Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ks. dr hab. Józef Marecki: Polska nie doczeka się uczciwego upamiętnienia ofiar ludobójstwa na Wołyniu [WIDEO]

Piotr Samolewicz
Piotr Samolewicz
Wideo
od 16 lat
- Być może przyszedł czas wirtualnego upamiętnienia pomordowanych Polaków na Wołyniu przez UPA – powiedział ks. dr hab. Józef Marecki podczas debaty zorganizowanej na Podkarpackim Kongresie Pamięci Narodowej w Jasionce.

Spis treści

80. rocznica ludobójstwa dokonanego przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej dostarczyła okazji do przeprowadzenia podczas Podkarpackiego Kongresu Pamięci Narodowej w Jasionce (4 - 5 października) panelu nt. związków dzisiejszego Podkarpacia z Wołyniem. W dyskusji moderowanej przez red. Alinę Bosak wzięli udział historycy: ks. dr hab. Józef Marecki (Uniwersytet Papieski w Krakowie), dr. hab. Jan Pisuliński (Uniwersytet Rzeszowski), dr hab. Grzegorz Hryciuk (Uniwersytet Wrocławski) i dr Tomasz Bereza (IPN Oddział Rzeszów).

Okres międzywojenny

Jan Pisuliński zauważył, że umowną granicę na Podkarpaciu między etnosami rusińskim a polskim wyznaczał San w biegu od Sanoka do Radymna. Po prawej stronie Sanu mieszkała większość ukraińska, po lewej polska, z tym że po obu stronach były enklawy polskie i ukraińskie; nawet koło Rzeszowa w Białej, na Drabiniance i na Zalesiu mieszkali Rusini. W całym dawnym woj. lwowskim proporcje były prawie równe, gdyż dołączono do niego powiaty polskie lub polsko-żydowskie (niżański, kolbuszowski, rzeszowski). W wioskach generalnie mówiono językiem większości, albo po rusku, albo po polsku. Było sporo małżeństw mieszanych, na niektórych obszarach nawet 20—30 proc. Katolicy byli Polakami, a grekokatolicy Rusinami, córki przejmowały obrządek matki, a synowie ojca. J. Pisuliński podkreślał jednak, że wymienione podziały były umowne. Jeśli chodzi o górali karpackich, czyli Hucułów i Bojków, to w zdecydowanej większości mieli świadomość ukraińską, a ich trzecia grupa, Łemkowie, byli podzieleni: na wschód od linii Barwinek - Dukla dominowała tożsamość ukraińska, a na zachód własna, łemkowska.

– Trzeba pamiętać, że poczucie narodowe u Ukraińców i Polaków w tamtym czasie było słabo rozwinięte. W społecznościach wiejskich nie zastanawiano się nad tym. Dopiero II wojna światowa zmusiła ich do głębszych deklaracji, bo Niemcy wymagali chociażby kenkart – zaznaczył J. Pisuliński.

Jedynie w takich miastach jak Przemyśl i Sanok żyła inteligencja świadoma narodowo i w nich aktywnie działała Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów (OUN). – Struktury OUN funkcjonowały przed wojną jeszcze w powiatach przemyskim, sanockim i lubaczowskim, jarosławskim, ale nie były rozwinięte. Na kształtowanie się świadomości ukraińskiej duży wpływ miało duchowieństwo greckokatolickie kształcone w seminariach od początku XX w.

Ks. dr hab. Józef Marecki podkreślił, że biskupi obu obrządków byli zobligowani do współpracy i współpracowali ze sobą. Podobnie duchowni, którzy spotykali się ze sobą, brali udział w uroczystościach, nabożeństwach, spowiadali się. Zmiana następuje w 1937 roku, gdy grekokatoliccy duchowni z okolic Lwowa zaprzestają zapraszać na uroczystości łacińskich. – Wierni byli bardzo wymieszani i dochodziło do konfliktów generowanych przez małżeństwa mieszane. Dochodziło też do „kradzieży dusz”. Bardzo małe nasycenie parafiami łacińskimi w stosunku do gęstej sieci parafii grekokatolickich sprawiało, że łacinnicy swoje dzieci przynosili do chrztu do parochów – wyjaśniał ks. Marecki. Ponadto w domach panowała mentalność kobieca. To matki narzucały dzieciom język, wyznanie i narodowość. Ksiądz dodał, że barwna rusińska obrzędowość podobała się Polakom. Natomiast typowa polska obrzędowość panowała w miastach.

