Kolorowe bączki zaprojektowała Monika Wilczyńska z Człuchowa (Pomorskie). Jednym się podobają, innym nie.
Przeciwnicy mówią tak: - Jak już dajemy Unii zabawkę, to dlaczego nie procę? A zwolennicy odpowiadają, że jak taki bączek się zakręci, to da energię na cały dzień. Ale dlaczego bączek?
Wersje też są dwie - że jesteśmy tacy zakręceni i odlotowi, więc ta zabawka będzie Europejczykom przypominać nasz szalony charakter, albo, że jesteśmy narodem otwartym na zmiany i pełnym energii. Niech każdy wybierze sobie, co chce.
Historia unijnych bączków to opowieść o tym, jak to jest być młodym, zdolnym i brać życie za rogi.
Przekaz jest prosty
Projekt ma tak naprawdę dwa lata. Monika przygotowała go dla Muzeum Etnograficznego w Warszawie, czekał na lepsze czasy i szerokie wody. To były lalki w strojach regionalnych. Dla Unii stroje trzeba było uprościć, bo etnograficzne szczegóły w gadżecie się nie liczą. Liczy się symbol, wizja i prostota przekazu.
Dlatego na konkurs na gadżety promujące polską prezydencję w Unii Europejskiej, ogłoszony przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, wybrała kujawiankę, łowiczankę, opoczankę i kurpiowszczankę, przedstawione jako drewniane bączki.
Cztery regiony, cztery kultury i do tego zróżnicowane, ale dobrze wyglądające w zestawieniu, pakowane po dwa. Bączki trzeba było wykonać tak, żeby z jednej strony nie zabić etniczności stroju, a z drugiej, żeby były czytelne dla odbiorcy. No i estetycznie prezentować się w jedną całość.
Kwota zamówienia też tajemnicą nie jest - za 12 400 bączków ministerstwo zapłaciło brutto 997 tys. zł. Netto 720 tys. zł.
Niebanalnie, tanio i ładnie
Na wydziale wzornictwa w Warszawie co chwilę są konkursy na gadżety. Sprawa jest trudna, bo firmy chcą, żeby było niebanalnie, tanio, ładnie i żeby symbole były jasne dla klienta. Jak w reklamie - łódka Bols nas buja i wszyscy wiedzą, o co chodzi.
Monika potraktowała Ministerstwo Spraw Zagranicznych jak klienta, który chce pokazać Unii Europejskiej kawałek kultury i zostawić coś po sobie - użytkowego i miłego dla oka. Bączek to jest prawdziwa zabawka dla dziecka, bo kręci się fantastycznie, ale można go też postawić na biurku i niech cieszy oko.
Konkurs jak konkurs, na początku wcale o nim nie myślała, bo tylko ścisła czołówka miała szanse na realizację pomysłów. Gęste sito. Wiadomość o zwycięstwie była dużym, ale miłym szokiem.
- O kurcze. Krzysiek, wzięli - Monika zadzwoniła do swojego chłopaka, Krzyśka Smagi i wtedy tak naprawdę zaczęła się cała zabawa.
Na początku miało być tak, że oni dają projekt i autorski nadzór, a całość wykonuje firma wyłoniona przez ministerstwo w przetargu. Okazało się, że wszystko muszą zrobić sami - błyskawicznie powstała więc firma Smaga Projektanci.
15 lutego był start. Meta 29 maja i trzeba było dobiec na czas, bo inaczej groziły poważne finansowe kary. - 29 maja Ministerstwo Spraw Zagranicznych chciało mieć wszystko na tip-top - mówią Monika i Krzysiek. Teraz z ulgą, ale od początku wiedzieli, że czekają ich stres i robota.
Ręczna robota
Wszystko wykonywane jest ręcznie - od toczenia bączków przez ich malowanie i pudełka, w których gadżety jadą do Brukseli.
Tak więc 12 400 bączków trzeba było wytoczyć i namalować bez szablonów. Kujawiankę ot, cztery ruchy i musiała być zrobiona wirująca sukienka. Czepiano się szczegółów - a to, że linia wyszła poza sukienkę i ma zmiłuj się, trzeba od nowa. A w ręcznej robicie nic nie jest przecież pod sznurek.
Wykonawców znaleźli w Internecie - stolarz-artysta z Małopolski, też młoda firma, dogadali się. To on pomógł zorganizować manufakturę - 70 pań malowało te bączki po godzinach, po pracy. Artystycznie uzdolnione woźne, nauczycielki, sklepowe, gospodynie domowe - łącznie z kilku małopolskich gmin.
- Tam ludzie w domu robią zabawki dla siebie, bo w Małopolsce kultura ludowa jest jeszcze związana z życiem codziennym. Nie sztuczna i wydumana, ale autentycznie połączona z życiem - wyjaśnia Monika.
Jeździli w okolice Bochni dwa razy w tygodniu na kontrole, bo jak się ma swoją firmę, to trzeba czuwać na każdym kroku. W kwietniu zrobili 7,5 tysiąca kilometrów.
- Gdybym tylko ja wziął kredyt, to uciekłbym do Nikaragui i byłoby po problemie - śmieje się Krzysiek.
Ale kredyty wzięła Monika, jej mama, i rodzice Krzyśka też. Ministerstwo płaciło po wykonaniu usługi. I zapłaciło, terminowo, jak trzeba.
- Samo projektowanie to była czysta wzornicza przyjemność - mówi Monika. - Wykonanie, nadzór, papierki - to dramat. Ale z drugiej strony wiemy, że jesteśmy w stanie w ciągu paru miesięcy uruchomić produkcję na 70 osób i to jest dla nas siła. Poradziliśmy sobie.
Czy będą kręcić Unię?
Ministerstwo nagle zażądało, żeby bączki miały podstawki. Więc zaraz te podstawki trzeba było zorganizować. Pudełka gdzie indziej, malowanie gdzie indziej, a wszystko musiało się zgadzać i grać, bo do Unii pojedzie w pudełku marka wykonawcy - Smaga Projektanci, czyli Monika Wilczyńska i jej chłopak - Krzysiek Smaga.
Najpierw nazwisko miało być podwójne Wilczyńska-Smaga, ale uznali, że przecież i tak będą Smaga, więc po co mieszać?
Firma zarejestrowana jest w Człuchowie, rodzinnym mieście Moniki, bo chociaż klienci są w Warszawie, tu łatwiej jest się przebić przez mur urzędów i kolejki.
- To, co w Warszawie zajmuje mi cztery dni, w Człuchowie załatwiam w jeden dzień - mówi Krzysiek. - Człuchów mi się podoba, znam go od pięciu lat. Ma potencjał.
Najbardziej bolą ich podatki, ale cóż zrobić, haracz płacić trzeba. Dla nich 30 maja robota się zakończyła - jadą na urlop, żeby odpocząć. W góry? Nie broń Boże, tylko nie południe Polski. Mazury.
A zaprojektowane przez człuchowiankę bączki dopiero zaczynają swoją przygodę. Czy będą kręcić Unię? Zobaczymy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Nagłe wieści o Janinie i Tadeuszu z "Sanatorium miłości"! Znamy sensacyjne szczegóły
- "Nasz Nowy Dom" czekają spore zmiany! Romanowska nie pomoże już biednym rodzinom
- Tak córka Marty Kaczyńskiej radzi sobie w Korei. Niesamowite, jak się zmieniła [FOTO]
- Prześledziliśmy przemianę włosów Majdana. Było ściernisko, a dziś jest San Francisco