Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jak barbarzyńcy z Rzeszowa pokonali Rzymian

Antoni Adamski
- Ostre starcie. Ostatecznie bitwę wygrali barbarzyńcy (Płociczno - festyn historyczny)
- Ostre starcie. Ostatecznie bitwę wygrali barbarzyńcy (Płociczno - festyn historyczny) Archiwum
Na co dzień są studentami i absolwentami archeologii. Kilka razy w roku chwytają miecze i przenoszą się w do epoki żelaza.

Nazwali się "Rzeszowskim barbarzyńcami". Dlaczego? Ponieważ wcielają się w ludność, która zamieszkiwała tereny m.in. obecnej Polski w czasach epoki żelaza (I - IV w n.e.). A starożytni Rzymianie wszystkie ludy pozostające poza granicami imperium traktowali z pogardą i nazywali barbarzyńcami.

Po raz pierwszy powędrowali w zamierzchłe czasy pięć lat temu. Pojechali na festyn archeologiczny do Starachowic, gdzie przez stulecia istniały tradycje wytopu żelaza. Obok zachowanych pieców odtworzono wioskę archeologiczną, w której stoją kryte słomą chaty zbudowane z drewnianych bali przeplecione wikliną i zalepione gliną (podobne chaty archeolodzy odkryli na Osiedlu Piastów w Rzeszowie).

Barbarzyńcy zadebiutowali jako ludność germańska - związana z tzw. kulturą przeworską (byli to potomkowie Celtów, ludów staroeuropejskich oraz Wandalów (ci ostatni wraz z innymi plemionami germańskimi podbili Rzym w 476 r. n.e.).
"Rzeszowscy Barbarzyńcy" jako jedyni w kraju inscenizują sceny z codziennego życia dawnych plemion. To ich specjalność.

Sąd nad niewierną

Na wiecu zbiera się cała wioska: mężczyźni i kobiety. Przedmiotem wiecu jest ważna sprawa: zdrada popełniona przez żonę wojownika. Krzyki, szarpanina i oto przed oblicze wodza zostaje przywleczona nieszczęsna kobieta.

- Grałam ją etatowo, bo w naszej grupie do niedawna nie było innej dziewczyny - opowiada Ilona Bączalska (V rok archeologii, przez trzy lata jedyna dziewczyna wśród "barbarzyńców"). - Przyzwyczaiłam się. Najgorsze jednak jest zakończenie tej historii...

Żona wojownika nie przyznaje się do zdrady. Pada na kolana i prosi o litość. A trzeba dodać, że wówczas głos żony wojownika liczył się tak, jak głos mężczyzny. Kobieta miała również prawo do rozwodu. W grobach kobiet znajdowano nawet klucze do "sejfu" - to one w rodzinie "trzymały kasę".

Sąd nad biedną kobietą trwa dalej. Ten który ją uwiódł, zaprzecza. Szaman zarządza więc, by wojownicy (mąż i jego rywal) zamienili się bronią, w myśl zasady: "niech miecz zdrajcy obróci się przeciwko niemu". Rozpoczyna się pojedynek.

Zwycięża zdradzony mąż. Cóż to oznacza dla niewiernej żony? Trafia ona w wody jeziora (co "barbarzyńcy" nazywają "Topieniem Marzanny").

- To nie jest wymyślona historia, lecz oparta na faktach - tłumaczy "barbarzyńca" Michał Przybycień. - W bagnach archeolodzy znajdują ciała kobiet ze związanymi rękami. Widocznie coś zawiniły.

Poznaliśmy fajnych Rzymian

Grupa "Rzeszowscy Barbarzyńcy" powstała w 2003 r. Tworzą ją studenci i absolwenci Instytutu Archeologii Uniwersytetu Rzeszowskiego oraz sympatycy. Do grupy należą: Arek Arendowski, Ilona Bączalska, Łukasz Dzik, Janusz Gardyan, Piotr Kieca, Marta Krępacka, Andrzej Lach, Michał Przybycień, Mateusz Skwara, Tomek Trześniowski. Biorą udział w ogólnopolskich festynach archeologicznych i rekonstrukcjach historycznych. Występowali jako statyści w filmie "Lejdis" (w scenie bitwy Rzymian z barbarzyńcami), statystowali w produkcjach takich stacji jak Discovery Historia czy TVP Historia.

Oto do wioski zbliżają się Rzymianie. Chcą kupić bursztyn i niewolnice. Pytają o cenę.

- Za niewolnicę trzeba dać mieszek denarów - odpowiadają barbarzyńcy (mieszek to noszona przy pasie sakiewka z 40 - 50 srebrnymi monetami - wyjaśnia Tomasz Trześniowski).

Do transakcji jednak nie dochodzi. Kiedy Rzymianie proszą o pozwolenie przejścia przez wioskę, miejscowi odmawiają. Dochodzi do kłótni, a później do bitwy. Zwyciężają barbarzyńcy.

- Poznaliśmy fajnych Rzymian z Lublina, ze stowarzyszenia "Pro Antica" - mówi Andrzej Lach. - To studenci historii, ale nie tylko. Jest wśród nich metalurg. Z ręcznie kutej blachy zrobili wierne kopie pancerzy i hełmów rzymskich. Taki pancerz zbudowany był z metalowych listew połączonych rzemieniami.

Wojowie są ubezpieczeni

[obrazek3] Zaślubiny. Pan młody musiał wykupić wybrankę serca od jej ojca. Dał mu za nią rzymski miecz oraz dwa garnce miodu. (fot. Archiwum)- W czasie bitew z ostrożności walczymy na drewniane miecze - wyjaśnia Tomasz Trześniowski. - Kiedy musimy używać metalowej broni, staramy się robić to z umiarem. Jednak od wypadków w czasie odgrywania rekonstrukcji historycznych jesteśmy ubezpieczeni.

