MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kogoś trzeba było zwolnić

IWONA BALICKA
U wójta gminy Czarna na biurku leży petycja, pod którą podpisało się prawie 50 rodziców z Medyni Łańcuckiej i Pogwizdowa. Nie chcą, żeby gmina zwalniała z pracy Zdzisławę Liebchen, nauczycielkę najmłodszych klas.

- To taka dobra kobieta, pedagog z powołania. Troszczy się o nasze dzieci jak o własne. Poświęca im tyle uwagi, każdym zajmuje się z osoba. Jest jak druga matka, od której my rodzice możemy się uczyć - mówi jedna z matek, ale nie chce podać swojego nazwiska. Twierdzi, że jej córka miałaby nieprzyjemności w szkole.
Podobnego zdania jest kilkudziesięciu rodziców, którzy podpisali się pod protestem. Za kilka dni ci sami rodzice wycofali swoje poparcie.
- Nie wiedzieli, co podpisują - mówi Jan Bojda, radny z Medyni. - Ci, którzy napisali petycje przekonywali, że pani Liebchen została zwolniona. Gdy prawda wyszła na jaw, że gmina zaoferowała jej pracę w innych szkołach na takich samych warunkach, wycofali swoje podpisy.

Mianowanie

Kazimierz Gołojuch, wójt gminy Czarna:

- Od kilku miesięcy w gminie, a właściwie dwóch wsiach, panuje niezręczna sytuacja. Mieszkańcy są skłóceni, pani dyrektor, która do tej pory sprawdzała się jako znakomity organizator i szef szkoły, chce rezygnować ze stanowiska. Tak nie można. Dbamy o oświatę i nauczycieli w naszej gminie. Jeszcze nikt nie został zwolniony i tak jest również w przypadku pani Liebchen. Oferujemy jej pracę na takich samych warunkach, ale w innych szkołach.

Z. Liebchen uczy w podstawówce w Medyni Łańcuckiej od kilkunastu lat. Twierdzi, że jej problemy z Haliną Golec, nową dyrektorką (od 5 lat) zaczęły się, gdy przyniosła do szkoły postanowienie sądu o przywrócenie jej mianowania, które w 1995 r. na wniosek Kuratorium Oświaty, cofnął jej dyrektor szkoły. To było cztery lata temu.
- Dyrektorka nie respektowała wyroku sądu pracy. Przez pół roku nie wypłacano mi przysługującego dodatku, traktując jak nauczyciela gorszej kategorii. Byłam ciągle kontrolowana, obserwowana. Dopiero dwa lata temu, publicznie zaakceptowała moje mianowanie - żali się Liebchen.
Cztery lata temu była na urlopie macierzyńskim i na podratowanie zdrowia. Jej klasą zajęła się młoda nauczycielka kontraktowa, którą Liebchen poleciła dyrekcji.
Nadchodzący niż demograficzny odczuła również Medynia Łańcucka. Dzieci mało, a pedagogów więcej. Jedna nauczycielka nauczania początkowego powinna odejść. Padło na Liebchen.
- Zwalnia się nauczyciela z mianowaniem, potrójną specjalizacją i 16-letnim stażem pracy, matkę czwórki dzieci, która do niedawna była jedynym żywicielem rodziny - mówi o sobie Liebchen i dodaje: - Moje miejsce zajmuje, dzięki przyjaźni z panią dyrektor, młoda kontraktowa nauczycielka, która nie ma rodziny na utrzymaniu.

Uzasadnienie

Jan Bojda, radny:

- Chciałem pomóc, a spotkało mnie tyle nieprzyjemności. Kiedy moja rodzina dowiedziała się, że gmina chce zwolnić panią Libchen, miałem w domu duże nieprzyjemności. Nie pomagały tłumaczenia, że p. Liebchen zmienia tylko szkoły. Niepotrzebnie skłócono wieś, ucierpiała też moja rodzina i ja sam. Nie potrafię tego zrozumieć.

- Przy podejmowaniu decyzji o zwalnianiu kieruję się ściśle określonymi kryteriami. Są to przede wszystkim kwalifikacje, ukończone kursy, staż pracy, osiągnięcia zawodowe. Ponieważ pani Liebchen podała szkołę do Sądu Pracy, w którym jestem stroną, niezręcznie jest mi mówić, dlaczego zdecydowałam, że to właśnie ona nie będzie uczyć w klasach I-III. Co do nauczycielki, o której mówi, to jest to bardzo dobry pedagog, który pracuje u nas od 5 lat, znakomity organizator i nauczyciel mianowany. Zawsze byłam uczciwa, nie zatrudniałam nikogo po znajomości i mimo że mieszkam w Medyni, własne dzieci zapisałam do innej szkoły - mówi Halina Golec, dyrektor Szkoły Podstawowej w Medyni.

Nagana

Zdzisława Libchen:

- Jestem magistrem pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej, mam studia podyplomowe i kilka warsztatów. Starałam się być dobrym nauczycielem, który przekazuje dzieciom nie tylko wiedzę, ale i wartości moralne. Rezygnuje się z doświadczonego nauczyciela, tylko dlatego, że dyrektor szkoły nie chce go wiedzieć w swoim zespole.

