Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca rajdowy Maciej Rzeźnik: Chcę być Finem z Podkarpacia

Janusz Pawlak
Maciej Rzeźnik: - Po rajdzie, kiedy oglądam nagrania w tv, myślę sobie: z nami chyba jest coś nie tak!
Maciej Rzeźnik: - Po rajdzie, kiedy oglądam nagrania w tv, myślę sobie: z nami chyba jest coś nie tak! Krzysztof Łokaj
Rozmowa z Maciejem Rzeźnikiem z Rzeszowa, kierowcą rajdowym z Automobilklubu Rzeszowskiego, zdobywcą 2. miejsca w XX Rajdzie Rzeszowskim
Maciej Rzeźnik i Przemysław Mazur na trasie rzeszowskiego rajdu
Maciej Rzeźnik i Przemysław Mazur na trasie rzeszowskiego rajdu Krzysztof Łokaj

Maciej Rzeźnik i Przemysław Mazur na trasie rzeszowskiego rajdu (fot. Krzysztof Łokaj) - Kiedy kierowca rajdowiec zaczyna zdejmować nogę z gazu? Przykład Kubicy działa na wyobraźnię?

- Jest taka anegdota dotycząca kierowców rajdowych. Mówi ona o tym, że każdy zdejmuje nogę z gazu przed szczytem, bo z nim może być zakręt, a jedyni fińscy kierowcy wciskają gaz przed każdym szczytem, bo za nim może być prosta. Teraz już wiesz, do czego muszę dążyć... Żeby być takim Finem z Podkarpacia. Jeśli chodzi o obawy przed wypadkiem, to kłamałbym, gdybym powiedział, że się nie boję.

Oczywiście, odczuwam lęk przed każdym startem. Apogeum strachu jest tuż przed ruszeniem do pierwszego odcinka. Później rajd się toczy, adrenalina w żyłach krąży i poziom lęku spada. Dopiero po rajdzie, kiedy oglądam nagrania w tv, myślę sobie: z nami chyba jest coś nie tak!

- Dziennikarze z ogólnopolskich gazet po twoim rzeszowskim sukcesie dopytywali przekornie, kim jest ten Rzeźnik, który utarł nosa znakomitym kierowcom. No właśnie, kim jest Maciej Rzeźnik?

- Wiem, że nasz wynik dla wielu był zaskoczeniem. Ja i mój pilot Przemek Mazur też się tego nie spodziewaliśmy. Tak jak mówisz, utarliśmy nosa znakomitym kierowcom, których doświadczenie rajdowe jest nieporównywalnie większe. Ten sezon jest dopiero moim trzecim, więc na tle konkurencji, można powiedzieć, że jestem "żółtodziobem".

Wcześniej startowałem w rajdach na Słowacji i w Polsce samochodem klasy S1600, a w zeszłym roku pierwszy raz rajdówką S2000, czyli w zasadzie najszybszym samochodem dopuszczonym przez regulamin mistrzostw Polski. Nie dziwi mnie więc przekorność pytań dziennikarzy.

- A prywatnie? Wiem, że zawsze masz wiele fanek. Słychać było damskie piski podczas prezentacji załóg rajdowych na rzeszowskim rynku…

- Poważnie mówisz? Musimy w takim razie porozmawiać z inżynierem, żeby było ciszej w naszym aucie. My tych pisków nie słyszeliśmy. A korzystając z okazji, pozdrawiam wszystkie fanki, nie tylko moje. Ten sport bez pięknych kobiet nie byłby tym, czym jest. Obecność płci pięknej przy trasie jest najsilniejszą motywacją do szybkiej i efektownej jazdy. Myślę, że nie tylko dla mnie.

- Czy od zawsze chciałeś sprawdzić się w rajdówce? Nie myślałeś na przykład o koniach, żaglach?

- Konie? Żagle? To nie dla mnie, choć pewnie potrafią wciągnąć, jak każdy inny sport. Swoją przygodę ze sportem zaczynałem wiele lat temu w skokach do wody. Wyznaję zasadę, że jeżeli masz smykałkę do uprawiania jednej dyscypliny, to jest wielkie prawdopodobieństwo, że sprawdzisz się w innej. Przykładem może być Luc Alphand, który był znakomitym narciarzem alpejskim, a teraz odnosi zwycięstwa w rajdzie Dakar.

Pomysł sprawdzenia się w roli kierowcy rajdowego zrodził się w mojej głowie raptem 5 lat temu, kiedy byłem zaproszony na testy jednego z kierowców rajdowych. Gdy zobaczyłem, że samochodem można łamać pewne prawa fizyki i to w dodatku panując nad tym, co się robi, nie chciałem nic innego w życiu robić, tylko jeździć, jeździć i jeszcze raz jeździć.

- Kto był twoim pierwszym idolem, mistrzem kierownicy?

