Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kardynał Dziwisz miał stopować sprawę księdza - pedofila z Tylawy. Tego samego duchownego bronił też prokurator Piotrowicz

Andrzej Plęs
Andrzej Plęs
Andrzej Banas / Polska Press
W obronę księdza - pedofila Michała M., proboszcza parafii w Tylawie, zaangażowana była przemyska archidiecezja i krośnieńska prokuratura, która miała go oskarżać. Z filmu „Don Stanislao” wynika, że pedofila miał chronić również kardynał Stanisław Dziwisz, wówczas osobisty sekretarz Jana Pawła II. I na tym nie kończy się lista „ochroniarzy” proboszcza.

Proboszcz na Tylawie przez 35 lat był dla wiernych Bogiem: chrzcił, udzielał pierwszej komunii, odbierał przysięgi małżeńskie przed ołtarzem, odprowadzał w ostatnią drogę i spowiadał. I uczył dzieci podczas szkolnych lekcji religii. Do 2001 roku, kiedy pani Lucyna dowiedziała się od swoich dzieci, że proboszcz molestuje ich koleżanki. Zdobyła się na prywatne śledztwo, szereg rozmów z małymi ofiarami i ich rodzicami. Uzbrojona w tę wiedzę ruszyła na skargę do arcybiskupa przemyskiego. Z jej relacji wynika, że arcybiskup proboszcza z Tylawy chwalił, że dużo dobrego dla lokalnej społeczności zrobił, zadeklarował, że porozmawia z księdzem, żeby przestał. Ale - zastrzegł - jeśli oskarżenia okażą się nieprawdziwe, pani Lucyna będzie musiała „oszczerstwa odwołać”. Grekokatolicka parafianka reakcji Kurii Archidiecezjalnej w Przemyślu się nie doczekała, toteż o zachowaniach Michała M. wobec dzieci zaalarmowała Prokuraturę Rejonową w Krośnie.

Prokurator „Daj ciumka” i sojusz z Kościołem

Nagrania rozmów z dziećmi - ofiarami księdza, jakie zebrała pani Lucyna, nie budziły wątpliwości, że duchowny mocno przekroczył kanony katechezy: zapraszał dziewczynki na nocleg do swojej plebanii, wkładał im ręce do majtek, dotykał krocza, całował, wkładał dzieciom palce do pochwy, wkładał ręce pod bluzki i dotykał piersi, całował w usta z penetracją językiem. Dysponując takim materiałem wyjściowym, prokuratura winna wszcząć śledztwo, tymczasem umorzyła je natychmiast po otrzymaniu zawiadomienia. Kierujący wówczas tą instytucją prok. Stanisław Piotrowicz (w latach 80. członek PZPR, zaangażowany w śledztwa przeciwko przedstawicielom podziemia niepodległościowego, po 2005 r. senator i poseł Prawa i Sprawiedliwości kilku następnych kadencji parlamentu, obecnie sędzia Trybunału Konstytucyjnego) publicznie uzasadniał taką decyzję: czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego. Czytelników, słuchaczy i widzów zszokował „uzasadnieniem uzasadnienia”. Całowanie dziewczynek w usta określał jako „dawanie ciumka”, dotykanie ich miejsc intymnych miało być związane ze zdolnościami bioenergoterapeutycznymi księdza.

- Pojawiły się zeznania, że jeśli dziecko bolał brzuszek, to po dotknięciu przez księdza ból znikał - tłumaczył prok. Piotrowicz. A poza tym nocowanie dzieci na plebanii było dla nich atrakcją, a ksiądz osobiście kąpał małych gości, „bo były brudne”.

Przekaz krośnieńskiej prokuratury wzmocnił swoim wystąpieniem przemyski arcybiskup Józef Michalik: ks. Michał M. jest „gorliwym kapłanem, do którego nie ma zastrzeżeń”.

Tymczasem sojusz krośnieńskiej prokuratury rejonowej z kurią arcybiskupią był ścisły: szef prokuratury Stanisław Piotrowicz był aktywnym członkiem duszpasterstwa świeckiego. Jak tylko opuścił PZPR, stał się gorliwym katolikiem: współzakładał parafialną rozgłośnię w Krośnie, był współzałożycielem tutejszego oddziału i prezesował Towarzystwu Pomocy im. św. Brata Alberta, aktywnym członkiem Rady Społecznej Archidiecezji Przemyskiej. Za zasługi abp Michalik odznaczył go w 2011 r. medalem „Pro Ecclesia Premisliensi”. Jedno, znaczące zdanie z uzasadnienia dla tego honorowego medalu: „zawsze dbał o prawdę, także w procesach księży”.

Rok nie wyrok, dwa lata, jak dla brata

Jak bardzo dbał, dowodziły wydarzenia po 2001 r., kiedy prokuratura rejonowa umorzyła dochodzenie. Za sprawą ministerstwa sprawiedliwości prokuratura okręgowa nakazała je wznowić prokuraturze jasielskiej. W 2004 r. ks. Michał M. za molestowanie 6 dziewczynek został skazany na dwa lata pozbawienia wolności (w zawieszeniu na pięć lat) oraz 8 lat zakazu wykonywania zawodu nauczyciela oraz funkcji wychowawcy i opiekuna małoletnich. Duchowny nigdy nie przyznał się do winy, nigdy nie okazał skruchy.

„Należy przypomnieć, że ks. Michał M. z funkcji proboszcza został zwolniony już w 2003 roku i jednocześnie zabroniono mu przebywania na terytorium parafii Tylawa. Został mu też nałożony zakaz głoszenia słowa Bożego” - brzmi fragment komunikatu Kurii Archidiecezjalnej w Przemyślu z 2019 r.

