Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przychodzi baba do lekarza i daje 20 zł. To łapówka?

Andrzej Plęs
Gdzie kończy się wdzięczność, a zaczyna korupcja? Co przestaje być prezentem, a zaczyna być łapówką? Granica jest nieostra nie tylko w świadomości społecznej, ale i w zapisach prawnych.

Trzy razy po 20 zł przyjęła od pacjentów lekarka Samodzielnego Publicznego ZOZ Gminny Ośrodek Zdrowia w Kamieniu za wystawienie skierowania na leczenie specjalistyczne, wypisanie recepty i zwolnienia lekarskiego. Tylko trzy razy? Niewykluczone, że więcej razy, bo śledztwo trwa, świadkowie są poszukiwani. Pani doktor nie przeczyła: owszem, przyjęła, bo taki jest społeczny zwyczaj - wdzięczni pacjenci dają, lekarz dowody wdzięczności przyjmuje.

A gdyby lekarka przyjęła trzy razy bombonierki po 25 zł każda? Wartość korzyści majątkowej wyższa, ale czy byłaby to łapówka? A gdyby to samo zrobiła w prywatnym gabinecie, a nie w ramach pracy w jednostce publicznej? Kiedy szkolny wychowawca z okazji Dnia Nauczyciela dostaje od klasy w prezencie pióro za 600 zł, to uczestniczy w akcie korupcji czy ugruntowanym społecznie od dziesięcioleci zwyczaju? Bo gdyby dostał w kopercie 200 zł, to nikt nie miałby wątpliwości, że wziął łapówkę.

Gdzie jest granica między wdzięcznością a korupcją? Co decyduje, że to już łapówka? Wartość albo forma prezentu lub fakt, czy daje się „przed”, czy „po”? A może miejsce i okoliczności wręczania? Policja i prokuratorzy wciąż spotykają się z problemem, czy sytuację zakwalifikować jako akt korupcji, czy wypełnienie zwyczaju społecznego.

Sądy też mają z tym problem. Kiedy sądowi lubelskiemu przyszło rozstrzygać, czy upominki od uczniów dla nauczycieli z okazji imienin, zakończenia roku, Dnia Nauczyciela są korzyścią majątkową, zapytał o to Sądu Najwyższego. Ten wypowiedział się niejednoznacznie: w Polsce jest taki zwyczaj społeczny i jeśli dawanie prezentów jest aktem dobrowolnym, wartość datku jest symboliczna i służy wyłącznie wyrażaniu wdzięczności za starania nauczyciela, to traktowanie ich jako łapówek jest nieuzasadnione. Chyba że wartość prezentu nie jest znikoma. Sąd Najwyższy nie ośmielił się określić granicy między „znikomością” a „nieznikomością”. Dlatego systemowo nie da się do końca wyrugować zjawiska „dawania i brania”. Tym bardziej że „dowody wdzięczności” wciąż są akceptowane społecznie.

Łapówka, prezent czy zwyczaj?

Dwa lata zabrały policjantom działania operacyjne, żeby zgromadzić materiał dowodowy przeciwko pani ordynator sanockiego szpitala. Kiedy wkroczyli wreszcie do jej gabinetu, w jej torebce znalazło się kilka banknotów, a w szafce - dwie butelki alkoholu. Pani doktor została zatrzymana, wraz z nią 22 inne osoby, które łapówki wręczały. Od lat pośród pacjentów krążyły opinie, że pani doktor „bierze”, ale nie zgłaszał tego nikt. Solidaryzm środowiskowy i zmowa milczenia sprawiły, że zbieranie materiału dowodowego w stosunkowo prostej sprawie trwało dwa lata. I tak jest wszędzie.

- Na palcach jednej ręki możemy w ciągu roku zliczyć zgłoszenia o przypadkach korupcji - przyznaje jeden z policjantów Wydziału do walki z Korupcją KWP w Rzeszowie.

W przypadku pani doktor z Sanoka - sprawa stosunkowo prosta: brała podczas wykonywania czynności służbowych w ramach pracy w przychodni, za co płacił jej NFZ. A gdyby prezenty przyjmowała w prywatnym gabinecie? Czy wciąż byłaby to łapówka? Śledczy mówią, że kryteriów kwalifikowania: co jest łapówką, a co prezentem, jest znacznie więcej. Jeśli taka sytuacja była incydentem, to nie warto angażować organów ścigania, ale jeśli lekarz bierze zawsze, od każdego, wszystko i bez skrępowania, to już proceder korupcyjny.

