MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pałką i taboretem katował swoje kobiety

Aneta Dyka-Urbańska
Dlaczego pozwoliły się torturować 60-letniemu oprawcy i bały się wyjawić prawdę? Dlaczego milczeli sąsiedzi?

Malinie niedaleko Mielca. Wieś, której mieszkańcy wiele przeszli. Strach, bezsilność, złość, rozpacz - te emocje miotają nimi od lat za sprawą Fryderyka K. Jest jak mityczna bestia - choć niewielu widziało jak owładnięty szaleństwem katuje swoje ofiary. Fryderyk K. dopadł kolejną ofiarę, choć powinien jeszcze być w więzieniu za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad kobietą. Miał jednak przerwę w karze, bo był chory, a na wolności - według kuratora - grzeczny.

Przypisuje mu się najokropniejsze czyny, jakich może dopuścić się człowiek. Niestety, w przypadku "kata z Malinia", większość opowieści to nie mity.
W 2004 roku przez Trześń szła zalana krwią kobieta. Wyglądała jak z koszmaru. W samej nocnej koszuli, bosa. Na jej widok ludzie w pierwszej chwili kamienieli ze zgrozy. Była wycieńczona, zagłodzona a jej wątłe ciało przypominało krwawą miazgę. Miała stare i wciąż otwarte rany: cięte, tłuczone. Brakowało jej kawałków uszu, to co z nich zostało było zmiażdżone. Nie miała fragmentu wargi.

Nie miał dla niej litości

Lucyna Oleszek, rzecznik SO w Przemyślu

Kurator nie miał żadnych krytycznych uwag co do zachowania K. Nie chodzi o przerzucanie odpowiedzialności, ale sąd po to ma kuratora, żeby ktoś zajmował się obserwacją osoby, która ma przerwę w odbywaniu kary. A może mieszkańcy nie mówili kuratorowi wszystkiego? Nie mieliśmy też żadnych sygnałów ani od policji ani prokuratury

28-letnia Elżbieta N. uciekła do sąsiedniej wioski z Malinia od konkubenta - Fryderyka K. Pastwił się nad nią od trzech lat. Kobieta miała z nim dwie córki. Dzieci trafiły do rodziny zastępczej, kobieta - do szpitala.

K. nie miał dla Elżbiety litości. Nacinał ją żyletkami, próbował skalpować, odciął uszy i wargę, tłukł młotkiem, bił czym popadło, kopał. - Czy istota ludzka mogłaby się tak zachować? To była matka jego dzieci! K. to jest diabeł wcielony - mówi starsza kobieta spotkana na ścieżce w Maliniu.

Kat musi się przecież leczyć…

Fryderyk K. został skazany na 4 lata i 6 miesięcy pozbawienia wolności. Przesiedział kilka miesięcy. Sąd Okręgowy w Przemyślu zarządził dwie przerwy w odbywaniu kary, pierwszą z powodu choroby oczu K., drugą ze względu na nowotwór.

- Sąd musiał tak postąpić. Fryderyk K. był ciężko chory na przypadłości, których szybkie i skuteczne leczenie w warunkach więziennych było niemożliwe. Miał zaćmę jednego oka i ślepotę drugiego. Ma nawet I grupę inwalidzką, co praktycznie oznacza, że nie może funkcjonować bez opieki - mówi Lucyna Oleszek, rzecznik SO w Przemyślu.

- Podczas trwania przerwy kurator nie miał żadnych krytycznych uwag co do zachowania K. Wiem, jak to brzmi, nie chodzi o przerzucanie odpowiedzialności, ale sąd po to ma kuratora, żeby ktoś zajmował się obserwacją osoby, która ma przerwę w odbywaniu kary. A może mieszkańcy nie mówili kuratorowi wszystkiego? Jest policja, prokuratura, a my znikąd nie mieliśmy sygnałów, że dzieje się coś złego. Przerwy K. wykorzystywał właściwie, leczył się.

Ale K. nie był spokojnym obywatelem. - Od razu jak wyszedł się zaczęło. Podejrzewał dwóch mężczyzn, że okradli jego dom, gdy siedział. Zginęły mu chyba jakieś kable. Prześladował ich, ganiał po wsi, straszył. Potem była sprawa niepełnosprawnej sąsiadki, która zaginęła - mówi młoda mieszkanka Malinia.

Ślepiec z celnym okiem

13 lutego 2008 dyżurny policji w Kolbuszowej odebrał alarmującą wiadomość. Syn 42-letniej kobiety zawiadomił babcię (a ta policję), że jego mama dawno nie wychodziła z domu K., w którym niedawno zamieszkała.

