Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podhalańczyk z Rzeszowa został maratończykiem. Wygrywał z Amerykanami w Afganistanie!

Alina Bosak
Na misjach w Afganistanie Dawid wygrał nie tylko maraton, ale i bieg o Nóż Komandosa oraz bieg na 15 kilometrów.
Na misjach w Afganistanie Dawid wygrał nie tylko maraton, ale i bieg o Nóż Komandosa oraz bieg na 15 kilometrów. archiwum prywatne
Lubi wygrywać. Wiedzą to sojusznicy z amerykańskiej armii, bo w Afganistanie często oglądali podeszwy jego butów. Z misjami na razie koniec. Teraz Dawid Hartleb marzy o olimpiadzie.

Jak pisał Herodot, to greccy żołnierze, pędząc spod Maratonu do Aten, by ostrzec mieszkańców miasta o nadciągających perskich okrętach, dali początek biegom maratońskim. Dziś starszy szeregowy Dawid Hartleb, podhalańczyk z Rzeszowa, udowadania, że z bieganiem żołnierzowi jest do twarzy.

Jak żołnierzowi udaje się godzić służbę z udziałem w zawodach?

- Biorę urlop - uśmiecha się Dawid. - Piszę pismo do dowódcy i kiedy się zgadza, jadę na zawody. Najczęściej w Polsce, ale czasem daleko.
Startował w Dubaju, w Paryżu, Bratysławie i w Kirgistanie. I w Afganistanie. Był tam na trzech misjach - w 2008, 2011 i 2013.

- W wojsku także są sportowcy. Nawet olimpijczycy - mówi Dawid. - Jak człowiek chce, wszystko pogodzi. Kiedy wojsko śpi, ja biegam. Wyjeżdżamy na poligon, jest czas wolny, koledzy odpoczywają, a ja biegam.

Maraton w Afganistanie zorganizowali w 2013 roku Amerykanie. Dawid go wygrał.
- W Afganistanie także mogłem trenować. Biegałem wokół bazy po powrocie z patrolu. Było bezpiecznie - opowiada.
Na misjach wygrał nie tylko maraton, ale i bieg o Nóż Komandosa oraz bieg na 15 kilometrów.

- Biegi można organizować wszędzie. Wystarczy, że się spotka grupa pasjonatów. A w armii też tacy są - dodaje. - W Afganistanie koledzy wydrukowali mi nawet koszulkę startową z numerem jeden, imieniem i nazwiskiem. Zakładali, że zawsze będę pierwszy. Dowódca chętnie dawał zgodę. Cieszył się, że znowu wygram z Amerykanami.

Co miesiąc pół tysiąca

Jako dziecko grał w piłkę nożną w klubie Sokół Sieniawa. Z juniorami awansował do II ligii. - Ale gra zespołowa to nie to samo co sport, w którym osiąga się wyniki indywidualnie. To drugie pociąga mnie bardziej - zdradza.

Teraz ma 26 lat. Biega od czterech. - Ważyłem 81 kilogramów i dla poprawy kondycji chodziłem na siłownię. Ale tam nie znajdowałem odpowiedniej motywacji. Nie miałem perspektyw na udział w jakichś zawodach, rywalizację i zdobywanie medali. Pewnego razu, serfując po Internecie, na stronie Maratony Polskie trafiłem na mojego dawnego trenera piłki nożnej - Krzysztofa Bartkiewicza. Napisałem, czy znów mógłby mnie trenować. Zgodził się. Przygotowywał dla mnie plany treningowe. Po pół roku pracy maraton w Bratysławie przebiegłem w czasie 2 godzin i 59 minut. Trener szczerze się zdziwił.

To dzięki temu, że bieganie od razu Dawida "wzięło". Miesięcznie pokonywał około 500 kilometrów. W ciągu trzech miesięcy schudł 16 kilo i pobiegł też pierwszy w swoim życiu maraton (3 godziny i 37 minut).

- Nogi bolały, oczywiście. To nie jest tak, że samemu można się rzucić na tak głęboką wodę. Nad wszystkim czuwał trener, potrzebny był fizjoterapeuta i pomoc w ustaleniu odpowiedniej diety - opowiada.

