MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ma 125 centymetrów wzrostu, ale jest wielka

Andrzej Plęs
Ona lubi te swoje 125 cm. Inni też ją lubią. - Dopiero wtedy można polubić życie - zapewnia.
Ona lubi te swoje 125 cm. Inni też ją lubią. - Dopiero wtedy można polubić życie - zapewnia. Archiwum rodzinne
Bozia dała 125 centymetrów, to trzeba je wykorzystać. Więc Marta Magdoń wykorzystuje. Także wtedy, kiedy jej liceum w Sędziszowie Małopolskim biło rekord, ile osób może zmieścić się w fiacie 126p. Marta wcisnęła się na tylną półkę.

Wkurza ją, że musi wspinać się do włącznika na ścianie, żeby zapalić światło. Jakby cywilizacja nie mogła uwzględnić ludzi jej wzrostu. I to, że musi podskakiwać, aby sięgnąć klamki drzwi autobusu.

Prawie przestało ją wkurzać, że musi skakać po taborecikach i meblach, żeby dosięgnąć coś z górnych półek. Bawi ją, że na lekcjach wuefu koleżanki robią z piłką dwutakt, ona musi "czterotakt", na co pani od gimnastyki patrzy z wyrozumiałością.

Nie ma szans wrzucić piłki do kosza, chyba cudem tylko. Za kosz robi jej "normalnego" wzrostu koleżanka, która splata obręcz z rąk.

Jeśli trafi piłką w tę obręcz, ćwiczenie zaliczone. Przy piłce ręcznej pcha się do ataku, bo wie cwaniara, że rywalki jej nie tkną ze strachu. O nią, nie o siebie.

Powinna nienawidzić tych zajęć, ale ona nie opuszcza nigdy, jeśli tylko choroba jej nie powali. Za to przy stole do ping-ponga wymiata wszystkich. Jak się mocno wypręży, to te 125 cm wzrostu wystarczy, żeby mieć oczy powyżej stołu. I wygrywać.

Przy tym wzroście w klasie maturalnej powinna schować się w kącie i popłakiwać z żalu nad swoim losem.

A Marta Magdoń rządzi. W jej liceum w Sędziszowie Małopolskim mówią, że "Magdońkę" widać tu jak nikogo innego, a pustka w szkole robi się wtedy, kiedy te 125 centymetrów "ma nieobecność".

Nieobecność odnotowano, gdy Marta pojechała do Warszawy, żeby wziąć udział w telewizyjnym programie o problemach ludzi niskiego wzrostu.

Znalazła ogłoszenie o temacie programu, zgłosiła się, zaprosili, to pojechała i okazało się, że kamery ogólnopolskiej stacji jej niestraszne.

Bo co tu się wstydzić? Bozia dała 125 centymetrów, to trzeba je wykorzystać.

Rosłam, rosłam, aż przestałam

Trzech starszych braci i ona na końcu - oczko w głowie całej rodziny. Dwa i pół kilo po urodzeniu, choć trzy miesiące przed czasem, wzrost normalny i normalnie było do trzeciej - czwartej klasy szkoły podstawowej, bo wzrostem nie odbiegała od innych.

Potem rówieśnicy wystrzelili w górę, ona zatrzymała się na 125 centymetrach i już tak zostało.

- Rodzice chyba od początku wiedzieli, że ze mną coś nie tak, w końcu były badania, okazało się, że jakiś błąd genetyczny - tłumaczy Marta. - Zresztą do drugiego roku życia moim domem był szpital, chorowita byłam.

W rodzinnych Zagorzycach nikt jej z powodu wzrostu przykrości nie czynił, "swoja" była i znali ją tu od urodzenia.

W szkole zdarzały się przykre uwagi rówieśników, ale ona nie z tych, co się przejmują. Poza tym potrafi "odszczeknąć". W domu była oczkiem w głowie, ale nikt łez nie ronił, że malutka jest.

- Mama powtarzała, że Bóg chciał mieć taką małą Martusię, więc taką ma - mówi Marta. - I wcale nie traktowano tego jak skaranie boskie.

A mnie wtedy wydawało się, że jestem specjalna, wybrana, wyjątkowa i "Calineczka". Wchodzę do kościoła, wszystkie babcie na mnie patrzą. Gwiazda byłam! Głaskały po głowie, że taka malutka, drobniutka...

Niewiele się zmieniło. Marta w kościele z przodu stoi, żeby ołtarz widzieć, nie plecy parafian. Stoi, tuż za dziećmi. I jak się po nabożeństwie podczas ostatnich świąt ksiądz "przeleciał" po główkach dzieci, to i ona się załapała.

Z rozpędu dobrodziej 19-letnią Martę pogładził ojcowskim gestem, a gdy się zorientował, skonsternowany rękę cofnął i uciekł. Potem dzwonił do Marty i przepraszał.

