MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prawie 100 mln zł - na tyle szacuje się straty tylko na drogach wojewódzkich. Powodzie to wina zmniejszonych funduszy na regulację rzek?

Marcin Piecyk
Powodzie najbardziej dotknęły powiaty rzeszowski, przemyski, przeworski, łańcucki, jasielski, krośnieński oraz brzozowski. Samorząd Województwa Podkarpackiego szacuje jeszcze straty, jednak już wiadomo, że są ogromne. Jeden z radnych sejmiku zastanawia się, czy nie było w tym winy zmniejszonych funduszy na regulacje rzek.

- Mamy prawie 100 mln strat na naszych drogach wojewódzkich. Nie mamy jeszcze oszacowanych strat na drogach gminnych czy powiatowych, ale na pewno są wielkie. Doraźnie musimy przeznaczyć kwotę 4 mln zł, aby można było to zabezpieczyć, a później ruszyć z remontami docelowymi. Prace przy osuwiskach, uszkodzeniach mostów, oberwaniach lub osunięciach skarp tyle będą nas prawdopodobnie kosztowały

- mówił marszałek Władysław Ortyl podczas ostatniej sesji sejmiku województwa podkarpackiego.

Oprócz 4 mln na zabezpieczenie szkód Samorząd Województwa Podkarpackiego zarządził, że gminy, które otrzymały niedawno dofinansowanie na budowy dróg dojazdowych do użytków rolnych będą zwolnione z opłacenia wkładu własnego, który wynosi 20 proc.

Potężne szkody po nawałnicach w Hadlach Kańczuckich

Zerwane tory i dosłownie zmyta droga to skutki nawałnicy w H...

Powódź przez nieregulowane rzeki?

Podczas trwania sejmiku jeden z radnych, Piotr Tomański, zwrócił uwagę na to, że w przeciągu ostatnich lat pieniądze przeznaczone na regulację rzek zmalały niemal o 90 proc. Przytoczył dane opublikowane przez Główny Urząd Statystyczny

- W 2005 roku wydano 6,9 mln zł, w 2016 – 3,4 mln zł, w 2017 – 0,7 zł, czyli już 6 razy mniej i w 2018 – 0,8 mln zł. Spadek jest generalnie ok. 90 proc. Ktoś, kto doprowadził do takiego spadku funduszy, mógł doprowadzić do tego, że te rzeki dziś wylały. Czy to prawda i czy ktoś o tym myśli, żeby te fundusze wróciły w większych kwotach?

- pytał radny.

W odpowiedzi na jego pytanie radny Piotr Pilch wytłumaczył, że podtopienia nie miały bezpośredniej przyczyny w tym, o czym mówił Tomański. Podkreślał, że żadna z większych rzek, jak San czy Wisłok nie wylały, a za podtopienia odpowiedzialne były niewielkie potoki i strumyki. Dodał, że budowanie zabezpieczeń na tego typu rzeczkach byłoby niemożliwe, bo, jak powiedział, “trzeba byłoby wyłączyć pół Polski”.

Na pytanie Piotra Tomańskiego odpowiedziała również Ewa Leniart, wojewoda podkarpacki. Wyjaśniła, że ostatnia powódź była nie do przewidzenia i nie dało się jej w żaden sposób zapobiec.

- Nie jest to uzależnione od kwestii związanych tylko z regulacją rzek. Do podtopień doprowadziły małe potoczki, strumyki, które na co dzień mają nurt rzędu 30 czy 50 cm. W wyniku bardzo gwałtownych, skondensowanych na jednym obszarze opadów, te rzeczki stały się rwącymi rzekami, które niekiedy rozlewały się na 20 metrów

- tłumaczyła wojewoda Ewa Leniart.

- Z taką siłą, która uderzała z górnych części naszego województwa nie ma możliwości działania poprzez regulowanie rzek - dodała

Po burzach i ulewach na Podkarpaciu strażacy mieli ponad 1200 zgłoszeń. Obecny w naszym regionie premier Mateusz Morawiecki obiecał pomoc poszkodowanym

Premier Mateusz Morawiecki odwiedził zalane tereny województ...

Podkreśliła też, że dzięki działaniom Wód Polskich udało się uniknąć kilku tragedii. Jak opisała, pomógł w tym m. in. zbiornik suchy w Siedleczce, dzięki któremu ogromna ilość wody nie dotarła do Przeworska czy Kańczugi, czy decyzja Wód Polskich o spuszczeniu wody z zalewu rzeszowskiego, która zapobiegła dużej fali napływającej z rzeki Strug w stronę Rzeszowa.


ZOBACZ: Burza z gradem w Skołoszynie

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24