Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Obiecaj, że mnie nie oddasz

Krzysztof Potaczała
Niedawno spotkali swojego ojca. Był pijany, krzyczał, wygrażał. Gdy dobiegli do domu, Weronika wykrztusiła: - Ciocia, obiecaj, że nas nie oddasz.
Niedawno spotkali swojego ojca. Był pijany, krzyczał, wygrażał. Gdy dobiegli do domu, Weronika wykrztusiła: - Ciocia, obiecaj, że nas nie oddasz. FOT. ARCHIWUM
Piotrek, Adaś, Ola, Weronika, Michał. Latami musiały kraść, żebrać, były świadkami burd, libacji i seksualnych orgii.

Z tym bagażem trafiły do rodzin zastępczych.

Wolańscy mieszkają w Bieszczadach. Mają dwie dorosłe córki i dużo zapału do wychowywania cudzych dzieci.

W 2000 roku po raz pierwszy usłyszeli o rodzinach zastępczych. Zapisali się na kurs, pomyślnie przeszli badania psychologiczne.

Pół roku później do Wolańskich trafił 14-letni Piotrek, ale sąd nie uświadomił ich, jakie zaburzenia ma ten chłopak. Że próbował się powiesić, nie radził sobie z podstawowymi czynnościami, miał wstręt do mydła.

- Moczył pod kranem dwa palce i przecierał oczy - wspominają Wolańscy.

- Musieliśmy go na przymus szorować, bo zarośnięty był brudem.

Piotrek uczył się w szkole specjalnej. Bał się dwóch rzeczy: powrotu do rodzinnego domu i braku jedzenia. Jadł więc na zapas, niewyobrażalne ilości.
Zastępczy ojciec:

- Robiłem mu kanapki na drugie śniadanie, to pochłaniał je, zanim doszedł na lekcje. Raz dzwonią z ośrodka: Co wy, jeść Piotrusiowi nie dajecie? Właśnie kończy kolejny obiad.

- Jak to kolejny?

- No, sześć zup i sześć drugich dań. Poprosił, to nie odmawialiśmy...

- Kiedyś na działce nazrywał śliwek, całe 20 kilo - opowiada zastępcza matka.

- Rano patrzę, wiadro puste. Całą noc te śliwki jadł, a potem wił się z bólu. Musiałam wzywać pogotowie.

Jeszcze więcej zdrowia zszargał Wolańskim ojciec Piotrka.

- Chodził pod blokiem i wykrzykiwał, że porwaliśmy mu syna. Straszył, że naśle na nas ukraińską mafię, nocami dobijał się do drzwi. Prawie pięć lat to trwało, aż w końcu Piotruś wrócił na łono biologicznej rodziny.

Zastępcza matka:

- Skończył 18 lat, dostał rentę, ale pieniędzy nie widzi, bo rodzony ojciec wszystko przepija. Piotrek powinien trafić w domu opieki społecznej.

Żeby zdobyć jedzenie

Po Piotrku u Wolańskich zamieszkali 14-letni Adaś i 9-letnia Ola. W rodzinnym domu było tak: piła matka, pił ojciec. Na okrągły zegar. Żeby zdobyć jedzenie, Adaś wstawał o trzeciej nad ranem i szedł na szaber. Wślizgiwał się do kurników, ukręcał kurom łebki i przed świtem wracał z łupem do domu.

Do złodziejstwa namawiali go rodzice. W dzień chodził po wsi i za strawę lub parę groszy najmował się do roboty. Na szkołę nie miał czasu, a nauczyciele dla świętego spokoju przepychali go z klasy do klasy.

Był w drugiej gimnazjum, lecz ledwo umiał czytać i pisać.

- Nasze córki, licealistki, uczyły go od podstaw - opowiadają Wolańscy.

- Okazało się, że Adaś jest pojętny, w mig łapie polski, matematykę.

