MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pasażerowie jak winogrona, czyli krótka historia rzeszowskiej komunikacji

Cezary Kassak
Autobus "Polski Fiat 621R", którym 65 lat temu podróżowali pasażerowie rzeszowskiej komunikacji.
Autobus "Polski Fiat 621R", którym 65 lat temu podróżowali pasażerowie rzeszowskiej komunikacji. Archiwum Piotra Gila
Po Rzeszowie jeździły nie tylko miejskie autobusy, ale i taksówki MPK, mikrobusy. Myślano nawet o trolejbusach i tramwajach.

O potrzebie utworzenia typowo miejskiej komunikacji w Rzeszowie mówiło się już w dwudziestoleciu międzywojennym. Idea została nawet wcielona w czyn - 25 października 1928 roku na ulice miasta wyruszył autobus zwany ówcześnie tramwajem autobusowym. Już dwa tygodnie później ruch został jednak wstrzymany.

Przerwa miała być "chwilowa", tymczasem przeciągnęła się aż do czasów powojennych. Kluczowa decyzja zapadła 2 marca 1948 roku. Miejska Rada Narodowa podjęła wówczas uchwałę o powołaniu do życia przedsiębiorstwa Miejska Komunikacja Samochodowa. Jego pierwszym dyrektorem został Stanisław Żatki.

MKS rozpoczęła działalność przy… Zawodowej Straży Pożarnej w Rzeszowie.

-Straż dysponowała zapleczem technicznym i miała pracowników, których mogła "przerzucić" do innego działu gospodarki miejskiej - tłumaczy Piotr Gil, autor książki "Historia komunikacji miejskiej w Rzeszowie".

Autobus - prekursor

W uchwale z 2 marca Zarząd Miejski został upoważniony do nabycia autobusu. Środków transportu w kraju było jednak jak na lekarstwo.

Włodarzom Rzeszowa mimo to udało się pozyskać autobus "Polski Fiat 621R". Kupiono go, podobno po korzystnej cenie, od prywatnego przedwojennego przewoźnika Józefa Lewickiego.

- Zbierając materiały do książki, rozmawiałem m.in. z Tadeuszem Myśliwcem, zmarłym niedawno pierwszym kierowcą MKS - opowiada Piotr Gil. - Myśliwiec pamiętał tego pionierskiego fiata. Wspominał, że były w nim wygodne fotele; nie żadne podróbki z dermy, tylko oryginalna skóra. Autobus był wyposażony w 22 miejsca, miał kierunkowskazy strzałkowe.

Fiat 621R był konstrukcją przedwojenną i niestety lubił się psuć. We wrześniu 1948 roku miał… 17 przerw w eksploatacji. - W takich sytuacjach podstawiano ciężarówkę, którą przewożono ludzi - wyjaśnia Gil.

Kto chciał wsiąść, ten machał

Rzeszowska prasa zapowiadała, że z pierwszego po wojnie miejskiego autobusu będzie można korzystać od 15 marca, ale fiat zaczął kursować dopiero pod koniec miesiąca. Oficjalne otwarcie pierwszej linii miało miejsce 10 kwietnia 1948 roku.

Trasę wytyczono najpierw na odcinku od Placu Farnego do cmentarza na os. Pobitno. Ostatecznie została ona wydłużona o ulice 3 Maja, Świerczewskiego (dziś Zamkowa) i Dąbrowskiego.

Dziennie autobus wykonywał 15 kursów. Bilet normalny za tzw. jedną turę kosztował 30 złotych.

- Początkowo nie było rozkładu jazdy ani stałych przystanków - zaznacza Piotr Gil. - Zamiar wejścia do autobusu ludzie sygnalizowali machnięciem ręki. Po paru dniach, w oparciu o sugestie i potrzeby pasażerów, przygotowano pierwowzór rozkładu jazdy i schemat przystanków. Pierwsze przystanki nie były oznaczone. Dopiero potem montowano słupki z tabliczką, a z czasem też ławki i zadaszenia.

Uwaga na furmanki

Tuż po wojnie popularnym środkiem lokomocji była jeszcze furmanka. Płoszące się na widok autobusu konie oraz… nierozważni furmani powodowali czasem zagrożenie w ruchu drogowym.

- Tadeusz Myśliwiec opowiadał mi pewną historyjkę - przypomina sobie pan Piotr. - Zjeżdżał autobusem z górki, a z naprzeciwka jechała furmanka. Woźnica, któremu spadł z głowy beret, zsiadł z wozu i beztrosko wszedł na ulicę. Myśliwiec na szczęście zdążył zahamować i uniknął wypadku. W autobusie rozsypały się tylko pierogi, które jakaś kobieta wiozła mężowi. Pytałem pana Myśliwca, czy z powodu tych pierogów nie został przypadkiem zrugany. Odparł, że nie, bo w tamtych czasach kierowca i konduktor cieszyli się wielkim szacunkiem pasażerów.

O tym, że w miejskich autobusach urzędowali konduktorzy, dziś już mało kto pamięta. System bezkonduktorskiej obsługi w Rzeszowie zaczął obowiązywać w listopadzie 1969 roku.

