Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Wilk właśnie rozpoczyna walkę o olimpijskie złoto!

Anna Janik
Najpierw był żużel, później narty typu mono-ski, aż wreszcie rower napędzany ręcznie. To właśnie w handbike'u Rafał Wilk odnosi największe sukcesy.
Najpierw był żużel, później narty typu mono-ski, aż wreszcie rower napędzany ręcznie. To właśnie w handbike'u Rafał Wilk odnosi największe sukcesy. Archiwum Rafał Wilka
Niezwykła historia rzeszowianina Rafała Wilka, który po tragicznym wypadku na torze żużlowym, wrócił do czynnego sportu. Właśnie zaczyna bój na paraolimpiadzie w Londynie. I należy do faworytów!

Rafał Wilk urodził w 1974 r. w Łańcucie. Karierę sportową w Stali Rzeszów rozpoczął, mając 13 lat. Dwukrotnie, w 1994 i 1995 roku, wraz ze Stalą zdobył Młodzieżowe Drużynowe Mistrzostwo Polski. Jako senior reprezentował kluby z Łodzi, Rzeszowa, Gniezna i Krosna. Jego największym osiągnięciem seniorskim był srebrny medal Indywidualnych Mistrzostw Węgier. Uprawiając paracycling zdobył już największe laury, w tym Puchar Świata, Europy i Mistrzostwo Polski. W nowojorskim maratonie, największej imprezie kolarskiej na świecie był drugi.

Rafał Wilk, były żużlowiec Stali Rzeszów, w 2006 r. jako jeżdżący trener KSŻ Krosno uległ poważnemu wypadkowi na torze i stracił władzę w nogach, co uniemożliwiło mu dalszą karierę w żużlu.

Nie załamał się jednak i to właśnie w sporcie odnalazł siły do życia według nowego, trudnego scenariusza. Zaczął od narciarstwa zjazdowego na nartach typu mono-ski, a od dwóch lat z zapałem jeździ na handbike'u, czyli rowerze napędzanym ręcznie.

- Skąd to się wzięło? Po prostu żeby trenować na nartach musiałem ciągle wyjeżdżać, co wiązało się z dużymi kosztami. Rower miał tę przewagę, że przez dużą część roku mogłem jeździć tutaj - opowiada 38-letni rzeszowianin.

Kolarski diament

Wart 15 tys. zł rower dostał od jednej z rzeszowskich firm. Zaczął pracować z trenerem Jakubem Pieniążkiem. Trenował po kilkanaście godzin w tygodniu. Kierowcy jadący przez Budziwój, Albigowej lub Straszydla ze zdumieniem przecierali oczy, mijając dziwny bolid i jego kierowcę, leżącego 4 cm nad ziemią i napędzającego rower rękami.

- Do tego mojego bat-mobila przypiąłem nawet chorągiewkę, żeby lepiej mnie widzieli. Trasy się sprawdziły, bo na zawodach zazwyczaj są wzniesienia, a na nich radzę sobie dobrze. Zresztą całe życie miałem pod górę, więc się już wprawiłem - żartuje Rafał.

Ciężka praca się opłaciła, bo w ciągu dwóch lat Rafał stawał na podium kilkudziesięciu prestiżowych turniejów w Polsce i za granicą.

- Od początku pracowało nam się dobrze, rozumieliśmy się bez słów. Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, jaki diament przyszło mi oszlifować. W krótkim czasie doszliśmy do poziomu, o którym na początku drogi raczej nie myśleliśmy - wspomina trener Jakub Pieniążek.

Cały rok z myślą o olimpiadzie

Rafał wygrywał w zawodach Pucharu Świata i Europy, stając się numerem jeden Międzynarodowej Federacji Kolarskiej UCI. Do tego zdobył mistrzostwo Polski, a w czerwcu otrzymał imienną nominację na paraolimpiadę w Londynie. Jest jednym z pięciu polskich kolarzy, którzy powalczą o medale.

Do najważniejszych w swoim życiu zawodów Rafał przygotowywał się cały rok. Wiosna i lato to czas jazdy w terenie, zima zarezerwowana była na siłownię i żmudne, kilkugodzinne kręcenie na tzw. "rolce", czyli domowym trenażerze zastępującym handbike podczas niepogody.

Najintensywniejsza część przygotowań przypadła na ostatnie tygodnie, podczas których

Rafał trenował samotnie w Wiśle. Spał w namiocie tlenowym, imitującym warunki, jakie panują na wysokości 2,5 tys. m. Wydolność i wytrzymałość budował także poprzez żmudne, intensywne treningi w terenie.

- Jeździłem codziennie przez 2,5 godziny, a wokoło przecież same górki. Nie oszczędzałem się, bo trasa w Londynie będzie podobna - opowiada rzeszowianin.

Jadę po prostu walczyć

Rafał wierzy, że dla zbudowania formy nie ma nic lepszego niż regularne starty, więc ścigał się jeszcze 4 sierpnia, tuż przed wyjazdem na pierwsze zgrupowania.

- W ciągu roku większość wyścigów traktowaliśmy jako "treningowe", a mimo to Rafał prawie wszystkie wygrał! To tylko potwierdza, że jego forma jest na najwyższym, światowym poziomie - chwali podopiecznego trener.

Pierwsze zawody w jeździe indywidualnej na czas zaplanowano na dzisiaj. Za dwa dni odbędzie się wyścig ze startu wspólnego. Jakie są szanse na to, że z olimpiady wróci z medalami na szyi?

- Ja nie chcę niczego zakładać, bo wolę się przyjemnie zaskoczyć niż niemiło rozczarować. Jadę po prostu walczyć - mówi Rafał. - Wierzę w to, że będzie dobrze, że jestem odpowiednio przygotowany. Moim marzeniem było to, żeby w ogóle pojechać na olimpiadę, więc czuję się już spełniony. A z Bożą pomocą powalczę jeszcze o dodatkową satysfakcję, jaką daje medal - uśmiecha się sportowiec.

Wątpliwości nie ma za to jego trener.

- On jedzie po złoto. Jest czołowym kandydatem do tego medalu, nie mówiąc już o podium - twierdzi. - Rafał może na nowo zdefiniować handbiking. Postawił poprzeczkę rywalom bardzo wysoko. Zwycięstwo w Pucharze Świata pokazało, jakie ma możliwości - uśmiecha się Jakub Pieniążek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24