Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Drastyczne zdjęcia z wypadków mają nauczyć piratów drogowych bezpiecznej jazdy

Bartosz Gubernat
FOT. DARIUSZ DELMANOWICZ
Na jezdni leży dziewczyna z zakrwawioną głową. Nie żyje. Z czarnego foliowego worka wystaje głowa chłopaka. Krew cieknie po jezdni do kratki ściekowej. Takie zdjęcia oglądają uczestnicy szkolenia dla piratów drogowych.

Poniedziałek, godz. 12.50. W Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego ostatnie przygotowania do dziewiątego w tym roku szkolenia dla piratów drogowych. Szkolenia, które pozwala skasować sześć punktów karnych. Przed pokojem, w którym zapisuję się na kurs, kolejka chętnych. Na oko - 10 osób. Drugie tyle stoi przed kasą. Trzecia dziesiątka załatwiła już formalności. Czekają w sali wykładowej.

60 km na godzinę - granica śmierci

Przy jednoosobowych stolikach głównie młodzi ludzie. Sami mężczyźni. Zajmuję miejsce na końcu sali. Wchodzi pierwsza kobieta. Wykładowca nerwowo spogląda na zegarek, pyta, czy to już wszyscy. Zaczynamy kwadrans po pierwszej.
Pierwsza część szkolenia to pogadanka z psychologiem. Prowadzi ją Maria Pretorius.

- Czy wiecie państwo, że uderzenie w pieszego samochodem rozpędzonym do 30 kilometrów na godzinę powoduje obrażenia podobne do upadku z wysokości pierwszego piętra? 50 kilometrów na godzinę to tyle, co upadek z trzeciego piętra. Takie uderzenie przeżywa zaledwie połowa ludzi. A przy 60 kilometrach ginie 8 na 10 osób, w które uderzył samochód - wyjaśnia pani psycholog.

Co na to obecni na kursie piraci drogowi? Młody chłopak, blondyn z bujną czupryną pisze kolejnego SMS-a. W krześle ułożył się w pozycji prawie leżącej i wygląda na znudzonego. Z kieszeni wystaje kluczyk z logo mercedesa.

Tymczasem na salę wchodzą spóźnialscy. Zgrabna blondynka siada przy oknie i włącza przyniesiony ze sobą laptop. Chwilę później na sali jest 31 osób.

Pirat spieszy się tylko na drodze

Pani psycholog kontynuuje:

- 120 km/h to granica bezpiecznej jazdy samochodem. Oczywiście, przy odpowiednich warunkach na drodze. Podczas większej prędkości nasz organizm przestaje rejestrować wiele bodźców. Wówczas łatwo o błąd, który może kosztować życie.

Otwierają się drzwi. Wysoka kobieta nerwowo szuka miejsca. Siada na końcu sali. Wyciąga grubą książkę i zaczyna czytać. Blondyn chowa głowę w rękach na stole. Drzemie i przytupuje nogą. Po godzinie wykładu słucha już tyko garstka osób siedzących z przodu. A Maria Pretorius opowiada o niebezpieczeństwie związanym z oślepianiem długimi światłami.

- Chcecie państwo przerwę? - pyta uczestników.

- Tak, tak, tak! - na sali wreszcie ożywienie. Ustalamy - przerwa 10 minut. Kilka osób schodzi do barku. Dwaj panowie zamawiają schabik w sosie i ziemniaczki. Niektórzy wychodzą na papieroska.

Książka, laptop, komórka...

O ustalonej godzinie na sali jest ok. 20 osób. Pozostali dochodzą spóźnieni i przeszkadzają. Rozmawiamy o wpływie zmęczenia na zdolności kierowcy. Pani psycholog tłumaczy, że wszystkie drgania przenoszone z drogi na zawieszenie auta, wyłapuje ludzki kręgosłup.

- Dlatego zawsze pamiętajmy, że jadąc w dalszą podróż należy robić przerwy na dotlenienie organizmu i rozprostowanie kości i mięśni. Bez tego w miarę upływu czasu rośnie ryzyko spowodowania wypadku.

Kurs kasujący punkty karne przysługuje każdemu kierowcy raz na pół roku. Uczestnictwo w zajęciach pozwala zmniejszyć swoje konto o sześć punktów. Udział kosztuje 250 zł. W Rzeszowie od początku tego roku takich szkoleń było już 9. Wzięło w nich udział 210 osób.

