Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ks. biskup Jan Wątroba: Jan Paweł II wpłynął na całe moje kapłaństwo

Alina Bosak
Ks. biskup Jan Wątroba: - W początkach mojego kapłaństwa miałem możliwość częstych spotkań i uczenia się od Ojca Świętego. To były dla mnie najpiękniejsze lata.
Ks. biskup Jan Wątroba: - W początkach mojego kapłaństwa miałem możliwość częstych spotkań i uczenia się od Ojca Świętego. To były dla mnie najpiękniejsze lata. Krzysztof Łokaj
- Ludzie, którzy byli blisko Jana Pawła II, przedstawiają świadectwa, mówiące o jakby nadnaturalnych zdolnościach, właściwych prorokom, osobom wybranym - mówi ks. biskup Jan Wątroba, ordynariusz diecezji rzeszowskiej.

- Czy ksiądz biskup będzie w Rzymie podczas mszy kanonizacyjnej Jana Pawła II?

- Tak. Byłem również na beatyfikacji. Na kanonizację wyjeżdżają także pozostali biskupi Rzeszowa - biskup Edward i biskup Kazimierz. Myślę, że większość polskiego episkopatu będzie uczestniczyć w tej uroczystości.

- Ona się odbywa w szczególnym dniu - w święto Bożego Miłosierdzia, które ustanowił właśnie Jan Paweł II. To, że umarł właśnie w wigilię niedzieli Bożego Miłosierdzia wielu ludzi odczytuje jako znak. Dlaczego to święto było dla naszego papieża takie ważne?

- Wprowadzenie tego święta stanowiło dużą trudność dla liturgistów, ponieważ dzień, w którym czcimy Boże Miłosierdzie i zarazem wskazany przez Pana Jezusa w objawieniach danych siostrze Faustynie, przypada na niedzielę po Wielkanocy. To czas, kiedy trwa jeszcze oktawa uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego. W ciągu tych ośmiu dni od wieków niczego nie zmieniano, nie wolno było wprowadzać w tym okresie żadnych innych świąt. Jednak Ojciec Święty podjął taką decyzję. Ustanowił je już pod koniec swojego życia, w 2002 roku, kiedy poświęcał sanktuarium w Łagiewnikach. Sam kult Bożego Miłosierdzia był w życiu Jana Pawła II mocno obecny i wpływał na całą jego duchowość. Wzrastał w krakowskim środowisku, w którym ostatnie lata swojego życia przeżywała również siostra Faustyna. Jako biskup był świadkiem różnych niedomówień, może nadinterpretacji spisanego przez nią dzienniczka. Był przekonany o nadprzyrodzonym charakterze tych objawień i ich znaczeniu dla życia religijnego katolików. Jeszcze jako biskup krakowski zabiegał w Watykanie o zniesienie zakazu publicznego kultu obrazu i osoby siostry Faustyny. Dzięki niemu teologowie na nowo pochylili się nad jej zapiskami i potwierdzili zgodność objawień z powszechnym objawieniem zawartym w Piśmie Świętym. Zniesiono zakazy i kult Bożego Miłosierdzia rozpowszechnił się, a siostra Faustyna została kanonizowana.

- Ks. Sławomir Oder, postulator w procesie kanonizacyjnym Jana Pawła II, który przed laty został przedstawiony papieżowi, powiedział: "Jestem pewien, że papież wiedział, że to ja pewnego dnia zajmę się przygotowaniem jego procesu beatyfikacyjnego." Czy Jan Paweł II rzeczywiście widział więcej?

- Coraz więcej faktów o tym świadczy. Ludzie, którzy byli blisko niego, przedstawiają świadectwa, mówiące o jakby nadnaturalnych zdolnościach, właściwych prorokom, osobom wybranym. To dotyczy także uzdrawiania. W czasie procesu beatyfikacyjnego wielu ludzi chciało zaświadczyć o tym, jakiej łaski doznało za wstawiennictwem Jana Pawła II. Czy wiedział więcej? Myślę, że jego żywa relacja z Bogiem, dla większości z nas niedostępna, mogła pozwolić mu na patrzenie na świat z innej perspektywy. Stawiając przed nim wielkie zadania, Pan Bóg z pewnością dawał mu też nadzwyczajne łaski. Ludzkie siły tu by nie wystarczyły. Owoce jego pontyfikatu, jego dalekowzroczność, program, który nam dawał do realizowania - dziś widzimy, jaki w tym był głęboki sens, logika, wynikanie jednego z drugiego, ciągłość prowadząca do ogromnej syntezy. Poszczególne dokumenty, które wychodziły spod jego pióra w ciągu 27 lat pontyfikatu, wielkie duszpasterskie projekty, jak chociażby Światowy Dzień Młodzieży, dziś przynoszą znakomite owoce. Trzeba było mieć wizję, żeby patrzeć tak daleko w przód i wbrew wszystkim danym sondażowym czy socjologicznym, realizować swój program i się na nim nie zawieść.

- Dlaczego Jan Paweł II zabraniał wspominać o cudach, które miały się dokonywać za jego pośrednictwem? Kiedy dziennikarzom udawało się przez przypadek o takim fakcie dowiedzieć, Watykan nabierał wody w usta.

- Ojciec Święty był mistykiem, ale także wielkim realistą. Doskonale wiedział, jak mogłyby zostać wykorzystane i zmanipulowane tego typu informacje. Mogłyby w niewłaściwym świetle stawiać jego osobę, a był człowiekiem pokornym i nie chciał na sobie zatrzymywać uwagi. Miał świadomość talentów, jakie otrzymał, ale wiedział, że jest tylko narzędziem. Nie chciał sensacji, bo bał się, że ona odbierze wydarzeniom ich właściwy sens.

