Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maciej Maleńczuk: mieszkam 50 km od Rzeszowa

Marcin Kalita
Maciej Maleńczuk wystąpił w Rzeszowie podczas Europejskiego Stadionu Kultury.
Maciej Maleńczuk wystąpił w Rzeszowie podczas Europejskiego Stadionu Kultury. Marcin Kalita
Rozmowa z Maciejem Maleńczukiem, muzykiem, wokalistą, kompozytorem, pisarzem.

Urodził się 14 sierpnia 1961 roku w Wojcieszowie. Uważany za jednego z najbardziej awangardowych i kontrowersyjnych artystów. Zaczynał jako muzyk grający na ulicach Krakowa, Warszawy, Poznania i wielu innych miast. W latach 1986-2005 był wokalistą zespołu Püdelsi. W roku 1993 założył grupę Homo Twist. Z obydwoma nagrał po sześć albumów. Od lat z powodzeniem kontynuuje karierę solową. Do tej pory nagrał kilkanaście płyt. W maju tego roku został odznaczony Brązowym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis". Jest kibicem krakowskiego klubu piłkarskiego Cracovia oraz autorem jego hymnu. Z obecną żoną ma trzy córki: Irmę, Ritę i Elmę. Ma również córkę Zuzannę z poprzedniego związku.

- Jak mam się do ciebie zwracać, Maćku czy Mirku?

- Zdecydowanie Maciej. A najlepiej panie Macieju, jeśli ktoś jest dużo młodszy.

- A ja na jakiego wyglądam?

- Zdecydowanie na starszego, chociaż jesteś młodszy ode mnie (śmiech)! Wracając do twojego pytania, to rzeczywiście jestem Mirosław. Maciej to takie domowe imię, jak dla kota. Mówiono do mnie Maciuś, bo ksiądz powiedział, że mnie nie ochrzci, gdyż nie ma świętego Mirosława. Tak więc dla Kościoła jestem Maciejem, a we wszystkich urzędowych papierach Mirkiem. Ale nie wałkujmy tego tematu, bo jak zapewne się domyślasz, w wyborze imienia nie brałem czynnego udziału.

- Od pewnego czasu często gościsz w Rzeszowie.

- Zgadza się. Zresztą teraz mieszkam pięćdziesiąt kilometrów stąd.

- O tym za chwilę. Chciałem się dowiedzieć z czym kojarzy ci się nasze miasto?

- Oczywiście z Breakoutami i nie wiem dlaczego, ale z karate.

- Może dlatego, że stąd pochodzi Marta Niewczas, mistrzyni świata w karate.

- To nie to. Rzeszów w ogóle kojarzy się z fajterami. Mnóstwo tutaj klubów sportów walki, które bardzo lubię. Sam jestem takim domorosłym bokserem i jak trzeba, to w mordę mogę dać (śmiech). Poza tym jest tutaj największy organ płciowy kobiecy i fajna sfreakowana publiczność.

- Wróćmy teraz do twojego miejsca na ziemi...

- Znajduje się ono w miejscowości Jodłowa pod Pilznem. Piękne i szczególne miejsce, w którym zamierzam dokonać żywota. Kupiłem tam dom i kawałek ziemi. Ale nie zamierzam go szerzej reklamować, bo jeszcze, nie daj Boże, zacznie mi się tam warszawka sprowadzać. Tak więc jesteśmy sąsiadami!

- Czemu właśnie tam postanowiłeś się osiedlić?

- Kiedyś jedna z moich córek zapytała mnie, dlaczego nie mamy domu z ogrodem. Poszedłem więc do banku, wziąłem kredyt i zaczęliśmy szukać tego miejsca. Zjeździliśmy ich trochę. Założenie było jedno. Musi ono leżeć najdalej 100 km od Krakowa. Kiedy trafiliśmy do Jodłowej, od razu wiedziałem, że to jest to. Tak wyszło. Jak to mówią, tam jaśmin nie przekwita i grzech pierworodny nie jest znany.

- Skoro wspomniałeś o przekwitaniu… 14 sierpnia skończyłeś okrągłą pięćdziesiątkę.

- Nie ma to dla mnie większego znaczenia. Może dla innych bardziej. Od dwóch lat mówię wszystkim, że mam 50 lat, więc zdążyłem się przyzwyczaić.

- Nie czas na jakieś podsumowanie?

