Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po kowbojsku, narciarsku i tradycyjnie

WŁADYSŁAW BOROWIEC
Na dworze prawie dwadzieścia stopniu mrozu, a na stoku w Dylągówce szusują sylwestrowi narciarze. To pierwszy taki sylwester w naszym regionie.

W szałasie-domku dymi grochówka, w termosie czeka grzaniec, po środku buzuje palenisko, nad którym goście przypiekają kromki chleba i kiełbaski.
- To mój pierwszy sylwester w plenerze, jest świetnie - mówi Zofia Ulman z Albigowej. - Na nartach nie jeżdżę. Raz w życiu je założyłam i mam dosyć, natomiast z wielką przyjemnością patrzę na zjeżdżających i im zazdroszczę.
Obowiązują kreacje sportowe. Panie skryły fryzury pod czapeczkami. Panowie zamiast krawatów, ubrali szaliki i uszanki. Narty nartami, ale nie tylko zjazdami można się rozgrzać. Kieliszeczek "miodówki" i znowu na stok.
- Szampan na śniegu lepiej smakuje niż w lokalu - mówi Wojciech Ulman z Albigowej. - Ponadto do lokalu na sylwestra idzie się tylko z żoną, tutaj można przyjechać z całą rodziną i wyszaleć się na śniegu.
Aldona Fijałkowska z Rzeszowa, z córką Sonią i jej koleżanką Marysią także wybrały bal na nartach. - Dla Soni, to pierwszy sylwester na śniegu - mówi Aldona Fijałkowska. - Mam nadzieję, że jej się spodoba.

Suknie ponętnie rozcinane

- Coraz więcej ludzi chce spędzać sylwestra na sportowo - mówi Jan Kawalec, dyrektor GOSiR w Dylągówce. - Myślę, że impreza się uda, będą sztuczne ognie, zjazdy z pochodniami i szampan.
Małgorzata Lip, Halina Cyrek i Maria Fus, wszystkie z Rzeszowa, grzeją się przy ognisku popijając piwo. - Nasi mężowie na stoku, my przy ogniu - mówią. - Na sylwestra z nartami namówili nas znajomi. Przyjemniej na śniegu, można się wymrozić i jest po prostu inaczej. Wcześniejsze sylwestry spędzaliśmy w rzeszowskich lokalach, teraz bardzo miła odmiana.
Z głośników leci "Ich Troje", coraz więcej gości wypakowuje sprzęt narciarski i coś dla "ducha", czyli procentowe napitki.
Całkiem odmienne kreacje obowiązują na balu w hotelu Nowy Dwór w Świlczy. Panowie w garniturach, nieco wysztywnieni ciasno zawiązanymi krawatami, panie w pięknych sukniach, niekiedy ponętnie porozcinanych, żeby lepiej było tańczyć i było na co popatrzeć. Wśród gości są Czytelnicy "nowin", którzy bal w "Nowym Dworze" wygrali w naszym konkursie: Ewelina I Krystian Mazurowie, Małgorzata i Artur Koziołowie. Bawią się znakomicie. - Tańczymy wszystkie kawałki, jest wspaniale - mówią. - Życzymy wszystkim, żeby nadchodzący rok nie był gorszy od 2002.
Do tańca przygrywa zespół Amati z Rzeszowa. - Najchętniej goście bawią się przy muzyce lat 70 i 80 - mówi Jerzy Niemiec, kierownik zespołu. - Jeden z panów zamówił wprawdzie polkę, ale zaledwie połowa gości potrafiła ją zatańczyć.

Koki i splątane kudełki

[obrazek3] (fot. KRYSTYNA BARANOWSKA)Dla pokrzepienia ciała szef kuchni przygotował m.in. bulion z kołdunami, roladę mięsną, bogracz, łososia, pstrąga, sałatkę z krabów. Palce lizać.
- Mamy 112 gości, to pierwszy bal w nowo otwartym hotelu. Taki na przetarcie parkietu - mówi Jadwiga Mastej, dyrektorka hotelu.
Najdłużej do balu przygotowywały się panie. U fryzjera każda z nich spędziła przynajmniej dwie godziny. Niektóre fryzury połyskują brokatem, inne złotem. Finezyjne koki i... zwichrzone kudełki. To chyba też robota mistrzów grzebienia. W damskich kreacjach przeważa czerń, chociaż czerwieni, złota i innych połyskliwości nie brakuje. Zapach litewskich kołdunów miesza się z perfumami.

