stało. Śmierć Rafała bardzo przeżywa ojciec Zbigniew C. To on przyuczał go do zawodu murarza.

- We trójkę my byli murarzami. Rafał najpierw skończył budowlankę, a później pracował tu, na miejscu, w naszych firmach. Właściciel go chwalił, mówił, że zna się na robocie, że umie pracować na wysokości - opowiada pan Zbigniew. - O tym, co stało się w sobotę, dowiedziałem się, jak wróciłem do domu po pracy. Do tej pory nie mogę podchodzić w tamto miejsce, bo mi słabo. Wszystkim zajmuje się żona... - urywa.

Kierowcy grozi 5 lat

Rodzina pożegnała Rafała w środę. W poniedziałkowe popołudnie zakończyła się sekcja zwłok 24-latka.

- Nie stwierdziliśmy obrażeń, które można by powiązać bezpośrednio z bójką. Zgniecenia czaszki i uszkodzenie mózgu spowodowane były najechaniem kołami samochodu i przeciąganiem ciała po podłożu - mówi Mariusz Tworek, prokurator rejonowy w Przeworsku.

Jak wykazały badania, oprócz kierowcy wszyscy uczestnicy bójki byli pijani. U Mariusza L. stwierdzono 3.6 promila alkoholu we krwi, u Mateusza B. - 2.7, u Jacka S. - 2.28, a u Damiana C. - 1.6 promila.

Wszyscy zostali objęci dozorem policyjnym, zakazem zbliżania się do uczestników zajścia i opuszczania kraju, a także kaucją w wysokości 1,5 tys. zł.

Usłyszeli też zarzut udziału w bójce. Dodatkowo kierowca mercedesa, Bartłomiej Ć. może odpowiedzieć za nieumyślne spowodowanie śmierci. Grozi mu kara do 5 lat więzienia.

- Nie możemy kwalifikować tego czynu jako zabójstwo, bo musielibyśmy założyć, że sprawca przyjechał przed sklep z zamiarem zabicia i że celowo najechał autem na 24-latka - tłumaczy prokurator Tworek.

Wiadomo, że pod wpływem alkoholu był też Rafał C. Jego wyniki badań poznamy za trzy tygodnie.

Żeby wrócili mi syna

Choć prokuratura dopiero zaczyna badać materiał i weryfikować zeznania obu stron, rodzinna wieś Rafała już feruje wyroki, odgrażając się i zapowiadając zemstę.

Takie wpisy można odnaleźć również na nowinowym forum.

Rodzina zmarłego nie zgadza się z taką oceną zajścia, jaką przedstawiła prokuratura i już zapowiada walkę o najwyższy wymiar kary dla sprawców.

Myśli też nad wytoczeniem kierowcy procesu na drodze cywilnej. Jaka kara byłaby dla nich satysfakcjonująca?

- 5 lat za nieumyślną śmierć to żadna kara, bo teraz za zabicie psa dostaje się dwa lata - wyciera łzy załamany ojciec. - Zresztą ja bym w ogóle kary nie widział. Tylko syna żeby mi wrócili...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24