Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmar w szpitalach dla starych ludzi

Andrzej Plęs
Czesława Grab: Dziś upominam się nie tylko o moją mamę, ale o godność dla każdego starego, chorego człowieka.
Czesława Grab: Dziś upominam się nie tylko o moją mamę, ale o godność dla każdego starego, chorego człowieka. Łukasz Solski
"Się babcia posunie, bo muszę zmienić prześcieradło". "Wstawaj dziadek, idziemy pobrać krew" - słyszą z ust szpitalnego personelu medycznego. Bo pacjent starszy wiekiem, to pacjent uległy, przestraszony, mało asertywny.

Kiedy Czesława Grab z Przemyśla przywiozła do szpitala swoją 92-letnią mamę, niejednokrotnie słyszała z ust pielęgniarek i lekarzy: "Czy pani wie, ile mama ma lat?". Jakby starego już nie warto było leczyć, bo lada chwila i tak umrze.

- Zajęli się jej wiekiem, o leczeniu nie chcieli słyszeć - opowiada pani Czesława. - Dopiero moja interwencja, wprost lament o ratowanie mamy spowodowały, że po wielu godzinach znalazła się na oddziale wewnętrznym.

Stary nie rokuje

Najpierw - i na długo - na łóżku wystawionym na szpitalnym korytarzu. A przecież Karta Praw Pacjenta mówi, że "Pacjent ma prawo do poszanowania intymności i godności, w szczególności w czasie udzielania mu świadczeń zdrowotnych".

W szpitalu mama pani Czesławy straciła wzrok, córka jest pewna, że to wynik błędnej terapii, ale udowodnić tego już nie sposób. Zaczęło się od pieczenia i łzawienia oczu.

- Prosiła o pomoc, ale nikt na to nie zwracał uwagi - mówi córka. - Na moje prośby o pomoc odpowiadano pytaniem: czy wiem, ile mama ma lat.

Chciała bez przerwy czuwać przy łóżku matki, ale wypraszano ją na noc.

- Kiedy kolejnego ranka wróciłam, mam leżała w mokrym łóżku - nie może ukryć oburzenia.

Opowiada, że mama potem jeszcze dwukrotnie trafiła do tego samego szpitala, w końcu pani Czesława usłyszała od pielęgniarki, że "nie chce się opiekować matką, to wozi ją po szpitalach".

A przecież przywiozła matkę z mocno krwawiącą raną głowy po upadku z krzesełka. I to wezwana lekarka zleciła przewiezienie staruszki do szpitala. Po błaganiach córki przyjęto pacjentkę na oddział chirurgiczny.

- Podczas prześwietleń głowy i kręgosłupa przez brak delikatności zdarto jej skórę z nóg podczas przenoszenia z łóżka na wózek i z powrotem - mówi pani Czesława i przyznaje, że skóra matki była cieniutka, jak bibułka.

Miała otwarte, krwawiące rany, opatrunki zmieniano w taki sposób, że jęczała. Na moje interwencje nieustannie słyszałam pytanie, czy wiem, ile mama ma lat.

- Moja blisko stuletnia mama, przyzwyczajona do delikatności i szacunku, pytała mnie - co oni ze mną zrobili. I prosiła, żebym wzięła ją do domu.

Stary nie protestuje

Niedawno swoją mamę pani Czesława odprowadziła na miejsce wiecznego spoczynku, pozostała trauma po kontaktach ze szpitalnym personelem.

- Mama, jak relikwię przechowywała egzemplarz tygodnika "Niedziela" z artykułem ks. Ireneusza Skubisia "Czy wolno tak zniewalać" - tłumaczy pani Czesława. - A dziś upominam się nie tylko o moją mamę, ale o godność dla każdego starego, chorego człowieka.

Ks. Skubiś w tekście opisuje szpitalne doświadczenia swojego starszego wiekiem ojca. I obserwacje bardzo podobne do tych, jakimi podzieliła się pani Czesława.

"Gdy do ojca przyszła moja siostra, sala była pusta, drzwi zamknięte, a on, przerażony, leżał powiązany pasami, szamocąc się i próbując wyzwolić z więzów. Zobaczyliśmy, jak ogromną krzywdę wyrządzono temu staremu człowiekowi, który w tym wieku ma przecież prawo do szczególnej opieki" - pisał ks. Skubiś.

Z pełnym zrozumieniem, że przecież personel szpitalny pewnie chciał dobrze, żeby pacjent nie wypadł z łóżka, nie doznał urazu...

"Tylko gdzie jest dopuszczalna granica takich zachowań?" - pyta ks. Skubiś. Granica między bezpieczeństwem pacjenta, a jego prawem do wolności.

Takich wątpliwości nie miał personel legnickiego szpitala, kiedy dłonie 59-letniej Bronisławy przywiązał rzemieniami do szpitalnego łóżka. Zapewne dla jej bezpieczeństwa.

Pacjentka była naga, nie okryta i nieprzytomna. W takim stanie zastała pacjentkę kobieta, która przyszła w odwiedziony do swojej matki, leżącej na sąsiednim łóżku.

Ponad 70-letnia pani Jadwiga cztery godziny przesiedziała w poczekalni neurologicznej w oczekiwaniu na wizytę lekarza, który już mocno spóźniał się do pracy.

Przed nią kilkunastu innych starych ludzi, podobnie jak ona - siedzących na twardych zydelkach pod ścianą. Może nie wszyscy - jak ona - po ciężkiej operacji guza mózgu, ale swoje dolegliwości mieli.

Recepcjonistka w przychodni z rosnącą niecierpliwością odpowiadała oczekującym, że "pan doktor ma swoje sprawy i jak przyjdzie to będzie".

