- Pogoda pogarszała się z godziny na godzinę - opowiada rzeszowianka, Marcelina Łabaj, jedna z uczestniczek rejsu. - Fale były coraz wyższe. Na wysokości Kaliningradu znosiło nas w kierunku lądu. Nie było wyjścia, musieliśmy prosić o pomoc.
Najpierw nawiązali łączność z Rosjanami, ale nie mogli się z nimi dogadać. Później złapali kontakt z "Finlandią" - norweskim promem transportowym, który przepływał w pobliżu. Norwegowie, w imieniu Polaków, prosili o pomoc Rosjan.
- Rosjanie odmawiają - przekazał załodze "Rzeszowiaka" radiotelegrafista z "Finlandii".
Wtedy prom podpłynął do jachtu. Marynarze wyrzucili żeglarzom linę, aby przyciągnąć "Rzeszowiaka".
- Jedna osoba zdążyła przejść na pokład transportowca, ale fale były coraz większe. Dalsza ewakuacja nie była możliwa. Tym bardziej, że potężny prom uderzał o mały jacht. Łamały się maszty, uszkodzony został ster i kompas jachtu. Zaczęliśmy nabierać wody. Wydawało się, że "Rzeszowiak" zostanie zmiażdżony. Fale zaczęły nas znosić na rufę "Finlandii" i wtedy za burtę wypadły dwie osoby... 16-letni Kuba Kaźmierczyk i kapitan Stanisław Mytych.
4 godziny w wodzie
[obrazek2] Kuba Kaźmierczyk, najmłodszy uczestnik rejsu chciałby jak najszybciej zapomnieć o dramatycznych chwilach (fot. Grzegorz Mehring/Dziennik Bałtycki) Kuba opowiadał mediom, jak na jego oczach kapitan przez jakiś czas trzymał się żagla. Ale potem przyszła kolejna fala i zmyła go pod kadłub. On sam w zimnej wodzie (16 stopni) dryfował ponad 4 godziny. Zaczął tracić przytomność. W ostatniej chwili wyłowił go z wezwany przez radio szwedzki helikopter i natychmiast odtransportował do gdańskiego szpitala.
- Śmigłowiec szybko wrócił po nas, ale warunki były fatalne - opowiada Marcelina Łabaj. - Musieliśmy poczekać dwie godziny do świtu. Rano ok. godz. 6 morze uspokoiło się na tyle, że śmigłowiec przyleciał po raz trzeci. Po kolei wciągnął siedmioosobową załogę na pokład. Przewieziono nas do szpitala w Gdańsku.
***
W czwartek o godz. 13.30 odnaleziono "Rzeszowiaka" dryfującego niedaleko Kaliningradu. Odnalazł go kuter z Gdańska. Jacht holowany jest do Kłajpedy.
- Nie zostawimy naszego "Rzeszowiaka". Właśnie wyruszamy do Kłajpedy - mówi Jerzy Wróbel, wiceprezes Rzeszowskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego.
***
Kilka dni temu do Rzeszowa dotarła pocztówka od Stanisława Mytycha. "Pozdrowienia z rejsu "Rzeszowiakiem". Płyniemy do Gdańska. Podpis i duża pieczątka z symbolem "Rzeszowiaka".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?