Z. Liebchen twierdzi, że dyrektorka chce się jej za wszelką cenę pozbyć. Kiedy Liebchen poinformowała rodziców, że dzieciom ucieka gdzieś jedna godzina lekcyjna, która jest zapisana w arkuszu organizacyjnym, dyrekcja zwołała zebranie z rodzicami. Liebchen nie zaproszono. Dyr. Golec sprawę rodzicom wyjaśniła, ale Liebchen twierdzi, że konflikt między nią a dyrektorką zaostrzył się. Po tym jak dowiedziała się, że od września nie będzie pracować w tej szkole, otrzymała od dyrektorki naganę, za to, że wyprowadziła dzieci na zajęcia poza teren szkoły.
- To nie była żadna nagana, tylko zwykła notatka służbowa. Nauczyciel wychodząc poza teren szkoły zobowiązany jest informować mnie o tym. Pani Liebchen nie zrobiła tego. Zadzwoniła wcześniej do szkoły i poprosiła, żeby jedna z koleżanek wyprowadziła jej klasę przed wyjście. W końcu to ja odpowiadam za dzieci - mów dyr. Golec.
Tego samego dnia, przed lekcjami, Liebchen miała się spotkać z kilkoma radnymi i omówić sprawę jej odejścia ze szkoły.
- Czekaliśmy dwie godziny, ale okazało się, że pani Liebchen prowadzi zajęcia na łące - mówi radny Jan Bojda. - Odjechaliśmy. Moja wizyta w szkole była efektem spotkania z panią Liebchen, jej mężem i kilkoma niezwiązanymi ze sprawą osobami. Dzień wcześniej odwiedzili mnie w domu późnym wieczorem, straszyli, że polecą głowy.
Incydent z protestem przeciw zwalnianiu Liebchen podzielił wieś na obrońców i przeciwników nauczycielki. Ci, którzy twardo stoją za Liebchen, nie mają co liczyć, że sąsiad zza płotu, który popiera dyrektorkę, odpowie na dzień dobry. Nawet w miejscowym sklepie zakupy trzeba robić tak, aby nie spotkać kogoś z przeciwnej strony.
- Pani Liebchen jest dwulicowa - mówi Jolanta Plizga, mieszkanka Pogwizdowa. - Jest wychowawczynią moich bliźniaczek. Jedna uczy się bardzo dobrze, więc nauczycielka ją foruje. Druga jest nieco opóźniona w rozwoju i dlatego pani powdziała, że nie będzie się nią zajmować. To skandal.
- To wszystko, o czym opowiada pani Liebchen, to wierutne kłamstwa i mam na to dwody. Jak można tak oczerniać panią dyrektor - twierdzi Halina Mirek, przewodnicząca Rady Rodziców.
Rada Rodziców szkoły postanowiła zrobić zebranie i dowiedzieć się, jak to właściwie jest z posadą dla p. Liebchen. Nauczycielka twierdzi, że nie zaproszono jej na to spotkanie. Dyrektorka powtarza, że dzwoniono do Liebchen, na dowód przedstawia biling.
- To była jedna wielka nagonka. Głos zabierały nawet panie sprzątające w szkole. Pani dyrektor z kolei przedstawiła rodzicom wszystkie nieobecności pani Liebchen - opowiada jeden z rodziców, który nie chce podać nazwiska.
- Chciałam wyjaśnić powody redukcji etatów i zrobiłam zestawienie porównawcze przebiegu pracy poszczególnych nauczycieli nauczania początkowego. Panie sprzątające rzeczywiście zabierały głos. Opowiadały jak wielokrotnie pani Liebchen prosiła o przypilnowanie klasy, bo spieszyła się na autobus - mówi dyr. Golec.

Oferta pracy

Kazimierz Gołojuch, wójt gmina Czarna, twierdzi, że nikt nie zwalnia Liebchen z pracy. Mimo że nauczycielka oddała sprawę do Sądu Pracy, gmina zoferowała jej zatrudnienie w dwu innych szkołach. W podstawówce w Medyni Głogowskiej od nowego roku uczyłaby zgodnie ze swoją specjalizacją gimnastyki korekcyjnej, a w szkole w Krzemienicy, miejscowości, w której mieszka, miałaby nauczanie początkowe.
- Pani Liebchen dotarła do wszystkich instytucji, począwszy od sądu a skończywszy na inspekcji pracy, która już kilkakrotnie kontrolowała szkołę w Medyni Łańcuckiej - mówi wójt Gołojuch. - Jestem otwartym człowiekiem i dziwię się, że nie zwróciła się do mnie. Któregoś dnia przyjechałem do szkoły i chciałem z nią porozmawiać, stwierdziła, że nie ma dla mnie czasu.
Liebchen nie podpisała ugody ze szkołą i nie przystała na oferowane warunki. Twierdzi, że nie będzie zabierać chleba innym nauczycielom i podejmować pracy, która nie ma perspektyw. Twierdzi, że ustne zapewnienia wójta, iż jest ujęta w arkuszu organizacyjnym poszczególnych szkół na nowy rok, jeszcze nic nie znaczą. Tym bardziej, że żadna z dyrektorek szkół, w których miałaby pracować, nie powiadomiła jej o tym oficjalnie. W sierpniu przypada kolejny termin rozprawy. Liebchen twierdzi, że będzie walczyć o godziwą prace i honor.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24