Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykły ojciec Pio

Jaromir Kwiatkowski
Ojciec Pio zmarł 23 września 1968 r., o 2.30 nad ranem. Według relacji świadków, przed śmiercią miał powtarzać słowa "Jezus, Maryja”.
Ojciec Pio zmarł 23 września 1968 r., o 2.30 nad ranem. Według relacji świadków, przed śmiercią miał powtarzać słowa "Jezus, Maryja”. FOT. ARCHIWUM
Ekshumacja ciała włoskiego zakonnika znów zwróciła na niego uwagę całego świata. Szczątki ojca Pio zostały wystawione na widok publiczny.

O. Pio to postać niezwykła nawet w panteonie świętych. Otrzymał stygmaty (rany, które pojawiają się bez zewnętrznej przyczyny na dłoniach, stopach i boku, przypominające rany ukrzyżowanego Chrystusa).

Miał dar bilokacji (pojawiał się w dwóch miejscach jednocześnie). Potrafił lewitować (unosić się nad ziemię i zawisać w powietrzu). Objawiali mu się aniołowie, Jezus, Maryja, a nawet szatan. Posiadał dar wiedzy nadprzyrodzonej (spoglądając na jakąś osobę widział najskrytsze zakamarki jej duszy).

Stygmatyk

Jednak czytając o tych "cudownościach" łatwo zapomnieć, że był przede wszystkim tytanem konfesjonału, który chciał wyrwać jak najwięcej dusz z objęć szatana. Francisco Forgione (bo tak się nazywał) pochodził z Pietrelciny, włoskiego miasteczka nieopodal Neapolu. Tam przyszedł na świat 25 maja 1887 r. jako piąte spośród ośmiorga rodzeństwa. W wieku 16 lat wstąpił do zakonu kapucynów. Przyjął imię o. Pio - to znaczy pobożny. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1910 r. Po kilku latach trafił do miejscowości San Giovanni Rotundo, gdzie pozostał już do końca życia.

20 września 1918 r., gdy modlił się przed krzyżem umieszczonym na chórze starego kościółka w San Giovanni Rotondo, z rąk postaci podobnej do anioła otrzymał stygmaty na dłoniach, stopach i boku. Pierwsze badania lekarskie stwierdzały, że albo sam się poranił, albo zrobiła to druga osoba.

Rok później prof. Jerzy Festa stwierdził, że o. Pio śpi tylko trzy godziny na dobę i bardzo mało je, prowadzi niezliczone rozmowy z wiernymi, przez cały czas traci wiele krwi, a mimo to jest ciągle żywotny i energiczny. Nie cierpi na żadną chorobę układu nerwowego i trawiennego, płuc i serca, a mimo to temperatura jego ciała dochodzi do 48,5 stopnia, zwłaszcza gdy więcej cierpi i jest bardziej podniecony. Tak więc powinien dawno umrzeć. A przecież żył. To przemawiało za autentycznością stygmatów.

Jednak władze kościelne wolały "dmuchać na zimne". 2 czerwca 1922 r. Święte Oficjum wydało dekret wzywający do "unikania wszelkich postaw czci wobec Ojca Pio i zamieszania". Rok później zakonnik otrzymał zakaz publicznego odprawiania mszy św. i odpowiadania na tysiące listów, które otrzymywał ze wszystkich stron świata. Wierni zaprotestowali i po kilku dniach zakaz wycofano. W maju 1931 r. ponownie zakazano ojcu Pio wszelkich wystąpień publicznych. Nie mógł też spowiadać. Dopiero w 1933 r. znów odprawił mszę św. w kościele, a rok później podjął posługę w konfesjonale. Święte Oficjum już wtedy nie miało wątpliwości, że rany są autentycznymi stygmatami.

Stygmaty były dla o. Pio źródłem nieustannego bólu i cierpienia. Zakonnik nie obnosił się z nimi. Dlatego na wielu zdjęciach i obrazach jest pokazywany w rękawiczkach: miały one ukryć rany.

- O. Pio to człowiek prawdziwy, który cierpiał w ukryciu, a jednocześnie potrafił to cierpienie odnosić do Chrystusa - mówi ks. Bohdan Dutko, saletyn z Dębowca k. Jasła, redaktor naczelny dwumiesięcznika "La Salette - Posłaniec Matki Bożej Saletyńskiej", który wiele razy pielgrzymował do San Giovanni Rotondo. - To wskazówka dla nas, bo my albo uciekamy od cierpienia, albo lubimy cierpieć publicznie, tak by nas wszyscy widzieli.

Rany zaczęły się zasklepiać w 1966 r. Ostatni strup odpadł w chwili śmierci zakonnika.

W nocy z 2 na 3 marca zwłoki ojca Pio zostały ekshumowane. Ciało słynnego zakonnika znajdowało się w "dość dobrym" stanie (doskonale zachowały się zwłaszcza dłonie i stopy). W czwartek, 24 kwietnia, po konserwacji, zostały wystawione na widok publiczny.
San Giovanni Rotondo przeżywa prawdziwe oblężenie. Szklana trumna z doczesnymi szczątkami o. Pio stanęła w krypcie kościoła Matki Bożej Łaskawej, gdzie stygmatyk został pochowany w 1968 r. Świętego chce zobaczyć ponad milion wiernych.
Krypta będzie otwarta do końca 2008 r. Każdego dnia będzie do niej wpuszczanych ok. 7 tys. osób. Jednak, jak zapowiadają kapucyni z San Giovanni Rotondo, termin wystawienia ciała zostanie przedłużony najprawdopodobniej na kilka miesięcy 2009 r.

