Tegorocznymi gośćmi Uniwersytetu Rzeszowskiego był pochodzący ze Szczecina Samuel Halpern z drugiego pokolenia Żydów lubaczowski i dynowskich, Ora Regev, córka ocalonej z holokaustu przez rodzinę Sikorskich oraz Simon Lavee, żydowski kapłan, którego bliskim pomogła rodzina Kulpów. Simon, syn Edmunda Łukawieckiego miał polskie korzenie i jak sam mówi gdyby nie Hitler dziś żyłby z rodziną w Polsce. Jedynie jego babka, urodzona w Lubaczowie miała korzenie żydowskie.
Nigdy więcej wojny
Sąsiadem Łukawieckich był Józef Kulpa, który z pradziadkiem Simona służył w legionach. To on pomagał rodzinie od samego początku, kiedy Niemcy przejęli Lubaczów i zaczęły się prześladowania Żydów. Oddziałami pomocniczymi Niemców byli Ukraińcy z pobliskich wsi.
- Dowódca takiego oddziału zgwałcił moją matkę i uczynił z niej wręcz swoją niewolnicę. Po kilku dniach zabiła go w jego własnej kwaterze i uciekła do rodziców - opowiada Simon. - Część rodziny schowała się wtedy w lesie, a tymi, którzy nie chcieli pójść, zajął się właśnie Józef Kulpa. Nie tylko zapewniał im odzież i pożywienie, ale dostarczał też informacje o ruchach Niemców - dodawał Simon.
Simon napisał książkę, która dotyczy nie tyle losu narodu żydowskiego w czasie Holokaustu, ale walki, którą podjęli wtedy Żydzi, by przetrwać. Prace nad nią poprzedził wizytą w Polsce zimą 2009 r. Chciał na własnej skórze przekonać się jak to jest chować się w lesie zimą. Jak mówi, cień tamtych wydarzeń nadal jest obecny w ich życiu.
- Nigdy nie miałem dziadka, babci, wujków i rodziny bliskiej sercu, których obecność jest dla wszystkich oczywista - opowiadał Simon. - Dlatego przesłaniem takich dni jak dziś jest to, by nigdy więcej nie dopuścić do tego, co wydarzyło się podczas wojny - dodawał.
A rzeka nadal płynie...
Pomocy Polaków doświadczyła też matka przybyłej do Rzeszowa Ory Regev. Urodzona w Izraelu Żydówka historię swojej rodziny zaczęła poznawać dopiero w 2007 r. Wtedy po raz pierwszy przyleciała do Lubaczowa. Chciała zobaczyć rzekę, o której często opowiadała jej ocalona z Kolokaustu mama Pepka.
- Wspomnienia sprzed wojny to jedyne, co o niej wiedziałam, bo matka była zatopiona w przeszłości, ale nigdy nie chciała o niej głośno mówić - wspomina Ora Regev. - Nie wiedziałam jak trudno było jej wrócić do życia. W domu mieliśmy atmosferę wiecznej straty, melancholii. Mówiliśmy po polsku, ale po polsku nigdy się nie śmialiśmy - opowiada Ora.
Okazało się, że w Lubaczowie, gdzie ojciec Ory dzierżawił młyn, zginęli niemal wszyscy jej bliscy. Matkę uratowała rodzina Sikorskich, która w trakcie wojny ukrywała ją w swoim mieszkaniu w Warszawie.
- Ale i tam nie było jej łatwo. Mieć „aryjskie papiery” to znaczy stracić swoją tożsamość. Musiała zapomnieć o wszystkim, wymyślić sobie nową rodzinę i nosić krzyż, znak nie swojej religii - opowiada Ora.
Wszystko to Ora zrozumiała dopiero po wielu latach, po przyjeździe do Lubaczowa. Nieoczekiwanie mieszkający w okolicach młyna pokierowali ją do osób, które pamiętały wydarzenia z tamtych czasów.
- Opowiadali o siostrze mamy, która miała warkocze do kolan, o bracie, który brał dzieci na łódkę . Po nitce do kłębka dotarłam do tych, którzy wtedy pomogli zrozumieć, jakie są moje korzenie. Pozostaję z nimi w bardzo serdecznych stosunkach, widzimy się co rok - uśmiecha się Ora.
Historię swojej rodziny Ora opowiedziała w książce „A rzeka nadal płynie”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"