Rodzicom Adasia i Oli sąd nie odebrał praw rodzicielskich, więc mogli widywać dzieci. Wolańscy:

- Staraliśmy się utrzymywać kontakt. Kiedyś podjeżdżamy na ich podwórze, a Ola nie chce wyjść z samochodu. Jak zobaczyła tatę, schowała się pod siedzenie. Nie udało się to spotkanie, dlatego zaproponowaliśmy, żeby ojciec i matka odwiedzali dzieci u nas. Cztery lata minęły, a nie pojawili się ani raz.

Nie wracajcie do domu

Zamiast rodziców do mieszkania Wolańskich zapukali bracia Oli i Adasia. Gospodyni podała obiad. Była pomidorowa, schabowy. Na pożegnanie starszy powiedział:

- Nie wracajcie do domu, nie ma po co.

Bo matka dalej chodzi w tango, nie ma jej tygodniami. Bo ojciec zdarł deski z podłogi i zimą palił nimi w piecu. Bo dom zapuszczony, pole zarosło...

Wkrótce po wizycie braci Adaś się upił.

- Strasznie go ochrzaniłem - opowiada zastępczy ojciec.

- Lecz czułem też własną porażkę. Naiwnie myślałem, że go przed tą pokusą ustrzegę kilkoma pogadankami.

W maju Adaś skończy naukę w technikum agrobiznesu.

- Posłaliśmy go tam, bo lubił pracować z nami przy warzywach, pomagał budować na działce altanę - mówią Wolańscy.

Jeśli nadal będzie chciał się uczyć, rodzina zastępcza dostanie od państwa na jego utrzymanie 494 zł (obecnie to 658 zł). Jeżeli zrezygnuje z nauki, a mimo to zastępczy rodzice zechcą nadal się nim opiekować, będą musieli na niego łożyć z własnej kieszeni.

Chłopak może też próbować usamodzielnić się pod okiem Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, które ma mieszkanie chronione.

- Podopieczny może w nim przebywać rok - wyjaśnia Jowita Lach, szefowa PCPR w Ustrzykach Dolnych.

- W tym czasie pomagamy mu znaleźć pracę i stałe lokum.

- Piękne, tylko mało rzeczywiste - twierdzi zastępczy ojciec.

- W powiecie bieszczadzkim nie ma wolnych mieszkań socjalnych. W kolejce czekają dziesiątki małżeństw z dziećmi.

Zastępcza matka:

- Dorosły chłopak czy dziewczyna zazwyczaj skazani są na powrót do rodzinnego domu. Ale ten dom wciąż jest toksyczny.

Pijesz wódkę?

Z tych samych powodów małżeństwo Gibałów z innej bieszczadzkiej miejscowości uradziło, że co miesiąc będą odkładać dwojgu swoim podopiecznym 400 złotych na polisach ubezpieczeniowych. Od trzech lat Gibałowie wychowują 12-letnią Weronikę i 8-letniego Michała. Mają też dwóję własnych dzieciaków: 11-letniego Krzysia i 7-letnią Julkę.

Decyzja o przygarnięciu obcych dzieci dojrzewała w nich od śmierci pierworodnego syna. Po paru latach stwierdzili, że są przygotowani. Właśnie kończyli budowę domu. Wokół dwa hektary łąk, las. Idealne miejsce dla potarganych przez życie dzieci. Dwa miesiące po obowiązkowym kursie Gibałowie odebrali telefon z policji.

- Jest u nas rodzeństwo, dziewczynka i chłopczyk.

- Szłam na spotkanie z duszą na ramieniu: czy mnie zaakceptują? Pierwsza reakcja 9-letniej wówczas Weroniki: płacz. Już w samochodzie zapytała nową mamę:

- Pijesz wódkę?

Weronika i Michał trafili do Gibałów w kilka godzin po tym, jak policjanci zrobili nalot na melinę. Dzieci siedziały w kącie, brudne i zapłakane. W tej samej izbie ich pijana matka uprawiała grupowy seks. Ale piekło zaczęło się wcześniej.

W ich domu nie brakowało tylko alkoholu. Weronika ledwo odrosła od ziemi, a już musiała żebrać o jedzenie. Kiedy ludzie przestali dawać, nauczyła się kraść. Miała 9 lat, gdy ją i 6-letniego wtedy Michała umieszczono w rodzinie zastępczej pod Brzozowem.

