Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Rzeszowiakiem" po Bałtyku

Jerzy Leniart
10 dni spędzone na 13 metrowym jachcie będę pamiętał wiele lat. Bałtyk jest dla twardych żeglarzy.
10 dni spędzone na 13 metrowym jachcie będę pamiętał wiele lat. Bałtyk jest dla twardych żeglarzy. Jerzy Leniart
Neptun nie był przychylny podkarpackim żeglarzom. Choć kapitan zrobił wszystko co trzeba. Przed wypłynięciem z portu wylał kilka kropel przedniej wódki za burtę, aby ułaskawić boga mórz. Płynęliśmy na "Rzeszowiaku" z Rygi do Travemunde w Niemczech 10 dni. A wiatr cały czas wiał nam prosto w dziób, potężne fale przeskakiwały pokład, grad zacinał po twarzy. Na domiar złego, rozgniewany Neptun poszarpał "Rzeszowiakowi" żagiel.

Choć Ryga, stolica Łotwy jest pięknym miastem, marzymy o chwili, kiedy wreszcie postawimy żagle. Bo, jak twierdzi kapitan Marian Wilusz z Iwonicza, załoga w porcie gnuśnieje. Miejsce żeglarzy jest na morzu.
W nocy miasto żegna nas pokazem sztucznych ogni. Rano uzupełniamy zapasy wody i wypływamy. Jest środa, 13 września, godz. 9. Jachty płyną jeden za drugim. Na kamiennym molo wiwatujący tłum. Prawie sto łódek pod żaglami to niepowtarzalny widok.

Cebula na szkorbut

Jacht morski typu Bruceo. Kadłub stalowy, długość 13,99 m. Dwumasztowy, pow. żagli 80 m. kw. Budowany przez 13 lat przez rzeszowskich żeglarzy. Ochrzczony
Jacht morski typu Bruceo. Kadłub stalowy, długość 13,99 m. Dwumasztowy, pow. żagli 80 m. kw. Budowany przez 13 lat przez rzeszowskich żeglarzy. Ochrzczony 16 września 2000 r. Ojcem chrzestnym jest kpt. Henryk Jaskuła (samotnie opłynął świat!) i młoda żeglarka uczennica 6 klasy SP w Głogowie Młp., Agnieszka Bącal z klubu Żagielek Zabajka.
W sprawie rejsów na "Rzeszowiaku" kontaktuj się z Rzeszowskim Okręgowym Związkiem Żeglarskim, ul. Bardowskiego 2. Grzegorz Sokół

"Rzeszowiak" wziął udział w największym zlocie żaglowców z całego świata pod nazwą The Cutty Sark Tall Ships. Ta najbardziej prestiżowa impreza żeglarska w tym roku rozpoczęła się 19 lipca w Gdyni, potem jachty (ponad 100!) odwiedzały kolejne porty: Turku (Finlandia), Ryga (Łotwa). Zlot zakończył się 23 września w Trawemunde (Niemcy). "Cutty Sark" (czyli krótka koszulka) to nazwa żaglowca, który w XIX wieku pływał z transportem herbaty, a teraz można go oglądać w muzeum w Greenwich. To również nazwa firmy produkującej whisky, sponsora zlotu od 1972 r.Na śniadanie gigant jajecznica z 30 jaj. Na obiad najsmaczniejsze konserwy. Co będzie później - nie myślimy. W przepastnych schowkach upchaliśmy przecież 70 bochenków chleba, 99 jajek, kilkanaście rodzajów zupek błyskawicznych. Menu uzupełniają słodycze, suchary "Bieszczadzkie", dżemy, sałatki, konserwy, soki, woda mineralna i piwo. Mamy też dużo cebuli, (przeciw szkorbutowi), jest ryż, kasza, makarony, ale bez ziemniaków (nie ma czasu na obieranie).
Noc. Radio ostrzega przed sztormem. Dziób nurkuje pod wodą, bryzgi fal przelatują przez pokład.
Nawałnica trwa już kilkanaście godzin. Zmieniamy zestaw żagli na sztormowy. Fale na 5 metrów. W oddali błyskawice rozcinają ciemność. Szum niespokojnego morza wtapia się odgłos deszczu. Na szczęście sztormiaki i gumiaki nie pozwalają marznąć. W takich momentach najbardziej smakuje gorąca herbata, nawet z dolewką morskiej wody.
Coś ostrego uderza mnie w twarz. To grad. - Powinien wygładzić wodę - zapowiada kapitan. I rzeczywiście, fale mniej rzucają jachtem. Morze zmienia barwę: z czarnej na stalowoszarą, metaliczną.
Gdy stoisz za sterem, twój partner z wachty wytęża wzrok próbując przebić ciemność. Pamiętamy o losie jachtu "Bieszczady" staranowanego w nocy na Bałtyku przez tankowiec. Kiedy dojrzysz jakiś statek, natychmiast musisz meldować kapitanowi.
Rano fala się zwiększa i wydłuża. Nie można wychodzić na pokład bez pasów zabezpieczających. Każdy też musi wiedzieć, gdzie jest jego kamizelka ratunkowa z migającą żarówką i gwizdkiem.
- Jeśli wypadniesz za burtę, kamizelka może uratować ci życie - przestrzega kapitan.