Policjanci przypominają sytuację sprzed 12 lat: konduktor w pociągu został tymczasowo aresztowany za wzięcie od pasażera 10 zł. I zwracają uwagę: czym, co do wartości, różni się owo 10 zł od pakietu jajek, jaki przyjmuje lekarz od „wiejskiej baby”, za co raczej nikt ścigał go nie będzie.

Korupcja to nie tylko prezent

Podinsp. Janusz Rymarowicz, naczelnik Wydziału do walki z Korupcją KWP w Rzeszowie, zwraca uwagę, że łapówka to nie tylko butelka koniaku dla lekarza, jak zwyczaj społeczny zwykle postrzega to zjawisko. Bo są sytuacje tej samej natury znacznie bardziej niebezpieczne i kosztowne społecznie. A zarazem mniej uchwytne.

- Załóżmy, że urzędnik przyspieszy decyzję w sprawie swojego petenta, a jego córka zostanie zatrudniona w firmie tego petenta - podpowiada. - Czy przekroczył uprawnienia, przyspieszając decyzję?

Bo dla policji pod akt korupcji podlegają też przypadki urzędniczego przekraczania uprawnień albo niedopełnienia obowiązków. I szereg innych sytuacji.

- Czy jest korupcją zapłacenie diagnoście samochodowemu za „pieczątkę” w dowodzie rejestracyjnym, podczas gdy nie przeprowadził badań? - pyta znów podinsp. Rymarowicz. - Czy raczej jest to niedopełnienie obowiązków albo poświadczenie nieprawdy w dokumencie? Dla policji w każdym tym przypadku to akt korupcji, ale nie w świadomości społecznej.

Przypadek jeszcze bardziej skomplikowany: policjanci z rzeszowskiej KWP sprawdzili dziesiątki, jeśli nie setki studentów, bo otrzymali zgłoszenie, że jeden z wykładowców uczelnianych zasugerował, że egzamin u niego zda ten, kto kupi skrypt jego autorstwa. W zdecydowanej większości przesłuchiwani zapewniali, że wcale nie w ten sposób odebrali słowa wykładowcy. Powiedział po prostu, że wiedzę potrzebną do zdania egzaminu można znaleźć w jego publikacji. Czy to była propozycja korupcyjna?

Podobna sytuacja była w przypadku kolejnego wykładowcy: ten wpisywał do indeksów zaliczenie podczas egzaminu ustnego tylko tym studentom, którzy na egzaminie pojawiali się z jego publikacją pod pachą. I nie mogli sobie przed gabinetem wykładowcy przekazywać egzemplarza, bo każdemu zdającemu wpisywał dedykację.

Był czy nie był łapówką „układ” pomiędzy byłym wójtem Raniżowa a jednym z radnych. Wójt radnemu powierzył nadzór nad więźniami, pracującymi trzy dni dla potrzeb gminy. Za co radny dostał 400 zł. W gminie szeptano, że radny był wójtowi bardzo przychylny podczas głosowań rady gminy.

Prokuratorzy na ogół nie mają problemu z klasyfikacją sytuacji: była korupcja czy tylko zadośćuczynienie zwyczajowi. Ewa Romankiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie, zwraca uwagę, że dopiero szereg argumentów razem w materiale dowodowym może rozwiać tego rodzaju dylemat. Pod uwagę bierze się m.in. fakt, czy osoba uczestnicząca w podejrzewanym akcie korupcyjnym jest osobą publiczną. Bo sankcjami za korupcję, jako „biorący”, objęte są tylko osoby spełniające funkcję publiczną: urzędnicy rządowi i samorządowi, ludzie dysponujący pieniędzmi publicznymi. Przed laty o udział w akcie korupcji podejrzewano dwóch dziennikarzy. I pojawił się dylemat: czy dziennikarz spełnia kryteria „osoby spełniającej funkcję publiczną”. Urzędnikiem nie jest, pieniędzmi publicznymi nie rządzi, decyzji administracyjnych nie wydaje. Śledczy uznali, że jednak tak, bo ustawa Prawo prasowe przyznaje im uprawnienia i obowiązki w zakresie działalności publicznej.

- Każda sprawa rozpatrywana jest indywidualnie - zapewnia prok. Romankiewicz. - Trudno jest zdefiniować ogólnie, co jeszcze jest „dowodem wdzięczności”, a co aktem korupcji. Są pewne kryteria, które pomagają w rozróżnieniu:

  • Czas wręczenia korzyści - jeśli po wykonaniu czynności przez obdarowanego, to można uznać za dowód wdzięczności. Bo dawanie „przed” już nasuwa podejrzenia.
  • Cel - jeśli prezent rzeczywiście będzie dowodem wdzięczności. A nie będzie, jeśli prezent zostaje poprzedzony żądaniem obdarowanego.
  • Wartość podarunku - można uznać za akt wdzięczności podarunek, który rzeczywiście ma symboliczną materialną wartość. Z pewnością za dowód wdzięczności nie mogą zostać uznane pieniądze.

