Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykły rekord Bogusława Łojczyka w teleturnieju "1 z 10"

Andrzej Plęs
Bogusław Łojczyk przez lata zgłębił wiedzę z różnych dziedzin. I się opłaciło!
Bogusław Łojczyk przez lata zgłębił wiedzę z różnych dziedzin. I się opłaciło! Krzysztof Kapica
666 - tyle punktów zdobył Bogusław Łojczyk z Rzeszowa w lutowym finale popularnego teleturnieju "1 z 10". To najlepszy wynik w 16-letniej historii programu. Niektórzy żartują, że chyba sam diabeł mu pomagał. Bo dlaczego akurat taka apokaliptyczna liczba: 666?

W muzyce jest słaby - mówi. Szczególnie tej najnowszej. Ze sportu mógłby więcej wiedzieć, ale sport niespecjalnie go pociąga. Historię ma "obrytą", z geografii czuje się mocny, z literatury też nie najgorszy.

W fizyce - gigant, bo to jego zawód wyuczony. Z filmu musiał się podciągnąć, czytał, oglądał namiętnie, rodzina nie była zachwycona.

Wystarczyło, żeby stanąć przed kamerą teleturnieju "1 z 10" i powalczyć o wygraną. W lutowej edycji wymiótł konkurentów: najpierw szarżą zdobył piąty odcinek 61. edycji (323 punkty), a potem - w wielkim finale - nie dał szans tym najlepszym z najlepszych finalistów - kolejne 343 punkty i tak oto padł rekord w 16-letniej historii teleturnieju - 666 punkty!

Bogusław Łojczyk na co dzień "skrywa" się w gabinecie rzeszowskiego Urzędu Wojewódzkiego. Fizyk z wykształcenia, informatyk z zawodu, sieć, bazy danych, algorytmy i loginy - jakże daleko stąd do niuansów biologii, zakamarków historii i rekordów sportowych. Wszystkiego tego "łyknął" po trochu i ruszył w tournee po ostatnich, wymagających wiedzy, teleturniejach III RP. Naprawdę ostatnich.

Kiepski debiut

Naczytał się książek, nałykał się wiedzy, pooglądał w latach 90. teleturniejów i doszedł do wniosku, że ci występujący, to wcale nie są tacy giganci wiedzy. Skoro oni mogą...

Pierwszy raz spróbował w 1996 roku. Teleturniej "1 z 10". Na eliminacje pojechał do Warszawy.

- Kiepsko mi poszło. Wygrałem swój odcinek, ale poległem w wielkim finale, stremowany byłem - wspomina. - Jakbym wtedy przegrał ten odcinek, to może więcej bym nie próbował.

Spodobało się. Dwa lata później stanął przed kamerami w teleturnieju "Miliard w rozumie". Lepiej wspomina udział w "Va banque", może dlatego, że lepiej poszło.

- W zasadzie najtrudniej było przejść eliminacje do udziału w tych programach. Nie do końca jasne dla mnie były kryteria, dlaczego jednych przyjmowano, innych odrzucano - mówi. - Jakieś castingi, rozmowy, niejasne kryteria...

Często decydowało "widzimisię" organizatorów. Najjaśniejsze reguły były w "1 z 10": test i w ciągu kilku dni zawiadamiali, czy biorą do programu, czy nie.
Po co mu to? Dla popularności, dla pieniędzy, dla sprawdzenia się?
- Chyba mam w sobie żyłkę hazardzisty.

Przed kamerą

Najgorsze jest czekanie - w charakteryzatorni, kiedy pudrują twarz, za kulisami, kiedy za chwilę trzeba stanąć do walki. Czekanie na koniec poprzedniego odcinka, bo "1 z 10" nagrywane są teraz w Lublinie i - z oszczędności - po kilka odcinków na raz. I jeszcze ta chwila, kiedy jest się już w oku kamery, a nie padło pierwsze pytanie. Kiedy wyścig rusza, myśli się tylko o jednym.
- Żeby dobrze wypaść.

