Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzeszów poszerza się agresywnie i za pomocą pięści - skarżą się sąsiednie gminy

Andrzej Plęs
Fot. K.Łokaj
"Prawo pięści" stosuje prezydent Rzeszowa w stosunku do kolegów - samorządowców sąsiednich gmin - taka jest opinia wielu z nich.Nie ma współpracy.

Jest tendencja miasta do poszerzenia swojego terytorium kosztem sąsiadów.

- Niemal siłowo - podkreślają okoliczni samorządowcy - jak pokazuje przykład Przybyszówki. Mieszkańcy tej niegdyś części gminy Świlcza dwukrotnie opowiedzieli się przeciwko włączeniu ich w granice administracyjne Miasta Rzeszów. Wydawałoby się, że to powinno ostudzić ekspansyjne ambicje Rzeszowa i zakończyć sprawę. Rada Ministrów zdecydowała inaczej.

Rzeszów musi się rozwijać - zauważają słusznie władze miasta, ale także wójtowie sąsiednich gmin. Każda z nich też chce się rozwijać. Obie tendencje można pogodzić, jak w przypadku Wrocławia. Albo prowadzić wojny, jak w przypadku Rzeszowa.

Sojusz braci mniejszych

Przed czterema laty, kiedy tendencje ekspansji terytorialnej Rzeszowa były najsilniejsze, poseł Jan Tomaka odwiedził kolejno wójtów i burmistrzów podrzeszowskich samorządów z pomysłem: skoro miasto wojewódzkie chce sąsiadom wydzierać po sołectwie, to zawiążmy porozumienie, które miastu da taką możliwość, ale na zasadach partnerstwa. Zamiast bratobójczych wojen niech będzie kompromis. Zwłaszcza, że do rozwiązania było mnóstwo spornych kwestii:

- drogi, które nie kończą się na granicy Rzeszowa
- komunikacja publiczna (do dziś Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne rywalizuje z gminnymi pekaesami i obie strony na tym tracą)
- kwestia finansowania oświaty (dzieci "gminne" w szkołach miejskich i na odwrót)
- wspólne pozyskiwanie inwestorów
- kanalizowanie terenów na granicach samorządów.

Tomaka opowiada: - Wszyscy samorządowcy wyrazili gotowość podjęcia tej inicjatywy, z opcją na poszerzenie Rzeszowa. Przez przewodniczącego rady miasta Rzeszowa przedstawiliśmy propozycję prezydentowi Ferencowi. Nie wyraził zainteresowania. Ponoć padło nawet stwierdzenie, że Tomaka nie jest mu do szczęścia potrzebny. To dowodzi, że panu prezydentowi naprawdę nie zależy na porozumieniu z sąsiadami.

Prezydent broni się, że propozycja była mało konkretna, a i wybór emisariusza nietrafiony.
- Rzeczywiście, pojawił się u mnie pan Andrzej Dec, który zawsze był przeciwko rozszerzaniu miasta - twierdzi Tadeusz Ferenc. - Pomysł nie zawierał niczego konkretnego, żadnych propozycji przyłączenia kolejnych terenów. A ja nie mam już czasu na czcze gadanie. Miasto potrzebuje konkretów i działania.

Muszę działać szybko i sprawnie.

Kolejnym dowodem na brak chęci współpracy ze strony prezydenta Rzeszowa, według Tomaki, jest fakt, że miasto właśnie wystąpiło ze Stowarzyszenia Aglomeracja Rzeszowska. Burmistrz Boguchwały Wiesław Dronka dodaje, że przedstawiciel Rzeszowa nawet nie pojawiał się na zebraniach zarządu stowarzyszenia.

- Nie dziwię mu się - odpowiada Ferenc. - Nasza składka stanowiła ponad połowę budżetu stowarzyszenia, a mieliśmy w zarządzie jeden głos i każda z propozycji Rzeszowa była przegłosowywana na nie. Uznałem, że to marnotrawienie pieniędzy rzeszowian. Stowarzyszenie przez dwa lata istnienia nie zrobiło nic poza wydaniem kilku numerów gazetki.

Protesty protestami, a Rzeszów rośnie

Przybyszówkę włączono do Rzeszowa, mimo protestu miejscowych. Słocinę i Załęże gmina Krasne oddała niemal bez walki, bo i tak ciążyły w kierunku Rzeszowa, a były kosztowne w utrzymaniu. Słocinę Krasne oddało nawet chętnie. Jeszcze w 1997 rada gminy podjęła uchwałę, by przekazać sołectwo Rzeszowowi. Wśród samorządowców gminnych mówi się, że ówczesny wójt Krasnego chciał się w ten sposób pozbyć z rady wyjątkowo uciążliwego dla siebie, wieloletniego radnego ze Słociny. Krasne pozbyło się więc radnego razem ze Słociną. Poza tym ma krajową "czwórkę" i podatki z Auchan i Leroy Merlin, które z pewnością przewyższają wpływy, jakie budżet gminy uzyskiwałby ze Słociny i Załęża razem wziętych. O Zwięczycę gmina Boguchwała walczyła długo, zaciekle i nieskutecznie, ale tym bardziej zdecydowanie, że Rzeszów zapowiadał wchłonięcie całej gminy. Tyczyn protestował przeciwko oddaniu Rzeszowowi Białej, a zwłaszcza Budziwoja. Samorządowcy i grono mieszkańców Tyczyna manifestowali nawet przed budynkiem Rady Ministrów w Warszawie. Zresztą także mieszkańcom Rzeszowa i samorządowcom z ratusza zdarzało się manifestować w tym samym miejscu na rzecz poszerzenia Rzeszowa.

