Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszów odkrywany na nowo - jak wygląda po kilku latach spędzonych za granicą

Dagmara Babiarz
Jan widzi miasto po raz pierwszy i pewnie dlatego nie przeżywa takiego szoku.
Jan widzi miasto po raz pierwszy i pewnie dlatego nie przeżywa takiego szoku. Fot. Tadeusz Poźniak
- Ale się pozmieniało, w mordę jeża! - patrząc na nowy Rzeszów dostaję oczopląsu. Kilka lat poza granicami kraju zrobiło swoje. Ale Jan widzi miasto po raz pierwszy i pewnie dlatego nie przeżywa takiego szoku.

Bo ja przeżywam: - O następna galeria. Ale czad! Tej knajpy tu nie było. Widzisz? Znowu bank! Powariowali z tymi bankami.

Zachwyca mnie nowe budownictwo. Np. piękne, urokliwe hoteliki. Nowoczesne osiedla to już nie wielkie "szafy", ale niskie, schludne bloki. Janowi podobają się kościoły. Choć śródmieście go trochę rozczarowuje. - Kamienice odnowione, kolorowe, ale jakby brak atmosfery - tłumaczy.

Dostrzegam jednak, że są zakamarki, które się nie zmieniły. Brudne, odrapane mury, gołe cegły…

Gdzie mam zaparkować?

Do tego tematu podchodzę bardziej krytycznie. Może dlatego, że korki były problem Rzeszowa "od zawsze". Zauważam jednak poszerzone, wielopasmowe drogi i nowe ronda. Więc przepustowość większa. Ale wściekam się na niemożność zaparkowania. Miasto naszpikowane jest samochodami.

- Przydałyby się podziemne parkingi - marzy mi się na głos. Jan i jego brat patrzą na mnie z niedowierzaniem. - Popukaj w tę farbowaną głowę!

- Hm... - kombinuję dalej. - Ale gdyby uliczki nie były tak oblepione autami, to w pełnej krasie widać by było ich urodę. Może w lecie więcej stolików można by wystawić na zewnątrz. Rowerkiem podjechać byłoby lepiej…

- Nie stój tak na środku ulicy, bo cię coś trzaśnie - warczy na mnie jakiś nerwowy kierowca.

I to by było na tyle romantycznych wizji. Zresztą wcale nie tak odległych. Takie miasteczka widziałam w Skandynawii.

Mięso i skarpety

To osobliwość typowa dla naszych miast.

- Mnie tam ten wasz bazar się podoba - włącza się w dyskusję Jan. - Są co prawda sklepy bardziej eleganckie i pod dachem, ale jedno drugiemu nie przeszkadza.

Bazar traktuję z sentymentem, bo takie miejsca w Polsce już się kończą, a w Europie Zachodniej nie mają prawa istnieć. A szkoda. Targi i bazary. Mięso i skarpety. Jaja ze wsi i mleko prosto od krowy. A jakie jabłka!

- Idź i spróbuj kupić coś tak dobrego w dużym sklepie. Mowy nie ma. Zresztą, co to by było za miasto bez własnego targowiska…

Takie mamy procedury

W wielu miejscach jakość usług pozostała na poziomie PRL-u. Dlaczego to zmienia się tak opornie?

W banku:

- Dzień dobry panu. Potrzebuję zaświadczenie o stanie mojego konta.

- Po co to pani?

- Potrzebne. Jeśli już musi pan wiedzieć, żeby mieć własny telefon komórkowy. Wymagają zaświadczenia.

- Proszę bardzo. Opłata - piętnaście złotych.

- Jak to piętnaście? Ale to moje konto, moje pieniądze i chciałabym tylko świstek papieru, że te pieniądze tam mam.

- Piętnaście złotych. I możemy ten dokument wydać w przyszłym tygodniu...

- Tydzień mam czekać na telefon? Przecież widzi pan w komputerze stan mojego konta…

- Widzę.

- A to tutaj to drukarka?

