Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Od pioruna spłonął dach i zajęło się całe poddasze. Potrzebna jest pomoc

Beata Terczyńska
Pan Janusz w wakacje miał skończyć remont poddasza, wtedy chciał ubezpieczyć dom. Nie zdążył.
Pan Janusz w wakacje miał skończyć remont poddasza, wtedy chciał ubezpieczyć dom. Nie zdążył. Krzysztof Łokaj
Potrzebna jest pomoc w odbudowie domu. Wczorajszej nocy rodzina Frańczaków, mająca dwoje dzieci, straciła dach nad głową. W ich dom uderzył piorun.

Ogień strawił nowo wyremontowany dach i poddasze, które ojciec kończył odnawiać na pokoje dla córek. Reszta domu została zalana wodą po akcji gaśniczej. Trzeba to wszystko teraz uprzątnąć. Dom wymaga pilnego remontu. Niestety, państwa Frańczaków na to nie stać. Oboje nie pracują. Pan Janusz (na zdjęciu) ima się każdej dorywczej pracy. To tzw. złota rączka. Wsparcie organizują gmina Dubiecko i sąsiedzi pogorzelców. Pomagają strażacy. Trzeba zabezpieczyć dom, zwłaszcza że prognozy pogody mówią o kolejnych burzach, które mają się przetoczyć przez Podkarpacie. Frańczakowie liczą na dobre serca naszych Czytelników.

Obudził ich grzmot pioruna

Noc z poniedziałku na wtorek była dramatyczna dla 5-osobowej rodziny Frańczaków ze Śliwnicy w powiecie przemyskim. Kiedy po północy rozpętała się burza, domownicy spali. Obudził ich potężny grzmot pioruna. Myśleli, że wyładowanie miało miejsce gdzieś w pobliżu. Obok domu, który stoi w dolince, rośnie las z wysokimi drzewami.

- Tak huknęło, że się przeraziłam. Bałam się do okna podejść - mówi Anna Frańczak, która w tym domu mieszka z bratem, jego żoną i ich dwiema córeczkami, w wieku 11 i 12 lat. - Ze strachem wyszłam jednak popatrzeć, co się stało, ale nigdzie żadnego ognia nie widziałam. Chwilę stałam i rozglądałam się, czy jakiejś łuny nie ma. Nic nie zauważyłam i wróciłam do domu. Na dach, niestety, nie popatrzyłam.

Gdyby rodzina wtedy zasnęła, mogłoby się to skończyć tragedią. 11-letnia Wiktoria najprawdopodobniej uratowała domownikom życie.

- Dziecko przyleciało do mnie, że jakiś dym czuć. Gdy wstałem, ogień już zaczął się pokazywać na klatce schodowej, a całe poddasze było zajęte - relacjonuje dramatyczne chwile Janusz Frańczak. - Żona i siostra złapały dzieci, wybiegły z domu do samochodu i odjechały z nimi dalej. Ja chwyciłem gaśnice samochodowe, jakie tylko miałem, wąż z wodą i próbowałem ratować dobytek.

Przyjechało pięć wozów strażackich. Ogień strawił jednak cały dach, poddasze. Po akcji cały dół został zalany wodą. W domu wszystko nadaje się do remontu i w zasadzie większość wyposażenia jest do wyrzucenia.

- Ten dach dopiero co sam wyremontowałem. Kończyłem na poddaszu pokoje dla córek. Zostało mi tylko wstawić okna, pomalować ściany i wstawić meble. Nie zdążyłem - macha ręką, pokazując zgliszcza.

Mężczyzna mówi, że najprawdopodobniej piorun nie uderzył bezpośrednio w dach domu, lecz odbił się od linek biegnących od słupa energetycznego, który stoi jakieś 30 m od domu.

- Dziękujemy Bogu, że poszło to na dach, a nie do dziecinnego pokoju - mówi pani Ania.

Frańczakowie prosza o pomoc

Gdy oglądaliśmy wczoraj ogromne zniszczenia, strażacy ochotnicy pomagali rodzinie w uprzątnięciu pogorzeliska i zabezpieczeniu go folią przed zapowiadanymi kolejnymi burzami. Rękawy zakasali też bliscy. Pogotowie energetyczne przyjechało podłączyć prąd, aby móc włączyć pralkę i rozpocząć generalne porządki.

Państwo Frańczakowie są bezrobotni. Pan Janusz, z zawodu ślusarz-mechanik, to tzw. złota rączka. Pracuje tylko dorywczo. Ima się budowlanki i każdej innej pracy, bo z czegoś trzeba żyć. Miał w środę wyjechać na 3 miesiące do pracy na torach kolejowych pod Warszawą i zarobić parę groszy. W tej sytuacji musiał zrezygnować.

- To dobry, spokojny człowiek, życzliwy, naprawdę zasługujący na pomoc - mówią sąsiedzi, którzy poprosili nas o zorganizowanie wsparcia, by móc odbudować dom.

Pan Janusz wylicza, że najbardziej teraz będą im potrzebne materiały budowlane: blacha, drewno, krokwie, pustaki, deski na podłogę, farby do malowania. Byliby wdzięczni, gdyby ktoś pomógł im w zakupie mebli dla dzieci lub podarował je. A i ubrania dla dziewczynek, które teraz z mamą znalazły schronienie u rodziny, by się przydały.

Irena Kuzara, kierownik GOPS, która z wójtem była wczoraj rano u pogorzelców, mówi, że już organizują pomoc.

- Pierwsza rzecz: na pewno kupimy blachę na odbudowę dachu - obiecuje. - Zamieściliśmy też apel o wsparcie na stronie internetowej urzędu i otworzyliśmy konto, na które ludzie o dobrych sercach mogą wpłacać pieniądze - dodaje.

Kierownik Kuzara mówi, że dzwoniła też do Caritasu z prośbą o pomoc, zamierzają pisać do wojewody, by wsparł tę rodzinę. Dodaje, że - niestety - to już jest trzeci pożar w tym roku w ich gminie.

A oto numer konta bankowego, na które można wpłacać datki: 44 9093 1020 2002 0200 0026 0005; BS Dynów O. Dubiecko z dopiskiem: "dla rodziny Frańczak".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24