Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Paulinka wierzy, że będzie chodzić

Małgorzata Motor
- Mam nadzieję, że nasze problemy wreszcie się kiedyś skończą. Kupimy upragniony aparat i zajmiemy się rehabilitacją tak, żeby Paula stanęła na swoich nogach - mówi Agnieszka Bogacz, mama Paulinki.
- Mam nadzieję, że nasze problemy wreszcie się kiedyś skończą. Kupimy upragniony aparat i zajmiemy się rehabilitacją tak, żeby Paula stanęła na swoich nogach - mówi Agnieszka Bogacz, mama Paulinki. FOT. KRZYSZTOF ŁOKAJ
Paulinka Bogacz, bohaterka programu TVN ma zaledwie 8 lat, a przeszła już 10 poważnych operacji.

- Nie boję się już żadnej operacji. Miałam ich tyle, że przestałam się już denerwować. Czasami tylko ręce mi się trzęsą przed samym blokiem operacyjnym - śmieje się Paulinka Bogacz na dwie godziny przed operacją w szpitalu w Rudnej Małej koło Rzeszowa.

Dziewczynka cierpi na przepuklinę oponowo-rdzeniową. Jest sparaliżowana od pasa w dół. Jeździ na wózku. Zanim przyszła na świat, nic nie wskazywało na to, że urodzi się chora.

Życie zmieniło się o 180 stopni

- Ponieważ była to moja pierwsza ciąża, często chodziłam do lekarza i robiłam USG. Z badań wynikało, że wszystko jest w porządku. Nie przypominam sobie, żebym się źle czuła - wspomina Agnieszka Bogacz, mama dziewczynki.

Paulinka miała urodzić się zdrowa. Życie miało się potoczyć tak, jak w większości rodzin. Wszystko jednak ułożyło się inaczej…

- Życie zmieniło się nam o 180 stopni. Wszystko zaczęło się skupiać wokół Pauli.
Nie mogliśmy niczego z mężem zaplanować, bo w każdej chwili mogło nam coś przeszkodzić w związku z chorobą córki. Bo to nie jest tak, że zrobi się jedną operację i wszystko będzie w porządku. To jest taka choroba, która niszczy wszystko od pasa w dół - wyjaśnia pani Agnieszka.

Lekarze stwierdzili chorobę zaraz po urodzeniu dziewczynki. Wadę łatwo było zauważyć. Na kręgosłupie widoczny był worek oponowy, który uciskał rdzeń kręgowy. Dochodziło do niedowładu kończyn. Konieczna była operacja. Paulinka przeszła ją już w pierwszym dniu po urodzeniu. Po siedmiu miesiącach leżenia w szpitalu okazało się, że ma zapalenie opon. Przewieziono ją do innego szpitala.

W ciągu dwóch miesięcy dziewczynka miała dwie poważne operacje. Później czekała ją rehabilitacja i kolejne zabiegi, które częściowo odbudowały mięśnie nóg. W sumie do tej pory przeszła dziesięć operacji.

- Gdybyśmy chcieli policzyć, ile czasu spędziliśmy w szpitalach, to byłyby to lata. Są dzieciaki, które urodziły się z taką samą chorobą i nie przeszły ani połowy z tego co Paulinka. My mieliśmy większego pecha, bo były komplikacje. Los nas nie oszczędził -mówi Agnieszka Bogacz.

Jest ciekawska i pogodna

Możesz pomóc Paulince

Wystarczy wysłać wiadomość SMS o treści POMAGAM na nr 7126. Całkowity koszt wiadomości 1,22 zł z VAT. Możesz też wpłacić pieniądze na konto Fundacji TVN "Nie jesteś sam", 02-952 Warszawa, ul. Wiertnicza 166, BRE Bank, numer: 82 1140 1010 0000 2581 1800 1042.

Paulinka jest wyjątkowym dzieckiem. Mimo że przeszła wiele, jest żywiołowa i obdarzona wielkim optymizmem. Zawsze gdy wyjeżdża z bloku operacyjnego, otwiera oczy, uśmiecha się i rozmawia. Jest świadoma, co się wokół niej dzieje.

