Działo się w nocy z piątku na sobotę. Dwaj krewcy mieszkańcy Żyznowa w powiecie strzyżowskim po wypitym w domu piwku, nabrali ochoty na skok na sklep.
- Jeden z nich nogą wybił szybę i weszli do środka. Mieli z sobą przygotowane dwa jutowe worki. Poupychali do nich papierosy, piwa, kiełbasę, boczek, chleb, a nawet batoniki i chusteczki higieniczne - opowiada asp. szt. Romuald Janusz, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Strzyżowie.
Czyli prowiant na dobrą imprezę.
- A że naprzeciw sklepu po drugiej stronie drogi jest cmentarz, pewnie i stąd ich pomysł, by łup ukryć właśnie tam. Powiem szczerze, że nigdy jeszcze o czymś takim nie słyszałem - przyznaje policjant.
Tatuś pilnował wałówkę
Zdjęli płytę z grobowca, należącego do ojca 35-letniego rabusia i poupychali wałówkę. Teraz, kiedy rzecz wyszła na jaw, we wsi ludzie się śmieją, że "nakarmili, napoili tatusia, a nawet dali mu popalić". - Słyszałem jeszcze inny komentarz, że "tata im pilnował skradzionych rzeczy" - uśmiecha się rzecznik.
Jak wpadli? Po "udanym" skoku młodszy świętował na tyle, że w drodze do domu pogubił batoniki. Pech chciał, że znaleźli je sąsiedzi, a że znany był już ze złodziejskich zapędów, policja szybko trafiła na jego ślad.
- Mieliśmy już związaną z nim zabawną historyjkę - wspomina Janusz. - Otóż ukradł on rower. Na widok policjantów zaczął uciekać. Widząc, że nie da rady, porzucił rower i wskoczył do rzeki (Stobnicy) i przepłynął na drugi brzeg. Trzeba podkreślić, że był to luty, a woda była lodowata. Myślał, że mu się upiekło, że nie go rozpoznaliśmy. Gdy radiowóz podjechał pod jego dom, w tym czasie 35-latek rozwieszał właśnie mokre, zdjęte z siebie ciuchy.
Za ostatni wyczyn z kiełbasą obaj usłyszeli już zarzuty włamania i kradzieży. Grozi im do 10 lat więzienia. Do czasu rozprawy strzyżowski sąd zastosował wobec młodszego tymczasowy areszt.
Wpakowali łup do uli
Przypadków niecodziennych włamań i kradzieży policja zna wiele. Oto przykłady. Podczas przeszukania w rzeszowskim mieszkaniu policjanci znaleźli złodziei... schowanych w wersalce. Łup, czyli rower ukryli zaś w kabinie prysznicowej.
- Koledzy z kryminalnej opowiadali, że ze trzy lata temu złodzieje z naszego regionu łupy z włamania, czyli papierosy i alkohol schowali w... ulach - śmieje się Romuald Janusz. - Na szczęście akurat nie było tam pszczół. Schowek wytropił pies policyjny.
Złodzieje kradną, co tylko się da. W Stalowej Woli "elegancik" wybił tasakiem szybę kiosku i zgarnął dezodoranty, pianki do włosów, żele oraz płyny po goleniu. Ukrył je pod bluzą i w rękawach.
Mieleccy policjanci zatrzymali mężczyznę, który z piwnicy mieszkanki Rzędzianowic ukradł... mięso drobiowe za sto złotych. Mięsa nie odzyskano, ponieważ sprawca tłumaczył, że je zgubił. Tak był pijany. W Przemyślu złodziej wyłamał drzwi mieszkania i wyniósł z niego... budzik. W Przedmieściu Dubieckim sforsował drzwi i ukradł króliki, kury i koguta.
Zwędzili mi dziki
O ciekawych przypadkach opowiada Paweł Międlar, rzecznik KWP w Rzeszowie: - W miejscowości Kopysno gospodarz zgłosił nam, że zginęły mu... cztery hodowlane dziki. A w mieleckim hipermarkecie pracownicy ochrony zauważyli młodych, pijanych chłopaków jeżdżących wózkiem inwalidzkim. Nie wyglądali na takich, którzy wózka potrzebują. Okazało się, że dla "hecy" ukradli wózek ze szpitala i jeździli po mieście.
Nie zawsze złodziejom sprzyjają okoliczności.
- Pod sklepem w Strzyżowie rabuś próbował ukraść pozostawiony tam motorower. Nie zauważył, że był on przywiązany łańcuchem. Ze złości, że plan mu się nie powiódł, ściągnął pasek od spodni i wyładował się na trzech samochodach - mówi Janusz.
Inny złodziejaszek na stacji benzynowej ukradł dość drogie kołpaki od auta. Rabował dosłownie pod samą kamerą monitoringu.