Starzy i chorzy pokornie czekali, bo na taką wizytę trzeba zapisywać się z pięciotygodniowym wyprzedzeniem. Przez kilka godzin nikt nie wstał i nie wyszedł, bo następna szansa może być dopiero za kilka tygodni.

Stary się nie opłaca

Nawet lekarze przyznają, że stary pacjent to nie interes.

- Może tylko dla lekarza POZ, bo emeryt przychodzi zwykle po to, żeby pogadać ze swoim doktorem i oczekuje wypisania kolejnej recepty - tłumaczy anonimowo jeden z medyków. - Do specjalizacji z geriatrii nikt się nie pali.

Widział ktoś prywatny gabinet geriatryczny? Bo stary pacjent to nie interes. Co innego kardiologia, neurologia, pediatria. Tu są pieniądze.

Na terenie funkcjonowania Rzeszowskiej Izby Lekarskiej zarejestrowanych jest zaledwie 6 geriatrów. Polska medycyna nie ma nawet takiej specjalizacji, jak psychogeriatria, choć występowanie zaburzeń psychicznych wzrasta po 65 roku życia o 25-30 procent.

W rzeszowskim oddziale Narodowego Funduszu Zdrowia przyznają, że tzw. procedury związane z geriatrią są stosunkowo nisko wyceniane.

- Ale jakaś gradacja w wycenie świadczeń medycznych musi być - tłumaczy Marek Jakubowicz, rzecznik rzeszowskiego oddziału NFZ. - Brakuje specjalistów geriatrów, nie mamy specjalistycznych oddziałów geriatrycznych, pacjentów w podeszłym wieku umieszcza się zwykle na oddziałach internistycznych.

Przyznaje, że NFZ otrzymuje skargi na personel medyczny szpitali, któremu zdarza się traktować starszych pacjentów niezbyt uprzejmie.

- Może to kwestia przemęczenia lekarzy, personelu medycznego, ale rzeczywiście otrzymujemy skargi na jego stosunek do starszych pacjentów - potwierdza. - Kłopot w tym, że to są zwykle sygnały telefoniczne, nieformalne, więc nie mamy możliwości podjęcia działań.

Przypomina sobie, że rzeszowski NFZ rozpatrywał oficjalną skargę pracowników jednego z podkarpackich zakładów opiekuńczo-leczniczych, którego personel był w konflikcie z dyrekcją i skarżył się, że polityka personalna dyrekcji sprawia, iż starsi podopieczni nie są właściwie traktowani.

Rzecznik broni starych

Do niedawna przy każdym wojewódzkim oddziale NFZ był rzecznik praw pacjenta, któremu można było się poskarżyć na sposób funkcjonowania służb medycznych.

Rzeczników już nie ma, zostały Sekcje Skarg i Wniosków. Pacjentów w podeszłym wieku bierze w obronę Rzecznik Praw Pacjenta w Warszawie, który tylko przez pierwsze 6 miesięcy minionego roku otrzymał prawie 30 tys. skarg na działalność ośrodków medycznych.

I aż trzecia ich część dotyczyła stosunku personelu medycznego wobec starszych ludzi. Rzecznik zwraca uwagę, że starszym pacjentom odmawia się udostępnienia oryginału dokumentacji medycznej, nawet wglądu w taką dokumentację.

Odmawia się wykonania kopii takiej dokumentacji, że szpitale zawyżają dla starszych cenę wykonania kserokopii dokumentacji. Są skargi, które mówią, że lekarze POZ ograniczają się do wypisania recepty emerytowi i nie kwapią się z informowaniem o stanie zdrowia. Że rodzinom starszego pacjenta szpitale odmawiają informacji o stanie zdrowia krewniaka.

Jednak najbardziej dotkliwe dla pacjentów są sytuacje, w których naruszana jest ich godność. Dane RPP mówią o licznie zgłaszanych incydentach na "pozbawiony szacunku stosunek personelu medycznego do osób w podeszłym wieku".

Pielęgniarki zwracają się do nich per dziadku, babciu, najczęściej "na ty". Są i takie skargi, które mówią o tym, że starsi pacjenci poddawani są zabiegom i terapii w obecności osób trzecich, bez zachowania intymności tych działań. I często mało delikatnie.

- Nie mogę zapomnieć, jak wożono mamę na prześwietlenia - opowiada pani Czesława. - Z łóżka na wózek przerzucano, jak worek ziemniaków, z wózka na łóżka - to samo. Po drodze, na zakrętach na szpitalnych korytarzach mamą miotało od poręczy do poręczy łóżka.

Do akcji na rzecz obrony godności starszych pacjentów włączyły się organizacje obrony praw człowieka. To one raportują, że "ich dolegliwości są lekceważone, postrzegane przez lekarzy jako nieuniknione objawy starzenia się.

Lekarz nie kieruje pacjenta na dodatkowe badania, co często prowadzi do zaniedbań i niewykrycia wielu poważnych chorób".

Rodziny starszych osób skarżą się, że wezwanie karetki bywa trudne, bo dyspozytorkom pogotowia zdarza się pytać" czy jest sens przyjeżdżać. Że w szpitalach i domach opieki sugeruje się im, że to oni powinni zająć się pielęgnacją swoich bliskich.

"Dzisiaj na zwierzę patrzy się z litością, stosuje specjalne kojce zamiast przywiązywania na sznurku czy łańcuchu, by mogło być traktowane humanitarnie. Tymczasem chorego, starego człowieka można tak potraktować"... - dziwi się w swoim tekście ks. Skubiś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24