Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marta Niewczas: Biję tylko pięścią w stół

Malgorzata Froń
Chcę powiedzieć, że jestem spełnionym sportowcem, pięć razy zdobyłam mistrzostwo świata. W Łodzi jednak zrobię wszystko, żeby wygrać.
Chcę powiedzieć, że jestem spełnionym sportowcem, pięć razy zdobyłam mistrzostwo świata. W Łodzi jednak zrobię wszystko, żeby wygrać. Krystyna Baranowska
Marta Niewczas, radna miasta Rzeszowa, wielokrotna mistrzyni świata w karate tradycyjnym, właśnie kończy sportową karierę! Dlaczego podjęła taką decyzję?

- Ile lat minęło od czasu, gdy się zaczęła twoja kariera?

- W tym roku mija dwadzieścia lat od momentu, kiedy pierwszy raz wystąpiłam, w reprezentacji Polski. Zaczęłam tak naprawdę w szkole podstawowej, dawno temu, kiedy na ekrany wszedł Bruce Lee i jego "Wejście smoka". To kawał życia w takiej dyscyplinie i obowiązkowości. Karate to nie tylko kształtowanie ciała i charakteru, lecz przede wszystkim dyscyplina.

- Pamiętasz pierwszy start?

- Były to mistrzostwa Europy w Zalaegerszeg na Węgrzech. Pierwsze osiągnięcie, jako seniorka, to zdobycie Pucharu Europy w Rimini we Włoszech. Dzisiaj ten turniej nazywa się Puchar Myszki Miki. Od tamtego czasu należę do reprezantacji Polski.

- Oprócz tego, że jesteś zawodniczką karate, jesteś też politykiem.

- Można powiedzieć, że jestem mikro politykiem. Jestem po prostu samorządowcem. Chciałabym, żeby w samorządzie było jak najmniej polityki. Niestety tak się stało, że polityka zawładnęła również i tym światem. Od dwunastu lat jestem radną miasta Rzeszowa. Można powiedzieć, że w ten sposób spłacam dług wdzięczności, który zaciągnęłam od miasta. Tutaj się wychowałam, zdobyłam wykształcenie, poznałam swojego męża i urodziłam dzieci.

- Sportowiec, polityk i jeszcze bizneswoman...

- Ja nie jestem bizneswoman, ponieważ nie prowadzę działalności gospodarczej. Nie jest sztuką być mistrzem świata, sztuką jest wychować mistrza świata. Dwanaście lat temu powstała wizja powołania stowarzyszenia pożytku publicznego. Byliśmy jedną z pierwszych organizacji tego typu na Podkarpaciu. Chciałam przekazać młodszym doświadczenie, które zdobyłam przez lata, dlatego powstała Akademia Karate Tradycyjnego. Jest to stowarzyszenie, które nie prowadzi działalności gospodarczej, wiec nie czuję się bizneswoman. Aczkolwiek, trzeba tam bardzo zarządzać ludźmi i całym "dobrodziejstwem inwentarza".

- A do tego mama.

- Tak, jestem matką dwóch synów. Jeden ma siedemnaście lat i już przerósł mnie, ma sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, drugi to czteroletni maluszek.

- Trenują karate?

- Starszy, Patryk, tak. Przez jakiś czas występował w reprezentacji juniorskiej, ale zboczył z toru i wybrał siatkówkę i siłownię. O młodszym w tej chwili trudno powiedzieć, ale ma charakter, który trzeba ujarzmiać, więc może coś z tego wyjdzie. Genetycznie obciążeni są obaj.

- Czy zdarzyło ci się wykorzystać swoją siłę i umiejętność sztuki walki w życiu prywatnym?

- Biję tylko pięścią w stół. Jestem pacyfistką z natury. Całe życie uczono mnie, że karate to nie jest sztuka agresji, lecz sztuka samodoskonalenia się. Dawno temu karate powstało na wyspie Okinawa, kiedy tamtejszy król zabronił używania broni. Wtedy mieszkańcy zaczęli się bronić za pomocą rąk i nóg. Dziś mamy inne czasy, w XXI wieku nikt nie będzie bronił swojego domu, używając rąk i nóg. Dlatego dzisiaj karate jest przede wszystkim kształtowaniem charakteru.

- Dlaczego kończysz karierę?

