Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamo, ja znowu chodzę!

Ewa Gorczyca
Mama Nadii: - Lekarze z Rzeszowa postawili moją córeczkę na nogi.
Mama Nadii: - Lekarze z Rzeszowa postawili moją córeczkę na nogi. Fot. Tomasz Jefimow
Najpierw złapała katar. Potem jej drobne ciało stopniowo drętwiało, aż zrobiło się bezwładne. Dziś rodzice Nadii z Jasła mówią: - Najgorsze za nami.

Nadia pięć tygodni temu, w szpitalu w Rzeszowie - sparaliżowane ciałko podłączone do kroplówek i monitorów, buzia opuchnięta od sterydów, nieruchome nóżki cienkie jak patyczki. Nadia dwa tygodnie temu, na weselu wujka - tańczy w kwiecistej sukience. - Jestem księżniczką, jestem księżniczką!

Dwa dni wcześniej miała trzecie urodziny. Przyjechała na nie prosto ze szpitala. Na stole czekał tort.

- Nadiu, pomyśl życzenie, zdmuchnij świeczki - proszą rodzice.

Nadia nie reaguje. A potem nagle biegnie do tortu i dmucha z całej siły. - Zdjęcia nie zdążyłem zrobić - żałuje dziadek.

Nadia w ramionach dziadka Marka czuje się bezpiecznie. Tylko jemu powie dziś wierszyk. Zaraz pojadą na działkę, za miasto. Teraz chowa głowę na piersi dziadka. Trochę boi się obcych. Nie chce być w centrum uwagi.

Tak jak w szpitalu. Przychodzili lekarze. Pytali, badali, podnosili bezwładne nóżki, a one nie chciały się zginać. Bolało, a ona płakała.

Teraz już nic nie boli. Nadia macha stópkami w rajtuzach. Tato próbuje jej nałożyć buciki, ona ucieka do pokoju. Po ulubioną maskotkę. Pluszowy bocian też pojedzie na działkę!

Iza, mama Nadii, patrzy na córkę. - Nie dopuszczam do siebie myśli, że choroba może wrócić - mówi zdecydowanie.

Nadia, dość wylegiwania!

To może być zespół Guillain-Barrego - usłyszała pięć tygodni temu od ordynatora pediatrii w jasielskim Szpitalu Specjalistycznym. Te trzy wyrazy nic jej wtedy nie mówiły. - Nie miałam pojęcia, że istnieje taka choroba, ani na czym polega.

Kilka dni przed Świętami Wielkanocnymi. Iza z dziećmi jest w domu. Nadia trochę marudzi.

- Na początku miesiąca złapała katar. Ale skończyło się na zwykłym przeziębieniu. Obyło się bez antybiotyku, pediatria zaordynował tylko wapno i witaminy - opowiada Iza.

Jest sobotni poranek. Nadia nie wstaje łóżka. - Zwykle po przebudzeniu lubiła oglądać bajki w telewizji, ale już koło ósmej biegła do kuchni. Mamo, chcę śniadanie!

Tym razem jest inaczej. Przez cały dzień Izie nie udaje się wypędzić córeczki spod kołdry. Chcę leżeć i już - upiera się Nadia. Iza przypomina sobie, że córka ostatnio narzekała na spacerze. Mamo, wracajmy, jestem zmęczona. W nocy przebudziła się z płaczem. - Bolą mnie nóżki.

Nadia zostaje cały dzień w łóżku. Późnym popołudniem mama jest już zaniepokojona. Dość wylegiwania się przed telewizorem. Wyciąga córeczkę z pieleszy, próbuje postawić na nogi. Trzylatka traci równowagę. Telefon do męża. - Przyjeżdżaj, trzeba szybko z Nadią jechać na pogotowie.

Nie wiedziałam, co się dzieje

W szpitalu najpierw kierują ich na oddział dziecięcy. Potem na zakaźny. Stamtąd z powrotem na pediatrię.

Nadia ma sztywne nóżki, wydęty brzuszek. Nie może się załatwić. USG, tomografia - nic nie wykazują.

- Nie wiedziałam, co się dzieje - opowiada Iza. - Lekarze też nie wiedzieli. - Może połknęła jakieś leki? - sugerowali.

Iza: - To niemożliwe. Lekarstwa trzymamy zamknięte wysoko, w szafce, dzieci nie sięgną do nich nawet z krzesła.

Noc jest ciężka. Następnego dnia, w niedzielę, Nadia może tylko ruszyć główką na boki. Denerwuje się, chce wstawać.

W poniedziałek pacjentkę ogląda ordynator. To wtedy rodzice słyszą po raz pierwszy o zespole Guillain-Barrego.

Karetka wiezie sparaliżowaną Nadię do rzeszowskiego szpitala przy ul. Lwowskiej. Kolejne badania. Konsultacja neurologiczna, rezonans magnetyczny. Przejęci lekarze kręcą się wokół Nadii, sami biegają po wyniki. Badanie płynu mózgowo-rdzeniowego potwierdza przekroczone stężenie białka, charakterystyczne dla zespołu Guillain - Barrego.

- Ale tylko o 30 procent, więc diagnoza nie była oczywista - opowiada mama.