- Benedykt XVI w jednym z wywiadów powiedział, że podziw budziła modlitwa Jana Pawła II.

- To jest wspólne odczucie wszystkich, którzy byli blisko Jana Pawła II, a także mieli możliwość modlić się razem z nim. Czuło się, że Ojciec Święty wchodzi w głęboką relację z Bogiem. W ogóle nie zauważał, co się wokół niego działo - kamer, obiektywów. Był cały tym, co czynił. Widziałem go zatopionego w modlitwie, kiedy wydawało się, że każda sekunda jest potrzebna, żeby realizować ustalony wcześniej program. Dla niego to nie było jednak w tym momencie ważne. Był sam na sam z Bogiem i wiedział, że i tak się nic nie zawali, bo tu się wszystko zaczyna - od modlitwy.

- Świat zachwyca się dziś papieżem Franciszkiem i może trochę zapomina, że Jan Paweł II także zmieniał watykańskie zwyczaje - podróżował, jak żaden inny papież, szusował na nartach po zatłoczonych stokach, urządzał sobie nocne spacery po ulicach Rzymu i to bez ochrony. Nie zgodził się, by wożono go w lektyce, ani, by podczas audiencji kardynałowie przed nim klękali. Był rewolucjonistą?

- W tym dobrym słowa znaczeniu, na pewno. Też mnie dziwi, że osoby relacjonujące dzisiejsze wystąpienia papieża Franciszka zapomniały, jak to było za Jana Pawła II. Ja na szczęście pamiętam. Miałem szczęście być blisko papieża na początku jego pontyfikatu w Rzymie. Widziałem tyle spotkań, audiencji i wiem, że było tam wszystko, co dzisiaj tak zachwyca dziennikarzy u papieża Franciszka. On kontynuuje linię polskiego papieża. Może po swojemu, ale to jest ten sam ewangeliczny styl - w duchu prostoty i pokory. Jan Paweł II nigdy się nie wywyższał, skracał dystans wobec drugiego człowiekiem. Najwyższe kościelne stanowisko utrudniało to, ale on wymykał się konwenansom. Utorował drogę papieżowi Franciszkowi.

- Ksiądz biskup wspomina, że często widywał Jana Pawła II w początkach jego pontyfikatu...

- W 1981 roku zostałem wysłany przez mojego księdza biskupa do Rzymu, do duszpasterstwa pielgrzymów polskich. Najważniejszym punktem każdej pielgrzymki było spotkanie z Ojcem Świętym. Dla Polaków to był szczyt szczęścia. Mogło wielu rzeczy brakować, warunki lokalowe bywały nędzne, ludzie czasem nie dojadali, ale to spotkanie wszystko rekompensowało. W Duszpasterskim Ośrodku dla Pielgrzymów Polskich "Corda Cordi" w pobliżu Watykanu pracowałem przez cztery lata. Opiekowałem się grupami pielgrzymów i zawsze im towarzyszyłem na spotkaniach z Ojcem Świętym - na generalnych audiencjach środowych, na spotkaniach dla dużych grup w Domu Papieskim, a także na mszach świętych w prywatnej kaplicy papieża. To były dla mnie najpiękniejsze lata częstych spotkań i uczenia się od Ojca Świętego i to w początkach mojego kapłaństwa, bo księdzem zostałem rok wcześniej. To był dla mnie dar zupełnie niezasłużony, ale mający wpływ na całe moje późniejsze kapłaństwo.

- Rozmawiał ksiądz biskup z papieżem?

- Tak, chociaż to nie były długie rozmowy. Później, w kraju, kiedy Ojciec Święty pielgrzymował do Polski, w czasie jego czterech ostatnich pobytów w Częstochowie, z racji pełnionych funkcji, mogłem z nim serdeczniej porozmawiać. Miał doskonałą pamięć. Znakomicie kojarzył osoby, miejsca, wydarzenia. To było radosne. Zawsze wspominał, że przyprowadzałem do niego pielgrzymów.

- Papież napisał 14 encyklik, która jest najważniejsza dla księdza biskupa?

- Najczęściej sięgam po encyklikę o Bożym Miłosierdziu - "Dives in Misericordia". To encyklika pisana sercem. Drugi dokument to "Familiaris Consortio" - adhortacja o rodzinie.

- Po śmierci Jana Pawła II rzecznik Navarro-Valls napisał: "A jeszcze jedną (encyklikę), tę ostatnią i najważniejszą, choć jej nie zanotował, zilustrował swoim życiem. Jego cierpienie stało się częścią jego posłannictwa".

- Bardzo wielu ludzi mówi, że najbardziej trafiającą do umysłu, serca i wyobraźni jest właśnie owa encyklika pisana jego cierpieniem i umieraniem. Uczył przyjmowania i znoszenia cierpienia, bycia aktywnym mimo fizycznych dolegliwości, nie oszczędzania siebie. Uczył nawet wtedy, kiedy już nie mógł wydobyć głosu. Pamiętamy te ostatnie dni, kiedy chciał jeszcze tylko pobłogosławić ludzi, powiedzieć choćby kilka słów i już nie dał rady. To było właśnie piękne kazanie. Milczące, poparte cierpieniem. To także ars moriendi - sztuka umierania, której trzeba nam się od niego uczyć. Mamy w oczach to jego przechodzenie i wielkie, dziecięce zaufanie: "Cały jestem Twój". Odchodził od nas, ale wiedział, dokąd idzie. Był pewien, że tam nie ma pustki, ale czeka ktoś, kto go prowadził całe życie, komu zawierzył i kto go kocha. Tak, to najwspanialsza encyklika.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24