Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na oczach dzieci mąż zastrzelił żonę i popełnił samobójstwo

Marcin Radzimowski
Na miejscu tragicznych wydarzeń zabezpieczono ślady. Teraz policjanci przede wszystkim chcą ustalić motywy, jakimi kierował się mężczyzna.
Na miejscu tragicznych wydarzeń zabezpieczono ślady. Teraz policjanci przede wszystkim chcą ustalić motywy, jakimi kierował się mężczyzna. Marcin Radzimowski
- Mam już tego dość, odchodzę - wykrzyczała Wioletta, zalewając się łzami. Zenek wpadł w szał. - Nigdzie nie odejdziesz! - oświadczył. Przyniósł broń. Kwadrans później do wsi Stale koło Tarnobrzega zjechały policyjne radiowozy…
Strzelanina w podtarnobrzeskich Stalach.Strzelanina w podtarnobrzeskich Stalach.

Strzelanina w podtarnobrzeskich Stalach

Szok i niedowierzanie, a jednocześnie ogromny żal. Takie uczucia targają mieszkańcami Stalów. Jak wszędzie tak i tu zdarzają się ludzkie tragedie - ktoś się zginie w wypadku drogowym, jeszcze inny straci dobytek w pożarze. Ale o strzelaninach nikt tu nie słyszał. Aż do sobotniego przedpołudnia, 9 lipca.

Mają broń, bo kłusują

- Panie drogi, to się wszystko w głowie nie mieści - macha ręką pani Anna, mieszkająca kilkaset metrów od miejsca zbrodni. - Zenek za kołnierz nie wylewał. Ona też święta nie była, choć o dom to dbała razem ze swoją teściową. Tego zarzucić nie można. I żeby tak z zimną krwią pozbawić życia?

Zastrzelić jak psa?

O tym, że Zenek ma broń, wiedziało kilka osób. Ponoć wygadał się komuś przy piwie, że kupił samodział, przerobiony karabinek kbks kaliber 5,6 milimetra. Żeby czasem coś przynieść z lasu. Zresztą podobnych jednostek broni palnej jest ponoć w okolicy więcej.

- Samodziały można znaleźć i w Stalach i w sąsiedniej Żupawie. Tam, gdzie w pobliżu są lasy, niektórzy ludzie mają broń i kłusują. Też mi tajemnica - śmieje się podchmielony jegomość zaczepiony przy sklepie w Stalach.

Te słowa potwierdzają w nieoficjalnych rozmowach policjanci. Co jakiś czas udaje się odnaleźć w którymś z gospodarstw samodział. Jedną jednostkę zabezpieczono zresztą dwa dni po tragicznych wydarzeniach, podczas przeszukania budynków na jednej z posesji.

Wioletta pochodziła z wielodzietnej rodziny, miała cztery siostry i brata. Starszy od niej o dwanaście lat Zenek zakochał się w niej na zabój. Zresztą ona w nim też. Miała prawie 16 lat i wydawało się jej, że Pana Boga za nogi złapała. Zaszła w ciążę, wkrótce urodziła córeczkę. Rok później na świat przyszedł syn.

Chłopy się śmiali

Wioletta i Zenon zamieszkali na jego ojcowiźnie w niewielkim lecz zadbanym domku niemal w centrum wsi. Mieszkali z jego matką, która pomagała w wychowywaniu dzieci. Te chodziły do jednej klasy (jedno poszło rok wcześniej), w przyszłym roku przystąpią do pierwszej komunii świętej.

Sielanka trwała kilka lat. Później - jak twierdzą osoby znające tę rodzinę - sporo się zmieniło. Zenek nie był już tym samym wspaniałym mężem, Wiola uświadomiła sobie, że sporo straciła z młodzieńczych rozrywek tak wcześnie zakładając rodzinę. Trzy lata temu urodziło się najmłodsze z trójki dzieci, ale synek nie był w stanie scementować związku rodziców.

- W piwiarni się z niego chłopy śmiali, że mu rogi rosną. Ile w tym było prawdy, to chyba tylko ona wiedziała. Zabrała to ze sobą do grobu - mówi mieszkaniec Stalów, który przedstawia się jako Staszek. Odpala papierosa i chwilę potem dodaje: - Zresztą o zmarłych się źle nie mówi. Tylko dzieci szkoda, szkoda tych biednych dzieci.