- Drukarka, proszę pani.

- No to, co za problem wydrukować mi zaświadczenie?

- Takie mamy procedury. Jeśli chce pani zaświadczenie, proszę złożyć zapotrzebowanie, uiścić należność w kasie i poczekać tydzień. Wtedy wydamy.

***

Wchodzimy do maleńkiej kawiarni w Rynku. Dziewczynka za barem rozmawia przez telefon. Rozmawia i rozmawia.

- Dzień dobry. Czy jest herbatka z rumem?

- Jasne.

- A w jakiej cenie?

- W karcie to jest - warczy panienka, wybierając kolejny numer w telefonie. Nie daję za wygraną. - To pani nie zna cen?

- A powinnam? - parska pogardliwie młódka za barem.

Co robić w weekend?

- Kulturalna ubożyzna - Janek trochę kwęka przeglądając w gazecie propozycje weekendowe.

Ja jednak porównuję tę ofertę do podobnej ileś tam lat temu i wiem, że jest dużo lepiej. Na upartego można iść do teatru, do filharmonii, na wystawę… Są spotkania z różnymi ciekawymi (?) ludźmi, kino już całkiem na poziomie. Sporo znajdą dla siebie amatorzy sportu (jest nawet specjalny pub).

- Ale - na co narzeka Janek - mimo dobrej oprawy, sama treść jest trochę uboga. Owszem, są okazałe kina, kluby i inne dostojne budynki, ale rotacja imprez jest słaba, a i poziom też różny. Może z czasem…

My za pana wypełnimy

W urzędzie wielkie zaskoczenie.

- Meldunek? Proszę uprzejmie. Oj, ale tu brakuje jednego zaświadczenia - Janka zmartwiła spostrzegawczość urzędniczki. Właśnie urwał się z pracy i musi wracać, a tu jeszcze jazda z tym dodatkowym papierkiem.

- Wie pan co, procedury są bezwzględne, ale my wszystko wypełnimy. Niech pan już leci do tej swojej pracy…

No proszę! Czasy świętych krów za biurkami skończyły się chyba na zawsze. Nareszcie urzędnik frontem do klienta.

Mnie też spotykają same uprzejmości. Np. w wydziale komunikacji. I niech mi nikt nie mówi, że tak było zawsze. Zawsze było okropnie. A teraz? Na porządku dziennym - proszę, dziękuję, przepraszam. Podpowiedzą, pomogą, ułatwią. Nareszcie wszystko można normalnie załatwić.

Cały dzień w kolejkach

- Ojojoj - pani w okienku patrzy na mnie pobłażliwie.

No, ale jak mam wyglądać o siódmej rano, po odstaniu w szarej kolejce pod szarą ścianą przychodni? Janek stoi obok też z głupią miną.

- Mówiłem ci - syczy do mnie - że teraz kupuje się w aptekach specjalne pojemniczki.

Pani jednak wykazuje zrozumienie i przyjmuje moją butelkę po witaminach.

- Mam nadzieje, że dobrze ją pani sparzyła - mówi z uśmiechem.

Całe szczęście. Drugi taki dzień byłby katorgą. Przed siódmą rano rejestracja (stanie w kolejce), potem pokój nr 301 (kolejka), tam cztery skierowania na badania (każde po odstaniu w kolejce). Potem wyniki (dzisiaj po trzynastej, droga pani). Z wynikami do pokoju 301 (kolejka).

I wreszcie zaświadczenie: - Jestem zdolna do pracy!

- Czepiasz się - mówi mi Jan. - Teraz i tak jest inaczej. Te panie miłe. Lekarze w miarę normalni. I w sumie jednego dnia wszystko można załatwić. Przy odrobinie szczęścia…

***

Czepiam się? Moim zdaniem, jest jak było. Zdrowy człowiek wchodzi do przychodni, a wychodzi… chory. A co mają mówić naprawdę chorzy?

No, ale to nie tylko problem Rzeszowa. W całej Polsce musi się zmienić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24