MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Lekarze też się leczą

WŁADYSŁAW BOROWIEC, PIOTR WRÓBEL
WŁADYSŁAW BOROWIEC
Beatka jest w transie hipnotycznym. - Zareagowała tak na dotyk pani Haliny - mówi matka kilkunastoletniej dziewczyny, która wcześniej miała po kilka ataków epilepsji dziennie. Uczyła się systemem indywidualnym, bo choroba nie pozwalała na normalne funkcjonowanie.

Teraz dzięki leczeniu farmakologicznemu i zabiegom Haliny Forystek-Cegielskiej ataki zdarzają się raz na kilka lat. - Istnieje niesamowita więź między Beatką a panią Haliną - twierdzi mama dziewczyny, delikatnie wybudzając ją z hipnotycznego snu. - Postęp w leczeniu po zabiegach był ogromny, co ważne, pani Halina współpracuje z lekarzami i nie było żadnego konfliktu między leczeniem konwencjonalnym a bioterapią.
- Proszę odłożyć zegarki i wyłączyć telefony komórkowe - instruuje prowadzący seans Andrzej Dańczyszyn. Na sali wielu stałych pacjentów, są też nowi, chcący się przekonać, co bioenergoterapeutka potrafi.
Dzisiejszy seans jest szczególny, jubileuszowy, a więc i charytatywny, czyli za darmo. To właśnie 10 lat temu, w klubie "Akwarium" przy ul. Pułaskiego w Rzeszowie, Halina Forystek-Ceglińska rozpoczynała uzdrowicielską działalność. Były to czasy, gdy bioterapeuci uważani byli za szarlatanów, a w najlepszym razie za znachorów. Dzisiaj medycyna naturalna coraz częściej znajduje zwolenników także wśród lekarzy.

Kolano niczym przegięta gałązka

- W roku 1990 miałem wylew krwi do mózgu z paraliżem połowy ciała - wspomina mężczyzna spod Przemyśla. - Trzy lata temu wyczytałem w gazecie o zabiegach pani Haliny. Od dwóch lat jeżdżę do niej. Gdy pierwszy raz weszła na salę, gdzie miał odbyć się seans, doznałem przedziwnego uczucia: moje kolano zniekształcone paraliżem, które "uciekało" w bok, wróciło na swoje miejsce, niczym przegięta gałązka. Od tamtego czasu nie mam z nim kłopotów. Miałem też ogromną nerwicę, nie mogłem spać, nękały mnie koszmary. Po zabiegach wszystko minęło.
- Moja żona jest tutaj i płacze ze wzruszenia - mówi mężczyzna z Tarnowa. - Po wylewie była umierająca. Zdobyłem telefon domowy pani Haliny, która przebywała wówczas w Niemczech i powiedziałem: żona umiera, tylko pani może pomóc. Po kilku dniach przyjechała i razem z lekarzami cofnęli żonę z "tamtej strony".
Halina Forystek-Ceglińska pochodzi z rodziny uzdrawiaczy. Energią leczyła jej babka, a teraz również brat Tadeusz Cegliński i syn p. Haliny, Dariusz Forystek.

Nadzieja umiera ostatnia

W Polsce działa ok. 50 tysięcy uzdrawiaczy i bioenergoterapeutów. Stosunek lekarzy do nich jest różny. Jedni z nimi współpracują, inni krytykują ich i ostrzegają przed nimi pacjentów.

Z okazji 10-lecia pracy sypią się kwiaty, ale ludzie przyjechali nie tylko dziękować, ale także by "złapać" trochę energii.
- Uzależniłam się od pani Haliny - żartuje jakaś starsza pani. W ?87. lekarze stwierdzili u niej guz w głowie, lecz nie mogli go operować. - Traciłam już nadzieję, ale okazało się, że nadzieja umiera ostatnia - mówi kobieta.
- Energią można się wyleczyć nawet po jednym seansie - twierdzi Forystek-Ceglińska. - Lecz przekazywana energia na jednego działa szybciej, na drugiego wolniej.
Trwa mały show "dziękczynny", przeplatany występami rodzinnego zespołu z Biecza. Członków zepołu też uzdrawiała Halina Forystek-Ceglińska. - No i się wprosili na jubileusz - komentuje Dańczyszyn.
Wielu po bioterapię sięgnęło, gdy nie pomogła medycyna oficjalna. Niektórzy przypominają swój w wcześniejszy sceptycyzm.
- Wpierw sprawdziłem, czy pani D., o wyleczeniu której przeczytałem w jednej z gazet, rzeczywiście chorowała, czy to może jakiś propagandowy pic - wspomina swoją nieufność jeden z pacjentów Haliny Forystek-Ceglińskiej. - Pojechałem do jej wsi i dokładnie wszystko skontrolowałem. Dopiero po tym poddałem się zabiegom.
- Co czułeś, pytam kolegę z redakcji, któremu uzdrawiaczka kładła ręce na piersiach? - Nic - odpowiada. Niektórzy odczuwają ciepło, jeszcze inni falę gorąca, są też tacy, którzy nie mają żadnych odczuć.
- Oj Halino, oj jedyno, dziewczyno moja! - śpiewa zespół w kolejnym przerywniku.

Sceptyka też można uzdrawiać

Jak przyznaje uzdrawiaczka, na zabiegi do niej przychodzą lekarze i pielęgniarki. Pewien profesor medycyny wysłał swojego kolegę lekarza, by ten przywiózł p. Halinę do szpitala, gdzie chory profesor się leczył. - Chodzi o to, by nie rezygnować z walki z chorobą - powtarza bioterapeutka.
Jedną z byłych "niewiernych" jest pani Maria ze Strzyżowa: - 10 lat temu byłam ciężko chora, po zaatakowaniu przez chorobę prawej połowy mózgu, bardzo bolała mnie głowa, lekarze nie wiedzieli co z tym zrobić - wspomina. - Pojechałam na seans pełna sceptycyzmu, ironii wręcz. Profesorowie medycyny nie pomogli, to kto pomoże? - myślałam. Pani Halina przyłożyła mi dłoń na prawą stronę głowy, zrobiło mi się gorąco, jakiś dreszcz mnie przeszedł, a ona na to: - To jest do wyleczenia.
Dyrektor Wspólnoty Polskiej Mariusz Grudzień też przyszedł z kwiatami. Kiedyś p. Halina na kolonii zorganizowanej przez Wspólnotę, charytatywnie leczyła polskie dzieci z Ukrainy, które ucierpiały po awarii czarnobylskiej.
- Może rzeczywiście coś w tym leczeniu jest - mówi kolega dziennikarz, wątpiący w "szamaństwo i inne UFO".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24