- Nawet płaciliśmy mandaty w Warszawie za nielegalnie przeprowadzoną manifestację - wspomina Ferenc.

- Z pieniędzy publicznych?
- Nie, z moich prywatnych - dodaje niechętnie.
Matysówka (gm. Tyczyn) sama przyszła pod drzwi prezydenta Rzeszowa, żeby prosić o aneksję. O dziwo - z cichym błogosławieństwem władz Tyczyna. Póki co, sprawa zablokowana jest przez opozycyjną wobec prezydenta obecną radę miejską.

Bierzmy całą gminę!

Dotychczas Rzeszów obgryzał sąsiednie gminy po sołectwie albo po kawałku sołectwa. Teraz chce połknąć całą gminę. I to jaką! Obóz prezydenta Ferenca w radzie miasta chce uchwalić wolę połączenia z gminą Trzebownisko, z lotniskiem w Jasionce. Liczące 116 km kw. miasto wojewódzkie wzbogaciłoby się o 90 km. kw. Trzebowniska.

- Ale niewyobrażalne jest, żeby władze i mieszkańcy Trzebowniska z gazety dowiadywali się o takim pomyśle - oburza się Tomaka. - Rzeszów argumentuje, że w ten sposób zyska 100 milionów złotych. Tylko na co i dla kogo? Dla mieszkańców przyłączonego Trzebowniska?

Na razie nic z tego: z końcem ub. roku rada miasta w Rzeszowie zawiesiła wiążące decyzje w tej kwestii. Sekretarz Miasta Rzeszów Marcin Stopa podkreśla, że nie ma mowy o przyłączeniu, ale o połączeniu obu samorządów, co byłoby precedensem w skali kraju. I konieczna do tego byłaby zgoda obu rad: gminnej Trzebowniska i miejskiej Rzeszowa. Władz Trzebowniska to nie uspokaja.

- Radni gminy są stanowczo przeciwni połączeniu - kwituje wójt Józef Fedan. - A i ponad 90 procent mieszkańców gminy też. Jesteśmy samowystarczalnym samorządem, nie ma niczego, co Rzeszów mógłby nam ofiarować.

Fedana oburza też sposób komunikowania przez miasto swoich pomysłów.
- Liczy się skutek i dobro mieszkańców - prezydent Ferenc bagatelizuje konwenanse. - Niech pan zapyta mieszkańców Przybyszówki, Budziwoja, Załęża, czy żałują przyłączenia do miasta.

Można inaczej

Poseł Tomaka daje za przykład Aglomerację Wrocławską. Tam lider - Miasto Wrocław - porozumiał się z sąsiednimi samorządami. Wspólnie określa się wspólne interesy, plan komunikacji publicznej planuje się wspólnie, planowanie przestrzenne też dokonuje się wspólnie, a samorządy nie wydzierają sobie inwestorów, a wręcz podrzucają. Dominuje przekonanie: można rozwijać się w harmonii.

Inaczej jest wokół Rzeszowa.

- Cztery lata temu wójtowie "dostali po łapach", o kolejnych planach poszerzenia Rzeszowa kosztem ich gmin dowiadują się z gazet - mówi Tomaka". - Panuje nieufność wobec władz Rzeszowa, ale wciąż wierzę w symbiozę miasta w ościennymi samorządami. Na zasadzie: nowy statut Rzeszowa i precyzyjne warunki współpracy z samorządami.

- Ze strony Rzeszowa jest tylko jedno hasło: zmiana granic - dodaje Wojciech Wdowik, wójt Świlczy. - A przecież są takie sprawy jak: kanalizacja, rozwój terenów przygranicznych obu samorządów, komunikacja. Przy dobrej współpracy wszystko to można zorganizować.

Do dotychczasowej współpracy z miastem Wdowik ma wiele zastrzeżeń. Podaje przykład inicjatywy Świlczy: 30 hektarów świetnych terenów rekreacyjnych, 8 kilometrów od Rzeszowa, pomysł zalewu z wodą pierwszej jakości i piaszczystym dnem. Prawie, jak Soliński. Rzeszów nie był zainteresowany współudziałem w realizacji pomysłu. Dla sprawiedliwości przyznaje też, że gminy Świlcza nie byłoby stać na taką drogę w Przybyszówce, jaką za kilka milionów wykonało tu miasto Rzeszów.

Zgadza się też, że Stowarzyszenie Aglomeracja Rzeszowska jest tworem martwym. A jeszcze bez udziału Miasta Rzeszów, to zupełnie fikcja.

Do chóru narzekań na postawę władz Rzeszowa dołącza się Wiesław Dronka, burmistrz Boguchwały: - Pomysł okolicznych samorządów sprzed czterech lat, by dogadać się z Rzeszowem w sprawach terytorialnych i współpracy kompletnie nie wyszedł. A przecież można było uporządkować choćby kwestię wspólnej komunikacji.

Prezydent Ferenc nie rozumie zastrzeżeń kolegów samorządowców.

- U wójta Dronki bywam częściej, niż on u mnie, podobnie ze Świlczą - udowadnia Ferenc. - Specjalna Strefa Ekonomiczna w Przybyszówce leży na terenie gmin Trzebownisko, Głogów i Rzeszów. Bez porozumienia nie byłoby to możliwe. Z Krasnem realizujemy wspólnie projekt dostępu mieszkańców do Internetu, a z Boguchwała wspólnie remontujemy kładkę na Wisłoku. Przykłady można mnożyć, jak tu mówić o braku współpracy?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24