Ja nie umiem chodzić

Przez następne dni Nadia leży w izolatce. Z kroplówek sączą się płyny, pompa infuzyjna dozuje leki. Dostaje immunoglobolinę, bardzo drogi lek. Lekarze decydują też o podaniu sterydów. Iza czuwa przy łóżku córki, wychodzi tylko do łazienki.

- Po lekach nie mogła jeść, wymiotowała. Nie była w stanie podnieść głowy, więc bałam się, że się zakrztusi.

Lekarze przychodzą, badają, sprawdzają. Mówią: trzeba czekać. Rodzina, znajomi przeszukują internet.

- Przeraziłem się, gdy przeczytałem, co to za choroba - przyznaje dziadek. - Porażenie w niej postępuje stopniowo. Niedowład obejmuje nogi, ręce, mięśnie tułowia. Kiedy dochodzi do porażenia przepony, chory się dusi. Choroba wyniszcza organizm. Może spowodować całkowity paraliż. Poczułem ulgę, że lekarzom udało się postawić diagnozę i rozpocząć leczenie na czas.

- Dowiedziałam się, że na wyzdrowienie trzeba czekać nawet kilka miesięcy - wspomina Iza. - Ze strachem wyobrażałam sobie następny rok. Będę ją musiała nosić na rękach, będzie nieruchomo leżeć.

Nadia w szpitalu szepce przez telefon do starszego brata. - Ja nie umiem chodzić. - Potrafisz, ja to wiem - pociesza siostrę Miłosz. - Tylko teraz zachorowałaś, to dlatego.

Czy będę księżniczka na weselu?

Iza przy szpitalnym łóżku codziennie czyta córeczce nową bajkę z grubej książki o księżniczkach i wróżkach.

- Mamusiu, ja na wesele wujka przebiorę się za taką księżniczkę i zatańczę - mówi Nadia.

Słowa lezącej bezwładnie w łóżku córeczki brzmią wtedy też jak bajka. Brat Izy żeni się za niespełna trzy tygodnie.

Trzyletnia Nadia jest jak niemowlę. Mama zakłada jej pampersy, nosi na rękach do ubikacji. Ciągnie za palce, a Iza bez powodzenia próbuje unosić plecy.

Po dwóch tygodniach lekarze odstawiają leki. Zaczynamy ćwiczenia. Ale Nadia płacze, gdy pojawia się rehabilitantka. - Tyle razy lekarze podnosili jej nóżki, rączki. Bołało. Bała się. Nie dawała się dotykać.

Mama mówi: pobawimy się. Rzuć do mnie misia. Bawią się codziennie. - Teraz zrób mostek, bo płynie kaczuszka (Nadia unosi brzuszek). A teraz pojedziemy na rowerze po jedzenie dla kotków (Nadia pedałuje nóżkami).

Pierwsze stanie na nogach. Parę sekund, chwiejnie. Chudziutkie kończyny Nadii się trzęsą. Pierwszy krok. Pierwszy spacer od łóżka do okna. Nóżki się uginają, ale próbuje. Następnego dnia - wyjście na korytarz. Mama podtrzymuje pod pachy z jednej strony, rehabilitantka z drugiej.

Nadbiegają lekarze, pielęgniarki biją brawo. - Patrzcie, Nadia chodzi! A ona się denerwuje. - Nie patrzcie na mnie!

Jestem księżniczką!

W szpitalu zaprzyźniła się z Hubertem. Rocznym chłopczykiem z cukrzycą. Matka zostawiła go po porodzie. Był w domu dziecka, ale z powodu choroby wrócił na oddział i tu zamieszkał. Iza nosiła Nadię do jego sali, spędzali razem nawet parę godzin. Pewnego dnia Nadia mówi: - Mamo, idę do Hubcia.

I poszła. Sama. - Ja za nią, gotowa złapać, gdyby się zachwiała - mówi Izabela.

Najtrudniej było z siadaniem. Nie umiała zgiąć nóżek, nie była w stanie podciągnąć pleców. Powoli, niezdarnie, podpierając się rękami, dźwigała się do góry.

- Wtedy, w szpitalu, nie wierzyłam, że jeszcze w tym samym miesiącu będzie biegać i tańczyć - Iza uśmiecha się, patrząc jak zwinnie Iza wskakuje teraz na kolana jej taty. - Wyglądała jak afrykańskie dziecko. Nóżki jak patyczki, wydęty brzuszek, bo porażone jelita długo nie pracowały.

17 kwietnia, na swoje trzecie urodziny, Iza wróciła z rzeszowskiego szpitala do domu w Jaśle. Zdążyła wybrać strój na wesele wujka Dawida. Długa sukienka w kwiaty, lakierowane buciki, torebka z puszkiem.

- Była księżniczką, tak jak sobie wymarzyła - uśmiecha się dziadek. W wielkiej górze pluszaków (państwo młodzi poprosili gości o zabawki zamiast kwiatów) wyszukała bociana. Teraz się z nim nie rozstaje.

Postawili ją na nogi

Lekarze powiedzieli Izie, że zespół Guillain - Barrego może pojawić się po infekcjach grypopodobnych. Bardzo rzadko, raz na sto tysięcy. Może uszkodzić mięśnie i nerwy, ale może też przejść bez śladu. U co piątego pacjenta może się nawracać.

- Nie chcę się tym zamartwiać - Izabela nie dopuszcza złych myśli - Najważniejsze, że najgorsze już za nami, że lekarze postawili moją córeczkę na nogi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24