- Jest dużo powodów, dwadzieścia lat to dobry jubileusz. Pierwsze mistrzostwo świata zdobyłam w Polsce w 1998 roku i od tego czasu nigdy nie było w naszym kraju zawodów na tym poziomie. Po czternastu latach w tym roku na początku października odbędą się zawody o mistrzostwo świata w Łodzi. Po drugie bycie reprezentantem Polski to wielki obowiązek, który praktycznie uniemożliwia normalną pracę. To ponad trzy miesiące w roku spędzone na zgrupowaniach, turniejach, szkoleniach i konsultacjach. Po trzecie - ja fizycznie już nie daję rady. Ostatnio byłam na zgrupowaniu reprezentacji, gdzie moje koleżanki miały po 20-25 lat. Ja już fizjologicznie za nimi nie nadążałam. W kadrze jestem nazywana "babcią". Dzisiaj do reprezentacji seniorów dochodzą osoby, które są w wieku mojego syna. Intensywne ćwiczenia to już dla mnie duże wyzwanie.

- Rozumiem, że po zakończeniu kariery angażujesz się w politykę, chociaż wiem, że nie lubisz tego słowa.

- Tak, ale oprócz tego chciałabym zrobić habilitację. Od 2000 roku pracuję na Uniwersytecie Rzeszowskim na wydziale wychowania fizycznego, tam obroniłam doktorat. Sport się kiedyś kończy, w polityce się jest albo nie jest, dlatego o wykształcenie trzeba dbać, przez całe życie się rozwijać i mieć takie poczucie wiecznego studenta.

- Czy czujesz się kobietą spełnioną?

Tak, ja od życia nie potrzebuję wiele, by czuć się osobą spełnioną. Najważniejsze, że realizuję swoje pasje i marzenia. Mam plany i wizje tego, co chcę robić w przyszłości. Od zawsze powtarzam, że sukces jest miarą wartości naszej pracy. Przez te dwadzieścia lat udało mi się być w reprezentacji, stworzyć wszystko to co powinnam, mam dzieci i fajnego męża, realizuję się na polu samorządowym.

- Czy przez to, że jesteś sławna, miałaś trudniej?

- Zazdrość to jest typowo polska cecha. Przez całe życie mieszkałam na Podwisłoczu i nieraz spotykały mnie niemiłe sytuacje. Na przykład ktoś mi wylał kwas z akumulatora na samochód, albo sąsiedzi rzucili butelkę wódki z piątego piętra na dach mojego auta i była dziura. Na początku kariery cały czas miałam jakieś uciążliwości. Odkąd zaangażowałam się w politykę samorządową, o mnie - jako sportowcu - zapomniano. Każdego roku zdobywałam sukcesy, ale nie oczekiwałam, że media będą o mnie pisać. Cieszę się, że udało mi się wychować pięciu mistrzów Europy. W tym roku na mistrzostwach razem ze mną będą startować moi zawodnicy. Zazdrość i zawiść jest cieniem sławy.

- A słyszałaś czasem: e tam, karate, co to jest za sport?

- Tak, wiele razy, ponieważ to nie jest sport medialny. Ale trzeba przyznać, że październikowe mistrzostwa w Łodzi będą transmitowane. Zapraszam na relację do TVP Sport (6 października o godz. 19 - red.). Mam nadzieje, że w końcu zmienimy pogląd na temat tej dyscypliny. Karate nie jest prostą dyscypliną, to też sztuka walki. Sztuka nie zna ograniczeń i jest trudna do przekazania. W telewizji łatwiej jest pokazać lekkoatletykę czy skoki narciarskie. Według lekarzy karate, judo i inne sztuki walki są jednymi z bardziej wszechstronnych sportów dla młodych osób. Sport ten nie tylko wzmacnia fizyczność, ale też wychowuje. Koryguje drobne wady postawy. To jest bardzo symetryczny sport.

- W Łodzi będzie twój ostatni występ. Życzymy ci, żebyś wygrała.

- Oj, nie będzie łatwo. Zgłosiło się już ponad czterdzieści krajów. Będzie to dla mnie wielkie wyzwanie i odpowiedzialność. Ale chcę powiedzieć, że jestem spełnionym sportowcem, pięć razy zdobyłam mistrzostwo świata. W Łodzi jednak zrobię wszystko, żeby wygrać, bo drugie miejsce to nie jest dla mnie sukces. Mam mentalność zwycięzcy. Jeśli mi się uda, to znaczy, że decyzja o zakończeniu kariery była dobra. Trzymajcie kciuki.

- Oczywiście, będziemy. Czyli już za kilkanaście dni zmienia się twoje życie. Będzie polityka i co jeszcze?

- Przede wszystkim chcę inwestować w młodzież, przekazywać im swoją wiedzę. Chcę, by akademia rozwijała się nie tylko w Rzeszowie. Już mamy swój wydział w Głogowie. Cały czas będę zajmować się sportem, tyle tylko, że nie będę w reprezentacji. W samorządzie będę jeszcze dwa lata, zobaczymy, co będzie potem. Może będę kandydować w wyborach do sejmiku województwa podkarpackiego? (śmiech).

Współpraca: Paula Czaja, Michał Okrzeszowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24