W rzeczywistości ks. Michał M. mieszkał w Tylawie do 2005 r., po czym przeniósł się do rodzinnego Zaborowa pod Strzy-żowem. Poza wymienionymi nie poniósł żadnych innych kar, jakie umożliwiało prawo kanoniczne. Nigdy też nie przekroczył progu więzienia. A „zakaz głoszenia Słowa Bożego” okazał się być zupełnie pusty.

Czternaście lat po skazującym wyroku pojawił się powód, by przemyska kuria o Michale M. wspomniała. Media ujawniły, że duchowny wciąż aktywnie sprawuje posługę kapłańską. Decydenci Radia Maryja uznali, że ma wystarczające kwalifikacje moralne, by co piątek na antenie rozgłośni prowadzić wiernych w modlitwach różańcowych. A w Zaborowie regularnie odprawiał msze z udziałem wiernych. Trudno uznać, że taka manifestacja sprzeciwu wobec decyzji hierarchów Kościoła uszła ich uwagi, a jednak nie zareagowali. Dopiero po publikacjach medialnych przemyska archidiecezja uznała, że nie sposób udawać, że nie widzi się tego, co widzi wielu innych: „Zgodnie z decyzją arcybiskupa Adama Szala ks. prałat Michał M. będzie odprawiał mszę św. prywatnie, bez ludu. Ks. Michał podporządkowuje się decyzji swojego Ordynariusza. Nasz Rodak będzie odprawiał jedną z intencji Mszy przewidzianych na poszczególne dni. Polecajmy Go w naszej modlitwie” - wydała komunikat w lipcu 2020 r. Nie wspominając jednak, że to nie była decyzja kurii, a nakaz Stolicy Apostolskiej, któremu kuria musiała się podporządkować. Jednak nawet taką decyzją pedofil z Tylawy został jednak dopuszczony do „głoszenia Słowa Bożego”.

Don Stanislao a sprawa tylawska

Z emitowanego przez TVN filmu „Don Stanislao” Marcina Gutowskiego wynika, że w ochronę księdza z Tylawy zaangażowana była nie tylko przemyska kuria, i nie tylko krośnieńska prokuratura rejonowa. Duchowny miał mieć znacznie bardziej wpływowego protektora. Sprawę księdza - pedofila z Tylawy zgłosił Watykanowi jeden z duchownych, który chce zachować anonimowość. I w Watykanie sprawa przepadła.

- Dziwisz to stopował - zapewnia duchowny w filmie Gutowskiego. - To delikatna sprawa, bo ja nie wiedziałem, co z tą Tylawą zrobić, radziłem się Życińskiego (biskup diecezjalny tarnowski w latach 1990-1997, arcybiskup metropolita lubelski od roku 1997 do śmierci w 2011 r.). On powiedział: „daj to do Sekretariatu Stanu, a ja pojadę i się tym zajmę”. Ksiądz z Sekretariatu Stanu, który pewnie trząsł portkami przed Dziwiszem, bardzo mi odradzał: „Niech ksiądz tego tu nie składa, to nie księdza sprawa, co ksiądz się będzie mieszał do tego”. Więc on mi dobrze radził. No i potem Życiński ledwo przyjechał, zadzwonił do niego Dziwisz, żeby przyszedł i go tam opieprzył. Przepraszałem go za taką sytuację, a on mówi: „Jestem przyzwyczajony”.

Watykan na „sprawę księdza z Tylawy” jednak zareagował. Długo po śmierci Jana Pawła II. I po tym, jak kardynał Stanisław Dziwisz przestał być bardzo wpływowym osobistym sekretarzem następcy na tronie Piotrowym. I kilka lat po tym, jak z Watykanu wybrzmiało zdecydowane „zero tolerancji dla pedofilii w Kościele”.

Parasol ochronny

„Zero tolerancji” w polskim Kościele nie jest zasadą gorliwie respektowaną. Jego ogromne wpływy w Polsce sprawiają, że instytucje państwa (konstytucyjnie świeckiego) rzadko mają odwagę ścigać i piętnować księży - pedofilów. Sprawa księdza z Tylawy pokazuje, że zblatowana z przemyską kurią archidiecezjalną Prokuratura Rejonowa w Krośnie gotowa była bronić duchownego wbrew oczywistym dowodom jego winy. A i wymiar wyroku skazującego wielu uznało za akt miłosierdzia. Że przez następne prawie dwie dekady skazany Michał M. wciąż wykonywał - wbrew zakazowi - posługę kapłańską, bez sprzeciwu swoich przełożonych, którzy przecież ten zakaz na niego nałożyli. Że także w Watykanie były siły, gotowe chronić księży niemal jawnogrzeszących seksualnie. W publicznie dostępnej części tzw. rejestru pedofilów, formułowanym przez Ministerstwo Sprawiedliwości, wciąż brak nazwisk kilkudziesięciu księży, prawomocnie skazanych za przestępstwa seksualne wobec dzieci. Polskie organy ścigania wciąż nie mają odwagi podjąć postępowań wobec hierarchów, wobec których istnieją dowody, że wiedzieli o przestępstwach pedofilskich swoich podwładnych, ale je ukrywali. Najbardziej aktywny w prowadzeniu polityki „zero tolerancji” nad Wisłą pozostaje Watykan papieża Franciszka.


ZOBACZ TEŻ: Protest przed krakowską kurią przeciwko ukrywaniu pedofilii w kościele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24