Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Najważniejszy gol w historii polskiej piłki. Jan Domarski: Dostałem podanie od Grześka, uderzyłem bez przyjęcia i Shilton puścił "pachówkę"

Tomasz Ryzner
Tomasz Ryzner
Tydzień temu Jan Domarski i Grzegorz Lato wspominali stare dobre czasy w mieleckiej restauracji Iskierka
Tydzień temu Jan Domarski i Grzegorz Lato wspominali stare dobre czasy w mieleckiej restauracji Iskierka Marcin Jastrzębski
Peter Shilton myślał, że będę uderzał po długim rogu, a ja strzeliłem po krótkim - mówi Jan Domarski, wychowanek Stali Rzeszów, który 50 lat temu na Wembley zdobył najważniejszego gola w historii polskiej piłki nożnej

No i o czym będziemy rozmawiać? Przecież setki razy opowiadałem tę historię i nic nowego nie wymyślę.

Też dobrze znam temat, ale rosną nowe pokolenia kibiców. Warto, aby wiedziały, jak polska piłka weszła kiedyś na salony.
Okej, zaczynajmy.

Jest 17 października 1973 roku. Polska gra z Anglią. Kto wygra, jedzie na mundial do RFN-u. Nadchodzi 57. minuta i... Proszę to opowiedzieć jeszcze raz.
Heniu Kasperczak przejmuje piłkę na lewej stronie, podaje wzdłuż linii bocznej do Grześka Laty, który odbiera piłkę Anglikowi, sunie po skrzydle, ścina do środka, ja zamykam akcję z prawej. Dostaję podanie od Grześka, strzelam bez przyjęcia, bo nadbiega obrońca, i prowadzimy jeden do zera.

Dlaczego Peter Shilton przepuścił piłkę?
Myślał, że będę uderzał w myśl zasady „strzelasz tam, skąd przyszła”. Zrobiłem inaczej, przymierzyłem mocno w krótki róg, po ziemi. Nie było tak blisko, 15 metrów, ale piłka dostała poślizgu i Shilton puścił tak zwaną pachówkę.

Legendarny Jan Ciszewski krzyczał „sensacja na Wembley”, pan skakał z radości, ale szczególnych gestów nie wykonywał.
To nie były jeszcze czasy tak zwanych cieszynek. Zresztą po golu w takim miejscu, o taką stawkę, nie było szans, żeby nagle coś wymyślać. Głowę rozpierała radość, euforia. Przecież skazywano nas na pożarcie, wysoką porażkę.

Allan Clarke wyrównał z rzutu karnego, Anglia cisnęła niemiłosiernie, ale padł remis.
Anglia miała okazje, ale odgryzaliśmy się kontrami i też mogliśmy zdobyć kolejne gole. Grzesiek szedł sam na sam z Shiltonem, ale McFarland złapał go wpół. Dziś byłaby czerwona kartka. Czy wygraliśmy szczęśliwie? Szczęście sprzyja lepszym.

Trwa burza po skandalu w Alkmaar, gdzie ochrona i policja ostro potraktowały piłkarzy Legii. Was na Wembley też nie rozpieszczano. Kibice krzyczeli „Animals, animals”, a po meczu podobno obrzucono was kubkami z piwem.
Nie pamiętam, żebym czymś dostał. Kibice? Coś tam krzyczeli, ale do incydentów nie doszło. Inne czasy, nie było tyle agresji na trybunach, ile dzisiaj się zdarza.

Nie przepada pan za szalikowcami?
Doping, oprawa meczów są jak najbardziej w porządku, pomagają piłkarzom. Ale ta cała nienawiść między klubami, jakieś starcia, bójki są dla mnie bez sensu.

Jest pan legendą Stali Rzeszów, która karierę kończyła w Resovii. Nie było problemów z kibicami?
Żadnych, a kolegów mam do dzisiaj po obu stronach. Nie wiem, dlaczego miałoby być inaczej.

W filmie Wojciecha Smarzowskiego „Wesele” jeden z aktorów chwali się, że ma koszulkę Jana Domarskiego z Wembley. Zatrzymał pan ją na pamiątkę?
Graliśmy w słabym sprzęcie. Koszulka była bawełniana, niezbyt trwała. Z czasem się sprała, zniszczyła, można powiedzieć, że się rozpłynęła.

A buty, spodenki?
Podobnie. Nie przetrwały. Zostały mi wspomnienia, do końca życia. No i jeszcze świąteczne kartki Petera Shiltona. Po którymś wywiadzie pomyślałem, że dodam do nich coś nowego i opowiadałem, że Peter Shilton co roku przysyła mi na Boże Narodzenie kartkę z życzeniami. Dziennikarze pytali potem, ile ich już mam. Odpowiadałem, że łatwo policzyć. Taki żart, w który sporo ludzi uwierzyło.