-Pamiętam wszystko. Jak wjeżdżam na blok i jak zakładają mi maskę. Nie wiem tylko, co się dzieje na bloku - śmieje się Paulinka. Zaraz po operacji wypytuje więc wszystkich dookoła, nie czekając nawet na założenie gipsu.

- Jest taka ciekawska, a przy tym taka pogodna. Potrafi wszystkich oczarować. Jak na dziecko, które przeszło tyle operacji, jest bardzo dzielna - mówi z podziwem mama Paulinki.

Dwa lata temu na rodzinę Bogaczów spadła kolejna tragedia. Lekarze u ojca dziewczynki stwierdzili jamistość rdzenia kręgowego. Mimo że przeszedł trzy operacje, porusza się na wózku.

- Była taka sytuacja, że miałam dylemat, do którego szpitala jechać. Czy jechać z Paulą na kolejną operację, czy do męża i czekać na niego pod blokiem na operację - wspomina pani Agnieszka.

Pojawiły się też problemy finansowe.

- Kiedy mąż był zdrowy, radziliśmy sobie. Chodził do pracy i utrzymywał nas. A tu nagle sam teraz potrzebuje opieki i pomocy.

Dostała mnóstwo prezentów

Pani Agnieszka nie może pracować. Chociażby dlatego, że co trzy godziny musi cewnikować Paulinkę. Pieniądze są jednak potrzebne, i to sporo. Koszt tylko jednego turnusu rehabilitacyjnego wynosi 3-4 tys. zł. A taki turnus wypada każdego miesiąca.

Po pomoc zwróciła się więc do Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie. Tu rzecznik prasowy zapoznał ją z dziennikarką TVN 24, która zrobiła krótki reportaż o Paulince. Później zgłosili się dziennikarze programu "Uwaga!" w TVN i wszystko potoczyło się już szybko

- Po pierwszym reportażu w telewizji rozdzwonili się do mnie ludzie, których na oczy nie widziałam. Szukali kontaktu z nami. Przychodzili do nas. Podtrzymywali na duchu. To, co się wtedy działo, trudno nawet opisać. To było niesamowite - wspomina mama Paulinki.

Dziewczynka stała się bohaterką kilku reportaży programu TVN. Zachwyciła niemalże całą Polskę. Dowodem na to są liczne prezenty, jakie dostaje. Wysyłają je nawet telewidzowie z zagranicy.

- Mam ich mnóstwo. I to od ludzi, których nie znam. Mam zabawki oraz pełną lodówkę słodyczy -wylicza z uśmiechem Paulinka.

Fundacja TVN "Nie jesteś sam" zorganizowała zbiórkę dla dziewczynki. Dzięki niej mogła zostać przeprowadzona środowa operacja. Podjął się jej rzeszowski ortopeda, prof. Sławomir Snela, w Szpitalu Specjalistycznym w Rudnej Małej.

- Miałem okazję już wcześniej poznać Palinkę. Ponad rok temu operowałem jej kolana. To niesamowite dziecko. Jest nie tylko sympatyczna, ale też świetnie można się z nią dogadać - mówi prof. Snela.

Aparat jest Paulince potrzebny

Kilka dni temu zajął się tym razem jej stopami. Operacja była konieczna, bo były one tak zdeformowane, że Paulinka nie mogła włożyć specjalnych butów ortopedycznych, umożliwiających chodzenie.

Za sześć tygodni czeka ją kolejna operacja. Zostaną wyciągnięte metalowe elementy z jej nóg. Po dwóch tygodniach w gipsie będzie mogła pojechać do Niemiec na przymiarkę nowego aparatu.

- Ten, który mamy w domu, jest bardzo ciężki. Waży 7 kg, czyli o połowę mniej niż córka. Nowy ma być leciutki i nowoczesny. Będzie więc wygodniejszy - tłumaczy Agnieszka Bogacz.

Aparat jest drogi. Kosztuje w granicach 20-30 tys. zł.

- Ja nigdy nie uzbieram takiej sumy. A jest on potrzebny, bo dzięki niemu mam nadzieję, że moja córka będzie mogła chodzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24