Obiad dla Neptuna

W mesie coraz luźniej. Śniadanie: chleb z pasztetem podlaskim. Zasiadają trzy osoby. Reszta patrzy z obrzydzeniem. Co chwilę któryś z obserwatorów wybiega i przechyla się za burtę. Potem łyk płynu odkażającego usta i rzut na koję.
"Rzeszowiak" przechyla się coraz bardziej. Wiatr ciągle wieje w dziób i zmusza do zmiany kursu. Jest źle, prawie cofamy się w stronę Rygi, a przecież chcieliśmy płynąć na Gotlandię.
Z piątku na sobotę siła wiatru wzrasta do 7-8 stopni, (16-20 metrów na sekundę!), wysokość fal: 4-5 metrów, długość - do 100 m.
- Skąd wzięła się ta głupia fala?! - dziwi się Leszek Ulewicz, który na swoim "Krystku 2" często wygrywa regaty na Solinie. - Chlapnęło do połowy masztu! Tego jeszcze w życiu nie widziałem...
Kolejny podmuch i pęka grot. Alarm, wszyscy na pokład. To poważna sprawa. Ubieramy sztormiaki. Kapitan staje za sterem. Zsuwamy grota z masztu i próbujemy związać. Wiatr mocno szarpie, ale wreszcie udaje się nam postawić nowy żagiel. Co będzie jeśli ten pęknie, lepiej nie myśleć.

Jak tu żyć

[obrazek4] Jacht morski typu Bruceo. Kadłub stalowy, długość 13,99 m. Dwumasztowy, pow. żagli 80 m. kw. Budowany przez 13 lat przez rzeszowskich żeglarzy. Ochrzczony 16 września 2000 r. Ojcem chrzestnym jest kpt. Henryk Jaskuła (samotnie opłynął świat!) i młoda żeglarka uczennica 6 klasy SP w Głogowie Młp., Agnieszka Bącal z klubu Żagielek Zabajka.
W sprawie rejsów na "Rzeszowiaku" kontaktuj się z Rzeszowskim Okręgowym Związkiem Żeglarskim, ul. Bardowskiego 2. (fot. Grzegorz Sokół)Rzeszowiak nie jest jachtem dla wygodnych. W dziobie cztery koje. Gdy leżysz na górnej (szerokość pół metra), a jacht się przechyla, blokujesz się kolanem, aby nie wypaść. Wszędzie ciasno. Zwłaszcza w ubikacji. Gdzie się obrócisz, ciągle ktoś na ciebie wpada. A do tego "specyficzna mieszanka zapachowa". Parują wilgotne ubrania, nie ma gdzie wysuszyć przemoczonych ciuchów.
Co czwarty dzień przypada dyżur w kuchni. To nawet przyjemne zajęcie, ale gdy nie kołysze statkiem. Gdy wieje, musisz asekurować gotujący się makaron, aby nagle nie wyjechał na środek. Główne niebezpieczeństwo to latające noże. Przy przechyłach z dużą szybkością zsuwają się ze stołu.

A po burzy słońce

W sobotę o godz. 14 pojawia się wśród ciemnych chmur jasny promyk. Wiatr nieco słabnie. Dokładamy żagli, kapitan wytycza nowy kurs na Olandię. To biedniejsza część Szwecji oddzielona Cieśniną Kalmarską. Z lądem połączona jest mostem o długości ponad 6 tys. metrów. Cumujemy w Gronhogen, małym rybackim porcie z charakterystycznymi elektrowniami wiatrowymi zanurzonymi w morzu. Wreszcie można wziąć prysznic w ciepłej wodzie.
O godz. 22 miasteczko już śpi. Wędrujemy po asfaltowych uliczkach, zaglądamy do małych, wypielęgnowanych ogródków. Skrzynki pocztowe pomalowane w kwiatki i kolorowe ptaszki. Przy brzegu pękate kutry rybackie. Piękny, nierealny świat...

Nasi tu byli...

[obrazek6] (fot. Jerzy Leniart)Wypływamy świtem w kierunku duńskiej wyspy Christianso. Kiedyś tu była forteca, do której zsyłano więźniów. Dziś - uroczy rezerwat przyrody i architektury. Żyje tu 100 mieszkańców. Mieszkają w domach z kamienia. Jak przed przed 300 laty. Nowe budownictwo jest zabronione. Kontakt ze światem zapewnia statek pocztowy, który przywozi towary i zabiera połowy rybaków. Dentysta przypływa trzy razy w roku. Ze względu na ptasi rezerwat, mieszkańcom nie wolno hodować psów i kotów.
Na wyspie znajdujemy polski ślad - kapsle po "Żywcu". Są też polskie napisy na skrzyniach z rybami: "Opakowanie nie do sprzedaży".

Kończy się woda

Rano ruszamy w kierunku Warnemunde, portu w pobliżu Rostocku. W nocy znów zaczyna dmuchać: 6-7 stopni. Zmieniamy żagle na sztormowe. Koniec wypoczynku. Nad nami krąży helikopter. W radiu słychać, że z jakiegoś okrętu wypuszczono olej. Walczymy z przeciwnym wiatrem.
Mamy coraz mniej słodkiej wody. Obowiązuje zakaz mycia zębów i płukania naczyń w słodkiej wodzie. Sprawdzamy zapasy. Kilkanaście bochenków chleba zaczyna już pleśnieć. Wykrawamy wykwity, resztę można jeść.
W Trawemunde cumujemy obok niemieckiego jachtu. Za 50 euro zszywamy żagiel i w nocy wypływamy w stronę Trawemunde. Tu kończy się Cutty Sark 2003.
W sobotę witamy naszych zmienników, którzy na "Rzeszowiaku" popłyną wokół Danii. A my się żegnamy. Przepłynęliśmy 870 mil, wiele razem przeszliśmy. Żal opuszczać jacht, na którym każdy zostawił cząstkę siebie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24