Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Hulajnogą na podbój świata?

Ewa Gorczyca
Elektryczną hulajnogą Mobi-2, skonstruowaną przez Leszka i Piotra Preisnerów, zainteresowali się już Niemcy. Prowadzone są rozmowy ze Szwajcarami i Holendrami.
Elektryczną hulajnogą Mobi-2, skonstruowaną przez Leszka i Piotra Preisnerów, zainteresowali się już Niemcy. Prowadzone są rozmowy ze Szwajcarami i Holendrami. Tomasz Jefimow
Jazda jest bardzo tania. - Nawet poniżej jednego grosza za kilometr - mówi pomysłodawca elektrycznej hulajnogi.

Waży ok. 50 kilogramów. Elektryczny silnik jest napędzany siłą z akumulatora, który można naładować ze zwykłego gniazdka.

Nazywa się Mobi-2, kosztuje tyle, co dobrej klasy rower elektryczny i można nim jechać bez przerwy nawet 50 kilometrów. Niestraszne mu miejskie korki. Może się rozpędzić nawet do 45 kilometrów na godzinę. A jazda kosztuje grosze - i to wcale nie w przenośni.

Elektryczna hulajnoga. Skonstruowali ją bracia: Leszek i Piotr Preisnerowie: Zawodowo zajmują się innymi rzeczami. Leszek Preisner w Jaśle prowadzi firmę DeltaTech Electronics, specjalizującą się w urządzeniach elektronicznych dla przemysłu i motoryzacji.

- Robimy zaawansowane przyrządy diagnostyczne, można powiedzieć: nowości w skali światowej. Z hulajnogą niewiele mają wspólnego, chyba że elektronikę - uśmiecha się Leszek.

Młodszy z braci, Piotr, ma w Jasienicy Rosielnej lakiernię samolotów, jedną z największych w Europie. I choć na pierwszy rzut oka samolot i hulajnoga to dwie różne bajki, to jednak powiązania są bliższe.

- Nadwozie naszej hulajnogi jest z takich samych materiałów, wykorzystujemy laminaty lotnicze - opowiada Leszek Preisner. - Co więcej, ramy powstały w firmie, która produkuje podwozia do samolotów.

Pojazdy elektryczne przyszłością

Dlaczego akurat hulajnoga? Leszek Preisner przyznaje, że pierwszymi jego konstrukcjami były samochody elektryczne. Między innymi Romet 4E.

- To, że zajęliśmy się pojazdami elektrycznymi, to jest trochę wspomnienie po dzieciństwie, każdy chłopak lubił bawić się autami "na baterie". U nas to się przerodziło w pasję - opowiada.

Ale ta pasja wynika też z przekonania, że pojazdy elektryczne są przyszłością transportu. Przemawia za tym bardzo dobra sprawność napędu oraz prostota i możliwości systemów sterowania.

Duże zdjęcie prototypu elektrycznego samochodu wisi na ścianie w gabinecie Leszka Preisnera. Konstruktor wspomina, że autko swego czasu, gdy jeździł nim po Jaśle, wzbudzało sensację.

- Dziś pojazdy elektryczne są raczej ciekawostką i drogim luksusem niż realną rzeczywistością - przyznaje. Dlaczego tak jest? - zastanawia się. - Dlatego, że napęd elektryczny jest stosunkowo nowy i mało powszechny, mimo iż pierwsze samochody elektryczne powstały już na początku XIX wieku i były zasilane ogniwem Volty, które z kolei zostało wynalezione kilkadziesiąt lat wcześniej.

Ale pojazdy te, biorąc pod uwagę ówczesny rozwój techniki, nie miały szans na szybkie upowszechnienie. Do porzucenia napędu elektrycznego przyczyniło się odkrycie sposobów obróbki i wykorzystania ropy naftowej.

