„Ojcami założycielami” tego pomysłu było czterech biskupów na tzw. ścianie wschodniej Polski: arcybiskup metropolita białostocki, biskupi drohiczyński, ełcki i łomżyński porozumieli się, że ich diecezje podejmą wspólny trud budowania kilkuset parafialnych elektrowni słonecznych. Wkrótce do podległych im parafii zaczęły trafiać instrukcje, w jaki sposób rozwiązać te skomplikowane zagadnienia prawne. Z adnotacją, że w rozwiązaniu może pomóc SPES sp. z o.o.
Sieć Parków Energii Słonecznej założył i zarejestrował w 2013 r. Kazimierz Jaworski, wówczas jeszcze senator RP. W 2015, po zakończeniu kariery parlamentarnej został jej prezesem, wcześniej spółce SPRS szefował jego syn Daniel. Zainteresowanie pomysłem w parafiach podlaskich i lubelskich było niewielkie, za to na Podkarpaciu obrodziły chętnymi. SPES i tu radziła, jak sformułować wniosek o unijne dotacje na farmę fotowoltaiczną, instruowała, jakie trzeba spełniać wymagania, a przede wszystkim - że trzeba mieć osobowość prawną, by przystąpić do konkursu na dotacje. Toteż podkarpackie parafie niemal hurtem rejestrowały spółki, a prezesem każdej z nich zostawał miejscowy proboszcz.
W połowie 2017 r. Urząd Marszałkowski Województwa Podkarpackiego został zalany lawiną wniosków na unijne dotacje do inwestycji farm fotowoltaicznych, przy czym na 475 wniosków, aż 273 złożyły parafialne spółki.
Regulamin konkursu mówił wyraźnie, że pomoc unijna ma trafić do samorządów i spółek prywatnych, o parafialnych w zasadach konkursowych nie było mowy. Tymczasem komisja uznała, że pomoc unijna na fotowoltaikę ma trafić do 60 podkarpackich spółek parafialnych, a to 40 proc. wszystkich beneficjentów tego rozdania.
- Jest to zdecydowanie niestandardowa sytuacja. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie spotkaliśmy się z taką liczbą wniosków przygotowanych przez podmioty powiązane ze sobą
– przyznawał w programie „Superwizjer” Grzegorz Topolewicz, przewodniczący komisji oceny projektów Urzędu Marszałkowskiego w Rzeszowie.
Fotowoltaika w parafiach. Oszczędność czy biznes?
Nie precyzował, że powiązanych przez SPES, który z każdą parafia zawierał umowę: parafia ma w swojej spółce 95 proc. udziałów, pozostałe 5 należy do SPES.
Koszt parafii to 6 tys. zł kapitału i opłacenie kosztów sporządzenia mapek geodezyjnych. Pozyskaniem kredytu na wkład własny inwestycji miała zajmować się SPES. Początkowo Kazimierz Jaworski tłumaczył pomysł w ten sposób, że własny prąd odciążyłby parafię w kosztach utrzymania kościoła, domu parafialnego, plebanii. W końcu przyznał jednak, że może mieć charakter komercyjny.
- Taka parafialna farma fotowoltaiczna wytwarzałaby energię elektryczną na oświetlenie czy ogrzewanie kościoła, a nadwyżka byłaby sprzedawana do sieci energetycznej, co pozwoliłoby podreperować finanse parafii
– tłumaczył Nowinom jeszcze w 2016 r.
Przy czym jego pomysły sięgały dalej: skoro grunty parafialne mają stać odłogiem, to prócz farm fotowoltaicznych można na tych odłogach wypasać owce i pozyskiwać z nich mięso i wełnę.
Decyzją komisji konkursowej 40 milionów złotych (z puli 130 mln) trafiło do podkarpackich spółek parafialnych. Pierwsza parafialna farma już powstała: w Iskrzyni przed dwoma laty proboszcz poświęcił panele fotowoltaiczne o mocy 200 kW na 12 arach parafialnej działki. Koszt inwestycji, to ok. 1 mln zł, z czego 700 tys. to unijna dotacja. Po dwóch latach od poświęcenia iskrzyńska spółka parafialna produkuje prąd, a cały „urobek” sprzedaje do sieci energetycznej. Proboszcz przyznaje to niechętnie dziennikarzom „Superwizjera”.
- Ja po prostu, tak jak inni proboszczowie, pozwoliłem, żeby oni weszli na ten teren i to wykonali na tym terenie – tłumaczy.
I dodaje, że zyski ze sprzedaży energii przekazywane są spółce, a parafia, „jako taka” nie ma z tego jeszcze nic. Spółce, czyli SPES.
- Przyszłościowo mają mieć – obiecuje prezes Jaworski i przyznaje, że parafialne spółki tymczasem rzeczywiście nic z tej inwestycji nie mają.
Proboszcz w Iskrztyni przyznaje, że nie ma pojęcia, że parafia jest udziałowcem większościowym w parafialnej spółce.
- O wszystkim lepiej z senatorem, bo on będzie wiedział, co mówić i jak mówić, a ja mogę popełnić błąd - tłumaczy.
Inwestycje podkarpackich parafii budzą wątpliwości
Parafia w Iskrzyni jest jedną z nielicznych podkarpackich spółek parafialnych, które dotację dostały i inwestycję w ogóle rozpoczęły. A jeszcze większym stopniem niewiedzy o inwestycji wykazują się inni proboszczowie parafii, które również otrzymały dotację. Wszyscy odsyłają „do Błażowej”, gdzie siedzibę ma SPES.
Sprawą przyznania tak dużych dotacji na fotowoltaikę dla podkarpackich parafii zainteresowali się radni sejmiku wojewódzkiego z Koalicji Obywatelskiej. Dlatego też skierowali do Zarządu Województwa szereg pytań, m. in.:
- dlaczego ustanowiono minimalny próg wartości instalacji na 500 tys. zł, co wyeliminowało z wyścigu o dotacje mniejsze spółki?
- dlaczego przyznano dotacje spółkom parafialnym, mimo, że ich nikła wiarygodność finansowa nie gwarantowała realizacji inwestycji?
- jak przebiega i czy w ogóle istnieje monitoring realizacji tych inwestycji ze strony władz samorządowych województwa?
- Działalność tych tak zwanych spółek parafialnych prawdopodobnie odbywa się niezgodnie z przepisami prawa gospodarczego, w tym kodeksu spółek handlowych. A to dlatego, że te spółki nie składały przez lata sprawozdań finansowych do KRS
– dodaje radny wojewódzki Krzysztof Feret, autor pisma.
Obiecał, że sprawę „dotacji fotowoltaicznych” odda do wyjaśnienia komisji rewizyjnej sejmiku wojewódzkiego. Nowiny również skierowały do biura prasowego urzędu marszałkowskiego szereg pytań w tej sprawie. Do tematu wrócimy po uzyskaniu odpowiedzi.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Padliśmy, gdy zobaczyliśmy z bliska stopy Heleny Vondrackovej! Ten widok poraża
- Nawet tam się wytatuowała! 17-letnia córka Wiśniewskiego zszokowała fanów
- Kwaśniewska zawstydza młodsze koleżanki. Wyglądała w teatrze jak 40-latka
- Nagrali dzikie pląsy Nataszy Urbańskiej. Coś jej wystawało spod sukienki...