- Pozostawiam to innym. Przecież to jest dopiero pół sety. Jestem facetem w sile wieku. Owszem, nieodpornym na ciosy, ale też nie zamierzam obrywać. Czuję się maksymalnie rozpędzony. Mam mnóstwo propozycji i pomysłów, więc jeszcze nie czas memuary pisać. Bardziej istotne jest dla mnie święto jednej z córek, która również urodziła się 14 sierpnia. Zawsze kupuję jej w prezencie rzeczy, o których sam marzyłem.

- Jesteś muzykiem, wokalistą, kompozytorem, pisarzem. W której z tych dziedzin czujesz się najpewniej?

- Odpowiem odwrotnie. Najtrudniejsza jest proza. To jest dla mnie prawdziwa męka. Ostatnio publikowałem w jednej z gazet swoją opowieść o przemianie chłopca w mężczyznę.

- Zdarzyło ci się również lektorować.

- Masz na myśli gry komputerowe?

- Dokładnie.

- Bardzo fajna sprawa, przygoda. Łatwa i nie wymagająca myślenia. Wystarczy realizować pomysły reżysera.

- Ostatnimi czasy modne stały się telewizyjne programy rozrywkowe, wyłaniające muzyczne talenty. Byłeś jurorem jednego nich.

- Ale to się więcej nie powtórzy.

- To dlaczego w finale "X-Factor" wsparłeś Gienka Loskę?

- To nie to samo. Po prostu chciałem pomóc koledze.

- Bo obaj zaczynaliście od grania na ulicy?

- Znaliśmy się już dużo wcześniej. Ale od tamtej pory on bardzo się zmienił z wyglądu. Oglądając czasem program, zupełnie go nie skojarzyłem. Dopiero kiedy przyjechałem do studia, okazało się że to jest Gienek. Tym bardziej było mi miło.

- Kiedy zwyciężył czułeś satysfakcję, że jesteś współautorem jego sukcesu?

- Jasne. Beze mnie by nie wygrał. Od razu było widać, że jest ciśnienie na Szpaka.

- Teraz też jesteś jego sąsiadem z Podkarpacia.

- Wiem. Jest z Jasła. Znam to miasto i szczerze mówiąc, podejrzewam, że on tam w ogóle nie wychodzi na ulicę. Bądź co bądź pokazać się publicznie w takich ciuchach, które on nosi, to kozactwo.

- Myślisz, że mu się uda?

- Nie mam pojęcia. Poza tym nie wiem, jaki będzie jego repertuar. Na razie, podobnie jak Gienek, wykonuje covery.

- Za które i ty się ostatnio zabrałeś. Twoje ostatnie płyty to zmierzenie się z twórczością Starszych Panów i Wysockim.

- Z Wysockim to trochę inna sprawa, bo tutaj w grę weszły tłumaczenia tekstów. To moja ulubiona działalność, spotkanie z prawdziwym absolutem. Oczywiście pod warunkiem, że zna się bukwy i znajomych, którzy wytłumaczą ci znaczenie słów w danym kontekście. Bo cóż strasznego jest w tym, że w straszliwym domu obrazy wiszą krzywo? A właśnie jest. Bo rosyjski chłop, żeby mu nawet karaluchy biegały po pościeli, to ikonę prostuje. Inaczej to koniec. I tego na przykład nie wiedziałem.

- Z piosenkami Kabaretu Starszych Panów nagrałeś aż dwa krążki. Jeden z Pawłem Kukizem, drugi z Justyną Steczkowską, która urodziła się w Rzeszowie. Co was połączyło? Miłość do tego miasta?

- Nie. Połączył nas wydawca. Niestety z tego bata nie ukręcisz (śmiech).

- Kiedy światło dzienne ma szansę ujrzeć twój nowy autorski album?

- Jest, ale to nie będzie nic przyjemnego. Prawdziwy "Black album", czyli coś takiego, czego żadna normalna cenzura nie powinna przepuścić. Dużo brzydkich wyrazów, niepoprawność polityczna i pochwała narkotyków. Płyta będzie dozwolona od 21 lat.

Ale na ten projekt mam jeszcze jakiś rok. Wcześniej jednak chciałbym się uporać z pomysłem na album country. Będzie on zawierał głównie utwory z repertuaru Johnny'ego Casha, które właśnie tłumaczę. Będę więc śpiewał je w języku polskim, jedynie refreny pozostawię w oryginale. Do udziału w nagraniach zaprosiłem już Nergala i Gienka Loskę. Być może w jednej piosence pojawi się również John Porter. Do studia wchodzimy pod koniec roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24