MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Faceci w czarnych skórach

KRZYSZTOF URBAŃSKI
Mówią o nich "rockersi". Jedni jeżdżą na hondach, inni na yamahach, junakach, lub jawkach. Nieważne, ile wydali na motocykl i ile wyciągnie ich maszyna. Dla nich liczy się tylko przestrzeń, wolność i nieskończoność drogi.

Większość z nich pracuje w biurach, urzędach, ma własne firmy. Czasami trzeba założyć garnitur i krawat, wcisnąć nogi w eleganckie buty. Jednak przychodzi czas, kiedy nie marzą o niczym innym jak tylko o swoistym przeistoczeniu. Jak opowiada Roman, w pewnej chwili po prostu zakłada czarne skórzane spodnie, wyblakły t-shirt, zieloną chustą opasuje czoło i wyprowadza z garażu swoją hondę shadow. Wtedy przestaje się liczyć prawie wszystko. Prawie, bo zostaje motocykl...
- Pewnego dnia kumple oświadczyli, że ci co jeżdżą na motocyklach to równi goście, mają świetne życie. Pomyślałem, że przydałby mi się taki powrót do lat młodości, kiedy podkradałem maszynę ojcu. Okazało się, że własny motocykl to wielkie emocje, przygoda i powrót do korzeni - opowiada Roman Marcinek z Mielca. Decyzja o zakupie hondy miała konsekwencje rodzinne, bo bakcyla połknęła też żona Romana, która towarzyszy mu w podróżach. Ostatnio w ciągu 9 dni pokonali 4 tysiące kilometrów.

Kobieta też potrafi

Stanley z Tarnowa
Stanley z Tarnowa AUTOR

Wrażeń z jazdy motocyklem nie da się porównać z niczym. Wolności, szybkości i przestrzeni po prostu się dotyka - mówi Aga. (fot. AUTOR)Agnieszka, którą koledzy nazywają "Nie", od trzech lat jeździ na yamaha virago 535. Choć jest wiele droższych i być może efektowniejszych maszyn, to swojej "wiraszki" nie zamieniłaby na żadną inną. - Jazda na motocyklu to jest coś, czego powinien zasmakować każdy. Poczucie prędkości, wolności, przestrzeni są nieporównywalne z niczym innym - mówi Agnieszka. Jak wielu właścicieli motocykli chciałaby pojechać na daleką wyprawę. Aga wie, że czeka na nią Azja, prędzej, czy później zwiedzi ją razem ze swoją "wiraszką". - Najważniejszy problem to znaleźć czas na podróż i trochę kasy, reszta, to już pestka... - przekonuje.
W podkieleckim Jędrzejowie mieszka "Ignac". Od kilku lat prowadzi hurtownię lodów. Od kilkudziesięciu - jest pasjonatem dwóch kółek. Miał już kilka "cacuszek", miedzy innymi Hareya Davidsona Wide Glide. W tym roku po raz pierwszy wyjechał w drogę nową maskotką - Harleyem S&S 113". Gdy z charakterystycznym cichym i niskim pomrukiem ulicami przemyka maszyna o mocy 145 koni z sześciobiegową skrzynią biegów - nie ma siły, żeby ktoś się nie obejrzał. Na pytanie, ile kosztuje ten motocykl, "Ignac" spuszcza głowę i z uśmiechem odpowiada: "No, tak około... 140 tysięcy".

Małe ognisko na... 200 ludzi

[obrazek3] Stanley z Tarnowa (fot. AUTOR)Coraz częściej organizują spotkania, na które zjeżdżają się z całej Polski. Na małe ognisko pod Przecławiem w zeszłym roku, na które trzech mieleckich "rockersów" zaprosiło 30 osób, zjechało... ponad 200. - To był szok! - relacjonuje "Wichura", czyli Wiesław Bożek, organizator ogniska. Impreza się udała, a mielczanie postanowili przygotować wkrótce poważniejszy zjazd.
W tym roku nie trzeba było nikogo specjalnie namawiać do wzięcia udziału w spotkaniu. Imprezie nadano tytuł Moto Piknik Country & Rock Mielec - Rzemień 2002. Choć nie rozsyłano zaproszeń, nietypowym piknikiem zainteresowały się także media. Efekt był taki, że w ostatni weekend czerwca do podmieleckiego Rzemienia zjechało ponad 250 motocykli. Pod Domem Handlowym "Jedynka", który jako jedyny w mieście dysponował dużym placem, rozegrano konkurencje, a wśród nich najbardziej widowiskową - "palenie gumy". Polega ona na zablokowaniu hamulcem przedniego koła i maksymalnym dodaniu gazu, by buksująca opona przetarła się i pękła. Powstały zapach spalonej gumy był łapczywie wdychany przez facetów w czarnych skórach. - Chanel nr 5 - komentowali delektując się "aromatem".
Takie spotkania to nie tylko spontaniczna rywalizacja. Można dostać adres do "gościa", który ma (lub może załatwić) części do Harleya czy Junaka. Czasami dochodzi do transakcji kupna lub zamiany motocykla. Najczęściej jednak jest to spotkanie towarzyskie. Choć na co dzień dzielą ich setki kilometrów, wszyscy doskonale się znają. Tarnobrzeg, Tarnów, Dębica, Błażowa, Kielce, Rzeszów, Mielec, w każdym z tych miast jest przynajmniej kilku zapaleńców, którzy na hasło "jest impreza" - w ciągu kilkudziesięciu minut pakują się i kilka godzin jadą nocą w deszczu.
- W tych ludziach jest tyle otwartości, radości życia. Chętnie opowiadają o sobie i swoich maszynach. Jestem pewien, że po tej imprezie postaram się o jakiś motocykl - powiedział Przemek z Mielca. Równie oczarowani rockersami byli... goście weselni, którzy bawili się w pobliskiej restauracji. "Marszał" nie odmówił nikomu, kto poprosił go o przewiezienie na siodle ducati. - Tego wesela, no i tego zlotu nie zapomnę nigdy - śmieje się Karolina, gość państwa młodych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24