Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najlepsze są najprostsze drogi

Jaromir Kwiatkowski
O. Joseph-Marie Verlinde poprowadził akademickie rekolekcje wielkopostne w parafii Matki Bożej Saletyńskiej w Rzeszowie.
O. Joseph-Marie Verlinde poprowadził akademickie rekolekcje wielkopostne w parafii Matki Bożej Saletyńskiej w Rzeszowie. FOT. ARCHIWUM
O. Joseph-Marie Verlinde ostrzega ludzi zafascynowanych ezoteryką, okultyzmem i "nowymi" technikami medytacji.

- W trakcie mszy św. usłyszałem ducha, o którym mi mówiono, że jest aniołem uzdrawiającym, jak bluźnił przeciwko obecności Chrystusa w Eucharystii. Nagle zrozumiałem, że ten duch nie może być aniołem. Że dałem się złapać w pułapkę - opowiada o. Joseph-Marie Verlinde, belgijski zakonnik mieszkający we Francji, znawca nowych prądów religijnych.

Wiele podróżuje po świecie i - bazując na historii własnego życia - przestrzega przed niebezpieczeństwami, jakie płyną ze strony New Age, magii, okultyzmu i "nowych" technik medytacji. Jego niezwykle precyzyjna analiza religii Wschodu otwiera oczy wielu ludziom.

Mówili, że wiara to choroba umysłowa

Verlinde, rocznik 1947, wychował się w rodzinie chrześcijańskiej. Gdy nastąpiła rewolta roku 1968, był świetnie zapowiadającym się młodym naukowcem (fizyka i chemia). Próbował zastąpić obecność Boga w swoim sercu przez inne ideały, takie jak działalność społeczna, ruch studencki itp.

Celem wszystkich technik orientalnych jest odnalezienie absolutu, boskości, doprowadzenie do jedności, czyli tzw. fuzji. Głosi się, że wszystko jest Bogiem. Zaciera się granicę między samym Bogiem a stworzeniem. Tak więc wszystko jest przejawem Boga: roślina, krzesło itd.

- Uczestniczyłem w czymś, co teraz nazywa się "wielką utopią" - powie po latach dziennikarzowi Nowin.

Zaczął poszukiwania świata duchowego poza Kościołem. Poszedł na medytację transcendentalną. Na pytanie, dlaczego po prostu nie wrócił do chrześcijaństwa, odpowiada:

- Było ono wtedy tak atakowane, że było bardzo trudno wrócić do niego. Instytucja Kościoła w 1968 r. była odrzucana, zaś sama postawa wiary negowana. Mówiono, że wiara jest chorobą umysłową. Człowiekowi młodemu, trudno oprzeć się tego typu argumentom.

Pojechał za guru Beatlesów

Postanowił dotrzeć do człowieka, który stał za stosowaną przez niego techniką medytacji - Maharishi Mahesh Yogiego, człowieka, który zasłynął jako guru Beatlesów.

Pojechał za nim do Hiszpanii. Verlinde został jego uczniem, czyli brahmaczarinem. Był z nim zawsze i wszędzie. W latach 1971-74 przebywał w Himalajach, gdzie odwiedzał aśramy (klasztory), do których Europejczycy nie mają wstępu.

Zapoznał się z fundamentem filozoficznym hinduizmu. Poznał różne praktyki, nazywane na Zachodzie jogą. Stosując różne techniki, szedł drogą mistyki naturalnej. Osiągnął stan nirwany.

Pewnego dnia guru wezwał lekarzy do chorych z jego otoczenia. Jedna z lekarek była chrześcijanką i zapytała Verlindego, kim jest dla niego Jezus. Powiedział później, że to przywróciło mu całą świadomość chrześcijańską. Przypomniało mu o Bogu osobowym, który nie jest jakąś mocą kosmiczną, lecz Kimś pełnym miłości.
Czy to wydarzenie można nazwać Bożą łaską, która wkroczyła w jego życie?

- Niewątpliwie tak, ale trzeba też powiedzieć, że przeszedłem pewną drogę, która mnie do tego doprowadziła - odpowiada o. Verlinde. - Było to doświadczenie mistyki naturalnej i wymagań, które stawiała, w szczególności odrzucenia zdolności kochania i starania się o to, by znikło "ja" osobowe.

Nirwana - w kulturze zachodniej rozumie się ją jako pogrążenie się w nicości, wyzbycie się świadomości bytu i tym samym doznawania cierpienia z tego powodu.

Ezoteryka - tzw. wiedza tajemna, czyli przeznaczona tylko dla grona wybrańców. Jej treści są na ogół otoczone atmosferą tajemnicy, starożytnych przekazów, guru o nadnaturalnych mocach, itp., są odczuwalne jedynie w sposób pozazmysłowy.

Okultyzm - nazwa doktryn ezoterycznych, które zakładają istnienie w człowieku i przyrodzie sił tajemnych i badają możliwości ich wykorzystania.

Dałem się złapać w pułapkę

Medytacje hinduistyczne miały przynieść Verlindemu wyzwolenie, a przyniosły niedosyt. Nie znikło bowiem w jego sercu - jako wpisane w ludzką naturę -pragnienie miłości, która jest czymś międzyosobowym i nie może być przeżywana w całkowitej samotności.