Po kolejnym roku treningów czas z Bratysławy poprawił. Na maratonie w Dubaju osiągnął 2 godziny i 40 minut. Przybiegł 37., a stratowało 1500 osób.

- Trzydziestu pierwszych zawodników pochodziło z Kenii - mówi. - Byłem siódmym białym na mecie. Coraz lepsze wyniki dodawały mi skrzydeł. Ale z powodu kontuzji musiałem trochę przystopować. No i wyjeżdżałem na misje wojskowe. One też przydawały się w bieganiu, ponieważ wyjeżdżaliśmy do krajów i baz na znacznej wysokości nad poziomem morza. To poprawiało wydolność organizmu. Po każdym wyjeździe na misje biegałem coraz szybciej.

Po dwóch latach zmienił też trenera. Obecnie pracuje pod okiem Lesława Lassoty z Resovii.

- Dzięki niemu już w tym roku osiągnąłem "życiówkę" na 10 kilometrów i cały czas poprawiam wyniki po kontuzji. Po dwóch miesiącach przygotowań, w Maratonie Rzeszowskim byłem 16., zajmując w swojej kategorii wiekowej 2. miejsce.

W komputerze archiwizuje zdjęcia z wszystkich sportowych wydarzeń. Jest tu fotografia z biegu przełajowego w Tryńczy na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

- Z przełajowego biegu w Dylągówce wróciłem bez butów - śmieje się maratończyk. - Trasa była trudna, nieoznakowana. Buty utonęły w błocie, więc do mety dotarłem boso.

Trening jak pacierz

W sporcie nie osiągnie się coraz lepszych wyników bez odpowiedniej dyscypliny. Dawid trenuje siedem dni w tygodniu. Z pracy w jednostce w Rzeszowie wraca do domu w Sieniawie około godz. 17. Jeśli już jest ciemno, zakłada lampkę czołówkę i biega. Miesięcznie - pół tysiąca kilometrów.

- Poświęcam temu cały czas po pracy. Trzeba mieć charakter, by wytrwać taki cotygodniowy rytm. Cztery godziny dziennie poświęcam swojej pasji. Trening to nie tylko bieganie, ale także regeneracja organizmu, masaż u fizjoterapeuty. Nie palę, nie piję, dbam o zdrowie. Konieczne jest wsparcie bliskich. Nie mam jeszcze żony i dzieci, więc mogę poświęcić się całkowicie ukochanej dyscyplinie. Chcę wytrwać, bo postawiłem przed sobą cel. Marzę o starcie w maratonie na olimpiadzie - zdradza.

Więc codziennie kładzie się spać o 23. Wstaje o piątej. Jedzie 60 kilometrów do pracy, a kiedy po dziesięciu godzinach wraca, idzie biegać.
To sport coraz modniejszy, ale jeśli chce się go traktować profesjonalnie i walczyć o wyniki - sporo też kosztuje. Za same buty trzeba dać 250-400 zł. Dawid ma w domu osiem par. A bieganie to nie tylko odpowiedni ubiór, ale i suplementy. Do tego dochodzą wyjazdy na zawody i obozy treningowe, w których trzeba uczestniczyć, jeśli chce się "zrobić formę".

- W tym roku chcę pobiec m.in. w Grecji, w Salonikach. Chcę pokonać ten maraton w czasie krótszym niż 2,5 godz. W Polsce planuję start w dwóch maratonach.
Dawid należy do tych biegaczy, którym nie tyle zależy na starcie w jak największej liczbie maratonów, co na osiągnięciu jak najlepszego czasu. Dlatego rocznie startuje na takim dystansie trzy razy. Pozostałe biegi są już krótsze. Zazwyczaj jest w pierwszej dziesiątce. Jeśli nadal będzie robił takie postępy, ma szanse na reprezentowanie Polski na olimpiadzie.

- Trener mówi, że przede mną jeszcze cztery lata ciężkich treningów. Obaj wierzymy, że dam radę. Tylko nie mogę odpuszczać - podsumowuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24