- Silniki spalinowe napędzane paliwami ropopochodnymi zdominowały świat na długi czas, ale dzisiaj nowoczesna technika i zaawansowana elektronika umożliwiają skuteczny powrót do idei napędu elektrycznego - uważa Leszek Preisner.

Po zakończeniu projektu dla Rometu bracia postanowili zrobić taki pojazd, który byli w stanie sami produkować. Tak zrodził się pomysł jednośladu. Zaprojektowali go z myślą o dorosłych.

- Hulajnogi są na rynku bardzo długo, więc nie odkryliśmy Ameryki - uśmiecha się Leszek Preisner. - Zależało nam natomiast na tym, by nasza była dobrze przemyślana, odróżniała się funkcjonalnością - mówi jaślanin.

Dlatego nie chcieli robić taniego plastikowego modelu ani rywalizować z produktami z Chin. Postawili na jakość: nadwozie z laminatów lotniczych, solidną elektronikę.

Atutem są też specjalnie zaprojektowane podnóżki boczne. Sprawiają, że nawet na dużym wirażu jednoślad zachowuje stabilność, a jednocześnie służą do stawiania pojazdu. Hamulce zadziałają nawet wtedy, gdy zawiedzie elektronika.

- Sterowanie jest bardzo łatwe - dodaje Leszek Preisner i na dowód urządza krótki pokaz, sprawnie manewrując po korytarzu firmy.

45 kilometrów na godzinę

Jedziemy na dokładniejszą prezentację. Na wybrukowanych alejkach hulajnoga radzi sobie świetnie, pewnie wchodzi w zakręty, pokonuje krawężniki.

Przekonujemy się też, że jazda jest całkiem prosta. Wystarczy stanąć, odepchnąć się jedną nogą, nacisnąć manetkę przy kierownicy...

Największym atutem hulajnogi jest to, że jazda jest bardzo tania. - Nawet poniżej jednego grosza za kilometr - mówi pomysłodawca pojazdu.

Elektryczny silnik jest napędzany z akumulatorów. - To są troszeczkę inne akumulatory, specjalne do zastosowań trakcyjnych - wyjaśnia Preisner.

W kwestii akumulatorów potencjalny klient może wybierać. - Jeżeli będzie chciał lepszy akumulator, to możemy taki zainstalować. Pojazd będzie droższy, ale lżejszy i o większym zasięgu.

Testując zasięg, pan Leszek bez problemu przejechał z Jasła do Krosna.

- Jeżeli się jeździ z prędkością do 25 km na godz. i nie szaleje po górkach czy nierównym terenie, bo nawierzchnia dla silnika eklektycznego ma znaczenie, to można nawet więcej niż 50 km przejechać.

Teoretycznie hulajnogą Preisnerów można się rozpędzić do 45 km na godzinę - My nastawiamy się na wersję do 25 km: wtedy pojazd nie wymaga prawa jazdy, jest traktowany jak rower z napędem elektrycznym - tłumaczy Leszek Preisner.

Każdy z braci ma swoją hulajnogę. Piotr swój egzemplarz polakierował na czerwono. Model Leszka to metaliczna limonka. Od czasu do czasu jeździ nią z domu do pracy.

- I przyznam, że drogę z Górki Klasztornej na ul. Towarową pokonuję szybciej niż samochodem. Nie muszę czekać w korkach - opowiada. Problem w tym - uśmiecha się - że zaciekawieni ludzie często mnie zatrzymują, wypytują, co to za pojazd.

Pokazała je niemiecka telewizja

Zastosowanie jednośladów może być różne: do rekreacji, jazdy po mieście, jako środek transportu dla różnych służb.

- Listonosz, który przynosi pocztę do firmy, stwierdził, że bardzo by mu się taka hulajnoga przydała, bo kilka skuterów już zajeździł - uśmiecha się współtwórca pojazdu.

W wygodny i tani sposób można się nim poruszać np. po lotniskach czy dużych zakładach.

- Być może podpiszemy kontrakt z dużym koncernem, który chce, by takie jednoślady jeździły w jego fabryce - dodaje Leszek Preisner.

