Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura: ratownik otruł żonę. Usłyszał zarzuty 2 lata po zbrodni

Małgorzata Froń
Jacek C. jest oskarżony o popełnienie zbrodni zabójstwa. Grozi mu za to kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Jacek C. jest oskarżony o popełnienie zbrodni zabójstwa. Grozi mu za to kara dożywotniego pozbawienia wolności. Archiwum
Byli małżeństwem ponad dziesięć lat. Mieli dwoje dzieci. Sprawiali wrażenie szczęśliwej rodziny. Aż do 18 grudnia 2008 roku, kiedy kobieta zmarła. Prokuratura twierdzi, że zabił ją mąż.

Mąż to 38-letni dzisiaj Jacek C., ratownik medyczny. Akt oskarżenia o zabójstwo żony prokuratura skierowała 13 lipca do Sądu Okręgowego w Rzeszowie.

Elżbieta, żona Jacka C., zmarła nagle w swoim domu w grudniu 2008 roku. Miała 34 lata. Nie chorowała, nie leczyła się w żadnej poradni, w szpitalu była dwa razy w życiu: żeby urodzić dzieci.

To była miłość

Brunetka o figlarnym uśmiechu i ujmującym spojrzeniu.

- Może nie była jakąś pięknością, ale ładna była, taka dziewczyna z krwi i kości, dobrze zbudowana, sympatyczna, spokojna, opanowana, ułożona - opowiada koleżanka Elżbiety. - Nie paliła, nie piła, nie balowała, bardzo dbała o dom. Jak na świat przyszły dzieci, zajęła się ich wychowaniem. Była raczej osobą mało wylewną, zamkniętą w sobie. Ale Jacka bardzo kochała, zresztą on ją też. Byli jak papużki nierozłączki. Śmialiśmy się, że z dzióbków sobie piją.

Przez jakiś czas Elżbieta pracowała. Gdy zlikwidowano jej zakład pracy, nie mogła znaleźć innej.

- To ją dołowało, była smutna, jeszcze bardziej zamknęła się w sobie - ocenia jej koleżanka.

Najprawdopodobniej wtedy, w połowie 2008 roku, mąż zaczął jej robić wzmacniające kroplówki.

- Wiem, bo mi mówiła, że Jacek daje jej kroplówkę, po której lepiej się czuje - dodaje koleżanka.
W końcu znalazła pracę. Była szczęśliwa. Miała ją rozpocząć na początku 2009 roku. Dzień przed śmiercią rozmawiała z siostrą przez telefon. Mówiła, że musi jeszcze ubrać choinkę, zrobić ostatnie zakupy na święta. Napomknęła też, że nie może się już doczekać, żeby pójść do pracy. I że mąż ma jej zrobić kroplówkę na dobre samopoczucie.

Elżbieta nie przypuszczała, że to ostatnia kroplówka w jej życiu. Nie mogła wiedzieć, że kilka tygodni wcześniej jej mąż zaopatrzył się w ketaminę, lek przeciwbólowy, który może być lekiem śmiertelnym, jeżeli przekroczy się dawkę.

Po śmierci kobiety biegły lekarz znajdzie na jej prawej ręce ślad po wkłuciu. Mąż będzie sugerował, że to pozostałość po badaniu krwi, które robiła przed pójściem do pracy. Ale biegli stwierdzą jednoznacznie, że ślad jest nowy, świeży, a badania robiła kilka dni wcześniej. Odrzucą też hipotezę, że mogła sobie sama wstrzyknąć śmiercionośny płyn.

- Była praworęczna, nie mogła sama wkłuć się w prawą rękę - ocenią.

Dawka była śmiertelna

Trudno odtworzyć ostatnie godziny życia kobiety. Wiadomo, że przed południem była z wizytą u rodziny, potem robiła choinkowe ozdoby z dziećmi. Wieczorem poszła spać. Nikt niczego nie słyszał, nie było krzyków, wołania o pomoc. Rano mąż znalazł ją martwą.

Jeżeli ustalenia prokuratury potwierdzi sąd, to zgodnie z nimi, wieczorem mąż podłączył żonie kroplówkę. Była w niej ketamina, lek niegroźny przy uśmierzaniu bólu przy zabiegach, ale w odpowiednio wysokiej dawce śmiertelny. A dawka, zdaniem biegłych, była czterokrotnie wyższa, niż ta, którą można podać kobiecie z taką wagą jak Elżbieta.

Prokurator: Jacek C. prosił kolegów ze szpitala o ketaminę. Mówił, że chce uśpić psa

Badania toksykologiczne przeprowadzone w Instytucie Ekspertyz Sądowych w Krakowie oraz opinia biegłych z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Akademii Medycznej we Wrocławiu nie pozostawiają żadnych wątpliwości. Poziom stężenia ketaminy w nerce i wątrobie zmarłej był olbrzymi, niespotykany dotąd w literaturze światowej. Takich badań nie da się podważyć.

To był misterny plan

Jacek C. musiał śmierć żony zaplanować - uważa prokuratura, bo o ketaminę starał się kilkanaście tygodni wcześniej.