- Mieleccy policjanci pojechali na miejsce. Nie od razu udało im się zobaczyć z kobietą. Dopiero, jak zadzwonili do K., otworzył bramę. 42-latka wyszła z domu. Powiedziała, że przebywa u K. z własnej woli. Ale policjanci zauważyli, że kobieta ma poważne obrażenia twarzy. Postanowili porozmawiać z nią na osobności, bez K. I wtedy zdradziła, że była bita - relacjonuje asp. szt. Wiesław Kluk, rzecznik KPP Mielec. Kobieta trafiła do szpitala.

Okazało się, że była katowana gumową pałką, do której przymocowana była śruba, lampką nocną, młotkiem, pięściami, także kopana i duszona. Jak więc widać, choroba nie odebrała K. siły. Ślepota nie osłabiła celności ciosów.

Wszystko wskazuje, że od jeszcze większego dramatu kobietę uratował syn. Poprzednia ofiara Fryderyka K., jak przyznaje prokurator rejonowy Marian Burczyk, miała dużo poważniejsze i liczniejsze obrażenia.

Jak on je wabi?

Mieszkańcy Malinia zachodzili w głowę, jak to możliwe, żeby po tym, co K. zrobił Elżbiecie, o czym wszyscy mówili, znalazł jeszcze jedną konkubinę.

- Taki psychopata ma swoje sposoby. Znajduje sobie słabą ofiarę, upośledzoną, zagubioną, bezsilną. Ta Elżbieta to była niepełnosprawna, jak bezradne dziecko, to co ona mogła zrobić? Druga to wdowa, z dziećmi, najpierw może uwierzyła, że niewinny, bo skoro tak zaraz wyszedł z więzienia... Pewnie i jej nawciskał, że ta poprzednia to miała epilepsję, sama sobie to robiła. A potem, jak za nią się wziął, to mogły być groźby, mogła się bać - domyśla się mężczyzna.

Inna mieszkanka mówi, że niektóre kobiety są podatne na terroryzowanie, można im wmówić, że same są sobie winne, bo prowokowały. - Ale nie zastanawialibyśmy się nad tym, gdyby siedział za kratami, jak należy - mówi mężczyzna.

Strach i bezsilność

Mieszkańcy Malinia tylko anonimowo mówią o 60-letnim Fryderyku K. Tłumaczą, że to nic nie da. Skończy się tak, że on znów wróci na wolność, będzie prześladował tych, którzy o nim opowiadali, a jego zbrodnie i tak pozostaną nieukarane, a niektóre nawet nieudowodnione.

Na liście przestępstw, które ludzie wiążą z K. są te najcięższe. Chcą wykrzyczeć żal po śmierci niepełnosprawnej dziewczyny znalezionej martwej w lesie.

- Dopiero co ją pochowaliśmy. Była upośledzona. Ufna. Cierpiała, była samotna. Zmarła jej matka. Mieszkała koło tego K. - płacze starsza kobieta. - Plątała się po wsi. I nagle zniknęła. Przyjechała policja, przeszukiwała dom K. Chyba jej tam nie znaleźli. Ciało leżało w lesie. Powiedzieli, że to może wcale nie zabójstwo. Ale upośledzona to nie znaczy głupia czy samobójczyni. Ona by sama nie poszła daleko w las, nie wpadłaby do kanału.

Marian Burczyk, prokurator rejonowy w Mielcu tłumaczy, że ta sprawa jest w toku. Na ciele ofiary nie znaleziono śladów, które by świadczyły, że do śmierci przyczyniły się osoby trzecie. - Nikt nie ma zarzutów w tej sprawie.

Ale mieszkańcy wiedzą swoje. Nie kryją, że K. za udowodnione mu bestialskie znęcanie się nad Elżbietą N. też nie poniósł należytej kary. Bo przecież wyszedł na wolność.

Nareszcie znów za kratami

W poniedziałek Fryderyk K. usłyszał nie tylko zarzut znęcania się, ale również gróźb karanych. Kierował je pod adresem syna swojej ofiary. Grozi mu 7,5 roku więzienia. Areszt tymczasowy powoduje, że automatycznie trafił za kratki, żeby dokończyć przerwaną karę. - Tylko teraz to co z tego, jak zdążył następną dopaść, może nie jedną? - ubolewa mężczyzna. - Teraz gadają, że chory to może znów zaraz wyjdzie. Ale widać, jaki schorowany... - kręci głową mieszkaniec Malinia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24