Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po tragedii w Stalowej Woli jest wyrok. Grzegorz G. skazany przez sąd na 14 lat więzienia, za doprowadzenie do wypadku i śmierci małżeństwa

Marcin Radzimowski
Marcin Radzimowski
Wideo
od 16 lat
Nieprawomocnym wyrokiem Sąd Rejonowy w Stalowej Woli w środę, 13 grudnia uznał winę 39-letniego Grzegorza G. ze Stalów (powiat tarnobrzeski) i wymierzył mu karę 14 lat pozbawienia wolności. Ponadto dożywotnio stracił prawo jazdy. Mężczyzna kierując sportowym audi A7, 3 lipca 2021 roku na drodze wojewódzkiej 871 w Stalowej Woli doprowadził do wypadku, w którym zginęło małżeństwo z Przędzela (powiat niżański), osierocając trzech synków. Najmłodszy z nich jechał z rodzicami, przeżył ten dramatyczny wypadek.

Wyrok w procesie dotyczącym tragicznego wypadku w Stalowej Woli

Sam proces w tej sprawie przed sądem zakończył się 29 listopada, ale sędzia odroczyła ogłoszenie wyroku. Pisaliśmy o tym:

Za poszczególne dwa czyny (spowodowanie śmiertelnego wypadku samochodowego pod wpływem alkoholu i za kierowanie samochodem pod wpływem alkoholu) sąd orzekł maksymalne przewidziane kodeksem karnym kary - 12 i 2 lat pozbawiania wolności. Kary te połączył, orzekając karę w wymiarze 14 lat więzienia, czyli maksymalną karę przewidzianą kodeksem karnym. O tyle wnosiła prokuratura, o tyle wnosiły pełnomocniczki procesowe pokrzywdzonych członków rodzin nieżyjącego małżeństwa.

Oprócz kary pozbawienia wolności sąd orzekł również środek karny - dożywotni zakaz kierowania wszelkimi pojazdami mechanicznymi. Na oskarżonym będzie też ciążyć finansowy wymiar kary, sąd zasądził od niego na rzecz wszystkich trzech osieroconych chłopców nawiązki po 100 tysięcy złotych (to maksymalna kwota możliwa do przyznania przez sąd karny, większych kwot można się domagać w postępowaniu cywilnym), do tego pokrycie spowodowanych przez niego kosztów sądowych (70 tysięcy złotych), koszty adwokackie pełnomocników pokrzywdzonych, nawiązka na rzecz ofiar wypadków. W sumie kwota przekroczy 400 tysięcy złotych.

Sędzia Renata Sajda orzekająca jednoosobowo w tym procesie, przez blisko trzy kwadranse uzasadniając ustnie wymiar orzeczonej kary oraz podstawy uznania winy oskarżonego, podkreślała, że oskarżony od samego początku procesu nie przyznawał się do winy, a swoje tezy próbował wywodzić w oparciu o wyrwane z kontekstu wypowiedzi świadków, biegłych czy o swoje teorie, które w żadnym stopniu nie miały pokrycia w materiale dowodowym.

Kolejno sędzia przewodnicząca odnosiła się do poszczególnych zarzutów stawianych przez oskarżonego, a które to miałyby świadczyć o jego niewinności. Odniosła się chociażby do staniu jego nietrzeźwości w chwili wypadku. Przypomnijmy, że Grzegorz G. twierdził, iż nie mógł mieć ponad 3 promili, bo kilka minut wcześniej robił zakupy w Kauflandzie i przesłuchiwana ekspedientka nie wyczuła, by był pijany.

- Oskarżony nie miał aż tak bliskiego kontaktu ze sprzedawczynią, by ta wyczuła alkohol. Poza tym można się domyślać, że gdyby świadek zeznała, że sprzedała alkohol osobie nietrzeźwej, naraziłaby siebie co najmniej na odpowiedzialność służbową - mówiła sędzia Renata Sajda.

W podobny sposób sędzia odniosła się do innych zarzutów, jak choćby dotyczących rzekomo nieprawidłowego pobrania krwi i zanieczyszczenia próbek.

W konkluzji sędzia stwierdziła, że Grzegorz G. był jedynym sprawcą tego wypadku i nie sposób przypisać współwiny kierowcy, który zginął wraz z żoną. I nigdy się nie dowiemy, czy mieliby jakiekolwiek szanse przeżycia, gdyby zapięli pasy bezpieczeństwa. Jedyną okolicznością łagodzącą dla Grzegorza G. była dotychczasowa niekaralność, to jednak jest zbyt mało, aby orzec karę niższą od maksymalnej przewidzianej przepisami. Sędzia zauważyła, że mimo dotychczasowego długiego pobytu oskarżonego w areszcie (od lipca 2021), nie pojawiła się u niego żadna refleksja, nie było żadnej skruchy.

Skruchy nie było też w dniu ogłoszenia wyroku.
- Jestem niewinny, nie powinno mnie tu być. Cały proces został przeprowadzony w oparciu o przyjęta tezę - powiedział Grzegorz G. do dziennikarzy, odpowiadając na pytanie sądu, co sądzi o swoim dalszym pobycie w areszcie. Sąd przedłużył jego pobyt za kratkami o pół roku, istnieje bowiem ryzyko ucieczki oskarżonego przed karą.

Prokurator Michał Lasota z Prokuratury Okręgowej w Tarnobrzegu powiedział, że oskarżyciel publiczny nie będzie wnosił apelacji, ponieważ wyrok jest maksymalny przewidziany przepisami i zgodny z oczekiwaniami prokuratury. Apelacji nie wniosą również prawdopodobnie pełnomocniczki oskarżycielek posiłkowych.

Przesądzone jest natomiast wniesienie apelacji przez obronę oskarżonego. Mecenas Tomasz Łącz (jeden z adwokatów) nie chciał co prawda na gorąco przesądzać tej kwestii, ale apelacja niewątpliwie zostanie wniesiona.

Czytaj także:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24