Bracia na nią nie chuchali, zresztą chyba by na to nie pozwalała. Do dziś wspomina, jak z jednym z braci wracała do domu na skróty, przez pola, przez zaspy.

- Jemu śnieg sięgał po pas, mnie - prawie czubka głowy - opowiada "Calineczka". - Zostawił mnie, kazał sobie radzić samemu, czołgałam się pod tym śniegiem, jak kret, aż dotarłam do domu.

Może to atut

Nie znosi litościwych spojrzeń, ale też niespecjalnie się nimi przejmuje. Że mała? Może nie zawsze to dopust Boży, może to atut.

Jeszcze w podstawówce klasa wypychała ją przed nauczycieli, żeby tłumaczyła się za klasowe błędy i wypaczenia. Skutkowało, bo TAKIEJ Marcie nauczyciele odmawiać nie potrafili i wybaczać musieli.

Była bezcenna, kiedy brać szkolna biła rekord: ile osób może zmieścić się w fiacie 126p. Kiedy wszystkie miejsca siedzące i bagażnik były zajęte, Marta wcisnęła się na tylną półkę pojazdu. Nikt inny by się tam nie zmieścił.

Nauczyła otoczenie, że ma dystans do siebie i nie chce być traktowana, jak niepełnosprawna. I jej przekora bywa zaraźliwa. Kiedy koledzy chcą chwilę pogadać, klękają przed nią, albo kucają. Dla niezorientowanych - dziwnie to wygląda.

Nie we wzroście siła - udowodniła Marta, kiedy wspólnie z koleżanką szkolną zajęły III miejsce w ogłoszonym przez Sejm RP konkursie "Rola parlamentu krajowego w Unii Europejskiej".

Pojechały do Warszawy odebrać nagrodę. Sejm, władza, korytarze pełne ludzi z pierwszych stron gazet. I chyba tylko Marta nie czuła się w tamtej sytuacji onieśmielona. Ze spokojem i na luzie odebrała nagrodę z rąk marszałek Kopacz.

Przyszłość? Dziennikarstwo. W liceum wzięła się za szkolną gazetkę "LOkomitywa", zgromadziła do pisania grono koleżanek i kolegów.

W szkolnym sekretariacie boją się, że przyjdzie Marta i zacznie gazetkę drukować w niebotycznych ilościach, a to koszty. Marta przychodzi i drukuje.

Poukładaną ma przyszłość, nawet plany rodzinne. Choć, kiedy o tym mówi, mocno poważnieje.

- Jeśli spotkam mężczyznę mojego wzrostu, zdecydujemy się na dziecko, to duże prawdopodobieństwo, że też będzie niskie - tłumaczy. - I wtedy powiemy mu, że rodzice tak się kochali, że chcieli na świecie jeszcze jednego takiego krasnala. A ja mi się zdarzy na drodze życia wysoki blondyn, to... rozważę - kończy z przekorą.

Nie tylko blaski

W Sędziszowie ją znają i nikogo jej wzrost nie dziwi. Poza zaczyna być mniej przyjemnie, choć i to zależy od nastawienia.

- Na dworcu w Ropczycach pani tak się na mnie zapatrzyła, że wpadła na uliczny kosz i zawiesiła się na nim - w oczach Marty na to wspomnienie zapalają się diabelskie ogniki. - Popłakałam się ze śmiechu.

Nie zawsze jest zabawnie. Irytują ją wysokie blaty w urzędach, oddzielające petentów od "władzy". W sekretariacie jej szkoły też jest taki, więc kiedy przyszła złożyć podanie przed trzema laty, nikt jej zza tego blatu nie zauważył.

- Po prostu obeszła blat bez słowa, złożyła dokumenty i wyszła - wspomina pierwszy kontakt z Martą dyrektorka szkoły Lucyna Doroba. I przyznaje, że "Maleństwo" potrafi być duszą towarzystwa.

Pan w autobusie chciał ustąpić jej miejsce siedzące. Gentelman pewnie, więc wdzięczność mieszała się w niej ze złością, że traktuje się ją, jako niepełnosprawną. Po to jej był udział w telewizyjnym programie o problemach ludzi z niedorostem.

- Nie o mnie chodziło, ale o tych wszystkich z niskim wzrostem, którzy ze strachu i wstydu zamykają się w domu - tłumaczy swój udział w "Pytaniu na śniadanie". - Owszem, nie zawsze jest łatwo, ale to nie powód, żeby życie uważać za przegrane.

Na Podkarpaciu jest kilkoro takich jak ona, w Warszawie funkcjonuje Stowarzyszenie "Nieduzi", więc Marta częściej gaworzy o problemach "niedużych" z Warszawą.

W Polsce raczkuje organizacja Little People of Poland na wzór Little People od America, więc Marta też z LPoA dużo gada.

I wcale nie zazdrości tym, którzy nie lubią siebie, mimo swoich 186 cm wzrostu. Ona swoje 125 cm lubi. Inni też ją lubią. - Dopiero wtedy można polubić życie - zapewnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24