Do wypadku omal nie doszło w czasie archeologicznego spotkania we Wrocławiu. Pędzące na siebie dwie grupy wojowników - po 20 chłopa - omal nie rozniosły telewizyjnego kamerzysty, który nagle znalazł się między nimi. Ledwo zdążył uciec.
Po bitwie przychodzi czas na pogrzeby. Poległego woja przynosi się do chaty. Później wychodzą z niej wojownicy, niosący na marach przeznaczoną do spalenia kukłę. Kondukt otwiera wódz plemienia otoczony kapłanami; zamykają go kobiety - płaczki. Mężczyźni kładą kukłę na stosie i podpalają. Wojowie uderzają mieczami w tarcze.

- Kiedyś mieliśmy kukłę zrobioną z tworzywa sztucznego. Zaczęła palić się tak plastycznie, że na stosie pozostał kształt zwęglonego ciała. Widzowie zaczęli krzyczeli z przerażenia.

Barbarzyńca nosi spodnie

Żeby wiernie odgrywać role, trzeba odpowiednio wyglądać. Barbarzyńcy zakładają "peplos". To tkana z jednego kawałka materiału niezszywana "rura", spinana na ramionach ozdobną zapinką - fibulą. Kobiety wkładają ją na wdzianka przypominające długą nocną koszulę i zapinają na dwóch ramionach. Mężczyźni peplos wkładają na bluzę i zapinają na jednym ramieniu.

W czasach prehistorycznych mężczyźni nosili spodnie, co dla Rzymian było symbolem nieokrzesania czyli barbarzyństwa. Warto przypomnieć, że obywatele imperium ubierali się w obszerne, pięknie drapowane togi.

- W duńskich bagnach znaleziono doskonale zakonserwowane spodnie z przełomu II na III w. n.e. - opowiada Piotr Kieca, pomysłodawca rzeszowskiej grupy. - Były to właściwie rajtuzy, bo do tkanych nogawic doczepiano skarpety, zaś od góry - pas ze szlufkami. Bo kobiety i mężczyźni nosili skórzane pasy.

Dokładnie tak samo ubierają się rzeszowscy barbarzyńcy. Dodatkowo zakładają biżuterię: bransolety z brązu, wisiorki z bursztynu i bursztynowe, szklane i gliniane paciorki.

Smak prehistorycznej potrawy

- Najtrudniej "przestawić się" przygotowując prehistoryczne jedzenie - mówi Ilona Bączalska.

Potrawy przygotowywane są w żelaznym kociołku, zawieszonym na trójnogu.

- Aby zagotować w nim wodę, potrzeba 20 minut. Ugotowanie potrawy wymaga do dwóch godzin - wylicza Ilona.

W garnku gotuje się groch, kapustę, soczewicę lub kaszę. Wody z kaszy się nie odlewa: do zjedzenia pozostaje kleista ciaparyga. Doskonale smakuje wędzony udziec wieprzowy, pachnący dymem, z lekkim posmakiem żelaza, z którego zrobiony jest kocioł.

Przodkowie popijali potrawy czystą wodą. Pobierali ją do glinianych naczyń w wydzielonych miejscach nad rzeką. W innych miejscach myli się (znali mydło, wyrabiane z tłuszczów zwierzęcych i popiołu). Zresztą szorowali się dość często. Mężczyźni golili się nożykami z ostrzem o sierpowatym kształcie.

Komu znudziła się woda, pił miód lub sprowadzane z Rzymu wino. Transportowano je wozami w ogromnych glinianych amforach.

Jak oni to robili?

[obrazek6] Ilona Bączalska przez kilka lat odgrywała rolę niewiernej żony. (fot. Archiwum)W grobach wojowników znajdowano miecze (u najbogatszych), grot włóczni i oszczepu, okucia tarczy. Miecze kute z hartowanej stali były bardzo drogie. Archeologów zastanawia dziś jedno - jak w prymitywnych piecach "dymarskich" uzyskiwano żelazo tak wysokiej jakości.

W Górach Świętokrzyskich od pół wieku przeprowadzane są eksperymenty. Archeolodzy - wzorem prehistorycznych hutników - do zbudowanych z gliny pieców wkładają warstwami rudę żelaza na przemian z węglem drzewnym. Wytop trwa dobę. Później piec jest rozbijany i wydobywana jest gruda żelaza.

Mimo że archeolodzy postępują podobnie jak barbarzyńcy, zawsze uzyskują surowiec gorszej jakości. Nigdy nie udało im się otrzymać żelaza nadającego się do dalszej obróbki i produkcji uzbrojenia. Takiego, jakie wytapiali prehistoryczni rzemieślnicy.

Kolczuga dla ozdoby

- Tylko tchórze chowają się za pancerzem - uważali barbarzyńcy. Dlatego kolczug (zbroja zrobiona z drucianych ogniw) używały kobiety. Nie do obrony, lecz dla ozdoby. Fragmenty kolczugi nosiły jako szerokie, ozdobne bransolety.

Wojownicy zaczęli powszechnie używać kolczug dopiero w IV w. n.e.
Ich śladem chce iść jeden z barbarzyńców, Piotr Kieca. Jest w trakcie wykonywania kolczugi wzorowanej na celtyckiej. Ale minie trochę czasu, zanim ją skonstruuje. Trzeba spoić ze sobą... 14 tysięcy drucianych kółek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24