Tymczasem stany osiągane w hinduizmie w wyniku medytacji są doświadczeniami całkowitej samotności.

- Myślę, że hinduizm daje pewną stałość, ale nie daje pokoju - przekonuje o. Verlinde. - Stałość w przeciwnościach, tj. pewien rodzaj braku nacisków. Tymczasem pokój, wręcz przeciwnie, jest pełen życia. Jest żywą relacją z Chrystusem. Dzisiaj często myli się stałość z pokojem. W określeniu pokoju jest pewien wymiar duchowy, którego nie ma w owej stałości.

Doszedł do wniosku, że musi porzucić fascynację i ubóstwianie przyrody, by odnaleźć Boga osobowego. W tym celu w 1974 r. opuścił swego mistrza i udał się do Europy. Pierwsze kroki skierował do osób zajmujących się ezoteryką i okultyzmem.

Dziś mówi, że należał równolegle do dwóch oddzielnych światów: z jednej strony oddawał się praktykom ezoterycznym i okultystycznym, z drugiej -miał doświadczenie bycia w Kościele.

Dlaczego nie zauważył, że są to światy rozłączne?

- Proszę nie zapominać o tym, że osoby, które towarzyszyły mi w szkole ezoterycznej, przedstawiły mi się jako chrześcijanie - tłumaczy. - Argumentowały, że te umiejętności są darami od Boga i że powinienem w imię Ewangelii służyć nimi moim braciom. Wydawało mi się, że jest to spójne.

O. Verlinde zauważa, że wielu współczesnych mówi, iż są w Kościele, a równocześnie oddaje się praktykom ezoterycznym.

- Wielu chrześcijan używa np. radiestezji. A tymczasem radiestezja jest praktyką okultystyczną.

Kiedy zdał sobie sprawę, że praktyki okultystyczne mogą wiązać się ze współpracą z siłami demonicznymi? Było to podczas jednej z mszy św.

- Usłyszałem ducha, o którym mi mówiono, że jest aniołem uzdrawiającym, jak bluźnił przeciwko obecności Chrystusa w Eucharystii - opowiada.

- Nagle zrozumiałem, że ten duch nie może być aniołem. Że dałem się złapać w pułapkę.

Odrzuciłem te praktyki

- W tym momencie zdałem sobie sprawę, że nie mogę równocześnie wybierać Chrystusa i uczestniczyć w tych praktykach - opowiada o. Verlinde. - Nie było żadnego wahania, odrzuciłem te praktyki i szedłem dalej drogą w kierunku Chrystusa. Zresztą to było bardzo uderzające, że rok wcześniej, zanim porzuciłem te praktyki, upewniłem się w decyzji, że powinienem zostać księdzem. Ale nie byłem w stanie skonkretyzować tego wyboru, ponieważ ciągle przychodzili do mnie ludzie, którzy prosili o pomoc. I ja im pomagałem, używając okultystycznych praktyk. Nie tylko byłem ich więźniem, ale przeszkadzały mi one w pójściu za Jezusem.

W październiku 1976 r. wstąpił do seminarium w Avignon, a dwa lata później - do seminarium francuskiego w Rzymie Spędził kilka miesięcy u trapistów, gdzie odkrył swoje powołanie do życia monastycznego.

W 1983 r. przyjął święcenia kapłańskie. Obecnie jest mnichem i kapłanem w założonej przez siebie wspólnocie w Francheville niedaleko Lyonu. Wykłada też teorię poznania i filozofię przyrody na Wydziale Katolickiego Uniwersytetu w Lyonie oraz w Instytucie Chemii i Fizyki Przemysłowej w Wyższej Szkole Inżynieryjnej, a także w Międzynarodowym Seminarium Duchownym w Ars.

Najlepsze są najprostsze drogi

Czy to doświadczenie było konieczne, by zrozumiał, co jest w życiu najważniejsze?

- Nie myślę, że to było konieczne - ripostuje. - Myślę, że straciłem dużo czasu. Pewnego dnia doszedłem do wniosku, że szkoda powtarzać sobie, iż straciłem czas, bo to też strata czasu. Wiem, że Bóg może wyprowadzić dobro nawet z mojego błądzenia. Powiedziałem Mu: "moje życie należy do Ciebie, włącznie z tymi wszystkimi głupotami, których narobiłem po drodze. A teraz wyciągnij z tego jakieś owoce". Myślę, że Bóg to właśnie teraz robi. Największe, najpiękniejsze kwiaty rosną tam, gdzie było najwięcej nawozu. Przynajmniej wtedy, gdy się je powierza Bogu. Ale wcale nie uważam, że trzeba przez to wszystko przejść, by odkryć Jezusa, ponieważ najlepsze są zawsze najprostsze drogi.

Często mówi, zwłaszcza młodym ludziom:

- Ja straciłem dużo czasu, a życie jest krótkie. Wy już nie traćcie. Korzystajcie z mojego doświadczenia, by nie robić tych głupot, które ja robiłem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24