Znany piłkarz jest dziś w telewizji, social mediach, robi setki zdjęć z kibicami, zarabia też na reklamach. Z czym wiązała się sława sportowca przed erą internetu?
Ludzie mnie rozpoznawali, ale aparat fotograficzny mało kto przecież miał. Były uśmiechy, klepanie po plecach, miłe rozmowy, jakieś spotkania w zakładach pracy.

A korzyści?
W sklepach często czegoś brakowało, więc mogłem liczyć na tak zwany towar spod lady. (śmiech) Tyle. Inne czasy. Dziś dwudziestolatek ma wszystko, górę pieniędzy, mieszkanie i tak dalej. Wtedy tak dobrze nie było, za to nie mieliśmy problemów z drużynami pokroju Mołdawii czy Albanii.

Zdobył pan dwa gole dla reprezentacji. Przed Wembley była bramka na 3:0 w meczu z Walią. Też podawał Grzegorz Lato, ale zwlekał pan ze strzałem.
Podanie było dobre, ale trochę niedokładne. Opanowałem jednak piłkę i znów uderzyłem po krótkim rogu.

Ale tym razem z lewej nogi.
Prawą miałem lepszą, ale z lewej też niejednego gola zdobyłem. Z główki zresztą również. Było tego trochę. W ekstraklasie zdobyłem ponad 90 bramek. Mogło być ich więcej, ale nie byłem egoistą. Nie miałem problemu z podaniem do kolegi na lepszej pozycji. Nie wiem, czy dziś grałbym tak samo.

Na Mundialu 1974 Polska wygrała sześć z siedmiu meczów, zdobyła sensacyjne trzecie miejsce, ale bohater z Wembley dwa razy wszedł z ławki, zagrał w słynnym, ale przegranym meczu z Niemcami na wodzie i tyle.
Przed mundialem wyniki sparingów nie były za dobre i trener Kazimierz Górski szukał nowych piłkarzy. Pojawił się Władysław Żmuda, Zygmunt Maszczyk, a w ataku Andrzej Szarmach. W mundialu Andrzej strzelał gole od początku, więc znalazłem się na drugim planie. Normalna kolej rzeczy. Nigdy nie miałem o to pretensji.

Dwa lata pograł pan w Nimes Olimpique. Fajnie było we Francji?
Mam dobre wspomnienia. Strzeliłem szesnaście goli, a na boisku spotkałem między innymi Michela Platiniego. Grał wtedy w AS Nancy, dopiero zaczynał wielką karierę, ale widać było, że ma talent.

Jak Francuzi odnosili się do zawodnika zza żelaznej kurtyny?
Z szacunkiem. Polska należała do najlepszych drużyn świata i nasi piłkarze mieli markę. Liga francuska była solidna, ale nie tak mocna jak dzisiaj. W Europie liczyło się tylko Saint-Etienne. Infrastruktura była tam często gorsza od naszej. Grywałem na boiskach kilka razy słabszych od tego, które było na przykład w Mielcu.

Lubi pan dziennikarzy?
Nic do nich nie mam. Może poza sytuacjami, gdy dzwoni telefon, żona odbiera i mówi „ktoś do pana Domaradzkiego albo do Domańskiego”. Mówię wtedy, że mnie nie ma. (śmiech)

W telewizji można oglądać mecze przez cały dzień. Korzysta pan z tego?
Lubię ligę hiszpańską, angielską. Sporo oglądam, ale też bez przesady.

Ulubiony sprawozdawca?
Nie mam. Mówiąc szczerze, często ściszam głos.

Fakt, spokojnego komentowania pan dziś raczej nie uświadczy.
Nawet nie o to mi chodzi, ale czasem słyszę kompletne dyrdymały. A przecież widzę, co się dzieje na boisku, i trochę się na tej zabawie znam. Dlatego lubię sobie wtedy pooglądać wszystko bez dźwięku.

Co drugi znany piłkarz wydaje dziś książkę. Pan miał takie propozycje od dziennikarzy?
Co jakiś czas ktoś mnie do tego namawia, ale odmawiam. Słyszę zawsze, że w książce koniecznie musi być dużo szatni, pikantnych historii, a ja nie chcę tego wyciągać.

Już niedługo, 28 października, pana urodziny. Siedemdziesiąte siódme, jeśli dobrze liczę.
Tak? Możliwe, nie umiem dobrze liczyć.

Jak u pana ze szlachetnym zdrowiem?
Zdrowie to już było. Z drugiej strony nie chcę narzekać. Ciągle się ruszam. Jeżdżę na rowerze, trzy razy w tygodniu gram, a raczej odbijam ze znajomymi piłkę w tenisa.

A piłka nożna?
Nie gram już. Nie ma chętnych. Inna rzecz, że w pewnym momencie ludzie trochę powariowali, traktowali to zbyt poważnie.

Chciano coś udowodnić bohaterowi z Wembley?
Była radocha, bo ktoś starego dziadka obleciał. Kości trzeszczały czasem bardziej niż w czasach, gdy grałem w ekstraklasie. Nie chciałem sobie robić krzywdy na stare lata. Odpuściłem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24