Iwonicz Zdr. > Co wpuszczono do wodociągu?

Dlaczego z kranów płynęła śmierdząca woda - po tygodniu nikt nie jest w stanie odpowiedzieć mieszkańcom uzdrowiska na to pytanie. Ani władze gminy, ani sanepid, ani policja.

W zeszłym tygodniu mieszkańcy i kuracjusze przez dwa dni nie mogli używać wody ani do picia, ani do mycia. Powód: niepokojący zapach, przypominający lizol (śmiertelnie trujący środek do dezynfekcji).

Wszystko wskazuje na to, że skażenie spowodowała zawartość beczki, w której powinien być podchloryn sodu, środek stosowany do uzdatniania wody. Co, i w jaki sposób, zamiast czystego, nieszkodliwego dla zdrowia podchlorynu, dostało się do miejskiego wodociągu? Nie wiadomo, bo dotąd nikt tego nie ustalił a policja, sanepid i władze gminy odbijają piłeczkę miedzy sobą.

- Złożyliśmy na policję oficjalne doniesienie o podejrzeniu sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób - mówi Marek Wilk, powiatowy inspektor sanitarny w Krośnie.

Policja doniesienie przyjęła, zabezpieczyła beczkę, ale nie zamierza wszczynać śledztwa.

- Poczekamy, aż sanepid dostarczy wyniki badania próbek - mówi Marek Cecuła, rzecznik KMP w Krośnie.

O oczekiwaniach policji Ewa Szybieniecka, zastępca kierownika PSSE w Krośnie, dowiaduje się od Nowin.

- Sprawdzaliśmy te próbki, ale nawet najlepiej wyposażone laboratoria sanepidu w Sanoku i Tarnobrzegu nie są w stanie określić, co to za substancja. Takie możliwości ma jedynie Laboratorium Kryminalistyki.

Władze gminy nic nie zdziałały.

- Chcieliśmy zlecić badania, obdzwoniliśmy kilka miast i instytucji, ale nikt nie chciał się ich podjąć - tłumaczy wiceburmistrz Wiesław Polek.

Ujęcie na Iwonce jest ciągle zamknięte, teraz Iwonicz-Zdrój musi kupować wodę od Krosna, które ma duży zbiornik na Wisłoku.