- Każdy przecież wie, że spotykała się z jakimś facetem i chyba jakoś koło Wielkanocy wyjechała z nim na dwa tygodnie. Nie wiadomo dokąd. Zostawiła dwójkę starszych dzieci z ojcem i teściową - wtrąca się żona Staszka.

- Nie byłaś z nimi, to nie powtarzaj plot ze wsi, bo ludzie każdemu d… obrobić potrafią - strofuje żonę około 50-letni mężczyzna.

Ustalają motyw

Mieszkańcy Stalów, którzy mieli jako taki kontakt z rodziną W., potwierdzają, że z tym innym facetem coś na rzeczy było. I o to były w ich domu awantury. Zwłaszcza, gdy Zenek za dużo wypił, zaczynał jej wypominać romanse. Powtarzał wciąż, jak bardzo ją kocha oraz to, że nie pozwoli jej odejść z innym. Czy tak też było w minioną sobotę?

- Ustalamy motywy, jakimi kierował się sprawca. Jest póki co zbyt wcześnie, by mówić o szczegółach - mówi krótko prokurator Marcin Kurdziel, zastępca prokuratora rejonowego w Tarnobrzegu.

W sobotni poranek teściowa Wioletty wraz z jej matką wybrały się do Tarnobrzega, by na targu sprzedać uzbierane w lesie jagody. Zenek w tym czasie prawdopodobnie postanowił się schłodzić zimnym piwem (badań krwi na obecność alkoholu jeszcze nie ma, jednak w czasie oględzin ciała podobno dało się wyczuć zapach alkoholu).

Po godzinie 11 matka Zenona odebrała telefon. Krzyknęła i upadła. Parę minut później karetka odwiozła ją do szpitala. W tym samym czasie inne karetki pędziły do Stalów.

Widok był przerażający. Zakrwawione zwłoki młodej kobiety na trawniku przed domem. Bez oznak życia. Nieopodal, częściowo na schodach zbroczony krwią mężczyzna. Stan krytyczny.

- Pacjent zmarł mimo intensywnie prowadzonych czynności medycznych - wyjaśnia lekarz medycyny Monika Gołębiowska, zastępca kierownika Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Tarnobrzegu.

Szaleniec tatuś

Co dokładnie wydarzyło się feralnego dnia? Na pewno wiadomo tyle, że w domu i na podwórzu, oprócz 36-letniego Zenona i 24-letniej Wioletty, była trójka ich dzieci. To właśnie na oczach ośmioletniej dziewczynki i chłopców w wieku siedmiu i trzech lat rozegrał się dramat.

Między rodzicami doszło do awantury. Jak zwykle powód był ten sam - inny mężczyzna w życiu Wioletta. 24-latka nie była dłużna, zarzucając ślubnemu, że bardziej od dzieci i żony interesuje go alkohol. Zaczęli się szarpać.

- Mam już tego dość, odchodzę - niemal wykrzyczała Wioletta, zalewając się łzami. Zenek wpadł w szał. - Nigdzie nie odejdziesz! - oświadczył. Z budynku gospodarczego przyniósł przerobiony karabinek.
Krzyk przerażonych dzieci i ich matki przerwał wystrzał. Zenek trafił Wiolettę w serce. Kula rozdarła aortę, śmierć nastąpiła niemal natychmiast. Dzieci instynktownie uciekły sprzed oczu ogarniętemu szałem tatusiowi. A on załadował kolejny nabój do komory i znów nacisnął spust. Celował w głowę leżącej w kałuży krwi żony. Chciał się upewnić, że już się nie podniesie, że go nie opuści.

Trzeci pocisk był przeznaczony dla niego. Kolejny huk wystrzału. Gdy mieszkająca najbliżej sąsiadka przybiegła na podwórze, Zenek leżał kilka metrów od swojej żony, a z niewielkiego otworu w jego skroni wylewała się krew…

***
Dzieci są obecnie pod opieką mieszkających w Tarnobrzegu członków rodziny. W Stalach, po sąsiedzku rodzinnego domu też mieszka rodzina, jednak pobyt w tamtym miejscu tylko pogłębiłby traumę. Jak się dowiedzieliśmy, cała trójka jest w ogromnym szoku i obecnie nie ma z nimi prawie żadnego kontaktu. Wykluczone jest ich przesłuchanie, nawet w obecności bliskich osób i psychologa. Być może nigdy nie będzie można ich zapytać o to, co się wydarzyło w sobotę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24