Piraci jak nie słuchali, tak nie słuchają. Mężczyzna w średnim wieku odbiera komórkę i umawia się z kimś na wieczór.

Blondynka ogląda na laptopie zdjęcia, młodzian od mercedesa macha pustą butelką po wodzie mineralnej, a najbardziej spóźniona pani pochłania kolejne strony książki.

Maria Pretorius tłumaczy, że zdrowe posiłki kierowcy to lekkie przekąski jedzone średnio co trzy godziny.

- Jadąc w trasę lepiej zrezygnować z golonki czy schabowego z kapustą. Bo wtedy organizm ściąga w okolice przewodu pokarmowego mnóstwo krwi i człowiek robi się zmęczony i ospały.

Sala na chwilę ożywia się, gdy M. Pretorius opowiada, jak na jej oczach w Gdańsku pobili się kierowcy. Część psychologiczna kończy się ostrzeżeniem: Uważajcie na innych kierowców, bo nigdy nie wiadomo, kto jedzie obok nas.

Wszystkiemu winna policja?

W przerwie na korytarzu trwa rozmowa.

- Ja jechałam 179 na godzinę - opowiada blondyna od laptopa.

- No widzisz, a ja znacznie mniej. Dlatego jestem zła, że muszę teraz kasować te punkty - odpowiada spóźnialska czytelniczka.

Swoją część zajęć rozpoczyna nadkom. Waldemar Pieniowski z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Na tablicy rysuje oś zakończoną liczbą 24, czyli granicą, po której traci się "prawko".

- Najpierw porozmawiamy o punktach karnych - mówi.

Tylna część sali wyraźnie się ożywia. Pieniowski opowiada, kiedy kierowca traci prawo jazdy za punkty. Piraci zarzucają go pytaniami:

- Czy, jeśli nie przyjmę mandatu od policjanta, sąd może ukarać mnie samą grzywną, już bez punktów?

- Nie, to niemożliwe - odpowiada nadkomisarz. - Dodatkowo proszę pamiętać, że przekraczając ich liczbę, zdajemy ponownie egzamin na wszystkie posiadane kategorie.

- Bez sensu - wtrąca postawny, młody brunet siedzący w ostatnim rzędzie. - A dlaczego policja z wideorejestratorem nie zatrzymuje kierowcy po pierwszym wykroczeniu, tylko jedzie za nim i czyha na kolejne błędy? Jak tak miałem - atakuje policjanta.

Panowie uspokajają się dopiero po włączeniu multimedialnej prezentacji naładowanej drastycznymi zdjęciami. Co na niej widać? Mężczyznę, któremu w chwili wypadku z przerażenia wysunęły się gałki oczne, zwłoki licealistki, którą zabił na przejściu dla pieszych rozpędzony wariat i resztki malucha, w którym zginęło starsze małżeństwo staranowane przez rozpędzone bmw.

Po raz pierwszy od pięciu godzin grupa jest wyraźnie poruszona. Nie reaguje tylko pani zanurzona w książce. Czytanie przerywa jej wibrująca komórka. Kiedy kończy rozmowę, chce wyjść ze szkolenia. Policjant nie pozwala i odsyła ją na miejsce.

Oglądamy film, jak kierowca volkswagena polo łamie przed policyjnym radiowozem wszelkie możliwe przepisy.

- I co, nie powinni go szybciej zatrzymać? - denerwuje się brunet z ostatniego rzędu.

- Tak właśnie działa policja. Za mną jechali przez trzy wioski.

Życie mamy tylko jedno

Na pół godziny przed końcem kursu sala zaczyna pustoszeć. Znudzeni kursanci odbierają zaświadczenia o ukończeniu kursu. Do końca zostaje 25 osób. I wreszcie finał. Na ekranie widać zwłoki młodego mężczyzny. Z czarnego, foliowego worka wystaje tylko głowa. A raczej jej połowa. Lektor wyjaśnia, że resztę urwała siła uderzenia w inne auto. Szkolenie kończy zdjęcie krwi cieknącej po jezdni do studzienki kanałowej. Na myśl przychodzą mi słowa pani psycholog z pierwszej części wykładu.

- Życie mamy jedno, a nie jak w grach komputerowych kilka. Pamiętajmy o tym.
Piraci wychodzą sali. Pewnie wrócą tu za pół roku.
Zdjęcia z wypadków samochodowych, pokazywane uczestnikom szkoleń dla piratów drogowych. Uwaga, materiał drastyczny, przeznaczony tylko dla dorosłych!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24