Sowie trzeba zrobić "usta-usta"
Codzienna praca policjantów bywa czasem zabawna. Choćby z powodu bardzo nietypowych zgłoszeń czy kuriozalnych próśb o interwencje. Rzecznik Międlar przytacza nam takie autentyki z regionu.
- 55-letnia kobieta dzwoniła, że rano jak ogląda "Pytanie na śniadanie" to obraz w telewizorze jest krystaliczny, a wieczorem jak chce obejrzeć "M jak miłość", to po ekranie "latają" paski. Jest pewna, że to sąsiad robi jej zakłócenia. Chce, aby przyjechał dzielnicowy i coś z tym zrobił - opowiada.
Na policję dzwonił mieszkaniec Sanoka: "Na trawniku rośnie drzewo, a na drzewie jest gniazdo. Z gniazda wypadła sowa i się nie rusza" - tłumaczył.
- On to widzi z okna, ale boi się podejść i sprawdzić, a nawet gdyby poszedł, to nie potrafi udzielić jej pierwszej pomocy. Przeszkoleni policjanci będą wiedzieli, co zrobić - śmieje się Międlar.
Czy można wyjść na spacer z kozą?
Inny mieszkaniec Podkarpacia postanowił powiadomić funkcjonariuszy, że po łące chodzi mężczyzna z kozą, a ona idzie za nim jak pies i merda ogonem. Czy to aby jest zgodne z prawem? Czy można chodzić z kozą na spacery? - dopytywał.
"Poważny" problem zgłosiła pewna 60-latka: "Sąsiadka mieszkająca za ścianą puszcza gazy i nie można już wytrzymać, bo ciągle śmierdzi". Raz dyżurny komendy powiatowej odebrał telefon, w którym męski głos krzyczał "Bije!". Na pytanie: "Kto pana bije?" usłyszał: "Życie po dupie mnie bije".
Bywa i "dramatyczne". Mężczyzna wzywał policję, bo żona pije alkohol i na pewno, jak wróci, będzie się awanturowała.
- Czy policjanci mogliby już teraz przyjechać i na nią poczekać? - domagał się ze strachu przed wybuchową "połówką".
Policja? Może chcecie kotka?
Dyżurni często traktowani są jak pogotowie od zadań specjalnych. W Dębicy zadzwoniła kobieta z pytaniem, co ma zrobić, aby nie zamarzły jej ogórki w czasie nadchodzących chłodów. 46-latek utyskiwał, że rozmroziła mu się lodówka, a przecież szkoda mięsa. Prosił o ustalenie, czy w komendzie jest może ktoś, kto się na tym zna i może mu naprawić sprzęt. "Mam kota i oddam go w dobre ręce. Proszę spytać pracowników policji, może ktoś by się nim zaopiekował?" - prosiła kobieta.
Mieszkaniec jednej z podprzeworskich wiosek zadzwonił na numer alarmowy i opowiadał dyżurnemu, że korzysta z ofiarowanych mu przez opiekę społeczną produktów, jednak z żalem stwierdza, że opieka daje mu kasze, mąkę, cukier, ale on do tego wszystkiego chciałby jeszcze konserwy!!... Po chwili wahania zapytał: Czy policja w tej sprawie mogłaby coś zrobić?
- Bywa, że proszeni jesteśmy np. o doładowanie telefonu, pytają nas, gdzie można zamówić dobre jedzenie, bo "policjanci, siedząc 12 godzin na służbie, na pewno zamawiają i są zorientowani, gdzie jest ono najlepsze i najtańsze" - śmieje się rzecznik Międlar.
Żona strajkuje i gatek mi nie pierze
"Coś się stało, bo wieje wiatr i co to może być? Dziecko nie słucha rodziców - czy można go postraszyć? Czy zna pan wyniki dzisiejszego losowania totolotka? Które miejsce zajął Małysz? Czy są dzisiaj otwarte sklepy? - rzecznik zanotował też takie pytania
Rozbrajające bywają skargi. Starsza kobieta zgłosiła, że posprzątała, a dziadek nie ubiera kapci. Starszy pan poskarżył się z kolei, że żona odmówiła prania jego skarpetek i majtek.
Z kolei w przeworskiej komendzie policjanci muszą robić za psychoterapeutów. Niemalże codziennie, bądź nawet dwa razy dziennie przychodzi albo dzwoni do nich pani, po to, by się przywitać, a następnie opowiadać o swoim życiu rodzinnym.
I jak tu mundurowy ma zachować powagę?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Sykut straci posadę w "Tańcu z Gwiazdami"? Oto, co mówi o planach na przyszłość
- Tak mieszka Luna. Widok z okna zapiera dech. Podobnie jak to, co jest w salonie
- Małgorzata Kożuchowska odsłania nagie uda w kuszącej pozie. Widać, że się wyluzowała
- Patrzymy na to, co Manowska pokazuje na urlopie. Niektórzy powiedzą, że to wstyd