Zmowa milczenia

Policjantom dwa lata zabrało gromadzenie dowodów, że pani doktor z Sanoka „bierze”. Przyznała się i przyznała też, że przyjmowała, bo taki jest zwyczaj. Sprawę policjanci załatwiliby w dwa dni, gdyby świadkowie chcieli mówić z własnej woli. A przecież mają wybór.

- Przy komunikatach o zatrzymaniu podejrzanych o korupcję zamieszczamy zwyczajowo apel: świadkowie, którzy się zgłoszą, unikną odpowiedzialności karnej - opowiada podinsp. Rymarowicz. - Telefon nie zadzwonił ani razu. Choć przecież wiadomo, że w takich sprawach mamy „namierzonych” szereg innych osób, którzy będą odpowiadać za współudział. A mogłyby tego uniknąć, zgłaszając się do nas.

Zamieszany w łapówkarstwo nie chce biegać po prokuratorach i sądach, boi się ostracyzmu społecznego za „donoszenie”, wciąż obawia się współodpowiedzialności karnej, a często nie widzi w tym, co zrobił, nic złego. Kiedy przyjdzie mu tłumaczyć śledczym swój udział w korupcji, zachowuje się zwykle na jeden z dwóch sposobów: dałem, bo wszyscy dają, albo „idzie w zaparte”: nie dawał niczego i nikomu. Choćby dowody były miażdżące.

Rodzina chorego zwykle nie ma skrupułów, kiedy pielęgniarkom w szpitalu wręcza prezenty „za dobrą opiekę nad krewnym”. Obie strony mają świadomość, że to łapówka, która ma krewnemu zapewnić dalszą dobrą opiekę. Wiadomo, że często bardziej intensywna opieka nad chorym w szpitalu zaczyna się od wizyty jego albo rodziny w prywatnym gabinecie lekarza. Też forma korupcji, usankcjonowanej zwyczajem.

Kolejny problem - uzyskiwanie zwolnień lekarskich za gotówkę. W obiegu publicznym krążą informacje, u kogo i za ile. Korupcja ewidentna, trudna do ścigania, bo dzieje się między dwoma osobami, z których obie mają świadomość, w czym uczestniczą. I kosztowna dla nas wszystkich, bo płaci za to Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który nie ma prawa ścigać karnie.

- Jeżeli zakład ma podejrzenie, że doszło do korupcji, wówczas ma obowiązek zawiadomić odpowiednie służby - precyzuje Małgorzata Łyszczarz-Bukała, rzeczniczka rzeszowskiego ZUS. I dodaje: - Nie mieliśmy takiego przypadku w rzeszowskim oddziale ZUS.

Policjanci mówią, że najbardziej hermetycznym i trudnym do rozpracowania środowiskiem są urzędnicy. W niektórych gminach krążą pogłoski, komu, ile i co trzeba dać za np. przyspieszenie wydania pozwolenia na budowę. Po co czekać, skoro można decyzję przyspieszyć? Korupcja niemal nie do uchwycenia, bo przecież urzędnik, wydając pozwolenie, nie przekroczył przepisów. A że decyzję wydał szybciej niż przepisy określają? I przyjął korzyść niekoniecznie w godzinach i miejscu urzędowania, i niekoniecznie w dobrach materialnych? Ot, jego dziecko pojedzie na staż. I za jakie zasługi urzędnik wyjeżdża na zagraniczną konferencję na dwa tygodnie, podczas kiedy ma tam tylko 45 min prelekcji? A wyjeżdża czasem z całą rodziną, nie płacąc ani grosza.

Podinsp. Rymarowicz zwraca uwagę na jeszcze inną formę korupcji, też trudną do udowodnienia: zamówienia publiczne. Urzędnik lub urzędnicy piszą specyfikację przetargową w taki sposób, by klientem została jedna - dwie firmy. Nie sposób urzędnikowi zarzucić udziału w korupcji, o ile nie „złapie się go za rękę”. Zdarza się sukces, ale to w skali kraju - jak szacują policjanci - promil podejrzewanych sytuacji. Tymczasem koszty społeczne, te finansowe też, są nieporównywalnie większe niż w przypadku wytłaczanki jajek dla lekarza.

Polska spada w światowych rankingach państw dotkniętych korupcją. „Dowody wdzięczności” akceptowane są na ogół wśród ludzi starszych. Młodsze pokolenia oczekują raczej świata rządzonego jasnymi regułami, a korupcja takimi nie jest.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24