Wojna

Dr hab. Grzegorz Hryciuk powiedział, że wrzesień 1939 roku był katastrofą dla ludności polskiej, która w całej Małopolsce Wschodniej i Wołyniu z narodu państwowego, uprzywilejowanego została zamieniona w naród prześladowany, zwłaszcza w polityce sowieckiej, w której kategorie społeczne i polityczne nakładały się na narodowościowe. W wyniku trzech deportacji na wschód 200 tys. Polaków musiało opuścić tamte tereny (wywózki dotknęły też Ukraińców, ale z uwagi, że byli większością, odsetek był mały). Wiele rodzin polskich zostało też dotkniętych masowymi mordami. Zmiana reżimu z sowieckiego na niemiecki nie polepszyła sytuacji Polaków. W porównaniu do Ukraińców byli społecznością II kategorii. – Ukraińcy byli grupą większego zaufania niż Polacy – powiedział G. Hryciuk. Z Dystryktu Galicja Niemcy wywieźli na roboty ponad 300 tys. Polaków, ok. 1/3 całej polskiej populacji, z tego kilkadziesiąt tysięcy z Wołynia. W 1943 roku żywioł polski był bardzo osłabiony, słabe było podziemie. Rząd dusz wśród Ukraińców w Małopolsce Wschodniej, także na Wołyniu, dzierżył OUN.

Tomasz Bereza mówił, że na dzisiejszym Podkarpaciu podczas wojny powstały tylko pojedyncze posterunki ukraińskiej policji, w Baligrodzie, Orłach, Radymnie. Niemcy wciągali też Ukraińców do Werkschutzu i Arbeitsdienstu. Za cichym przyzwoleniem Niemców szkoleni byli wojskowo członkowie OUN, którzy uciekli spod sowieckiej okupacji. W Krakowie istniała ukraińska szkoła oficerska, kursy wojskowe były realizowane także m.in. w Jarosławiu, Przemyślu, Radymnie. – Małe Radymno było siedzibą OUN, jej mózgiem na naszym terenie – zauważył historyk. Kursy wojskowe organizował Wasyl Iwachiw, późniejszy szef sztabu UPA na Wołyniu. – Z naszego regionu, z Sanoka, Przemyśla, Radymna, wyszły na przełomie czerwca i lipca 1941 r. na Wschód, za armią niemiecką, grupy marszowe, co najmniej 1000-1200 osób, które stworzyły ukraińską administrację w Dystrykcie Galicja. Członkowie tych grup realizowali też pogromy na Żydach i Polakach – powiedział dr Bereza. Ci sami ludzie stworzyli w lipcu 1943 roku kadrę dowódcza UPA.

Jan Pisuliński powiedział, że pierwsza sotnia upowska powstała na dzisiejszym Podkarpaciu z dezerterów z policji ukraińskiej, na czele z Iwanem Szpontakiem „Zalizniakiem”, w kwietniu 1944 roku w pow. lubaczowskim, wcześniej działała tylko ukraińska samoobrona. Sotnia ta była odpowiedzialna za jedyny masowy mord, mord mężczyzn w Rudce. W pow. przemyskim czystka Polaków – jak mówił J. Pisuliński – zatrzymała się na późniejszej granicy z Ukrainą sowiecką. Tuż przed granicą dochodziło do mordowania Polaków, ale kilka km na zachód już nie. Do pojedynczych mordów Polaków i rodzin polskich dochodziło w pow. leskim. Sotnie w Bieszczadach (na Bukowym Berdzie) powstały, wraz z nadchodzącym frontem, dopiero w lipcu 1944 r.. Były one odpowiedzialne za mordy w okolicach Mucznego (około 70 osób) i pojedyncze mordy w okolicach Ropienki (33 osobny).

– Wówczas mogło zginąć z rąk UPA na terenie pow. leskiego ok. 300 osób, natomiast powiaty przemyski, brzozowski, jarosławski były wolne od upowskich napaści, co wynikało ze słabości struktur ukraińskiego podziemia i siły AK, które dokonywała akcji likwidacji działaczy ukraińskich, także duchownych – powiedział J. Pisuliński.