Nie ma taksowania wzrokiem konkurentów, szacowania, na ile są mocni.
- W zasadzie to często grupa tych samych kilkudziesięciu osób. Znamy się z innych teleturniejów, wiemy kogo i na co stać, w jakich dziedzinach inni czują się silni.

Nawet poza udziałem w programach kontaktują się z sobą. Jest duch rywalizacji, ale nie ma niechęci, zawiści, nienawiści. Taktyki też nie ma. Po prostu trzeba poprawnie odpowiadać. Chociaż...

- W jednej z edycji uczestniczył mężczyzna, który miał zwyczaj "oddawać" pytanie - opowiada. - Kiedy inny uczestnik wyznaczył go do odpowiedzi, on natychmiast odwzajemniał się tym samym.

Najbardziej przykra chwila: kiedy odpada się już na początku i tuż przed finałem. Najprzyjemniejsza - po wygranej. W telewizji to tylko pół godziny, w realu - znacznie dłużej.

- Ostatni wielki finał nagrywaliśmy około dwóch godzin, realizatorzy narzekali, że mnóstwo trzeba będzie ciąć - opowiada pan Bogusław.
Wiele zależy od szczęścia. Podczas tego ostatniego, rekordowego dla niego finału, szczęście miał.

- Omijały mnie pytania, na które nie znałem odpowiedzi.
Choć czasem i przy prostych zdarzały się zaćmienia umysłu.

- Syn od kilkunastu lat wypomina mi, że nie podałem odpowiedzi na proste pytanie: agenda ONZ, zajmująca się oświatą, nauką i kulturą - wspomina ze śmiechem. - Nagle wypadło mi z pamięci UNESCO i prawie było po wszystkim. Następne pytanie: czy bieg na 100 metrów mężczyzn należy do dziesięcioboju. Nie wiem czemu, ale powiedziałem nie i... było po wszystkim.
Cudza porażka cieszy?

Kuba połknął bakcyla. Wypomina ojcu UNESCO, ale sam staje do teleturniejów. Reszta rodziny z mieszanymi uczuciami podchodzi do hobby Bogusława.
- Po powrocie z nagrania witali mnie serdecznie, jak wygrywałem, ale jak wracałem przegrany..., wyglądało to mało ciekawie - kwituje z ironią.

I znajomi mają mieszane uczucia, choć z innych względów.
- Rodzina mi opowiadała, że jak wygrywałem, to cisza była, a jak przegrywałem, to okazało się, że wszyscy oglądali - opowiada. - Może rzeczywiście cudza porażka cieszy?

Kuba w listopadzie załapał się do eliminacji "1 z 10". Może wkrótce stanie przed kamerą. Też nie pierwszy raz. W polsatowskim "Kłamczuchu" mu nie poszło. Lepiej było przed rokiem w "Dzieciaki górą" (TVP 2). Kuba namówił trzy koleżanki, we czwórkę przeszli eliminacje, ale do października, kiedy miał się rozegrać finał, jedna z koleżanek gdzieś znikła.

Drużyna musi mieć czterech członków, Kuba zaangażował ojca. Wygrali. Gorzej będzie, kiedy w teleturnieju syn stanie przeciwko ojcu, a czegoś takiego w historii polskich teleturniejów jeszcze nie było.

Koniec pojedynków na wiedzę?

I może nie być, bo stacje wycofują się z tej formy intelektualnej rywalizacji. Przed czterema laty skończyła swój żywot legendarna "Wielka gra" (44 lata na ekranie!). Los "Milionerów" nie jest jasny, choć to bardziej show niż egzamin z wszechwiedzy.

Podobnie, jak "1 z 10" - nikt nie wie, czy po 16 latach na wizji, tej jesieni będzie jeszcze gościł w TWP 2. Pan Bogusław ubolewa, że kończy się era telewizyjnych pojedynków na wiedzę. Triumfują teleturnieje, w których można wygrać z umiarkowanie średnim IQ.

On i wielu jego znajomych z elitarnego, ogólnopolskiego koła bywalców teleturniejowych, nie widzi siebie w ekshibicjonistycznej "Chwili prawdy", czy typowej zgadywance - "Familiadzie".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24