Zwęglony szkielet dachu, okopcone ściany, powybijane okna, walające się po podwórku i wewnątrz spalone meble, ubrania, lodówka, komputer, telewizor... Czuć smród spalenizny. Rodzina wynosi w workach resztki ubrań i zabawek dziecka, które może jeszcze po upraniu da się ocalić.
- To było czwartkowe popołudnie - opowiada Piotr Strzępek, przecierając mokre oczy. - Pojechałem po synka do przedszkola. Potem jeszcze wstąpiliśmy do rodziców i po szwagra, bo chciał sobie coś u mnie wydrukować na komputerze. Gdy podjechaliśmy pod dom, około 17, z dachu wydobywał się dym.
Cały przedpokój płonął
Piotr Strzępek mieszkał w budynku przy ul. Starowiejskiej wraz z żoną i 4-letnim synkiem. Na szczęście, gdy wybuchł pożar, wewnątrz nikogo nie było.
- Otworzyłem drzwi. Cały przedpokój płonął. Pierwsze, co mi przyszło na myśl, to wyciągnąć butlę z gazem z łazienki - odtwarza dramatyczne chwile mężczyzna. - Jeszcze wbiegłem do kuchni, próbowałem lać wodę na ściany. Trzy, cztery wiadra może dałem radę. W tym czasie szwagier zadzwonił po straż.
Drewniano-murowany dom z kuchnią, dwoma pokojami i łazienką stał już w ogniu. Wiał silny wiatr, więc płomienie szybko się rozprzestrzeniały. Najprawdopodobniej winny był niewielki piecyk na drewno, tzw. koza.
- Służył nam dwie zimy - mówi Strzępek. - Kiedy wychodziłem, to palił się jeszcze w przedpokoju. Iskra musiała z niego pójść...
Mamo, czy ocalały zabawki?
Małżeństwo z 7-letnim stażem włożyło w dom wszystkie oszczędności.
- Dwa miesiące temu tapetowałam dziecięcy pokój. Hubert dostał piętrowe łóżko. Nic nie zostało - wzrusza się Paulina Strzępek. - Synek, którego zaraz zabrała siostra, aby nie widział zgliszczy, zapytał tylko: mamo, czy ocalały zabawki?
Dla pani Pauliny pożar domu odnowił tragiczne wspomnienia z dzieciństwa. Jako kilkulatka przeżyła już podobny dramat. Teraz jej rodzina znalazła schronienie u rodziców.
Trzeba im pomóc
Chcą odbudować dom. Z pensji i ubezpieczenia na pewno jednak nie wystarczy pieniędzy. W akcję pomocy zaangażował się najbliższy sąsiad, Stanisław Rusinek, rzeszowski radny: - Dotknęło ich niewyobrażalne nieszczęście. Dom, który dostali od babci, odnowili i w jeden moment stracili wszystko. Trzeba im pomóc. Wiem, że sąsiedzi organizują już zbiórkę. Jestem pewien, że i parafia się zaangażuje. Obdzwaniam znane mi firmy, bo potrzebne będą materiały budowlane. Mam od kilku deklaracje pomocy pieniężnej i przy porządkowaniu zgliszczy. Podkarpacki Bank Żywności przygotuje paczkę z prowiantem.
Rodzina liczy także na hojność Czytelników Nowin. Potrzebne są pieniądze, materiały budowlane, ale także ciepła odzież i zimowe buty (rozmiar 26, 37 i 41).
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?