Wcześniej, 1 kwietnia 1969 r., w autobusach MPK zainstalowano pierwsze kasowniki. Nazywały się "Krak". W 1991 r. pojawiły się kasowniki elektroniczne.

Wisieli niczym winogrona

Komunikacja autobusowa nad Wisłokiem od samego początku miała duże - i stale rosnące - wzięcie. Jeszcze jesienią 1948 roku uruchomiono dwie kolejne linie. W 1951 r. z usług MKS skorzystało w sumie 750 tys. osób. W roku 1960 do pojazdów - utworzonego 1 stycznia 1958 r. na bazie majątku MKS - Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego wsiadło już około 11 milionów pasażerów!

Tymczasem na początku 1960 roku MPK posiadało zaledwie 36 autobusów. Z brakiem taboru borykano się również w późniejszych latach. W efekcie autobusy notorycznie kursowały przepełnione.

- W prasie publikowano teksty o tym, że pasażerowie "wiszą na stopniach jak winogrona". Niektórzy sugerowali z ironią, że należałoby płacić tylko połowę ceny biletu, bo podczas jazdy trzeba przecież stać na jednej nodze, a poręczy trzymać się jedną ręką. Kiedyś na skutek tłoku trzy osoby wypadły z autobusu na jezdnię - mówi Gil.

Noga zamiast ręki

By wsiąść do pojazdu, często trzeba było wykazać się siłą i sprytem; dochodziło do przepychanek, w ruch szły łokcie. W 1958 roku wprowadzono więc kolejki do autobusów. Zwyczaj ustawiania się w kolejce na dłuższą metę jednak nie przetrwał.

W zatłoczonych autobusach używanie mieli kieszonkowcy, "gapowicze" i różnej maści wandale. Trafiali się też pasażerowie o zacięciu "satyrycznym", którzy na tzw. przystankach na żądanie, gdzie chęć opuszczenia pojazdu należało sygnalizować podniesieniem ręki, woleli unieść… nogę.

- Służbom miejskiego przewoźnika sen z powiek przez lata spędzał brak części - opowiada Piotr Gil. - Nie było tak jak dziś, że idziemy do sklepu i mówimy: proszę wał napędowy. Jak coś się zepsuło, starano się to własnymi rękami naprawić. Na przykład resory. Jeszcze w latach 80. ubiegłego wieku w każdym chyba przedsiębiorstwie komunikacyjnym zatrudniano kowala, który takie uszkodzone resory "wyklepywał".

Alternatywy dla autobusu

Rzeszowskie MPK na przestrzeni lat oferowało nie tylko przewozy autobusowe. W 1961 roku otrzymało 15 samochodów osobowych marki Warszawa oraz dwa auta dostawcze i zaczęło świadczyć usługi taksówkarskie.

Niełatwo było jednak konkurować z taksówkami prywatnych przewoźników. Osobowe taksówki MPK ostały się do 1964 roku, te do przewożenia bagażu kursowały kilka lat dłużej.

W 1975 roku Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne kupiło z kolei 6 mikrobusów "Nysa". Otwarto dwie linie. Nie minął rok, gdy obie zostały zamknięte ze względu na nikłe zainteresowanie pasażerów.

Już w latach 50. rodziły się plany uruchomienia trakcji trolejbusowej. Potem myślano też o tramwajach.

- Kiedy aleja Bieruta, obecnie Okulickiego, była przebudowywana, z góry zakładano, że środkowym pasem zieleni w przyszłości będzie biegło torowisko tramwajowe. Miało się ciągnąć aż do osiedla Nowe Miasto. Pomysł upadł z braku pieniędzy, poza tym uznano, że ulice Rzeszowa nie są dostosowane do tego typu działalności przewozowej - tłumaczy nasz rozmówca.

Powiew Zachodu

W grudniu 1989 roku, u progu nowej rzeczywistości ustrojowej, rzeszowskie MPK miało do dyspozycji 225 autobusów. Na tabor w całości składały się rodzime jelcze. W 1991 r. powiało Zachodem. Z Göteborga sprowadzono 12 przegubowców "Volvo".

- Pojazdy miały już swoje kilometry na liczniku, więc z decyzją o ich kupnie wiązało się ryzyko. Technicznie okazały się być jednak nie do zdarcia. Aczkolwiek miały i wady. Istniał między innymi problem z wentylacją, latem ciężko było w tym autobusie oddychać - wyjaśnia Gil.

W 1995 roku do Rzeszowa trafiły niskopodłogowe mercedesy, a pięć lat później - solarisy. - Konstrukcja i jednego, i drugiego autobusu mogłaby być nieco bardziej dopracowana, co nie zmienia faktu, że są one nowoczesne i ładne dla oka - ocenia pan Piotr, który z zawodu jest kierowcą i ponad 20 lat pracował w MPK.

- Już jako mały chłopiec marzyłem o tym, żeby kiedyś wozić ludzi autobusem - wspomina. - Do dzisiaj mam sentyment do lat 70., gdy po Rzeszowie jeździły np. jelcze "ogórki" albo "hitowe" wówczas skody-karosa z automatyczną skrzynią biegów…

Przy pisaniu tekstu korzystałem ze wspomnianej już książki Piotra Gila "Historia komunikacji miejskiej w Rzeszowie", Rzeszów 2008.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24