Równy gość, chociaż prezydent

Smakowitych zapachów nie czuć na rzeszowskim rynku, gdzie konsumpcja ogranicza się do piwa w puszkach, szampanów pitych z "gwinta" i wódki polewanej do plastykowych kubków. Na estradzie zespoły Ricco i Chrząszcze. Ludzi dużo mniej niż w poprzednich latach. Nie wiadomo, czy z powodu zimna, czy w obawie przed podpitymi młodzieńcami miotającymi pustymi butelkami.
Na szczęście jest bardzo spokojnie. Policjanci swój "sztab antyzamieszkowy" ulokowali w budynku urzędu miasta i mają oko na wszystko. - Na razie żadnych awantur czy burd - mówi podinsp. Witold Piotrowicz. - Oby tak do końca imprezy. Zbliża się północ. Przewodnicząca Rady Miasta Elżbieta Dzierżak i prezydent Tadeusz Ferenc przemawiają nie z ratuszowego balkonu, tylko ze sceny. To podoba się bawiącym na rynku. Wprawdzie oboje w życzenia noworoczne wplątują prounijną propagandę, ale ludzi to nie razi. Wszystkich zaskakuje prezydent Ferenc, który schodzi ze sceny i składa życzenia młodym ludziom. Ci częstują go szampanem. Prezydent pije z gwinta, za nic mając salonowe maniery. - Równy gość, mimo że prezydent - mówią młodzi ludzie.
Niektórzy, żeby zachować pozycję stojącą, przytrzymują się barierki otaczającej estradę, jednak pijanych nie ma wielu. Albo mróz robi swoje, albo polityka ministra Kołodki nie pozwala na więcej bąbelków.

Colt i gołe plecy

Szampańsko spędzają ostatni dzień roku także goście rzeszowskich lokali. Zaglądamy do "Asa", gdzie w kameralnym gronie bawi się kilkadziesiąt par. - To w większości stali goście lokalu, mówi Andrzej Wróbel, właściciel "Asa".
Próbujemy podejrzeć mistrza kuchni, ale ten broni kulinarnych tajemnic niczym Husajn produkcji zbrojeniowej. - Śledzik po polsku, sałatka z sera fety, kotlet z selerem, pomidorem i żółtym serem czosnkowym - zdradza wreszcie Zbigniew Chuderski, mistrz kuchni. - Więcej szczegółów nie ujawnię, bo to tajemnica zawodowa - zastrzega.
Najbarwniej bawią się goście w Country Pubie "Bonanza" w Rzeszowie. 30 osób pląsa w rytmach "kowbojskich" i nie tylko. Panowie przy koltach i w kapeluszach, panie w skórzanych, sznurowanych wdziankach rodem z Dzikiego Zachodu. Najbardziej ponętnie wygląda jednak pani w kreacji z gołymi plecami. Jest na co popatrzeć.
- Gramy nie tylko muzykę country, ale także utwory polskich zespołów - mówi Piotr Litewski, szef "Bonanzy" i propagator muzyki country w naszym terenie. - Często zapraszamy znanych muzyków country: Lonstara, Colorado, Tomka Szweda. Świetnie nam się współpracuje z rzeszowskim zespołem Ra-Ta-Tam.
Piotr z żoną Moniką doglądają, czy nikomu nic nie brakuje, czyli czy szklaneczki nie wyschły. Atmosfera luzacka, bez szpanu i blichtru.
W bardzo kameralnym gronie bawią się goście w przygotowywanym do otwarcia lokalu Irish Pub przy ul. 3 Maja w Rzeszowie. Przyszli z własnym wiktem i napitkami. Biesiada trwa do wyczerpania zapasów i sił, czyli do wczesnych godzin porannych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24