Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka ma być ratunkiem, kiedy dziecku dzieje się krzywda

Wanda Mołoń
Dzieci kocha się bezwarunkowo - uważa Halina Urman. Na zdjęciu z Ewą i Norbertem oraz wnuczętami Kacperkeim i Igą.
Dzieci kocha się bezwarunkowo - uważa Halina Urman. Na zdjęciu z Ewą i Norbertem oraz wnuczętami Kacperkeim i Igą. FOT. KRYSTYNA BARANOWSKA
Kocha się bezwarunkowo, zawsze, nie ważne, czy się to dziecko urodziło, czy nie - uważa Halina Urman, która, z wyboru, stała się matką dla czworga dzieci.

- Bo moje dzieci są tak mi bliskie, jakbym je urodziła. Rosły, a z nimi moja miłość. Tak trudno to zrozumieć?

Nie przebierała w dzieciach, bo to nie sklep, jak powiedziała dziennikarce Nowin przed wielu laty. Chore? To nic, w biologicznej rodzinie też bywa, że dzieci przychodzą na świat chore. Będzie je leczyć, przytulać, tkwić przy łóżku, kiedy walczą z gorączką. Matczyny instynkt podpowiadał, że dziecko najbardziej potrzebuje poczucia bezpieczeństwa.

- Matka ma być tarczą i obroną, a nie agresorem - komentuje medialne doniesienia o wyrodnych kobietach potrafiących zakatować własne maleństwo. Tego nie pojmie.

Moje poczwórne szczęście

Miała dwadzieścia lat, kiedy stworzyła dom Adamowi. Miał sześć lat. Ma 42 lata. I zręczne palce do dłutek. Rzeźbi, co mu w duszy gra, Frasobliwych, postaci świętych, przydrożne kapliczki.

Wioli matkuje od czasu, kiedy dziewczynka skończyła dziewięć miesięcy. Do Wioli dołączył Norbert, a potem najmłodsza Ewa. Miała trzy dni, kiedy pani Halina wzięła córeczkę ze szpitala.

- Moje poczwórne szczęście - zamyśla się pani Halina. - Wszyscy razem i każde z osobna potrzebowało matki, miłości, opieki i lekarzy. Bo chorowały.

- To pani dziecko, wskazano w szpitalu na trzytygodniowego Roberta. Podeszła do niemowlęcia, a ono uśmiechnęło się.

Chociaż w tym wieku maleństwo uśmiecha się bezwiednie Halina wie, że to był znak dla niej od syna.

Spełniałam się, jako matka

Bywało pod górę. Jedno dziecko zabierała ze szpitala, a już z drugim musiała biec do lekarza, bo gorączkowało.

- Przeszłam i ciężkie i cudowne chwile, spełniłam się jako matka. Czas na babciowanie siedmioletniemu Kacperkowi, synkowi Wioli i rocznej Idze, córeczki Ewy.

Wraca do wspomnień, bo nieodłączne niczym cień. Bo Norbert, zanim skończył piętnaście lat, czternaście razy był hospitalizowany w szpitalu. Rodzeństwo przesiadywało u niego na zmiany, żeby nie czuł samotności. I żeby rodzina miała więź.

Serce bolało, jak mówi, kiedy wracały z podwórka, mówiąc, że dzieci nie chcą się z nimi bawić, bo im mamy zabraniają. Bo one nie są rodzone pani Haliny, tylko z różnych miejsc!

- Takie głupie gadanie płoszyło w moich dzieciach wiarę w siebie. Nigdy się z tym nie pogodziłam, a obcy z czasem zmieniali zdanie widząc kochającą się rodzinę, dopilnowane i zadbane dzieci.
Miłość góry przenosi

Halina święcie wierzy, że miłość góry przenosi i ścieżki prostuje, a potrzeba kochania dzieci pomaga podnosić się z kolan, nawet, jeśli życie daje po głowie bez umiaru. Ale wiedziała, na co się decyduje wybierając samotne rodzicielstwo.

W lipcu trzy lata minie od pobicia Norberta. Stracił słuch, węch, smak. Ma lekki paraliż mięśni twarzy i wszczepiony implant ślimakowy.

Halina mówi, że kiedy pobito syna czas się dla niej zatrzymał.

- Nigdy nie będzie tak, jak wcześniej, bo syn dopiero zaczynał życie, zdał maturę, wybierał się na studia, chciał zarabiać na siebie, żeby ulżyć matce.

Kiedy Norbert był mały ludzie zagadywali matkę - jaki ładny!

- Podobny do mnie - śmiała się.

Najlepsza, jaką mamy

Lepszej matki nie mogli sobie, jak mówi Ewa, wymarzyć.

- Rodząc Igę dzwoniłam do mamy, żeby podtrzymała na duchu. Bo bolało, a jak boli to przecież uciekasz do matki.

- Nigdy nie zatęskniłaś za biologiczną matka - pytam?

Twarz Ewy tężeje.

- Dla mnie biologiczną i nie biologiczną mamą jest Haliną Urman - ucina.

Rozpieszczają mnie

Halina we własnych oczach - wymagająca, trochę próżna, przewrażliwiona na punkcie dzieci, bo z każdym drobiazgiem biegła do lekarza, żeby czegoś nie zaniedbać. A sama po dwóch zawałach, z cukrzycą więc kłuje się cztery razy na dobę. Zaczyna niedowidzieć, bo choroba upośledza wzrok. Chciałaby nieco schudnąć dla zdrowia, ale otyłość ma w genach.

- Dzieci rozpieszczają mnie często przypominając, że matka jest najpiękniejszym słowem świata. Trzebaż więcej? Lat i zmarszczek mi przybywa, a one mówią, żem najpiękniejszym i najwartościowszym człowiekiem. A ja w ich miłości teraz się pławię.

Ewa mówi do mamy "Mała".

Halina: - A przecież widać, że ze mnie waga ciężka. Może dlatego mnie kochają, że tyle mają tej mamy (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24