- Prosił kolegów ze szpitala nr 2 w Rzeszowie, w którym kiedyś pracował o ten lek - wyjaśnia Jaromir Rybczak, zastępca prokuratora okręgowego w Rzeszowie. - Mówił, że chce uśpić psa.

Nie wiadomo na razie, czy lek dał mu któryś z kolegów, czy ratownik, wykorzystując nieuwagę personelu, wziął go sobie sam.

- W szpitalu dość swobodnie podchodzono do ewidencji zużycia etaminy. Lek był przechowywany w specjalnej kasecie, zamykanej na klucz, ale nie zawsze ten klucz wyjmowano - wyjaśnia prokurator Rybczak. - W tej sprawie prokuratura prowadzi osobne postępowanie.

Skoro już miał lek, mógł przystąpić do działania. To było 18 grudnia, tuż przed świętami. Pewnie Elżbieta posprzątała mieszkanie, bo było czyste, gdy weszła policja, pewnie rozmawiała z mężem o zbliżających się świętach. Potem kroplówka. Na wzmocnienie. Potem utrata przytomności i śmierć. Co wtedy robił mąż? Czekał, patrzył? Spał?

Nie trzeba sekcji

Jacek C. rano zadzwonił po pogotowie. Lekarka z pogotowia, znajoma Jacka, stwierdziła zgon i wystawiła świadectwo zgonu. Odjechała, ale coś nie dawało jej spokoju, wróciła do domu zmarłej i jej męża. Zawiadomiła policję.

Przyjechał też biegły lekarz. Przeprowadził zewnętrzne oględziny zwłok. Na prośbę męża Elżbiety prokurator zadecydował, że sekcji zwłok nie będzie. Po tej decyzji, jak ustaliła prokuratura, Jacek C. natychmiast zlecił firmie pogrzebowej przewiezienie zwłok żony do prosektorium. Po kilku godzinach powiadomił o śmierci żony jej rodzinę.

- Rodzina miała wiele wątpliwości, powiedziała o nich policji i prokuratorowi, a ten zarządził sekcję zwłok - wyjaśnia prokurator Rybczak.

Zdaniem znajomych Jacka, mężczyzna był pewien, że do sekcji nie dojdzie.

- W końcu znał lekarzy, prokuratorów, potrafił ich przekonać. Ale się nie udało - mówi kolega Jacka.

Prowadził podwójne życie

O tym, że mężczyzna miał powodzenie u kobiet, że zdradzał żonę, wiedziała rodzina Elżbiety. Wiedziała albo się domyślała. Mówili o tym Elżbiecie, ale ona nie chciała wierzyć, kochała męża. O romansach wiedzieli także koledzy z pracy. Dzisiaj nie chcą o tym mówić.

- Wygląda na to, że Jacek prowadził podwójne życie. Dla nas był fajnym kolegą. Dowcipny, wygadany, brylował w towarzystwie, miał duże powodzenie u kobiet, ale chyba tak do końca sobą nie był - mówi ze smutkiem jego bliski kolega. - Dziwiło nas to, że dwa tygodnie po śmierci żony poszedł na zabawę i znakomicie się bawił, ale nie sądziliśmy, że może być zdolny do takiego czynu. Oni naprawdę wyglądali na szczęśliwe małżeństwo. Zostało dwoje dzieci. Bez matki i pewnie też bez ojca…

Znajoma Jacka mówi, że nie wierzyła w jego winę, ale teraz ma wątpliwości.

- Po śmierci Eli, gdzieś na początku styczna spotkałam Jacka. Był swobodny, wyluzowany, żadnego smutku - opowiada. - Pytałam go, jak sobie radzi, a on na to, że żyć trzeba dalej. Powiedział to z uśmiechem na twarzy, a to było niecały miesiąc po pogrzebie Eli. Myślałam wtedy, że ludzie różnie reagują na śmierć bliskich, ale teraz nie daje mi to spokoju. Nadal mam nadzieję, że on tego nie zrobił, choć fakty i badania mówią co innego.

Miał jeszcze dwa lata wolnośc

Po sekcji zwłok pobrany od zmarłej materiał został przekazany do badań. Trwały długo, bo w ich trakcie zmarł jeden z biegłych i trzeba było wszystko zaczynać od nowa. Przez dwa lata Jacek C. żył normalnie. Pracował, zajmował się dziećmi. Pomagała mu rodzina.

Został aresztowany w lutym tego roku, po zakończeniu dyżuru w rzeszowskim pogotowiu. Od tamtej pory siedzi w areszcie. Czeka na proces. Nie przyznaje się do winy. Trudno zatem ustalić motywy jego działania.
Prokuratura badała wątek finansowy, bo pojawiły się pogłoski, że żona była ubezpieczona na życie na wysoką kwotę. Ale to się nie potwierdziło.

Co zatem kierowało mężczyzną, że był w stanie, jak twierdzi prokurator, zamordować własną żonę? To być może wyjdzie na jaw w trakcie sądowego postępowania. Ale może być tak, że prawdy nie poznamy nigdy, bo Jacek C. twierdzi, że jest niewinny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24