Po dzisiejszej porannej manifestacji przed szpitalem grupa najbardziej aktywnych jej uczestników poszła pod gabinet dyrektora. Domagali się, by wyszedł do nich, ale Mariusz Kocój zamknął drzwi od środka.
- Nie chciałem, by demonstrujący wtargnęli do gabinetu. Chciałem, by najpierw opadły emocje - tłumaczy Mariusz Kocój.
Uczestnicy pikiety pozostali na korytarzu, blokując dostęp do drzwi dyrekcji i próbując dostać się do gabinetu. Mówili, że zostaną dopóki nie otrzymają jasnej odpowiedzi, co dalej ze szpitalem.
Po trzech godzinach, ok. godz. 13, dyrektor postanowił opuścić budynek by pojechać do Rzeszowa do urzędu marszałkowskiego. Policja, która była na miejscu, poprosiła blokujących korytarz by mu to umożliwili. - Utrudnienie dyrektorowi wyjścia będzie złamaniem przepisów - ostrzegł wezwany na miejsce funkcjonariusz patrolu policji.
- Najpierw proszę zapytać czy chce opuścić szpital na stałe. Jeśli tak to nie ma przeszkód, już odchodzimy - krzyczała jedna z protestujących, była pracownica szpitala.
Dyrektor mógł jednak spokojnie wyjść, Powtórzył do zebranych to, co powiedział rano: że nie będzie zamykania szpitala. Demonstranci zrobili mu przejście, kiedy szedł korytarzem żegnało go skandowanie: dyrekcja do domu.
Aktualnie w Rzeszowie trwa nieformalne spotkanie zarządu województwa w sprawie sytuacji w szpitalu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?