Coś musiało tam zgrzytać, bo wkrótce Weronika ukradła z kredensu pieniądze, wzięła brata za rękę i wyszła na drogę. Zatrzymała okazję, chciała jechać do swojej wsi. Kierowca pojechał prosto na komisariat.

Trzy miesiące później sąd zezwolił na powrót dzieci do biologicznych rodziców. Ojciec obiecał, że przestanie pić. Początkowo gotował, sprzątał. Szybko mu przeszło. Matka nic nie obiecała. Pewnego dnia wzięła dzieciaki na spacer.

Włóczyła się z nimi trzy dni. Aż ją znaleźli na tej melinie...

Weronika stanęła przed domem Gibałów.

- Ciocia, mieszkasz w pałacu.

Zanim zwiedziła z Michałem pokoje, była kąpiel. Pierwsza od tygodni. Potem strzyżenie, badania lekarskie.

- Miały wszy, spaliłam ubrania - opowiada zastępcza mama.

Wcześniej przygotowała własne dzieci. Że przybędą im "brat" i "siostra", więc powinny się z nimi zaprzyjaźnić.

- Bałam się, czy zaakceptują sytuację, w której nagle na ich teren wkracza ktoś obcy.

Poszło lepiej, niż przypuszczała. Przez pierwsze noce ona i mąż kładli się spać razem z Weroniką i Michałem.

- Chcieliśmy im pokazać, że są dla nas tak samo ważni jak Julka i Krzyś. Jednak te dzieci wybudowały wokół siebie mur. Nie dały się pogłaskać, objąć. Minęło trochę czasu, zanim nam zaufały.

Weronika długo była dla brata siostrą i mamą. Od tej drugiej roli odzwyczajała się powoli, ale czy mogło być inaczej? Rodzona matka niemal zagłodziła chłopca. Jak upominał się o jedzenie, dawała mu do ssania namoczony w wodzie czubek koca. Z wózka zszedł w wieku pięciu lat.

Uczył się chodzić, gdy jego rówieśnicy biegali za piłką. Ze słów znał tylko swoje imię. Nie rozpoznawał kolorów, wciąż pod siebie sikał. Lekarz zdiagnozował wadę pęcherza, Gibałowie leczą Michała do dziś.

Już nie jestem głupi

Wiedzieli, na co się decydują, biorąc dzieci wyrwane z barłogu. Ale kłopotów było więcej.

- Wzięli nas pod lupę sąsiedzi. Rozpowiadali, że skoro wystawiliśmy piętrowy dom i budujemy drugi pod turystykę, to na pewno jest w tym jakiś przekręt.

Jowita Lach, kierownik PCPR w Ustrzykach Dolnych:

- Ludzie plotkują z zawiści. To nieprawda, że rodziny zastępcze dostają na wychowanie dzieci grube tysiące.

Gibałowie mieli też problem w szkole. Poszło o Michała.

- Dyrektorka uważała, że on - jako siedmiolatek - powinien iść do pierwszej klasy. My uparliśmy się, żeby powtarzał zerówkę, bo miał straszne braki. W końcu postawiliśmy na swoim.

Chłopcu wyszło to na dobre, choć nie od razu. Ślęczeli z nim nad książkami. Było coraz lepiej, lecz kiedyś Michał wrócił z zajęć i już od progu:

- Ciocia, jestem głupi!

- Co ty wygadujesz?!

- Koledzy tak mówią.

- Jeszcze długo powtarzał, że jest głupi. Aż kiedyś siedzimy na podwórku, a on: - Już nie jestem głupi.

Dziś Michał najlepiej z całej klasy czyta, koledzy zabiegają o jego towarzystwo. Weronika jest czołową biegaczką, marzy o karierze sportsmenki. Ale koszmar z domu rodzinnego powraca.

Niedawno spotkali swojego ojca. Był pijany, krzyczał, wygrażał. Gdy dobiegli do domu, Weronika wykrztusiła:

- Ciocia, obiecaj, że nas nie oddasz.

Nazwiska rodzin zastępczych i imiona bohaterów zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24