Przyznaje, że nie spodziewali się, że ich pojazd wzbudzi tak duże zainteresowanie.

- Zaprzyjaźniony z nami producent samolotów ultralekkich z Krosna jechał na duże targi lotnicze do Friedrichshafen. Brat do swojego samochodu zapakował nasze hulajnogi. Celowo zabraliśmy je na imprezę, która nie jest branżowa dla takich pojazdów. Byliśmy ciekawi, jak zareagują ludzie, czy nasz pomysł się spodoba. I okazało się, że hulajnogi zostały bardzo dobrze przyjęte. Pokazała je niemiecka telewizja.

Znalazł się już przedsiębiorca, który chce sprzedawać je na niemieckim rynku. Ma doświadczenie w sprzedaży podobnych pojazdów i rozeznanie, jaki może być na nie popyt.

Na razie testuje trzy wysłane tam egzemplarze i przygotowuje homologację. Rozmowy prowadzone są też ze Szwajcarami i Holendrami.

- Myślę, że to będą pierwsze rynki, w których nasze pojazdy będą sprzedawane. Jednak podchodzimy do tego z dystansem, nie nastawiamy się od razu na wielki sukces. Ale jeśli odbiorcy docenią nasz jednoślad, jesteśmy gotowi do uruchomienia seryjnej produkcji - dodaje Leszek Preisner.

Cała magia w jeździe na stojąco

Hulajnoga z Podkarpacia ma szanse rywalizować z najsłynniejszym do tej pory jednoosobowym pojazdem elektrycznym zasilanym akumulatorem, czyli segwayem.

Leszek Preisner: - Zastanawialiśmy się, dlaczego pomimo wysokiej ceny segway się sprzedaje. I myślę, że cała magia jest w jeździe na stojąco. Jeżeli jakiś biznesmen w garniturze wsiadłby na skuter, wyglądałby trochę niepoważnie. Natomiast, jeżeli jedzie na takim urządzeniu jak nasza hulajnoga, to wygląda całkiem dostojnie. A już całkiem na korzyść hulajnogi przemawia sytuacja, gdy przemieścić zechce się pani w długiej kreacji. Na rowerze się nie da, a na takim jednośladzie wygląda całkiem elegancko - śmieje się jaślanin.

I zastrzega, że na razie są na bardzo wczesnym etapie. - Obserwując rynek, słuchamy różnych komentarzy, wyciągamy wnioski.

Prototyp jest w fazie projektowej, więc można wprowadzać różne modyfikacje. Zamontować koszyk, wieszak na zakupy.

W egzemplarzach wysłanych do Niemiec zamontowali np. światła. Można dodać taśmy odblaskowe, żeby kierujący był widoczny na drodze. I z kolorami można poeksperymentować.

- Nasze są w mocnych kolorach, ale można zrobić też bardziej stonowane, np. czarny, grafit, srebrny metalic.

Na początku tworzyli model z myślą o młodych ludziach. Ale teraz telefon się urywa, i - o dziwo - kontaktują się głównie starsi.

- Dzwoni np. 80-latek i mówi: nie jestem takim kaleką, żeby jeździć wózkiem inwalidzkim. Mnie się marzy taki pojazd, elegancki, żeby wreszcie sześćdziesięcioletnie panie się za mną oglądnęły.

Preisnerowie zapowiadają, że na Mobi-2 (tak nazwali hulajnogę, bo ma dwa kółka) nie poprzestaną.

- Jeśli nasz projekt się obroni, i przyniesie dość pieniędzy, to zrobimy samochód elektryczny - zapowiada jasielski przedsiębiorca.

I tłumaczy, że jego zdaniem to Podkarpacie powinno sprzedawać zaawansowaną technologię. Bo myśl techniczna czy innowacja to najbardziej pożądany i najlepiej sprzedający się dzisiaj towar.

Współpraca: tom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24