- Chęć ścigania zaszczepił we mnie Grzegorz Grzyb. To pierwszy kierowca rajdowy, którego poznałem i od razu znaleźliśmy wspólny język. Tak naprawdę to "Grzybek" stał się dla mnie mistrzem kierownicy, którego chciałem naśladować i korzystając z okazji, dziękuję mu za przekazane wskazówki na początku mojej kariery, jak i obecnie. Nadal bardzo go cenię. Pojawili się także nowi idole, którzy są dla mnie autorytetami. Bryan Bouffier, Sebastian Loeb czy Robert Kubica to nie tylko utalentowani kierowcy, ale ich postawa życiowa wyznacza mi ścieżkę kariery, którą chciałbym podążać.

I dzisiaj jesteś bliżej tych wzorów?

- Mam nadzieję, że tak. Nauczyłem się wielu rzeczy dzięki nim. Zrozumiałem, że osiąganie najlepszych wyników wiąże się z poświęceniem. Bycie kierowcą rajdowym, stojącym na podium, świętującym kolejny sukces jest niewątpliwie pięknym przeżyciem, ale niewielu z nas zdaje sobie sprawę, jak wielu wyrzeczeń to wymaga.

- Co, twoim zdaniem, najbardziej kręci młodych ludzi, którzy garną się do sportu motorowego?

- Pewnie każdy znajduje coś innego. Dla wszystkich wspólnym motorem napędowym jest adrenalina. Młodzi ludzie są szczególnie żądni wrażeń, a w motorsporcie ich nie brakuje. Co więcej, im dłużej się tym zajmujesz, tym bardziej stajesz się uzależniony od adrenaliny.

- Twój sukces spowoduje, iż kolejni fani sportu motorowego zechcą sprawdzić swoje możliwości. Od czego radzisz im rozpocząć?

- Z roku na rok motorsport staje się coraz bardziej dostępny, o czym świadczy wzrastająca liczba załóg startujących chociażby w Mistrzostwach Polski i tzw. drugiej lidze. Dostępność, o której mówię, dotyczy początków kariery. Według mnie najlepiej zacząć ją od kartingu.

Zresztą wielu wspaniałych kierowców stawiało pierwsze kroki właśnie w tych małych wózkach na torze. Ponieważ moc tych urządzeń jest porównywalna, o sukcesie decyduje przede wszystkim technika jazdy, którą można doskonalić bez końca.

- Piłkarze, lekkoatleci przed ważnymi spotkaniami obciążają maksymalnie organizm, by w decydującym momencie dać z siebie wszystko. A jak szlifują formę rajdowcy?

- Rajdy to nie tani sport, zresztą jak wiele innych dyscyplin uprawianych na poziomie mistrzowskim. Dlatego też trening w postaci jeżdżenia samochodem rajdowym należy do rzadkości i wykonuje się go kilka dni przed rajdem. W pozostałym okresie czasu zawodnicy z najwyższej półki dbają o kondycję fizyczną, niewiele mniej niż lekkoatleci.

Bo wraz ze wzrostem wydolności organizmu wzrasta też jego odporność na stres, wysoką temperaturę w samochodzie rajdowym czy zdolność koncentracji. A rajd trwa dwa albo trzy dni, co nieczęsto zdarza się w innych dyscyplinach.

- W Rajdzie Rzeszowskim startowałeś pierwszy raz na bardzo szybkim samochodzie peugeot 207 S2000? Jakie są jego główne zalety?

- Prawdę mówiąc, mieliśmy już okazję z Przemkiem jechać takim modelem podczas Rajdu Bułgarii. Masz natomiast rację, że dokładnie tym egzemplarzem jechałem pierwszy raz i od razu świetnie się zgraliśmy z samochodem. Musi być bowiem "chemia" między kierowcą, pilotem i samochodem. Jeżeli chodzi o główne zalety Peugeota 207 S2000, w pierwszej kolejności wymienię zawieszenie, które daje niesamowite możliwości w prowadzeniu samochodu. Świetnie się czuję w tym aucie.

- Sezon rajdowy trwa w najlepsze. Jakie masz plany startów w tym roku?

- Nasz zespół początkowo planował starty w mistrzostwach Polski i wybranych eliminacjach mistrzostw Europy. Niestety, awarie techniczne pozbawiły nas realnych szans na walkę o tytuły mistrzowskie w Polsce.

Dlatego też decydujemy się na większą liczbę startów poza granicami, aby zakończyć sezon możliwie jak najwyżej w czempionacie europejskim. Póki co zajmujemy tam bardzo przyzwoite lokaty. Planuję jeszcze wystartować w tym sezonie w Rajdzie Polskim, w Hiszpanii, Szwajcarii i Francji. Wszystkie te rajdy zaliczane są do Mistrzostw Europy, co oznacza przede wszystkim silną konkurencję.

- O czym marzy kierowca rajdowy, gdy ma czas na wypoczynek?
- Hmmm....o kolejnym starcie?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24