Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Rzeszowiak" wzywa pomocy

Antoni Adamski Współpraca Jerzy Leniart
"Rzeszowiak” 14-metrowy jacht, wyróżniał się charakterystycznym żółtym pokładem.
"Rzeszowiak” 14-metrowy jacht, wyróżniał się charakterystycznym żółtym pokładem. Jerzy Leniart
Dramat rozpoczął się we wtorek o godz. 18. 10-osobowa załoga zmagała się z potężnym sztormem. Fale przelewały się przez pokład. Wiatr wiejący z prędkością 100 km na godzinę dosłownie kładł "Rzeszowiaka". Nie wszyscy z tej wyprawy wrócili...

- Pogoda pogarszała się z godziny na godzinę - opowiada rzeszowianka, Marcelina Łabaj, jedna z uczestniczek rejsu. - Fale były coraz wyższe. Na wysokości Kaliningradu znosiło nas w kierunku lądu. Nie było wyjścia, musieliśmy prosić o pomoc.
Najpierw nawiązali łączność z Rosjanami, ale nie mogli się z nimi dogadać. Później złapali kontakt z "Finlandią" - norweskim promem transportowym, który przepływał w pobliżu. Norwegowie, w imieniu Polaków, prosili o pomoc Rosjan.
- Rosjanie odmawiają - przekazał załodze "Rzeszowiaka" radiotelegrafista z "Finlandii".
Wtedy prom podpłynął do jachtu. Marynarze wyrzucili żeglarzom linę, aby przyciągnąć "Rzeszowiaka".
- Jedna osoba zdążyła przejść na pokład transportowca, ale fale były coraz większe. Dalsza ewakuacja nie była możliwa. Tym bardziej, że potężny prom uderzał o mały jacht. Łamały się maszty, uszkodzony został ster i kompas jachtu. Zaczęliśmy nabierać wody. Wydawało się, że "Rzeszowiak" zostanie zmiażdżony. Fale zaczęły nas znosić na rufę "Finlandii" i wtedy za burtę wypadły dwie osoby... 16-letni Kuba Kaźmierczyk i kapitan Stanisław Mytych.

4 godziny w wodzie

[obrazek2] Kuba Kaźmierczyk, najmłodszy uczestnik rejsu chciałby jak najszybciej zapomnieć o dramatycznych chwilach (fot. Grzegorz Mehring/Dziennik Bałtycki) Kuba opowiadał mediom, jak na jego oczach kapitan przez jakiś czas trzymał się żagla. Ale potem przyszła kolejna fala i zmyła go pod kadłub. On sam w zimnej wodzie (16 stopni) dryfował ponad 4 godziny. Zaczął tracić przytomność. W ostatniej chwili wyłowił go z wezwany przez radio szwedzki helikopter i natychmiast odtransportował do gdańskiego szpitala.
- Śmigłowiec szybko wrócił po nas, ale warunki były fatalne - opowiada Marcelina Łabaj. - Musieliśmy poczekać dwie godziny do świtu. Rano ok. godz. 6 morze uspokoiło się na tyle, że śmigłowiec przyleciał po raz trzeci. Po kolei wciągnął siedmioosobową załogę na pokład. Przewieziono nas do szpitala w Gdańsku.

***

W czwartek o godz. 13.30 odnaleziono "Rzeszowiaka" dryfującego niedaleko Kaliningradu. Odnalazł go kuter z Gdańska. Jacht holowany jest do Kłajpedy.
- Nie zostawimy naszego "Rzeszowiaka". Właśnie wyruszamy do Kłajpedy - mówi Jerzy Wróbel, wiceprezes Rzeszowskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego.

***

Kilka dni temu do Rzeszowa dotarła pocztówka od Stanisława Mytycha. "Pozdrowienia z rejsu "Rzeszowiakiem". Płyniemy do Gdańska. Podpis i duża pieczątka z symbolem "Rzeszowiaka".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24