Historyk stwierdził, że nie zna dokumentu, w którym byłoby napisane, dlaczego na naszym terenie UPA nie przeprowadziła do końca okupacji niemieckiej masowych czystek etnicznych.

Wiedza o wydarzeniach na Wołyniu dotarła na dzisiejsze Podkarpacie szybko wraz z polskimi uciekinierami. Tomasz Bereza powiedział, że fale uchodźców odpowiadały krwawym działaniom UPA w dawnych kresowych powiatach. W lecie 1943 roku pojawiły się instrukcje polskiego podziemia, by zwracać uwagę na zachowanie ludności ukraińskiej, łącznie z obserwacją młodych mężczyzn, czy opuszczają rodzinną miejscowość, gdzie się udają i na jak długo.

– Można mówić o wzmożonej inwigilacji osób podejrzewanych o działalność nacjonalistyczną – stwierdził pracownik IPN w Rzeszowie.

Do maja 1944 roku Ukraińcy nie byli postrzegani jako główny przeciwnik, tylko Niemcy i renegaci. Z rąk podziemia ginęli tylko pojedynczy Ukraińcy. T. Bereza zgodził się z J. Pisulińskim, że czystki antypolskie na naszym terenie zaczęły się dopiero w kwietniu 1944 r. Komendant Podokręgu Rzeszów Armii Krajowej płk Kazimierz Putek „Zworny” 11 maja 1944 r. wydał rozkaz o rozpoczęciu antyukraińskiej akcji odwetowej „Wet”.

– 11 maja 1944 r. jest datą graniczną. Tego samego dnia na terenach na zachód od Sanu, po „oczyszczeniu” z Polaków powiatu lubaczowskiego, zostaje podjęta akcja ulotkowa OUN, w której żądano od Polaków wyniesienia się za Wisłok, w okolice Rzeszowa. Ta akcja OUN nie miała szans powodzenia. Podziemie polskie zareagowało natychmiast, wydając i realizując wyroki śmierci na osobach identyfikowanych jako działacze OUN – powiedział T. Bereza.

Czas obecny

Bardzo ciekawa debata „Wołyń – Podkarpacie: Związki (nie)oczywiste” z braku czasu nie objęła lat powojennych i akcji „Wisła”. Natomiast prelegenci odnieśli się do impasu w sprawie ekshumacji dołów śmierci na Wołyniu, Polesiu i w Małopolsce Wschodniej, w których leżą szczątki Polaków zamordowanych przez UPA. Ks. dr hab. Józef Marecki stwierdził, że miejsca te są święte dla Polaków, nawet gdy są jeszcze nieodnalezione, i nie wolno ich przyrównywać do pomników chwały postawionych zbrodniarzom z UPA w okolicach grobów w dzisiejszym woj. podkarpackim. Takim spornym miejscem we wzajemnych relacjach jest pomnik UPA w Monasterzu w pow. lubaczowskim.

Ks. J. Marecki zarzucił stronie ukraińskiej, że prowadzi przemyślaną politykę historyczną. – Ukraina, która jest w ogonie gospodarczym Europy, prowadzi jedną z najlepszych polityk historycznych. Jest to polityka uprzedzająca – powiedział ks. Mirecki, podkreślając jednocześnie że Ukraina pod tym względem zawsze będzie państwem roszczeniowym. – My nie jesteśmy winni, to wy wszyscy jesteście winni – mówił ks. Mirecki o ukraińskiej postawie.

Historyk dodał, że Polska nie doczeka się uczciwego upamiętnienia ofiar ludobójstwa na Wołyniu. – Być może przyszedł czas wirtualnego upamiętnienia pomordowanych przez UPA. Wszelkiego rodzaju bazy, które tworzy chociażby IPN, wszelkie publikacje źródłowe, są solą w oku dla ukraińskich historyków. Każda edycja źródłowa jest źle przyjmowana na Ukrainie. Dlaczego? Bo pokazuje prawdę – powiedział ks. J. Marecki. – Kiedy rozkopiemy na Wołyniu nowe groby z setkami rozbitych czaszek i kości narzędziami do zabijania bydła, to wtedy otworzą się oczy wielu ludziom, że jest to Bucza nr 1. – powiedział historyk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24