Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rodzina z Leżachowa: nasz dom spłonął. Zostaliśmy z niczym

Roman Kijanka
- Serce się kraje, gdy po domu, o który tak dbaliśmy, zostały tylko zgliszcza – mówią ze łzami w oczach Łuczkiewiczowie.
- Serce się kraje, gdy po domu, o który tak dbaliśmy, zostały tylko zgliszcza – mówią ze łzami w oczach Łuczkiewiczowie. Roman Kijanka
Pożar zabrał Łuczkiewiczom wszystko. Po domu zostały resztki spalonych ścian, a wyciągnięte w ostatniej chwili rzeczy nie nadają się do użytku.

- Przybiegł sąsiad i kazał mi uciekać. Krzyczał: Dom się pali - wspomina 11-letni Paweł. W czwartek siedział przed południem w pokoju. Nie słyszał, że zewnętrzna ściana drewnianego budynku płonie. Wybiegając nie zdążył nawet złapać kurtki. Płomienie już szalały w korytarzu.

- Byłam wtedy u sąsiadki. Syn zadzwonił. Mówił nieskładnie. Wspomniał o nieszczęściu, ale nie potrafił powiedzieć, co się stało Przychodź szybko, tyle zrozumiałam - wspomina Anna Łuczkiewicz, matka Pawła. - Zobaczyłam, że cały nasz dobytek zabiera ogień - dodaje po chwili. Chociaż od tragedii minęło kilka dni kobieta nie potrafi zapanować nad płaczem.

Przyjeżdżaj, pali się

Stanisław Łukczkiewicz rano wyjechał w trasę. Pracuje jako kierowca w miejscowej firmie. Wiadomość o tragedii spadła na niego prawie 150 km od domu.

- Przed 12 zadzwoniła córka sąsiadki. Wujek przyjeżdżaj natychmiast, usłyszałem. Płakała. Zrozumiałem, że chce powiedzieć o jakiejś tragedii, nieszczęściu. Nie potrafiła - opowiada. - O pożarze dowiedziałem się kilkadziesiąt minut później. Udało mi się dodzwonić do sąsiada. Odebrał telefon, ale nic nie mówił. Słyszałem hałas. Szum lejącej się wody. W końcu powiedział, że próbują właśnie ugasić nasz dom...

Kierownik z firmy nie pozwolił mu prowadzić samochodu. Sam odwiózł go do domu.

- Zobaczyłem już tylko dymiące zgliszcza. Wszystko przepadło - mówi z płaczem. - Ocalał tylko pies, którego zasypało podczas pożaru. W sobotę córce udało się go wydobyć.

Pożar przez kolektory

Zarzewiem pożaru była instalacja sterująca kolektorami słonecznymi umieszczona na zewnętrznej ścianie.

- Nie wiem, co dokładnie spowodowało pożar. Wszystko wskazuje, że doszło do zwarcia - podejrzewa Łuczkiewicz. Na zamontowanie kolektorów rodzina wzięła kredyt. Instalację uruchomiono 18 grudnia. Wytrzymała do 2 lutego. Łuczkiewiczom pozostały po niej raty. Mają płacić po 230 zł miesięcznie przez trzy lata.

Pomaga, kto może

- Pomyślałam, i gdzie oni się teraz podzieją. W takie mrozy - wspomina Lidia Paluch z Leżachowa. - Przyszło mi do głowy, że jeśli tylko zechcą, to mogą mieszkać w domu, który został po moich rodzicach.
Z pomocą pospieszyli także inni. - Dostaliśmy sporo rzeczy, od łóżek do ubrań. Mamy też pieniądze na jedzenie - mówi pani Anna i nie kryje wdzięczności dla wszystkich, którzy okazali im serce.

Pomoc dla pogorzelców nie ustaje. Księża w całej gminie organizują zbiórkę. Pracownicy gminy też zrobili składkę. Zbierają pieniądze także miejscowi strażacy i koło gospodyń.

Ludzie spontanicznie oferują również pomoc przy sprzątaniu pogorzeliska, a potem przy budowie nowego domu.

MOŻESZ POMÓC:
Pieniądze dla rodziny Łuczkiewiczów można wpłacać na konto:
Gmina Sieniawa z/s w Sieniawie, ul. Rynek 1; 37-530 Sieniawa
Nr rachunku: 23 9162 1010 2003 1500 0316 0041, Bank Spółdzielczy w Rzeszowie o/ Sieniawa z dopiskiem: "Pomoc dla pogorzelców - luty 2012r."
Pogorzelcy potrzebują również pomocy prawnej w załatwianiu spraw związanych m.in. z odszkodowaniem.

- Przygotujemy nieodpłatnie projekt. Rodzina może liczyć też na pomoc gminy w załatwianiu dokumentacji. Właściciel chce wiosną ruszać z budową, a my zrobimy wszystko, by mu się to udało - zapewnia Adam Woś, burmistrz Sieniawy.

Miejsko-Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej kontaktuje się z pogorzelcami na bieżąco. Mają zapewniony opał i 2 tysiące na przeżycie. - Na razie dbamy o zapewnienie doraźnych potrzeb. Potem zajmiemy się resztą. Zrobimy, co w naszej mocy, jednak sami nie damy rady. By rodzina wróciła do normalnego życia będzie potrzebować znacznie większej pomocy - uważa Małgorzata Gnida, szefowa MGOPS.

Nie stracili nadziei

Łuczkiewiczowie po pożarze byli przybici. Wsparcie od ludzi jakie dodało im sił i wiarę, że uda im się podnieść po nieszczęściu, które ich dotknęło. Marzą, że jesienią uda im się wprowadzić się do nowego domu, powstałego tam gdzie teraz są zgliszcza. Z ich uprzątaniem czeka na ocenę z zakładu ubezpieczeń. Szacuje, że dostanie kilkanaście tysięcy złotych odszkodowania.

- Wrócicie na swoje. Pomożemy - podnosi ich na duchu Lidia Paluch.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24