Spowiednik

Po otrzymaniu przez o. Pio stygmatów wiadomość o niezwykłym zakonniku szybko obiegła Włochy. Do San Giovanni Rotondo zaczęły przybywać tłumy ludzi.

- To niesamowite, że on nigdzie nie wyjeżdżał, a przyjeżdżał do niego cały świat - mówi ks. Dutko.

"Nie mam wolnej minuty, a cały czas poświęcam na wydzieranie braci z sideł szatana - zapisał o. Pio w czerwcu 1919 r. - Przybywają tu nieprzeliczone rzesze ludzi ze wszystkich klas społecznych i obu płci tylko w tym celu, by się wyspowiadać, i tylko o to mnie proszą. Zdarzają się tu wielkie nawrócenia".

O. Pio siadał do konfesjonału po porannej mszy. Bywały dni, że nie wychodził stamtąd przez kilkanaście godzin. Ci, którzy się u niego spowiadali, mieli wrażenie, że czyta im w myślach. W konfesjonale bywał surowy.

- Nie dam cukierka temu, kto potrzebuje środków przeczyszczających - powtarzał. Potrafił też zwrócić uwagę penitentowi, że nie wyznał jakiegoś grzechu.

- Ta pokorna, cierpliwa służba w konfesjonale to wskazówka dla nas, kapłanów - mówi ks. Dutko. - W Wielkim Poście spowiadamy często po 8-10 godzin i wychodzimy narzekając, jacy jesteśmy zmęczeni.

Założyciel szpitala

Ojciec Pio był wrażliwy nie tylko na cierpienia duchowe, ale także fizyczne. Z myślą o chorych założył w San Giovanni Rotondo szpital pod nazwą Dom Ulgi w Cierpieniu, otwarty uroczyście w 1956 r.

Dziś Dom Ulgi w Cierpieniu jest wielką kliniką, w której znajduje się 1200 łóżek.

Rozsiewał zapach kwiatów

Dramatyczne są opisy spotkań o Pio z szatanem. W liście do ojca Benedetto z 18 marca 1913 r. pisał: "Demony nie przestają mnie bić, ostatnio nawet zaczęły zwalać mnie z łóżka. Zdzierają ze mnie koszulę, żeby więcej bolało. Ale teraz się już ich nie boję. Wiem, że Jezus mnie kocha, albowiem często podnosi mnie z ziemi i kładzie z powrotem na łóżku."

Wielu naocznych świadków widziało o. Pio w różnych miejscach w tym samym czasie. Ostatnia bilokacja miała miejsce dzień przed jego śmiercią. Ojciec Pio odwiedził w Genui brata Umile, który był ranny. Zakonnica, która czuwała przy cierpiącym, poczuła silny zapach kwiatów.

- Ojciec Pio był mnie odwiedzić i przekazał mi swoje ostatnie pożegnanie - wyjaśnił ranny.

Owa woń kwiatów to dowód, że o. Pio miał inny niezwykły dar, nazywany "zapachem świętości", który pozwalał na odczuwanie obecności świętego poprzez charakterystyczny dla niego aromat.

Na Podkarpaciu imię ojca Pio noszą m.in. sanktuarium w Terliczce k. Rzeszowa, hospicjum w Tarnobrzegu, domy pomocy społecznej w Dębicy i Chmielniku, ośrodek wypoczynkowo-rehabilitacyjny w Radawie.

O umiejętnościach lewitowania ojca Pio tak opowiada ojciec Ascanio: "Kościół był wypełniony ludźmi. Czekaliśmy na ojca Pio, który miał przyjść spowiadać grzeszników. Wszyscy spoglądali na drzwi, przez które miał wejść ojciec Pio. Drzwi się jednak nie otworzyły, natomiast zobaczyłem nagle ojca Pio idącego ponad głowami ludzi w stronę konfesjonału. Gdy zbliżył się do konfesjonału, nagle zniknął. Po kilku minutach zaczął tam przyjmować spowiedników. Nic nie mówiłem, myśląc, że mi się przywidziało, lecz gdy się z nim spotkałem, zapytałem: >>Ojcze Pio, jak Ci się udało chodzić nad głowami ludzi?<<. A on żartobliwie odpowiedział: >>Zapewniam Cię, moje dziecko, jest to tak jak chodzenie po ziemi<<".

Uzdrowił Polkę

W 1962 r. Wanda Półtawska, lekarka i znajoma ówczesnego biskupa krakowskiego Karola Wojtyły, zachorowała na raka. Przyszły papież napisał do ojca Pio list z prośbą o modlitwę w jej intencji. Zakonnik stwierdził: "Jemu nie można odmówić".

Półtawska cudownie powróciła do zdrowia, a biskup Wojtyła napisał wzruszający list z podziękowaniami.

W maju 1967 r. Półtawska przyjechała do San Giovanni Rotondo. O. Pio rozpoznał ją, położył jej rękę na głowie i powiedział: - Teraz już dobrze.

Widział dwie matki

Ojciec Pio zmarł 23 września 1968 r., o 2.30 nad ranem. Według relacji świadków, przed śmiercią miał powtarzać słowa "Jezus, Maryja". A jego ostatnie zdanie miało brzmieć: "Widziałem na tej ziemi dwie matki", co świadkom przywodziło na myśl jego biologiczną matkę i Matkę Bożą.

Papież Jan Paweł II beatyfikował zakonnika 2 maja 1999 r., a kanonizował 16 czerwca 2002 r.

San Giovanni Rotondo jest obowiązkowym celem pielgrzymek, które przemierzają Włochy.

- Największe wrażenie zrobił na mnie grób ojca Pio - opowiada ks. Bohdan Dutko. - A wokół niego mnóstwo ludzi, cisza, zanurzenie w modlitwie….

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24